Bez kategorii
Like

Rozmowy z Cieniem (4): Dlaczego Wcielenie?

13/04/2011
437 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Potok się nie zdumiewa, gdy spada w dół i lasy milcząco zstępują w rytmie potoku — lecz zdumiewa się człowiek!
Jan Paweł II – Tryptyk Rzymski
Zdumiony człowiek pyta. Zdumiony człowiek myśli.

0


 

– Na początku było Słowo… Uwielbiam Hymn o Słowie rozpoczynający Ewangelię według św. Jana. Gdy to słyszę, ogarnia mnie wzruszenie
– Tak, to piękny i jakże głęboki tekst. Głównie za jego pomocą chrześcijaństwo nawiązało dialog z myślą antyczną. Znalazło zrozumienie u mędrców, którzy stawiali pytania o arché, pochodzenie i zasadę sprawczą wszystkich rzeczy – o boskiego Logosa sprawiającego zaistnienie wszelkiej rzeczywistości i odciskającego na niej pieczęć Bożego ładu.
– W takim razie czemu czyta się te słowa w czas Bożego Narodzenia?
– Bo potem przychodzi przełom, który szokuje antyczną duszę: „Słowo stało się ciałem”. A to właśnie jest sednem bożonarodzeniowego przesłania, to jest istotą Dobrej Nowiny.
– Dlaczego Słowo stało się ciałem?
– Odpowiedź na to już padła pod koniec naszej ostatniej rozmowy, pamiętasz? Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). To zdanie objaśnia wstrząsający sens Wcielenia. Oto prawdziwy Bóg staje się prawdziwym człowiekiem.
– Czemu aż „wstrząsający” Nie dramatyzujesz tu troszkę?
– Zastanów się: jeśli sam Bóg mógł stać się człowiekiem, zjednoczyć w pełni z ludzką naturą, to znaczy, że jest ona zdolna niejako pomieścić samego Boga! Że słowa „na obraz i podobieństwo” nie są na wyrost! W betlejemskiej grocie wieczność wkracza w doczesność. Czy to cię nie szokuje?
– Bo ja wiem? Czytałem gdzieś, że wcielenie Boga jest odpowiedzią na marzenie człowieka, aby stać się Bogiem.
– Owszem, to słowa Feuerbacha. Podobnie stoi u św. Atanazego: Syn Boży stał się człowiekiem, aby uczynić nas Bogiem. Wiesz, co to znaczy?
– Hmm… powrót do raju?
– Dokładniej powrót do jedności z Bogiem. Zbawienie. Bóg, zsyłając swego Syna zawiera nową umowę z ludzkością, przywraca człowieka ze stanu grzechu i śmierci do stanu świętości.
– No dobrze, ale dlaczego Bóg posłużył się właśnie takim planem? Dlaczego ta historia zbawienia jest tak skomplikowana? Mój znajomy ateista powiedział mi tak: ten wasz Bóg jest jakiś dziwny. Stworzył ludzi, ale Ewa ukradła jabłko więc postanowił ich ukarać, ale później zrobiło mu się ich żal, więc wysłał samego siebie, żeby ich zbawić.
– Twój znajomy niewiele zrozumiał z tej całej historii. Nie było tu żadnej kary, tylko odwrócenie się człowieka od Boga. Bóg obdarował nas wolnością (nie mogło być inaczej, skoro stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo), a myśmy jej źle użyli. Popełniając grzech, sami zerwaliśmy więzy z Bogiem.
– Podobno grzech jest naszą naturą.
– Niezupełnie. Owszem, jest coś takiego jak skłonność do grzechu, fascynacja złem, ale tak naprawdę grzech jest nieprawdą o człowieku, jest tylko prawdą o jego błądzeniu. Dlatego tak bardzo potrzebne jest mu ponowne zespolenie z Bogiem. Otrzymał je właśnie poprzez akt Wcielenia.
– Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro On tak go wyróżnia!
– No nie? Właśnie to zdumienie wobec wartości i godności człowieka Jan Paweł II nazywa chrześcijaństwem (Encyklika Redemptor Hominis, 10).
– Wiesz, dopiero teraz, jak się nad tym tak głębiej zastanowiłem, zrozumiałem, czemu powiedziałeś, że sens Wcielenia jest wstrząsający. Przecież to się nie mieści w głowie: Bóg wszechmocny, potężny, nieskończony „wciska się” w ludzkie ciało…
– „Ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” jak pisze św. Paweł. Przyjąć za prawdę, że odwieczny Bóg ma odwiecznego Syna i że ten Syn zstąpił z nieba, aby nas zbawić, a do tego jeszcze, że został poczęty za sprawą Ducha Świętego i stał się człowiekiem zrodzonym z dziewiczej Maryi – to przerasta zdolność ludzkiego intelektu, wykracza poza granice naszego rozumowania, umyka przed naszymi dociekaniami.
– Chcesz powiedzieć, że rozum nie przeniknie Tajemnicy Wcielenia?
– Owszem, lecz to wcale nie oznacza, że nie da się choć troszkę rozświetlić jej mroku. Św. Augustyn mówi, że Bóg umyka nam, ponieważ, kiedy Go rozumiemy, przestaje jakby być Bogiem, a jednocześnie On sam pozwala człowiekowi jak gdyby się Go uchwycić. To właśnie oznacza Wcielenie: Bóg pozwala „uchwycić się” człowiekowi.
– Ładnie to wykombinował! Ale to oznacza, że każdy jest godny zbawienia.
– Owszem, to ilustruje prawdę o nieskończonej godności każdego człowieka. Pamiętasz? „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Nie decyduje o tym pochodzenie, rasa, narodowość, status społeczny, iloraz inteligencji lecz tylko człowieczeństwo! Taką samą godność i wartość ma dziecko poczęte w łonie matki i człowiek dorosły, laureat Nagrody Nobla i umysłowo upośledzony, milioner i żebrak. Aż się prosi tu przywołać ponownie św. Pawła: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3, 28).
– Niby racja ale mało kto się tym przejmuje. Popatrz tylko: pamiątkę wcielenia obchodzimy w święta Bożego Narodzenia. A co w tych świętach jest dziś ważne dla ludzi? Choinka, prezenty, dobrze zastawiony stół… A cała reszta… nawet jak miała miejsce, to dwa tysiące lat temu. Piękna historia, którą fajnie powspominać – ale tylko historia.
– Masz rację, spora część ludzi tak się zachowuje, ale rzecz ma się zupełnie inaczej! Narodzenie Jezusa nie jest faktem, który można uznać za zamkniętą przeszłość. Był On bowiem kimś, kto przestawił zwrotnicę historii człowieka na nowe tory. Jego obecność oświetla naszą teraźniejszość i przyszłość świata. Pięknie o tym mówił nasz papież: „Od dwu tysięcy lat Kościół jest jakby kołyską, w której Maryja składa Jezusa, aby wszystkie narody mogły Go wielbić i kontemplować” (IM 11).
– Chcesz powiedzieć, że Wcielenie wciąż trwa?
– Oczywiście. Chrystus nieustannie rodzi się w ludzkich sercach!
– To tylko taki poetycki zwrot.
– Nie, to realny aż do bólu konkret. Narodziny Chrystusa w naszych sercach oznaczają, że winniśmy nie tylko przyjmować od Boga miłość, ale i nieść ją bliźnim.
– Coś sobie przypomniałem. W ostatniej rozmowie doszliśmy do wniosku, że to nie nienawiść (walka), ale miłość powinna kształtować relacje międzyludzkie w społeczności, aby mogła się ona rozwijać.
– Brawo! Ładnie skojarzyłeś! Właśnie gdy taka miłość rozkwita, wtedy Bóg się rodzi pośród nas. I to jest naprawdę dobra nowina!
 
 
0

tsole

Niespelniony, choc wyksztalcony astronom. Zainteresowania: nauki scisle (fizyka, astronomia) filozofia, religia, muzyka, literatura, fotografia, grafika komputerowa, polityka i zycie spoleczne, sport.

224 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758