„Jedyną szansą na uratowanie wspólnej waluty może okazać się zdecydowane uruchomienie prasy drukarskiej w Europejskim Banku Centralnym” – pisze „Rzeczpospolita”. Według gazety na ratunek Hiszpanii przed bankructwem potrzeba 300 mld euro.
Kryzys w strefie euro wchodzi w fazę krytyczną. Madryt stara się w Berlinie o 300 mld euro wsparcia. Rozmawiał o tym w Berlinie hiszpański minister finansów – twierdzą hiszpańskie media. Strefy euro na ratowanie Madrytu nie stać. Tak wielkiego wysiłku finansowego nie zniosą już Niemcy, główny płatnik i orędownik eurolandu. W sobotę pomocy Hiszpanom odmówił Wolfgang Schaeuble, niemiecki minister finansów.
Na ratowanie Hiszpanii strefa euro nie ma przygotowanych żadnych pieniędzy. Fundusze ratunkowe są zbyt skromne, a ich zwiększanie spotyka się z oporem finansujących je państw północnych, takich jak Niemcy, Holandia czy Finlandia.
Do tej pory Unia obiecała pięciu bankrutującym krajom eurolandu ponad 400 mld euro pomocy. Z trudem wynegocjowany, ale jeszcze nieuruchomiony fundusz ratunkowy ESM, może w tym roku razem z istniejącym już funduszem EFSF wyłożyć maksymalnie 345 mld euro. A przecież już obiecano 100 mld euro na hiszpańskie banki, konieczna może też okazać się dodatkowa pomoc dla Grecji. Co gorsza, jeśli o pomoc poprosi Hiszpania, to zwiększy się presja na następne w łańcuchu państw wrażliwych, czyli Włochy. A tu mówimy już o kraju, którego dług publiczny sięga niewyobrażalnej sumy 2 bln euro.
Ale eksperci uważają, że Madryt może potrzebować więcej niż 300 mld euro. Według londyńskiego think tanku Open Europe całkowity program jego ratowania może kosztować od 450 do 650 mld euro.
Więcej: http://www.rp.pl/artykul/13,920383-Drogi-ratunek-Hiszpanii.html