Bez kategorii
Like

SB plus PO równa się polowanie na Kaczyńskiego

20/12/2012
534 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

„Jarosław nie lubi mówić o tym, czego już dokonał. Ale to trzeba dodać: był on w 1979 r. jednym z pierwszych organizatorów akcji zbierania pod warszawskimi kościołami podpisów, wspierających żądanie nadawania w radiu mszy (…).” Tak pisała „GW”(…)

0


 

W ostatni czwartek, nomen-omen 13 grudnia, w rocznicę stanu wojennego portal "Gazety Wyborczej" rozpoczął akcję propagandową, której celem jest, po raz kolejny, Jarosław Kaczyński. "GW" uznała za stosowne zmienić życiorys byłego premiera i szefa opozycji. Na sygnał z Czerskiej ogary poszły w las. Władysław Frasyniuk, bohater lat 80-tych, i niestety, antybohater w wolnej Polsce, żywy symbol upadku partii, którą kierował – Unii Demokratycznej, jednoznacznie zasugerował w wywiadzie dla TVN 24, że Jarosław Kaczyński rzekomo w grudniu 1981 … podpisał lojalkę. W ślad za tym pojawiają się usłużnie inni oszczercy i leje się z rynsztoka polityczno-medialnego piana nienawiści.
A ja mam poczucie deja-vu. Przecież to już było. Przecież ja już to widziałem. Oczywiście! Niemal 20 lat temu w tygodniku Jerzego Urbana "Nie" opublikowano artykuł, który stawiał ówczesnemu szefowi PC kłamliwy zarzut, iż "sam napisał i podpisał swoją lojalkę w sytuacji … dwuznacznej". Autorem tego paszkwilu był Marek Barański – ten sam, który w stanie wojennym występował w "Dzienniku Telewizyjnym" w wojskowym mundurze. Wtedy i później, jako naczelny "Trybuny" i dziennikarz "Nie" też kłamał na potęgę. Ale to oszczerstwo wobec Kaczyńskiego zakończyło się dla niego fatalnie: spektakularnie przegranym procesem sądowym. Proces ten – taka polska specyfika – trwał aż 5 lat, od 1993 do 1998 roku. Odbyło się w tym czasie 8 rozpraw. Barański został skazany na 10 tys. zł grzywny oraz opłaty sądowe i zwrot kosztów postępowania. Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa, III Wydział Karny ustalił, że 17 grudnia 1981 Jarosław Kaczyński został zatrzymany przez SB i przewieziony do gmachu MSW. Przesłuchiwał go tam kapitan SB Marian Śpitalniak. Obecny lider PiS nie tylko odmówił współpracy z SB, ale powiedział, że wybrałby raczej "samobójstwo jako alternatywę". Nie podpisał też "lojalki", słusznie argumentując, że jest ona bezprawna. Okazało się, że artykuł Barańskiego "Figurant Jar" był wyssany z brudnego, czerwonego palca.

Wśród tych, którzy wówczas zeznawali na korzyść Jarosława Kaczyńskiego był dziennikarz Tomasz Wołek. Dziś w tej sprawie milczy. To haniebne milczenie. Zeznawał wówczas też na rzecz Kaczyńskiego Ludwik Dorn. Ten, w przeciwieństwie do zestrachanego Wołka, również i teraz dał świadectwo prawdzie.
W trakcie procesu dziennikarzyna z "Nie" kręcił i wielokrotnie zmieniał zdanie. Dokonał nagłej wolty tuż przed, podkreślam, przed, a nie po… – ogłoszeniem przez szefa MSW w rządzie SLD-PSL Zbigniewa Siemiątkowskiego informacji, że w 1993 roku UOP prowadził inwigilację PC jako istotną część inwigilacji polskiej prawicy. Tak, to była ta słynna "szafa Lesiaka" czyli działalność zespołu pułkownika SB, który zweryfikowany po 1989 roku pracował w służbach specjalnych III RP.

Po niemal dwóch dekadach szafa Lesiaka odezwała sie znowu niczym "szafa grająca" z okresu PRL. Kto tym razem wcisnął odpowiedni guzik, żeby ją po latach uruchomić? Agora? Platforma Obywatelska? Ważny jest efekt. Oto bowiem okazało się, że w jednym szeregu, pod wspólnym sztandarem nienawiści dla Jarosława Kaczyńskiego, PiS czy obozu niepodległościowego są dawni ubecy, żurnaliści od Urbana, politycy PO, Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk. Słowem nowa odmiana czerwono-różowego salonu, nowy "okrągły stół" części środowisk postsolidarnościowych i postkomunistycznych połączonych strachem i agresją wobec premiera IV RP.


Zastanówmy się dlaczego nagle odezwał się ten mocno fałszujący chór ubecko-salonowo-platformerski? Ani chybi dlatego, że Kaczyński rośnie w siłę i nawet osoby będące daleko od polityki widzą, że to PiS jest jedyną alternatywą dla PO. I tylko Prawo i Sprawiedliwość może odebrać władzę nieudolnym liberałom. Nie udało sie zniszczyć PiS i podłamać wiary w samego Kaczyńskiego ani wyśmiewaniem naszego programu gospodarczego, ani opowiadaniem na okrągło, że jesteśmy "partią jednego tematu", ani nieustannym prowokowaniem w Sejmie i w mediach, ani zwalnianiem na nas winy za brak postępu w unijnych negocjacjach budżetowych. Kolejne próby skompromitowania premiera IV RP i jego partii spełzły na niczym. Dorabianie gęby nie powiodło się. No to teraz z braku laku lepszy kit. A więc taki "oszczerczy kit" o lojalce wyciągnięto.

"Gazeta Wyborcza" z przyległościami powinna pamiętać o tym, co o braciach Kaczyńskich pisała … "Gazeta Wyborcza" 9 maja 1989 roku: "obaj wszystko robią razem, byli w latach 70- tych wybitnymi (choć trzymali się w cieniu) działaczami opozycji demokratycznej. Od 1980 są czołowymi ekspertami Solidarności. Jarosław Kaczyński jest sekretarzem KKW Solidarności. Lech – członkiem stałego Prezydium KKW. "Kaczory" były nierozłączne podczas ubiegłorocznych strajków Stoczni Gdańskiej, po bratersku śpiąc na jednym płacie styropianu. Cechy przypisywane braciom: poczucie humoru, inteligencja, upór, skromność i flegmatyczny spokój." I dalej: "Jarosław nie lubi mówić o tym, czego już dokonał. Ale to trzeba dodać: był on w 1979 r. jednym z pierwszych organizatorów akcji zbierania pod warszawskimi kościołami podpisów, wspierających żądanie nadawania w radiu mszy świętej – co ostatecznie zostało osiągnięte w Porozumieniu Sierpniowym 1980 r." Tak pisała "GW" w niespełna siedem i pół roku po wybuchu stanu wojennego.

Są na szczęście tacy ludzie, doprawdy odlegli od PiS, którzy w tym momencie zachowali się przyzwoicie i dali świadectwo prawdzie. Należy do nich dziennikarka "Gazety Wyborczej" Ewa Milewicz oraz współzałożyciel Ruchu Helsińskiego w Polsce prof. Marek Antoni Nowicki. Ten drugi stwierdził co następuje: "Jarosław Kaczyński od początku stanu wojennego aktywnie działał w opozycji. Jesienią 1982 był jednym z założycieli i aktywnym działaczem Komitetu Helsińskiego (…) był także ważnym ogniwem kontaktów i współpracy między Komitetem Helsińskim a działającymi w podziemiu działaczami "Solidarności".

Ta spółka z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością czyli dawna eSBecja, Wałęsa, Frasyniuk et consortes, uznaje za swoją dewizę Goebbelsa, aby kłamać sto razy, a coś zawsze z tego zostanie. Próżne ich zamiary, daremny trud. A swoją drogą, koalicja oszczerców Kaczyńskiego w gruncie rzeczy wcale nie jest taka egzotyczna jak się wydaje. Jedno jest wszak pewne: ta koalicja hańby wojnę o prawdę już przegrywa. A Kaczyński? Idzie dalej.

0

Ryszard Czarnecki

521 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758