Jeżeli taka sprawa nie wywołuje w Polsce „politycznego trzęsienia ziemi”, a Premier Tusk straszy prokuratorem gazetę i dziennikarza, którzy dokonali tej prowokacji, to co je może wywołać?
1. Kolejna odsłona afery Amber Gold związana z prowokacją dziennikarza Gazety Polskiej Codziennie i reakcją na nią prezesa Sadu Okręgowego w Gdańsku, spowodowała nie tylko burzę medialną ale także reakcję ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina i samego premiera Donalda Tuska.
Potępiono prezesa Ryszarda Milewskiego za jego dyspozycyjność wobec urzędnika Kancelarii Premiera ale dostało się także samemu dziennikarzowi, premier Tusk wręcz sformułował tezę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Ba w zaprzyjaźnionych z władzą mediach (między innymi w TVN24) dziennikarze snuli rozważania czy to aby na pewno była prowokacja dziennikarska, sugerowano prowokację polityczną, za którą oczywiście stoi nie kto inny jak Prawo i Sprawiedliwość.
2. Prezes Milewski zachował się nagannie ale to według rządzących i dziennikarzy mediów głównego nurtu, oczywiście odosobniony przypadek więc sędziego trzeba ukarać odwołując go z prezesa, no ale na to trzeba trochę poczekać bo wcześniej minister Gowin musi zasięgnąć opinii Krajowej Rady Sądownictwa, a ta zbiera się dopiero 26 września.
Rzadko kto już pamięta, że prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, sędzia Ryszard Milewski w aferze Amber Gold to już 20 albo 30 odosobniony przypadek „dziwnych” zachowań przedstawicieli aparatu wymiaru sprawiedliwości, aparatu skarbowego, resortów transportu i finansów, a nawet służb specjalnych w tej sprawie.
Dalej ekipa Tuska gorąco zaprzecza, że po 5 latach jej rządów mamy do czynienia z coraz poważniejszym kryzysem struktur państwa i brak reakcji władzy na to, będzie nas prowadził od afery do afery.
3. Sprawa sędziego Milewskiego jest jednak znacznie poważniejsza niż by to wynikało z wczorajszych medialnych doniesień. Ten wysoki urzędnik aparatu sądowniczego bowiem nie tylko sprzeniewierzył się własnej przysiędze sędziowskiej ale pokazał, że na tym stanowisku, może także łamać niezawisłość innych sędziów.
Co więcej do tej pory nie posypał „głowy popiołem” tylko idzie w zaparte, skierował doniesienie do prokuratury na dziennikarza , udziela licznych wywiadów i uważa, że tylko trochę dał się sprowokować.
A przecież jeżeli dokładnie przeczyta się zapis przebiegu prowokacji dziennikarskiej umieszczony na portalu Niezależna pl., to wyraźnie widać, że urzędnik z Kancelarii Premiera ustalił z prezesem Milewskim nie tylko szybkie rozpatrzenie zażalenia obrońcy Marcina P. na areszt tymczasowy ale także zaufany skład sędziowski, a nawet treść wyroku.
4. Termin rozpatrzenia zażalenia obrońcy Marcina P. na areszt tymczasowy jego klienta został przyśpieszony i ustalony na 12 września, bo sędzia z kolegami bardzo chciał się spotkać z samym premierem Tuskiem już 13 września, żeby dostarczyć mu informacji w sprawach Amber Gold z pierwszej ręki, poza resortem sprawiedliwości i ministrem Gowinem.
Ustalony został także zaufany skład sędziowski na tę rozprawę. Na pytanie dziennikarza „czy trzyosobowy skład sędziowski to są zaufane dla pana osoby?”, prezes Milewski rezolutnie odpowiada „No proszę się nie martwić. Tak powiem”.
5. Ale dziennikarz ustalił z prezesem także treść wyroku, który miał zapaść 12 września, po prostu wypuszczenie Marcina P. z aresztu, na czym miało zależeć premierowi i co wcale nie dziwiło prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Ustalenie treści wyroku pada w tej rozmowie dwukrotnie. Pierwszy raz na początku rozmowy, kiedy dziennikarz tłumaczy sędziemu dlaczego jego spotkanie z premierem może się odbyć dopiero po rozprawie. „Nie chcemy, żeby było tak, że potem wyjdzie, że jakieś naciski były ze strony Kancelarii Premiera. Pan Rozumie? Ja rozumiem”-odpowiada Milewski.
I drugi raz pod koniec rozmowy. Dziennikarz mówi „ja tylko jeszcze raz zaznaczam, to będzie trzynasty, dzień po tym posiedzeniu w sprawie Amber Gold w sprawie wypuszczenia, to jakby tyle”. Prezes Milewski odpowiada, „Dobrze nie ma sprawy. Ja rozumiem, że tutaj musi być tak, żeby jakiś tam tych…No to dwunastego sąd to załatwia, także nie ma żadnych problemów”.
Wyrok był inny niż ustalono (Marcin P. jednak nie wyszedł z aresztu) dlatego, że 3 dni po rozmowach z dziennikarzem, które odbyły się 5 i 6 września, prezes zorientował się, że to była prowokacja, więc terminu rozprawy już nie mógł zmienić ale treść wyroku jak najbardziej.
Jeżeli taka sprawa nie wywołuje w Polsce „politycznego trzęsienia ziemi”, a Premier Tusk straszy prokuratorem gazetę i dziennikarza, którzy dokonali tej prowokacji, to co je może wywołać?