Rozmaitości kanikularne
31/07/2012
478 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Co mówi Londyn? Ach, starzy Polacy pamiętają, ze Londyn opowiadał rozmaite rzeczy. „Tuk.tuk.tuk. Tuk.tuk.Tuk.” – tak zaczynał Londyn, w czasie okupacji.
W czasie Powstania Warszawskiego Śródmieście Warszawy łączyło się z Żoliborzem właśnie przez Londyn. Wynikało to z pewnego uzależnienia Polskich Sił Zbrojnych od angielskiej razwiedki. Pisze o tym Józef Mackiewicz – ale oczywiście o takich sprawach nie trzeba głośno mówić, również w tak zwanej „wolnej Polsce”, jakiej zażywamy od 22 lat z łaski generała Kiszczaka i zaproszonej przez niego ekipy osób zaufanych, które podczas słynnego widowiska telewizyjnego pod nazwą „obrady okrągłego stołu” tworzyły tak zwaną „stronę społeczną”. A nie trzeba głośno mówić, bo jeden z ojców założycieli III RP w osobie generała Wojciecha Jaruleskiego, którego sam najświątobliwszy Cadyk zatwierdził na „człowieka honoru” od którego wszyscy mają się „odpieprzyć”, był członkiem Biura Politycznego KC PZPR w roku 1979, kiedy to do Polskii przyjechał papież Jan Paweł II. Dyspozycyjna soldateska przez swoją agenturę rozpuszczała fałszywe pogłoski, jakoby na czas ówczesnej wizyty papieża, generał Jaruzelski został przez Gierka zamknięty w areszcie domowym pod nadzorem żony. Jak tam było, tak tam było – istotne jest co innego. Otóż podczas tej wizyty łączność między Śródmieściem Warszawy a Żoliborzem znowu utrzymywana była albo przez przez Londyn, albo przez Monachium. Madryt już chyba nie nadawał, bo generał Franco już nie żył, a król Juan Carlos opowiedział się za „demokracją” – to znaczy – za legalizacją w Hiszpanii Partii Komunistycznej. Esperons, że komuniści w podzięce pociągną mu za to po gardle smykiem – chociaż królowej Zofii trochę byłoby szkoda. Inna rzecz, że dzisiejsze komuchy, to rentierzy, którzy jeśli komuś pociagają smykiem, to tylko w uzgodnieniu z finansowymi grandziarzami. Król Juan Carlos finansowym grandziarzom nie przeszkadza, przeciwnie – w ciągu swojego panowania pozwolił na uczynienie ze swoich poddanych niewolników finansowego grandziarstwa, więc na pewno nikt mu krzywdy nie zrobi.
Wróćmy jednak do Londynu. Otóż dzisiaj Londyn dziwuje się szalenie, że prawie połowa olimpijskich trybun świeci pustkami. Skoro tak mówi Londyn, to przodujący w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym funkcjonariusze, ekscytujący się, żeby nie powiedzieć – masturbujący się londyńską olimpiadą bezmyślnie powtarzają za tamtejszymi cwaniakami, że każdy londyńczyk jeden przez drugiego, o niczym innym nie myśli, tylko – żeby zapłacić za bilety na olimpiadę, bo grandziarzom zabrakło forsy. Oni mają taki bezwarunkowy odruch Pawłowa, że jak coś trzeba załatwić grandziarzom – to oni – już! Trening czyni mistrza – a wieloletnia dyspozycyjność wobec oficerów prowadzących schodzi u nich do poziomu instynktów.
Wiec kiedy tak przodujący w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu… – i tak dalej za przeproszeniem branzlują się olimpiadą, bijąc pianę na temat sukcesów naszych zawodników – że jeśli, dajmy na to, przegrał, to tak naprawdę wygrał i w ogóle – akurat teraz zimny rosyjski czekista Putin pozwolił na wycieczkę tubylczych Zasrancen, w skład których wchodzi też prokurator wojskowy (ciekawe, czy to ten, co tak świetnie strzela, że nawet kiedy strzeli sobie w usta, krzywdy sobie nie zrobi i już następnego dnia udziela wywiadów na prawo i lewo. Ten na pewno stwierdzi wszystko!) Więc zanim skończy się olimpiada, Zasrancen ściągną wrak i ponownie go zbadają (bo przecież już raz gruntownie go przebadali, no nie?) i sporządzą taką ekspertyzę, że mucha nie siada, a w szczególności – wyjaśnią, że wybijanie iluminatorów i „riezanie” blach jest absolutnie, ale to absolutnie zgodne ze standartami – a ta ekspertyza zostanie z aprobatą odnotowana w mediach głównego nurtu oraz na łamach organu narodowych komunistów, czyli tzw. endokomuny.
Trzeba powiedzieć, że ich polityczna teza przynajmniej pod jędnym względem może się w najbliższych dniach potwierdzić. Mam oczywiście na myśli Syrię, w której demokracja jakoś nie może zwyciężyć, chociaż bezcenny i miłujący pokój Izrael z niecierpliwości aż przestępuje z nogi na nogę i zaopatruje wszystkich swoich Żydów w przeciwgazowe maski. No i dobrze – ale co będzie, jeśli Syryjczycy zastosują specjalny, przeciwmaskowy gaz? Aajajajajaj! Tfy! Ale i tutaj w tunelu pojawiło się światełko w postaci Syryjskiej Rady Narodowej, która właśnie zażądała zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ. Od razu widać w tym niechybną rękę Awigdora Liebermana, którego Beniamin Netanjahu wziął na ministra spraw zagranicznych w zwiazku z „zagrożeniem ze strony Iranu”. Ta Syryjska Rada Narodowa przypomina do złudzenia prośbę skierowaną przez parlamenty Litwy, Łotwy i Estonii o przyłączenie ich krajów do Związku Radzieckiego. Józef Stalin po prostu nie mógł się oprzeć temu gorącemu pragnieniu tych nadbałtyckich narodów i w ten sposób w sowieckiej Pribałtyce demokracja zwyciężyła na całej linii i to na całe 50 lat! Gdyby tak demokracja zwyciężyła w Syrii na całe 50 lat, to miłujący pokój Izrael mógłby doprowadzić nie tylko do zwycięstwa demokracji w Iranie, ale nawet w Afganistanie, gdzie – jak słychać – nasza niezwyciężona armia nie może poradzić sobie z talibami – chociaż razwiedka podobno wykryła, kto właściwie nasze dzielne wojska atakuje. Inna rzecz, że w odróżnieniu od innych formacji zbrojnych, askarisi pochodzący z naszego nieszczęśliwego kraju zabijają talibów po Bożemu, podczas gdy żołnierze innych armii – byle jak – a to przecież nie to samo. Jak tam było, tak tam było – przykład ministra Awigdora Liebermana pokazuje, że nawet niedługi staż w Sowieckim Sojuzie ustawia ideologicznie czlowieka na całe życie. Józef Stalin tak właśnie przygotowywał przyszłe operacje wojskowe. Weźmy choćby nasz nieszczęśliwy kraj; jeszcze podczas niemieckiej okupacji, w noc sylwestrową z roku 1943 na 1944, z udziałem towarzysza Tomasza, co to w karierze w NKWD zaliczył był staż patrioty bułgarskiego a nawet – białoruskiego, utworzona została Krajowa Rada Narodowa, której potem ruska razwiedka przekazała zewnętrzne znamiona władzy. Nawiasem mówiąc, Józef Kuśmierek, który podczas tego historycznego posiedzenia stał zziębnięty w bramie – jak mi opowiadał – z rozpylaczem na „świecy”, słysząc o 12 w nocy „niech żyje nam!” poszedł po schodach na górę, otworzył drzwi i zaproponował: „a może by tak towarzysze”… – chodziło mo o to, żeby i on dostał na rozgrzewkę kielicha – ale jeszcze nie dokonczył prośby, kiedy zauważył, że wszyscy biesiadnicy zbledli, a niektórzy (rzućmy litościwą zasłonę na nazwiska!) zaczynają szczać pod stół, wpatrując się w jego automat. Dopiero wtedy domyślił się, ż uznali go za rodzaj anioła śmierci – wysłannika towarzysza Stalina, który po to ich tu zgromadził pod pozorem tej całej Krajowej Rady Narodowej, żeby podgarniętych na kupkę za jednym zamachem zgładzić. Towarzysz Stalin robił oczywiście i takie krotochwile – ale tym razem alarm okazał się fałszywy i Józef Kuśmierek po otrzymaniu kielicha na rozgrzewkę, zstąpił po schodach do bramy, otwierając w ten sposób drogę do socjalistycznych przemian w naszym nieszczęśliwym kraju. Skoro zatem za torowanie drogi dla zwycięstwa demokracji w Syrii zabrał się taki Żydorus jak minister Lieberman, to tylko patrzeć, jak wszystko rozstrzygnie się w całkiem innych kategoriach. Nawiasem mówiąc, warto odnotować, że mnóstwo wysokich funkcjonariuszy syryjskiej armii, bezpieki i aparatu biurokratycznego, skorzystało z okazji i czmychęło do Turcji. Tymczasem podczas stanu wojennego w naszym nieszczęśliwym kraju na tak zwaną „zdradę” zdecydowało się tylko dwóch funkcjonariuszy: Spasowski i Rurarz. Reszta była gotowa na wszystko. I to jest informacja dla Mitta Romney`a, którą mu w czynie społecznym przekazuję za darmo: kto raz był królem, ten zawsze zachowa majestat! Ale tyle, to i on sam wie, chociaż z drugiej strony ten cały do niedawna ambasador Feinstein to chyba rzeczywiście mizeria, skoro mu wmówił, że odwiedziny „Bolka” w Gdańsku przysporzą mu głosów Polonii w Ameryce. Ucho od śledzia! A właśnie kątem ucha słyszę pytanie kretyna z TVP skierowane do prof. Lewickiego – czy Romney będzie dbał o nasze interesy. Ciekawe, skąd takich durniów wynajdują do telewizji? Oczywiście, że będzie. Wiadomo, że nie ma większych zmartwień!
Stanisław Michalkiewicz