Przed kilku dniami PT Czytelnik podesłał mi wywiad, jakiego udzielił pan prof. A. Radzikowski, były konsultant pediatrii w województwie mazowieckim „Naszemu Dziennikowi” w dniu 16 grudnia 2014 roku, a przeprowadzony został przez p. Beatę Falkowską. Wywiad jest takim pomieszaniem z poplątaniem wiedzy sprzed ćwierć, a nawet półwiecza, z reklamą marketingową, że naprawdę trudno rozróżnić, czy to wywiad byłego pracownika medycyny uniwersyteckiej, czy też przygodnego znachora. Co prawda, część informacji podanych w wywiadzie była przed wielu laty podawana w podręcznikach, ale wiedza medyczna ma, niestety dla niektórych, to do siebie, że idzie naprzód. Izby lekarskie i przysięga Hipokratesa wymagają ciągłego doskonalenia się, czyli przyswajania nowych odkryć. W tym przypadku, nie możemy niestety tego dostrzec.
Kolejne zdziwienie budzi fakt, że „Nasz Dziennik” przyłączył się do kampanii szczepionkowej. Widocznie specjaliści od marketingu doskonale zrozumieli lekcję z MK-ultra (tajny program CIA z „praniem mózgów”, prowadzony od lat 1930., zwany także PSYOPS) i usiłują zaprzęgnąć w rydwan sprzedaży szczepionek przedstawicieli Kościoła. Wiadomo, jak ksiądz coś powie, szczególnie na wsi, to ludek usłucha. Co prawda istnieje piąte przykazanie, w którym „Ustawodawca” mówi o czynności nie zabijania, nie wspominając o sposobie czy metodzie, ale kogo to obchodzi.
Pieniądz jest pieniądzem. Szczególnie w sytuacji, kiedy rząd ma zupełnie inne zdania odnośnie dziesięciu przykazań i jak oficjalnie twierdzi, jesteśmy już państwem tylko formalnie, a jak z kolei twierdzą autorzy amerykańscy, jesteśmy 52 stanem USA. W tej sytuacji rola rządu uległa zdecydowanej zmianie. Działania rządów polegają bowiem na oskubywaniu tubylczego mniej wartościowego społeczeństwa. Przypomnę, w średniowieczu podatek wynosił 10%, za rozbiorów od 15 do 18%. Za brzydkiego Hitlera aż 33%, a obecnie ponad 78%. I rzekomo wszystko według nadzorców, także intelektualnych, jest w jak największym porządku i żyjemy w ”wolnym” kraju.
Państwu zależy na takim poziomie edukacji publicznej społeczeństwa, aby człowiek wykonywał podstawowe polecenia, ale absolutnie nie myślał. Dlatego na przykład wszelkie instrukcje obsługi przy zakupie sprzętu jakiegokolwiek są takie grube. To przyszło do nas z Zachodu. Dawniej instrukcja obsługi sprowadzała się do kartki papieru i pokazania włącznika i wyłącznika urządzenia. Obecnie, te książeczki-instrukcje dotyczą nawet przysłowiowego żelazka. Ale także w USA już ten problem dostrzeżono. Podobno aż 80% zapytanych studentów nie wiedziało gdzie jest Irak, czy Afganistan, gdzie umierają amerykańscy chłopcy. Nie umieli wymienić liczby senatorów itd. A swoją drogą, to ciekawe, że 320-milionowa Ameryka ma tylko 100 senatorów, czyli tyle samo, co 35 milionowa Polska!
Jak napisał J.W. Dean 13 września w „Vereans Today” w artykule pod tytułem: „Polska 52 Stanem Ameryki”: „Cenzura w polskiej prasie wygląda dokładnie tak, jak to było w czasach komunizmu. Jednak tym razem, zamiast radzieckiej, mamy okupację amerykańską”. Nie jest to specjalnie dziwne, ponieważ podano oficjalnie, że 99% prasy jest w rękach jednego niemieckiego wydawnictwa. A z kolei w 2009 roku generał wywiadu niemieckiego podał do publicznej wiadomości, że cała oświata i massmedia niemieckie do 2099 roku są pod kontrolą amerykańską.
Jak napisał J.W. Dean, „głównym celem piątej kolumny amerykańskiej w Polsce jest promocja amerykańskich i zachodnich wartości, propagowanie nienawiści do Rosji”. I widzimy to w permanentnej dezinformacji odnośnie sytuacji na Ukrainie. Widzimy to także wyraźnie w przyjęciu amerykańskiego systemu opieki medycznej. Jest to najgorszy z istniejących na świecie systemów. Wprowadzony w latach 1990. spowodował wzrost kosztów przeznaczonych na ochronę zdrowia z około 50 miliardów, do 250 miliardów dolarów rocznie, a jednocześnie wzrost umieralności niemowląt, wzrost umieralności kobiet białych. USA w tym parametrze zajmuje ostatnie miejsce pośród 11 najbogatszych krajów świata. Od kilku lat obserwuje się ten wzrost umieralności u białych kobiet w USA. Polska naśladuje ten system do tego stopnia bezmyślnie, że nawet nazwy starych polskich instytucji zmienia na amerykańskie, na przykład Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, który dawniej nazywał się PZH. Nie zapytam tutaj, o jaki to naród autorom tej zmiany chodziło, ponieważ Polska zawsze była wielonarodowa. I co ciekawsze, nikomu to nie przeszkadzało. Przez 1000 lat oficjalnej historii żadnych pogromów ludności u nas się nie spotykało (nie wspominam o akcjach służb specjalnych np. Alijj B – 1946 r.)
Już w pierwszy zdaniu p. prof. A. Radzikowski wykazuje się zupełną nieznajomością przedmiotu, w którym się wypowiada. Nadal powtarza celowo, czy bezmyślnie, sam musisz to osądzić Czytelniku, dawno upadłą tezę, że badania dr Wakefielda były oszustwem. Aż 17 niezależnych instytucji na całym świecie potwierdziło związek szczepień ze stanem zapalnym przewodu pokarmowego. Najlepszym dowodem jest fakt, że facet, który namieszał Wielkiej Farmacji, został pozbawiony prawa wykonywania zawodu i błyskawicznie zrezygnował w tytułu lekarza. Przypisywanie dr A. Wakefieldowi rzekomego oszustwa niestety bardzo źle świadczy o autorze tych twierdzeń. Związek szczepień z autyzmem został UDOWODNIONY. Musimy więc zastanowić się, czy p. Radzikowski o tym wie, czy też nie? Jeżeli nie to dlaczego się wypowiada w materii obcej dla siebie?. Może celowo dezinformuje czytelników?[1]
Trzeba także brać pod uwagę obecną sytuację, kiedy to zdecydowana większość tzw. konsultantów wojewódzkich nie chce podać powiązań z przemysłem farmaceutycznym, o czym szeroko pisze „Medexpress”. Po wielu latach przepychanek, oszustw i kłamstw, przemysł szczepionkowy musiał się przyznać, że związek pomiędzy szczepionkami, a autyzmem istnieje. Dane ujawnił Prweb.com 19 lutego 2014 roku. Na nic się zdały zaprzeczenia, szkalowania lekarzy i naukowców, ujawnione dokumenty udowadniają niezbicie, że już od 20 lat zainteresowani sprzedawcy wiedzieli o tym, że zawarty w szczepionkach preparat rtęciowy uszkadza mózg i jest jednoznaczną przyczyną zaburzeń zwanych autyzmem. Jak podała prasa medyczna, po prawie 10 latach niezwykle upartych starań dr Briana Hookera, profesora na Uniwersytecie Simson i przy pomocy senatorów Stanów Zjednoczonych, Centrum Kontroli Leków, słynne CDC w USA MUSIAŁO UJAWNIĆ DOKUMENTY DOTYCZĄCE BADAŃ NAD WPŁYWEM SZCZEPIONEK NA DZIECI. Dopiero oparcie się na ustawie o wolności informacji, słynnym Freedom Act – FOIA, pozwoliło na ujawnienie, że środek zwany Tiomersalem, nadal używany jest w szczepionkach na przykład grypowych. Ba, nawet jest podawany kobietom w ciąży i małym dzieciom, może spowodować autyzm i inne zaburzenia rozwojowe układu nerwowego. Dr Hooker, dzięki pomocy dwóch senatorów otrzymał po 10 latach starań dane dotyczące 400 000 dzieci urodzonych pomiędzy 1991 a 1997 rokiem. Dane te były przeanalizowane przez epidemiologów z CDC, z dr Thomasem Verstraetenem na czele. Analiza tego materiału dowodzi jednoznacznie, że urzędnicy CDC wiedzieli o bardzo wysokim ryzyku zachorowań na autyzm, na zaburzenia snu, zaburzenia mowy i inne poważne uszkodzenia Centralnego Układu Nerwowego, związane z rtęcią zawartą w preparacie zwanym Tiomersal. Już w 1999 roku raport CDC uzasadniał twierdzenie, że istnieje związek pomiędzy zwiększonym ryzykiem rozwoju zaburzeń neurologicznych, a wysoką ekspozycją na szczepionki zawierające tiomersal, w pierwszym miesiącu życia. Aby było ciekawiej, dr Mayer Eisenstein, dyrektor Medyczny Homefirst, z praktyką od 1973 roku, twierdzi, że „obsługują” około 35 000 dzieci rocznie i nie spotykają się z autyzmem. Dzieci te są nieszczepione. Podobnie jak dzieci Amiszów. W tym samym okresie częstość występowania autyzmu w stanie Illinois wynosi 38 na 10 000 urodzen. CDC podaje natomiast, że średnio częstość występowania autyzmu wynosi 1 na 166 urodzeń, czyli 60 na 10000 urodzeń. To by znaczyło, że powinni w Homefirst notować 150-200 przypadków autyzmu rocznie. A nie notują ŻADNEGO przypadku autyzmu wśród swoich podopiecznych. U dzieci nieszczepionych autyzmu nie zdiagnozowano.[2]
Jak widać, przez kolejne 15-20 lat przemysł szczepionkowy idzie w zaparte. Stale pojawiają się jakieś pseudonaukowe, finansowane przez koncerny artykuły, zaprzeczające związkowi rtęci z autyzmem. Szczególny nacisk kładzie się na prasę codzienną i mass media głównego nurtu dezinformacji, w Polsce są to na przykład Gazeta Wyborcza, czy Polityka. W tym samym okresie publikowane dane stwierdzają systematyczny wzrost występowania autyzmu. Obecnie jeden przypadek autyzmu występuje już na pięćdziesiąt sześć porodów (1:56). Badania wykazują podwyższenie poziomu rtęci u dzieci z rozpoznaniem autyzmu. Większość prac publikowanych w okresie od 2004 do 2013 roku jednoznacznie udowadnia związek pomiędzy zawartością rtęci w szczepionkach, a autyzmem. 7 maja 2013 r. opublikowano dane wskazujące, że USA ma największą śmiertelność noworodków w pierwszej dobie po urodzeniu, wśród grupy uprzemysłowionych państw. USA ma największą liczbę szczepionek podawanych dzieciom, w tym w pierwszej dobie. Wnioski musisz wyciągnąć sam, Szanowny Czytelniku. Zarówno co do powiązania autyzmu z rtęcią, jak i wiarygodności, lub wiedzy p.prof. A. Radzikowskiego. Dane te zostały utajnione przez najwyższych rangą urzędników CDC. Rtęć stanowi 50% wagowo w Tiomersalu, wykorzystywanym w szczepionkach dziecięcych do 2000 roku i obecnie w grypowych. Dlaczego CDC nie przyznawała się do związku pomiędzy rtęcią w szczepionkach, a uszkodzeniem mózgu, wyjaśnia przewodnicząca CDC, dr Marie McCormick. „Nigdy nie przyznamy, że istnieje związek pomiędzy rtęcią, a szczepieniami”. Mc Cormick awansowała. Obecnie jest prezesem działu firmy Merck, jednego z głównych producentów szczepionek MMR, o wartości 4 000 000 000 (cztery miliardy dolarów wyciągane z worka, zwanego ubezpieczeniami przymusowymi).
A p. prof. Radzikowski udowadnia, że nie ma pojęcia, co to jest tiomersal i jaki jest jego metabolizm w organizmie: „Tiomersal zawiera etylenek rtęci, a szkodliwy jest metylenek rtęci”, jakby nie wiedział, co było na toksykologii (4 rok studiów), że etylortęć w organizmie człowieka przechodzi w metylortęć. „Tiomersal – metalooorganiczny związek chemiczny zawierający rtęć (wagowo 49,6%), odznaczający się znaczną toksycznością. (…) Jest metabolizowany do etylortęci i kwasu tiosalicylowego, które następnie podlegają dalszym przemianom i wydaleniu. Etylortęć, w przeciwieństwie do bardziej szkodliwej dimetylortęci, nie wykazuje skłonności do bioakumulacji* w organizmie człowieka. Jony rtęciowe Hg2+, powstałe w wyniku częściowego metabolizmu etylortęci, pozostają w organizmie znacznie dłużej; czas całkowitej eliminacji z organizmu wynosi ok. 120 dni. W tym czasie jony te mogą być m.in. metylowane i podlegać innym przemianom w znacznie toksyczniejsze związki, np. metylortęć.”[3]
No, ale to drobiazg w całości wywiadu. Czyli wiesz przy okazji, Szanowny Czytelniku, kiedy p. prof. A. Radzikowski czytał cokolwiek na temat autyzmu i rtęci. Przecież jeżeli czegoś nie wiedział, to nie musiał się wypowiadać. Chyba p. Falkowska go nie gwałciła? Nie umiał również prof. Radzikowski odpowiedzieć na najprostsze pytania. Na przykład, jeżeli szczepionki są takie dobre i skuteczne, to dlaczego stosuje się przymus sądowy i karze grzywnami za nieprzyjmowanie szczepionek? Obecnie nawet grozi się zwolnieniami z pracy lekarzom nie chcącym zajmować się szczepieniami. A podobno mamy tzw. klauzulę sumienia. Ale trucie dzieci nie podlega pod ten paragraf. Dlaczego?
Przecież jeżeli coś się rozdaje darmo, to natychmiast ustawia się kolejka chętnych. Trzy lata temu Caritas rozdawał tylko kaszę i mąkę we Włocławku (mieście dotkniętym wielkim bezrobociem z powodu zamknięcia zakładów pracy) zrobił się taki tumult chętnych, że policja musiała przeciwko bezrobotnym używać armatek wodnych (sprawę błyskawicznie wyciszono w mediach). Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której np. rozdaje się laptopy, a ludzie odmawiają przyjęcia. A rzekomo bardzo potrzebne szczepionki wywołują zupełnie odwrotną reakcję, matki bronią się, zgadzając nawet na ukaranie grzywną sięgającą połowy otrzymywanego wynagrodzenia miesięcznego. Dlaczego? Dlaczego zastrasza się rodziny karami, więzieniem, za nieszczepienie? Jeżeli w Polsce obowiązuje prawo i od 18 roku życia każdy jest odpowiedzialny według prawa, posiada możliwość wyboru żony, zawodu, na posła, czy nawet na prezydenta może głosować, to dlaczego stosuje się przymus szczepień? Ustawodawca założył, że po 18 roku życia obywatel jest dostatecznie rozwinięty umysłowo do samodzielnego wyboru ww. czynności, to dlaczego robi się z tego obywatela przygłupa, że o wszystkim może decydować, tylko nie o szczepieniach? Dlaczego aktorzy sceny politycznej uważają, że szczepionki to zbyt poważny problem, za niego muszą podejmować decyzje starsi i mądrzejsi? Banksterzy!
Jeżeli szczepionki są takie dobre, to dlaczego firmy je produkujące wydają tyle miliardów dolarów na łapówki dla lekarzy, a właściwie urzędników „ochrony zdrowia”. Zakupy szczepionek hurtowo dokonują urzędnicy różnych instytucji, od gmin, do ministerstwa. Przecież jeżeli to jest takie dobre, to nikogo nie trzeba przekupywać. Ostatnio prasa doniosła, że FBI poszukuje łapówkarzy wśród polskich lekarzy. A nasze służby sprawiedliwości nic o tym nie wiedzą? W Chinach odkryto przypadki łapówkarstwa lekarzy kwotami ponad 290 000 dolarów. Największe podobno łapówki podawano w krajach tzw. Bloku Wschodniego, w Polsce i Rumunii. Wiadomo dlaczego. Taka Słowacja kilka milionów, podobnie Czechy, Litwa coś tam ponad 3. Nie opłaca się inwestować w reklamy w tych krajach. Polska, około 40 milionów ludzi, to już jest zysk po stówie od łepka rocznie.
Do takich nikomu niepotrzebnych, a zyskownych w sprzedaży produktów należą niecelowe lekarstwa. Z bliżej nieznanych powodów szczepionki zaliczono do lekarstw?! Jest pewien problem semantyczny ze szczepieniami masowymi tzw. profilaktycznymi, ponieważ nikogo one nie leczą, a mogą powodować śmiertelne nawet powikłania. Natomiast jak sama nazwa wskazuje, lek powinien leczyć. Kolejne pytanie bez odpowiedzi: dlaczego firmy produkujące szczepionki wykupiły polskie czasopisma medyczne? Dlaczego w ogóle nie publikuje się prac naukowych o powikłaniach, a tylko spoty reklamowe? Dlaczego zamiast polskich opracowań, raczy się lekarzy przedrukami niewiadomego pochodzenia? Przecież wniosek jest jeden: nie można samemu sprawdzić wiarygodności takich opracowań. Cała prasa medyczna w Polsce, ale nie tylko, została wykupiona przez firmy handlujące szczepionkami. Na przykład głównym sponsorem „Medycyny Praktycznej” jest GSK, czołowy producent szczepionek, skazany na kilkumiliardowe odszkodowania za „niewłaściwą reklamę” i nie tylko. Musi więc sobie odrobić te „straty” na tubylczym, mniej wartościowym narodzie w kraju nad Wisłą. Firma Merck: właśnie w zeszłym roku dwóch czołowych wirusologów tej formy oskarżyło ją o fałszowanie wyników badań szczepionki przeciwko różyczce. Chodziło po prostu o zdobycie monopolu na sprzedaż tej szczepionki. Generalnie szczepionka nie posiadała deklarowanej wartości, a mimo to uzyskała monopol.
Wracając do tematu powikłań poszczepiennych. Otóż niedawno, 8 marca 2014 roku, ukazał się chiński raport o powikłaniach wymagających, pobytu szpitalnego dzieci. Okazało się, że aż 42,5% hospitalizowanych z powodu powikłań dzieci, to dzieci po szczepieniach!!! Dane obejmowały rok 2009 i dotyczyły Szanghaju. Populacja mieszkańców Szanghaju liczy ponad 17 milionów, czyli nieco mniej aniżeli 50% mieszkańców Polski. Jest więc w miarę porównywalna. Innymi słowy budżet państwa wydaje na leczenie tych powikłań w Polsce dwa razy więcej aniżeli w Szanghaju. Najciekawsze jest jednak to, że powikłania te zgłaszali aż w 52,03% lekarze. Jest to ewenement, ponieważ w Polsce lekarzy wręcz zmuszono ustawowo w 2012 roku do niezgłaszania powikłań. Dlaczego? Historycznie, od 1964 roku lekarze byli ustawowo zobowiązani do zgłaszania powikłań po lekach, a w szczególności po szczepieniach. Jak pamiętamy jednak, nikt tego obowiązku nie egzekwował. Ustawowo zobligowany do rejestracji takich powikłań PZH, jak można się przekonać na jego stronie internetowej, zupełnie nie przejmuje się tą ustawą. Nawet znamy przypadku karania lekarzy za „nadmierne zgłaszanie powikłań przez lokalne sanepidy. Tak więc zgłaszanie powikłań po szczepieniach przez lekarzy chińskich zasługuje na głęboki podziw i uznanie. Szczególnie, że nadal jest to państwo komunistyczne, a nie „demokratyczne”, jak Polska.
Dlaczego p.prof.Andrzej Radzikowski o tym nie wie i nadal opowiada banialuki o szczepieniu przeciwko gruźlicy małych dzieci. Już w 1971 roku czołowy ftyzjatra polski, prof. Tdeusz Kielanowski twierdził na wykładach, że problem gruźlicy w związku z poprawą ekonomiczną uległ marginalizacji. Prof. Radzikowski jeszcze w 40 lat później nie wie, co jest naprawdę powodem wzrostu zachorowań na gruźlicę?
Jedyne jak do tej pory doświadczenie epidemiologiczne przeprowadzono ze szczepionkami w Indiach w 1970 roku. W celu zwiększenia wiarygodności wyników tego badania, szczepienie było prowadzone we współpracy z WHO. Zaszczepiono ponad 260 000 ludzi na gruźlicę. Okazało się, że s więcej ludzi zachorowało wśród szczepionych, aniżeli w grupie kontrolnej. Eksperyment szybko przerwano („Lancet”, 01.12.1980). Jakoś dziwnie w Polsce szczepionkowcy nigdy się tym eksperymentem nie chwalą, a powtarzam, był to jak do tej pory jedyny, na masową skalę, eksperyment szczepionkowy.[4]
W 1978 roku USA przeanalizowało zachorowania na odrę w 30 stanach. Okazało się, że ponad 50% chorych dzieci było prawidłowo zaszczepionych przeciwko odrze (dr R. Mendelsohn). Podobne obserwacje poczyniono w Szwecji. W 1979 roku Szwecja zrezygnowała ze szczepień przeciwko kokluszowi, ponieważ okazało się, że aż 84% chorych było zaszczepionych prawidłowo 3 razy przeciwko kokluszowi (BMJ 283;696. 181). A Pan Radzikowski nadal namawia do szczepień przeciwko kokluszowi. I jak widzimy, „naszych ekspertów” niczego to nie nauczyło. A więc przysłowie, że Polak przed szkodą jak i po, tak samo jest głupi, nadal jest prawdziwe! Proszę to przeliczyć na bezmyślne wydatki publicznych pieniędzy, przerzucanych do prywatnych firm, produkujących szczepionki.
Kolejnym poruszanym problemem przez „naszego profesora” jest sprawa choroby Heinego-Medina, popularnie zwanej polio. Nasza wiedza, czyli tych, którzy chcieli ją poznać, znacznie różni jest od tej sprzed ćwierćwiecza. Wyraźnie widać, że zmiana ta nie wpłynęła na prof. Radzikowskiego. Epidemia polio, tym razem w Omanie w 1988/1989. Okazało się, że najwięcej chorych było w regionie mającym najlepsze pokrycie szczepieniami, a najmniej w regionie o najniższym zasięgu szczepień (Lancet, 21.09.1991). Po szczepieniach w Indiach w 2011/2012 zachorowało aż 47 500 dzieci (inni donoszą, że aż 61 500). Wściekli rodzice zastrzelili kilku szczepionkowców i akcję przerwano. Normalnie w INDIACH CHOROWAŁO ROCZNIE około 220 dzieci. Czyżby p. prof. Radzikowski dążył do takich samych efektów w Polsce? Od lat 1960. szczepionka przeciwko polio rozprowadzana „za darmo” w Polsce, była skażona rakotwórczym wirusem SV-40. Podawano ją dzieciom co najmniej do połowy lat 1980. I to podawali pediatrzy! Dr Salk, twórca tej szczepionki, zeznając przed Komisją Kongresu USA, już w 1960 roku przewidywał, że w krajach Europy Środkowej wybuchnie prawdziwa epidemia nowotworów. A „nasi wakcynolodzy” zamiatają te informację pod dywan. Liczy się biznes.
Musicie zrozumieć Szanowni Czytelnicy, wy jesteście tylko pionkami dla zysków tego biznesu. Sprawę jawności danych medycznych dodatkowo naświetla fakt, że kolejne 24,27% zgłoszeń o powikłaniach w Szanghaju wpłynęło od farmaceutów. Od innych pracowników służby zdrowia kolejne 15,46%, a tylko 2,52% od rodziców. Jest to rewelacja w odwadze cywilnej społeczeństwa chińskiego i bardzo dobitnie świadczy o pacyfikacji od 80 lat społeczeństwa polskiego. W Polsce tylko rodzice upierają się ws. konieczności zgłaszania powikłań. Urzędnicy, a do ich poziomu niestety sprowadzono lekarzy, w kraju nad Wisłą przyjęli zasadę „tisze jediesz dalsze budziesz”.
Jak już podałem, aż 42,5% powikłań wymagających hospitalizacji, było spowodowanych przez szczepionki. A pan profesor Andrzej Radzikowski o tym nie wie? A jakie koszty ponosi NFZ, czyli my sami – podatnicy! – w leczeniu tych powikłań? Tego już nikt, na wszelki wypadek, nie wie. Liczba zgonów w Szanghaju stanowiła 0,34% . Znacznie więcej powikłań było u dzieci, które były szczepione kilkoma szczepionkami, aniżeli wśród tych, które otrzymały jedną szczepionkę. Aż 65% powikłań było wśród dzieci do 5 roku życia, a prawie 40% (39,46%) u dzieci pomiędzy 2 miesiącem, a 2 rokiem życia. Najwyższy odsetek powikłań odnosi się do dzieci pomiędzy 0-1 miesiącem życia. Jest to okres, w którym nasi „rodzimi specjaliści” wciskają dziecku aż co najmniej 3 szczepionki. A p. prof. Andrzej Radzikowski twierdzi, że można dzieci szczepić od urodzenia i to nawet wcześniaki, nieograniczoną liczbą szczepionek? A jak podałem, że jest milion dolarów do wzięcia dla osoby, która zgodzi się przyjąć szczepionki, to p. prof. Andrzej Radzikowski się nie zgłosił. Dlaczego? Czyżby milion dolarów, to nic nie znacząca kwota dla niego?[5]
W sumie zanotowano 1790 (40,41%) powikłań u dziewczynek i 2640 [59,59%] u chłopców. Jest to koło 10 razy więcej, w przeliczeniu na liczbę mieszkańców w Polsce, aniżeli oficjalnie podaje PZH. Jak podałem, koszt leczenia tych chorych obciąża budżet państwa, czyli jest pokrywany z naszych podatków, nazywanych ubezpieczeniem zdrowotnym. Czy widzisz Szanowny Czytelniku ten absurd? Najpierw zmuszają ciebie do płacenia podatku zdrowotnego, potem przeznaczają go na zakup wymyślonych przez siebie szczepionek, a resztę na leczenie powikłań, które sami spowodowali, szczepiąc zdrowe dzieci za Twoje pieniądze. Oczywiście, pieniądze za szczepionki idą do prywatnej kieszeni, a koszt leczenia musisz ponosić Ty, a nie durny urzędnik, który to szczepienie wprowadził. Koszt leczenia tych co najmniej 10 000 poszkodowanych dzieci w Polsce, to kilkanaście do kilkudziesięciu milionów złotych. A jak twierdzi NFZ, brakuje pieniędzy na podstawowe leczenie dzieci. A te kolejki do lekarzy, po wyczerpaniu limitów, mówią same za siebie. Musisz się sam zastanowić PT Czytelniku, dlaczego tak się dzieje, i dlaczego polscy pediatrzy tego nie widzą i nie zgłaszają tych powikłań.
Wracając do autyzmu, lekceważonego przez „naszego” Konsultanta. Także USA posiada bezapelacyjne pierwsze miejsce w ilości notowanego autyzmu. W USA notuje się już 1 przypadek autyzmu na 88 porodów (u chłopców 1:50) Przed zastosowaniem przymusu szczepień jeden przypadek autyzmu występował w USA na 10 000 porodów. Tylko dlaczego krajowi eksperci cały czas dążą do rekordu USA, mówiąc, że to postęp i nowoczesność?
Bardzo ciekawą informację ogłosił FDA. Otóż okazało się, że w okresie od lipca 1990 roku do listopada 1993 roku zanotowano oficjalnie 54 072 powikłania poszczepienne, na tyle ciężkie, że wymagały odnotowania. FDA przyznał się jednocześnie, że to tylko co najwyżej 10% wszystkich powikłań, ponieważ większość lekarzy boi się zgłaszać powikłania. Podobnie jak w Polsce, na forach można znaleźć dużo wpisów lekarzy, których zwalniano, lub grożono zwolnieniami za podawanie powikłań poszczepiennych. Nowa ustawa z 2012 roku w ogóle zwalnia lekarzy z tego obowiązku. Podsumujmy to. Zanotowano ponad pół miliona powikłań w kraju o 300 milionach ludzi. W Polsce jest około 7 razy mniejsza populacja, a więc liczba powikłań wynosi ponad 80 000. I co? I nic. Nasze urzędy do kontroli powikłań nic nie rejestrują. Niemieckie badania z 2011 roku 17 461 dzieci w wieku od 0 do 17 roku życia wykazały, że u dzieci szczepionych 4,7% cierpi na astmę, 10.7 % cierpi na katar sienny, 13,2% choruje na stany zapalne skóry. U dzieci nieszczepionych astma występuję w około 2%, katar sienny u 3%, I to powinno wystarczyć myślącym ludziom, odnośnie problemu odry i szczepień.
Prace holenderskie (Kopenhaga, 05-07.09.2012) udowodniły, że dzieci matek szczepionych przeciwko odrze i ewentualnie różyczce mają niższe stężenie przeciwciał matczynych i tracą ochronę w młodszym wieku, aniżeli dzieci matek sprzeciwiających się szczepieniom. Kolejna praca, tym razem z Kalifornii, Uniwersytet Stanford, School of Medicine, potwierdza fakt utraty biernych, nabytych przeciwciał matczynych w wysoko wyszczepialnych populacjach. Musisz także wiedzieć, Szanowny Czytelniku, że na przykład odra, która wystąpiła w 1977 roku w kampusie UCLA, miała miejsce w populacji zaszczepionej prawidłowo w 91%. Nic się nie zmieniło w tym dezinformowaniu społeczeństwa i straszeniu chorobami.
Obecnie moda jest na Afrykę. Fakt ten związany jest z akcjami Fundacji B.Gatesa i ONZ. W roku 1990 „Journal of American Medical Association” opublikował artykuł, w którym wykazano, że pomimo zaszczepienia przeciwko odrze 95% dzieci, nadal w szkołach wybuchają epidemie W zdecydowanej większości chorują dzieci szczepione (Jama, 21.11.1990). Świnka w żydowskich ortodoksyjnych szkołach w 2009/2010 roku wybuchła wśród dzieci w 89% prawidłowo zaszczepionych dwoma dawkami szczepionki, a dodatkowo 8% otrzymało jedną dawkę. Czyli łącznie było zaszczepionych 97% dzieci! Kolejna epidemia świnki w stanie Iowa w 2006 roku, 65% dzieci otrzymało dwie dawki, 14% otrzymało jedną dawkę, a tylko 6% nie było szczepionych. Czyli wszyscy chorujący byli zaszczepieni. A p. prof. Radzikowski właśnie zachęca do szczepień, strasząc jaka to świnka jest be. Epidemia odry w rezerwacie Indian w Blackfeet w Montanie, 82% dzieci było szczepionych, a 22 przypadki miały miejsce w szkole gdzie sczepionych było 98,7% dzieci. Epidemia odry w szkole średniej w Corpus Christ w stanie Teksas. 99% dzieci było prawidłowo zaszczepionych. Kolejna epidemia poszczepienna. „NEJM” z lipca 1994 roku podał, że 80% dzieci chorych na krztusiec było prawidłowo zaszczepionych. Zanotowano w sumie już około 1500 zgonów po szczepieniu WZW B w USA. WZW B jest rzadką chorobą u noworodków. W USA na 3 900 000 urodzeń zanotowano tylko 54 przypadki żółtaczki B. Ale zaszczepiono prawie 4 miliony niemowląt. Jeżeli w Polsce proporcje są podobne, to przy 300 000 urodzeń rocznie jest koło 5-6 przypadków zachorowań. Ale z kasy społecznej do prywatnych kieszeni wypływa 30 000 000 złotych rocznie. Jest się więc o co bić, nieprawdaż? I trzeba gnębić tych rodziców, którzy nie szczepią dzieci.
W tym samym roku wg VARES wystąpiło aż 1080 powikłań po szczepieniu. Przypominam, że według oficjalnych danych jest to tylko 5-10% faktycznych powikłań, ze względu na ograniczenia możliwości zgłoszeń. Nie może się p.Konsultant, tak jak oprawcy z Oświęcimia, czy Rakowieckiej, tłumaczyć, że on o tym nie wie. On tylko wypełniali polecenia/ustawy i działa w dobrej wierze. Ja zawsze powtarzam studentom, że wiara jest w Kościele, a przy chorym musi być wiedza. I to powoduje, że zawód lekarza jest tak ciężki i niewdzięczny. Już w procesach Norymberskich wyraźnie określono, że powoływanie się na rozkazy nie jest usprawiedliwieniem. I tutaj dochodzimy do kolejnego pomieszania z poplątaniem naszych mądrych inaczej aktorów sceny politycznej. Jeżeli już w Norymberdze zakwestionowano powoływanie się na odgórne rozkazy, to na jakiej podstawie politycy chcą usunąć klauzulę sumienia? I zmusić lekarzy do zabijania? Skąd ta cała afera z p. prof. Chazanem? Czyżby obecni prawnicy nie znali orzeczeń Międzynarodowych Trybunałów?
Jak twierdzą szczepionkowcy, w szczepionkach znajdują się związki chemiczne, lub pewne pierwiastki, mające wzmocnić działanie tego preparatu. Związki te, jako pomocnicze, nazwano z języka łacińskiego adjuwantami („adiuvare” czyli „pomoc”). Do związków takich zaliczono m.in. wodorotlenek glinu, fosforan glinu, cholesterol, kwasy tłuszczowe, a nawet oleje. Już z samego założenia wynika problem: co mają wzmocnić te substancje? Jeżeli odpowiedź organizmu ma być na podanego wirusa, czy bakterię, to skąd wiadomo, że jest to odpowiedz na wirusa, a nie na podany środek? Brak prac porównawczych. Proszę sobie wyobrazić, każde dziecko przez około 6 do 9 miesięcy posiada przeciwciała od matki. Przeciwciała te zwalczają wszystko, co dostanie się do krwiobiegu. A szczepionkowcy już w pierwszej dobie podają dziecku wirusy WZW, czy gruźlicy. Ciekawe, że w Polsce jest przymus podawania szczepionki przeciwko gruźlicy, a w USA, czy Anglii nie. To jest właśnie dowód bezpośredni zacofania naukowego. I nic do rzeczy nie ma tutaj obecny stan ekonomiczny tych państw. Ponieważ, jak oficjalnie podano, 1/3 mieszkańców Ameryki żyje z kartek żywnościowych. P. prof. Giertych w ostatnim numerze Opoki podał, że ponad 35% Amerykanów zmuszonych jest do korzystania z pomocy opieki społecznej, głównie kartek żywnościowych. Czyli istnieje reglamentowanie żywności. Jest uznanym faktem, że wiele dzieci rodzi się przedwcześnie. Dziecko może teraz przetrwać poza łonem matki już po 24 tygodniach ciąży. Oznacza to, że wielu wcześniakom są wszczepiane ogromne ilości aluminium w dniu ich narodzin. Na jakiej podstawie, już w wieku ośmiu tygodni, zgodnie z zalecanym przez CDC harmonogramem szczepień, te małe, niedojrzałe dzieci są zaszczepione aż dziewięcioma szczepionkami w ciągu jednego dnia? Przeliczenie dawki toksycznego aluminium na masę ciała człowieka wskazuje, że dzieciak w pierwszym roku życia powinien ważyć 1350 kg.
I mamy kolejny problem. Instytucje zajmujące się toksykologią ustanowiły, że dopuszczalna dzienna dawka aluminium wynosić może maksymalnie 25 mcg. Z jakiegoś bliżej nieznanego powodu, i ukrywanego przez szczepionkowców, nigdzie nie wyjaśnia się, dlaczego w szczepionkach może być 10 do 20 razy więcej aluminium, czyli od 1000 do 2000%. I dodatkowo twierdzą ci ”eksperci”, że to nie jest szkodliwe? Jak udowodniono, w szczepionkach stężenie rtęci przekracza 25000 razy limit ustanowiony dla wody pitnej. Kolejny element wskazujący na całkowity brak podstawowej wiedzy medycznej i toksykologicznej. We wszystkich szczepionkach znajduje sie aluminium, praktycznie bez znaczenia jest to, czy to szczepionka przeciwko różyczce, odrze, WZW, czy gruźlicy. To skąd wiadomo, że te przeciwciała powstały na reakcję z wirusem czy bakterią, a nie na reakcję z aluminium? Może zamiast podawania wirusów, wystarczy wszystkim wstrzykiwać aluminium? Oczywiście to żart, gruby!
Aluminium zostało zastosowane jako adjuwant już w 1926 roku przez Glenny et al. Pomimo minięcia już prawie 100 lat, brak jakichkolwiek prac porównujących odległe wyniki zdrowotne dzieci, którym wstrzyknięto aluminium do mózgu, z dziećmi, które nie otrzymały takiego zastrzyku. Dziwne, nieprawdaż?
Co powoduje aluminium? Aluminium w szczepionce jest neurotoksyną uszkadzającą synapsy w mózgu. Aluminium wspólnie z rtęcią zawartą w szczepionkach zwiększa wielokrotnie toksyczne działanie na mózg. Tak jest w szczepionkach przeciwko grypie. Aluminium u osób starszych przyspiesza demencję mózgu oraz chorobę Alzheimera.
Aluminium ma niekorzystny wpływ na ekspresję genów, które wpływają na układ nerwowy i mogą być przyczyną nadciśnienia samoistnego. Obserwuje się występowanie nadciśnienia tzw. samoistnego w coraz młodszym wieku. Aluminium wpływa na powstawanie raka piersi. Wysoki poziom aluminium jest związany z zaburzeniami chorób nowotworowych Występuje w takich przypadkach wysoki poziom cytokin zapalnych oraz innych substancji pro-zapalnych. Aluminium powoduje zaburzenia neurologiczne oraz makrofagię myofasciitis. Aluminium jest wydalane przez nerki w sposób ograniczony. Nie wydalone aluminium posiada powinowactwo do odkładania się w komórkach śródbłonka naczyń mózgowych, synapsach, co zaburza przekazywanie informacji, a klinicznie objawia się zaburzeniami funkcji poznawczych. Aluminium w większej dawce powoduje aż trzykrotne zwiększenie ryzyka występowania cukrzycy. Do sprawy reklamy szczepionki przeciw pneumokokom powrócę wkrótce, przypomnę tylko, że w celach handlowych starą, dziewiętnastowieczną dwoinkę zapalenia płuc zmieniono na pneumokoka w latach 1990. Od chwili stosowania antybiotyków choroba ta nie sprawia żadnych problemów lekarzom. Ale zmieniona nazwa pozwoliła, poprzez zastraszenie, wyłudzać pieniądze z kasy zwanej ubezpieczeniem. To permanentne straszenie pozwoliło lobbystom wprowadzić przymus szczepień przeciwko pneumokokom, chorobie praktycznie niespotykanej. To, że p. prof. Andrzej Radzikowski tworzy własne wizje chorób zakaźnych, to już udowodnił sam swoim wywiadem.
W celu lepszego uzmysłowienia PT Czytelnikom tego faktu, podam krótkie informacje o pneumokokach, zawarte w podręczniku chorób zakaźnych wydanym przez PZWL w 1996 roku. Pozwoli to uzmysłowić, jak wielkie są różnice pomiędzy podręcznikiem, a wyobraźnią p. Radzikowskiego. Pneumokoki – str. 95-97 – czyli jedna kartka na 425 stron. „Pneumokoki – Streprococus pneumonie dawna nazwa Diplococus pneumonie, pod mikroskopem układa się w dwoinki, stad dawna nazwa. Wywołuje zapalenia płuc, u dzieci może wywołać zapalenie ucha środkowego. Do grup ryzyka zalicza się osoby zakażone HIV, osoby starsze z licznymi chorobami współistniejącymi, niewydolnością krążenia, wyniszczone” (po ostatnich podwyżkach emerytur). Jak widać, szczególnie małe dzieci są zarażone HIV, więc według Pana Profesóra muszą być szczepione. Tylko gdzie je znaleźć? Zamiast szukania, prof. Radzikowski radzi szczepić wszystkich jak leci, parafrazując: Pan Bóg swoich rozpozna. Zapomniałem wspomnieć, że prof. Radzikowski jest pediatrą, nie musi przecież studiować podręcznika „chorób zakaźnych”.
Wielkie zdziwienie budzi wyciąganie takich „ekspertów” przez „Nasz Dziennik”. Nie jest to pierwsza sprawa. Swego czasu „Nasz Dziennik” nagłaśniał p. prof. Zb. Jaworskiego, osobę odpowiedzialną za trucie 18 milionów Polaków jodem w 1986 roku. Każdemu jako tako zorientowanemu w profilaktyce jodowej przy skażeniu radioaktywnym było wiadomo, że jod można podać na 24 godziny przed dojściem chmury radioaktywnej i do 12 godzin po jej przejściu. W Polsce zaczęto podawanie jodu najwcześniej 72 godziny po, a podawano przez ponad 30 dni po przejściu chmury radioaktywnej. Czyli celowo truto ludzi. Stąd taka duża ilość obecnie stwierdzanych chorób przewlekłych, głównie niedoczynności tarczycy u roczników czarnobylskich. A „Nasz Dziennik” starał się pokazać go w świetle pozytywnym? Ciekawe dlaczego.
Teoretycznie rzetelna prasa powinna poświęcać tyle samo miejsca jednej stronie zagadnienia jak i drugiej. O tym,że w Kraju nad Wisłą nie ma prasy odpowiadającej tym podstawowym kryteriom dziennikarstwa świadczy sprawa szczepionek. Sprawdź sam Szanowny Czytelniku. Ile artykułu poświęcają wydawcy i redaktorzy reklamie szczepień i dezinformacji a ile stronie przeciwnej np. omawiając powikłania poszczepienne? I już wiesz jak jesteś traktowany.
Autorstwo: dr Jerzy Jaśkowski