O niezawisłości sądów, zagrożonej rzekomo przez działania parlamentarne PiS, Gazeta wyborcza e tutti franti zapisali tysiące stron. A jednak każdy, kto kupił papierowe wydanie organu Michnika w piątek 2 grudnia 2016 roku mógł się przekonać, jak „czerscy” naprawdę postrzegają sądową rzeczywistość.
– Byłem przez ostatnie trzy dni jak w świecie Kafki. Ale wymiar sprawiedliwości w Poznaniu okazał się wymiarem sprawiedliwości. Nigdy mi się nie zdarzyło, bym wiązał swoje interwencje z korzyściami pieniężnymi czy majątkowymi. To byłoby dla mnie obrzydliwe postępowanie i nigdy bym sobie na to nie pozwolił – mówił Józef Pinior po decyzji sądu.
– To jest bardzo optymistyczne, zwłaszcza w tych dniach, gdy zaraz będzie rocznica stanu wojennego, a my jesteśmy w Polsce razem. I chcemy walczyć o rządy prawa w Polsce. Byłem pewny, że moi przyjaciele będą ze mną, czuję się tym wyróżniony. Byliśmy razem w latach 70., potem w stanie wojennym, przy budowie demokratycznej Polski i dziś w walce o stan polskiej demokracji. To walka o to, by Polska była krajem rządów prawa, państwem europejskim z prawami człowieka, a nie państwem na posyłki policji politycznej – dodawał.
Wzruszające.
Zły PiS za pomocą spacyfikowanej przez siebie prokuratury postanowił zamachnąć się na kolejny symbol demokracji.
Już nie tylko Wałęsa, Jaruzelski, i Kiszczak.
Teraz nawet kryształowo uczciwy w latach 1980-tych Józef Pinior stał się przedmiotem ataku Kaczafiego i jego mudżahedinów.
Na szczęście jest jeszcze w Poznaniu sprawiedliwość.
Takie jest mniej więcej przesłanie „wyborczego” tekstu autorstwa Piotra Żytnickiego. Tekst pomija bezsporny fakt wszczęcia postępowania w sprawie Piniora jeszcze za czasów prezydentury Bronisława Komorowskiego i premierostwa Ewy Kopacz (z domu Lis).
’
Nas jednak interesuje zupełnie coś innego.
Otóż ktoś, kto prócz internetowego wydania „gazety ludu” dysponuje egzemplarzem papierowym (za „jedyne” 3,99 zł) zostaje zaskoczony swoistą dialektyką michnikową.*
W „papierowym” tekście padają słowa, których brak w wersji elektronicznej.
„- Dzisiejsza decyzja sądu w Poznaniu pokazuje, że możemy polegać na sądach w walce o rządy prawa – skomentował zaraz po ogłoszeniu decyzji były senator.”
’
.
(GW, piątek, 2 grudnia 2016 r., str. 6)
Nieco dalej następuje rozwinięcie tego, co red. Piotr Żytnicki uważa za „rządy prawa”.
’
„Po godz. 21 sędzia Karolina Smaga-Leśniewska poszła do pokoju z sekretarką, by przygotować postanowienie. W sądzie nie było już ani jego prezesa, ani żadnego z jej zwierzchników. – Jest z tą decyzją zupełnie sama.”
(op. cit.)
A contrario wychodzi na to, że sędzia orzekająca w godzinach pracy sądu wydaje decyzje (wyroki) w porozumieniu z prezesem i jej zwierzchnikami (przewodniczącym wydziału).
Niestety, kto rządzi zwierzchnikiem „gazeta” już nie podaje.
Pewne wskazówki może dać jedynie sprawa sędziego Milewskiego z Gdańska.
Model niczym z wczesnego okresu PRL, a więc z czasów, kiedy młody Michnik brylował w towarzystwie innych dzieci ówczesnych władców kraju i zawzięcie próbował zaszczepić nad Wisłą pomysły rodem z IV Międzynarodówki.
Czy papierowy tekst ujawnił prawdziwą ideologię ludzi z Czerskiej?
A może to tylko wtopa dziennikarza, nie mającego pojęcia o tym, o czym pisze?
Jedno jest tylko pewne.
Kompromitacje wyborczej najwyraźniej nie mają końca.
4.12 2016
’
’
___________________________________________________
* Dla młodszych, pamiętających miniony(?) okres jedynie z opowieści rodziców czy dziadków przypominam.
W klasycznym ujęciu marksistowskim są dwa podstawowe prawa rządzące całą materią (ożywioną i nieożywioną):
– prawo przemiany ilości w jakość
– prawo stałego ścierania się przeciwieństw.
Zgodnie z pierwszym prawami grafoman po zapisaniu 50 tys. kartek stworzy w końcu arcydzieło a gazeta wyborcza po 100 latach publikowania zacznie pisać tylko i wyłącznie prawdę.
Drugie prawo najtrafniej podsumował nasz noblista, doktor h.c. szeregu uczelni Lech Wałęsa:
Jestem za, a nawet przeciw.
Chociaż trzeba zauważyć, ze lewicowi intelektualiści uważają, że LW nieco zwulgaryzował „nieśmiertelną” myśl Karola Marksa.
2 komentarz