Wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej przyniósł wielkie zmiany. Nie są one związane z jego nowym stanowiskiem, jako że objęcie go nie przyniesie nam raczej żadnych realnych korzyści. Wszelkie zawirowania i niepokój wynikają z obaw, co do losów kraju pozbawionego tak wybitnego szefa rządu.
Spoiwo, jakim był niewątpliwie dla Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, wyciekło do Brukseli by spajać tam coraz bardziej podległe Niemcom struktury unijne. Już 1. grudnia tego roku, kanclerz Merkel będzie mogła odtrąbić pełen sukces, jako że to Jej człowiek stanie teraz na czele głównego organu decyzyjnego UE. Umiarkowana radość, jaka zapanowała w Polsce po ogłoszeniu nowiny o nobilitacji Tuska, nijak się ma do radości z jaką wybór Polaka przyjęła Republika Federalna Niemiec. Już na pierwszy rzut oka wydaje się to podejrzane i to podejrzane nawet bardziej niż historia o dziadku w Wermachcie. Nie ma się zresztą czemu dziwić, wystarczy wspomnieć sensacje Pawła Piskorskiego o źródłach finansowania Kongresu Liberalno- Demokratycznego w latach 90-tych. Skoro to Niemcy opłacali naszą „drogę do demokracji”, dlaczego nie mieliby teraz upominać się o swoje.
Pogrążony w błogostanie, wywołanym wizją nadchodzącego prestiżu i kolosalnych wynagrodzeń Tusk, porzucił swój kraj i partię bez mrugnięcia okiem. To, że kraj poradzi sobie świetnie bez Niego jest sprawą oczywistą, gorzej jednak z Platformą, której wyporność bez dotychczasowego przywódcy znacząco zmalała. Pobłogosławiona przez Komorowskiego na stanowisko premiera Ewa Kopacz, cała rozgorączkowana, próbuje nową funkcję objąć jak najszybciej. Przejawia również zadziwiającą troskę o sejmowy obyczaj, zapowiadając złożenie dymisji z urzędu marszałka jeszcze przed nominacją na nową rolę. Nie jestem pewien, czy decyzja ta jest przemyślana, jako że w życiu różnie bywa i dobrze jest sobie zabezpieczać tyły. W wyniku niekorzystnego biegu zdarzeń może się okazać, że pani Kopacz zostanie z niczym i trzeba będzie wszystko jakoś odkręcić. Zgodnie z zapowiedzią, termin wygłoszenia expose i głosowania nad wotum zaufania dla nowego gabinetu nie będzie wcześniejszy niż 26. września. Przemawia za tym napięty harmonogram Prezydenta, który musi nowy rząd zaprzysiąc.
Kwestią otwartą pozostaje, kto zastąpi panią Kopacz na jej obecnym stanowisku. Czy będzie to Cezary Grabarczyk czy może Radosław Sikorski a może jeszcze ktoś inny. Z pewnością będzie to osoba zaaprobowana przez Komorowskiego, jako że pod nieobecność Tuska będzie on głównym rozgrywającym w środowisku PO. Warto pamiętać, że jako prezydent cieszy się dość znacznym poparciem społecznym a Jego rola patrona partii rządzącej nabiera teraz większej wagi. Ma to znaczenie, w obliczu zapowiadającego się kryzysu i wyborów na nowego przewodniczącego Platformy. Start w nich ogłosił już Grzegorz Schetyna i nie wróży to spokojnej kampanii. Obecna sytuacja otworzyła mu pole do działania i byłby głupcem gdyby z tej okazji nie skorzystał. Podejrzewam, że będzie to walka na wyniszczenie i PO nie będzie po niej tą samą partią jaką jest dzisiaj. O ile w ogóle będzie dalej istnieć.
Jak widać walka o stołki rozgorzała na dobre. Po odejściu samca alfa do zasobniejszego chlewu, zwolniło się sporo miejsca przy naszym małym, rodzimym korycie. Pojawiła się też szansa na triumfalny powrót jednostek od niego odepchniętych. Osobniki, jeszcze do niedawna skazane przez media na polityczny niebyt, wracają do gry. Polityka ma to do siebie, że bywa zaskakująca i ciekawa. Obserwowanie obecnych przetasowań, może być ważną lekcją poglądową dla każdego, kogo interesuje mechanizm upadku wielkich partii. Miejmy nadzieję, że Platforma Obywatelska nie wyjdzie z tego cało, jako że nasz kraj ma już dość bezideowców i koniunkturalistów u władzy. Nam pozostaje tylko czekać.
Mam 34 lata. Mieszkam w Lęborku na pomorzu. Z wykształcenia jestem administratywistą. Ukończyłem Uniwersytet Gdański. Jestem żonaty i mam synka o imieniu Olaf. Moja małżonka ma na imię Aleksandra. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Moja rodzina jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało :) Lubię pisać. Piszę co mi do głowy przyjdzie, począwszy od publicystyki a na poezji skończywszy. Pisanie to aktywność, która sprawia mi frajdę. Przekuwam swoje myśli w tekst, by podzielić się z Wami tym co czuję i jak widzę świat. Teksty są różne. Pomimo tego, że sprawiam wrażenie dość jednoznacznie określonego politycznie, nie radziłbym mnie szufladkować. Można się wtedy srogo pomylić.