Rozliczenie JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO i PiSu z poprzednich obietnic wyborczych
22/06/2011
524 Wyświetlenia
0 Komentarze
23 minut czytania
List otwarty w imieniu byłych działaczy przedsierpniowej patriotycznej opozycji.
Do Jarosława Kaczyńskiego – Lidera PiS
Listy otwarte przed sierpniem 1980 były formą porozumiewanie się opozycji ze społeczeństwem, choć formalnymi adresatami byli sprawujące wówczas władze w PRL. Z reguły nie odpowiadały one na te listy, albo reagowały represjami. Dziś też nie należy oczekiwać żadnej odpowiedzi od formalnego adresata. Obecnie cel i forma nie zmieniły się; nadal formalnym, imiennym adresatem jest reżymowa władza, a faktycznym społeczeństwo. Ponieważ znów te same męty polityczne, które zniszczyły kraj i oszukały społeczeństwo, dążą do utrzymania władzy, trzeba przypomnieć ich poprzednie oszustwa i kłamstwa przedwyborcze. List formalnie adresowany do Jarosława Kaczyńskiego, ale nie jest zamiarem w najmniejszym stopniu poparciem innych kloacznych ugrupowań politycznych w Polsce. Jedynie mądrą, uczciwą, patriotyczną i rehabilitującą postawą będzie masowe głosowanie na ludzi spoza magdalenkowego układu.
Wielce Szanowny Panie Prezesie Jarosławie Kaczyński!
Niech Pan w obecnej kampanii wyborczej wyjaśni wyborcom dlaczego w okresie sprawowania przez PiS, któremu Pan przewodził nie próbował załatwić elementarnych, bolących problemów społecznych. Nie chodzi o te, których załatwienie było niemożliwe ,ale te bolące, zaległe i nabrzmiałe sprawy możliwe do załatwienia
Ludzie pokrzywdzeni przez poprzednie reżimy, wbrew pozorom i wmawianiu przez Waszą propagandę, nie pałają nienawiścią i odwetem do swych krzywdzicieli.
Faktyczne ofiary nie domagają się zemsty lecz oczekują przede wszystkim naprawy wyrządzonych im krzywd, choćby w formie satysfakcji moralnej.
Natomiast, rzekomo sprawiedliwy i moralny PiS biorący udział w sprawowaniu władzy w Polsce od 22 lat nie zrobił nic w tym kierunku i uparcie wmawia społeczeństwu, że pokrzywdzonym chodzi wyłącznie o zemstę i odwet.
Wiele krzywd można i trzeba było zacząć naprawiać już 31 lat temu, tuż po zakończeniu sierpniowych strajków , bo była ku temu sprzyjająca atmosfera polityczna i społeczna. Dlaczego nie żądano od rządzących przyzwoitego zachowania wobec społeczeństwa np. przywrócenia do pracy działaczy opozycji przedsierpniowej i naprawienia innych krzywd.
To naprawdę było realne i ówczesna ekipa władzy nie stawiałaby zbyt ostrego sprzeciwu ani utrudnień nie do pokonania.
Ludzie zwalniani, a właściwie wyrzucani z pracy, eliminowani z zawodu, degradowani społecznie, socjalnie, spodziewali się, że ich obywatelska, patriotyczna postawa będzie doceniona po sierpniu 1980 roku, ale zawiedli się.
Urząd Kombatantów i Osób Represjonowanych odmówił im przyznania praw kombatanckich (osób represjonowanych).
A przecież wielu działaczy opozycji przedsierpniowej świadomie narażało się na prześladowania i represje. Owe represje dotykały także ich rodzin.
Dla niektórych było to wielkie poświecenie, np. musieli rezygnować z kierowniczych stanowisk, ulubionej pracy, umiłowanego zawodu, np. dyrektorzy, kierownicy , dziennikarze, nauczyciele, naukowcy, wojskowi, prawnicy, urzędnicy różnych instytucji i szczebli…
Oni po sierpniowych porozumieniach z Rządem PRL nie pchali się do władzy, lecz oczekiwali na przywrócenie do pracy, zawodu, naprawienia krzywd, uznania za swą obywatelską postawę, zwłaszcza, że były to nieliczne jednostki. Niewielu przed Sierpniem 1980 roku chciało się narażać na represje. Po Sierpniu większość tych działaczy niszczono, a Solidarność bardziej ich gnoiła, zwłaszcza ludzie, którzy przed strajkami sierpniowymi nic nie robili, niż władze PRL, PZPR i SB.
Naprawienie tych krzywd było w tym czasie możliwe, bo Umowa Sierpniowa z Rządem pozwalała na to.
Jedynym człowiekiem w okresie powojennym, który to uczynił po październiku 1956,; choć w ograniczonym zakresie i czasie , był Władysław Gomułka.
Ogłosił szeroką amnestię i rehabilitację represjonowanych, zwolnił z więzień tysiące niewinnych obywateli, przywrócił do pracy, na te same, albo na wyższe stanowiska wielu represjonowanych w okresie stalinizmu.
Ale ludzie, którzy opanowali kierownictwo NSZZ , przekształcili ten Związek pracowniczy w partię polityczną i dążyli wyłącznie do zdobycia władzy, a związek potraktowali instrumentalnie, dopchali się do koryta i są nadal poza zasięgiem sprawiedliwości społecznej. . Trafnie ich moralność i postawy określił Aleksander Małachowski, mówiąc, że tak im ryje przywarły do koryta, że teraz trzeba by je odrąbywać siekierami.
Po osiągnięciu celu, tzn. zdobyciu władzy w kraju ustawili się przeciw Związkowi i ludziom pracy.
Nie mieli, i nadal nie mają zamiaru naprawić czegokolwiek, a zwłaszcza krzywd działaczom opozycji przedsierpniowej i posierpniowej.
Ostatnio ekipa PiS spotęgowała dyskusję na temat tzw. lustracji; rozliczeń i dekomunizacji. Inspiratorzy dyskusji preferują rozliczenie aparatu rządzącego w PRL, a świadome przemilczanie win obciążających ekipy rządzące pod szyldem "Solidarności", po roku 1989.
Uczciwość i rozsądek wymagają, by obiektywnie ocenić błędy i nieprawości obu obozów i okresów .
Największą jednak obłudą i hańbą jest świadome pomijanie problemu naprawienia krzywd wyrządzonych w PRL, już po sierpniu 1980 roku, oraz oceniania win ludzi w zależności od obecnie zajmowanych stanowisk, sympatii , przynależności do partii, obozów. Do władzy, czy do koryta, pchają się już następne pokolenia , potomkowie tych, którzy zniszczyli kraj, oszukali Naród, miliony obywateli wypędziły z Polski, często w poszukiwaniu chleba i wolności u obcych.
Dlatego wciąż pomija się świadomie i ostentacyjnie zadanie naprawienia krzywd ofiarom kolejnych reżimów.
W ogóle potrzeby naprawienia krzywd inspiratorzy rozliczeń nie dostrzegają lub spychają na margines, uzasadniając, to tym, że są ważniejsze sprawy i najpierw trzeba ukarać winnych; dodajmy tylko niektórych, a później zająć się naprawianiem krzywd.
W tej postawie chodzi raczej o propagandę i odsuniecie od jakichkolwiek wpływów społecznych i politycznych faktycznych lub potencjalnych przeciwników pretendujących także do władzy. Przecież ukaranie winnych z okresu PRL jest niemożliwe, bo umowa w Magdalence i „przy okrągłym stole” zapewniała im bezkarność, a gwarantował ten układ swoim autorytetem Kościół. Ofiary reżimów mniej jednak interesuje to, czy generałowie :Jaruzelski, Kiszczak, Siwicki oraz Ciosek, Miller zostaną zdegradowani do stopni szeregowca i odbierze się wysokie emerytury funkcjonariuszom SB i byłym dygnitarzom PRL, ale czy i kiedy faktycznym ich ofiarom zostaną naprawione krzywdy; bo większości pokrzywdzonym życia zostało już niewiele. Natomiast inicjowane procesy winnych trwać mogą latami.
Np. Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce od 32 lat domagał się ustawicznie, lecz dotychczas bezskutecznie, naprawienia tych zaległych i nowych bolesnych krzywd. Także tych nowych wyrządzonych pod szyldem Solidarności, PiS, PO, PSL, SLD.
Komitet zwracał się już w przeszłości do Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego, premiera Mazowieckiego, a ostatnio także do Pana Brata – Lecha Kaczyńskiego.
Tylko Aleksander Kwaśniewski na apel odpowiedział, ale skończyło się na grzecznościowych słowach.
Premier Mazowiecki w ogóle nie odpowiedział, mimo, że pod apelem odważyło się podpisać około 10 tysięcy rodaków w kraju i Polonii.
W 2005 roku, w czasie kampanii wyborczej, Komitet zwrócił się do kandydatów na Prezydenta RP z apelem o naprawienie zaległych krzywd wyrządzonych przed i po sierpniu 1980.
Komitet m.in. pisał o oczekiwaniach od przyszłego Prezydenta RP swego rodzaju autoweryfikacji, uwiarygodnienia już w czasie kampanii wyborczej.
Jedną z takich form weryfikacji powinno być bardzo konsekwentnie egzekwowane i zdeklarowania się kandydata w czasie kampanii wyborczej, do naprawienia krzywd wyrządzonych w odległej i niedawnej przeszłości najbardziej aktywnym i wartościowym Polakom .
Ma to znaczenie , nie tylko moralne, polityczne, społeczne, ale także ważne obywatelsko- wychowawcze.
Ludzie, którzy w przeszłości spełniali uczciwie swoje powinności obywatelskie nie muszą być za to wynagradzani, ale nie powinni być karani i gorzej traktowani od biernych obywateli, jak ma to miejsce do tej pory w III RP Solidarnościowej .
W dotychczasowej praktyce bowiem, właśnie ci najaktywniejsi obywatele, są przez kolejne ekipy władzy poniżani, ignorowani, skazywani na nędzną wegetację, na emigrację zewnętrzną lub wewnętrzną, natomiast nagradzane są z reguły, podobnie jak w PRL, jednostki „mierne, bierne ale wierne”.
Nieoficjalnie wciąż funkcjonuje zalecana praktyczna i wygodna dla obywateli biernych, proweniencji z PRL, rada – „nie rozrabiaj, nie podskakuj, siedź cicho i przytakuj”, tisze jedziesz dalszy budziesz , zawsze płyń z prądem jak zdechłe ryby, bo to jest bezpieczne, wygodne i korzystne. Nie chodzi więc o nagradzanie, przyznawanie przywilejów, wyrażanie publicznie uznania za aktywność obywatelską, ale o zaprzestanie szykanowania, karania, poniżania, za uczciwe spełnianie w przeszłości obywatelskich powinności, gdyż to, choć nie zawsze intencjonalnie, odstręcza i zniechęca do podejmowania działalności publicznej na rzecz społeczeństwa. Jedną z przyczyn niemal całkowitego zaniku patriotyzmu jest właśnie obawa przed prześladowaniami przez rządzących.
Kandydujący do parlamentu powinni już przed wyborami ujawnić publicznie swoją postawę wobec skrzywdzonych obywateli, uwiarygodnić się poprzez działanie, a nie tylko przez deklaracje i zapewnienia werbalne, co zrobią gdy zostaną wybrani.
Powinni np. zadeklarować powołanie Komitetów Naprawy Krzywd Obywatelskich, np. pod przewodnictwem liderów głównych partii oraz przedstawić skład osobowy desygnowanego przez nich Komitetu, jego program, metody i formy realizacji…
Komitet proponował nawet program, pomoc i formy załatwienia tego bolesnego i wstydliwego problemu narodowego, pisząc m.in. :
Mogą być różne formy i sposoby naprawienia zaległych krzywd, bez angażowania etatowego personelu i publicznych środków finansowych np. zindywidualizowane wyrażenie uznania za ofiarność, doznane krzywdy, okazanie publicznego współczucia, ubolewania, zapowiedź poparcia starań o przywrócenie dotyczące utraconych funkcji, stanowisk, stopni wojskowych, naukowych, odznaczeń, uhonorowanie przez desygnowanie do różnych gremiów publicznych, społecznych Większość pokrzywdzonych jest już w wieku sędziwym lub tuż przed emerytalnym i awansowanie ich lub przywrócenie im stopni wojskowych, nadanie tytułów naukowych, wyróżnień honorowych, obywatelskich, nie spowoduje skutków finansowych, zawodowych, ale będzie miało znaczenie symboliczne, będzie formą satysfakcji moralnej, może działać wychowawczo i aktywizująca na społeczeństwo, zwłaszcza na młode pokolenia.
Należy bowiem pamiętać, że w przeszłości, zarówno w okresie PRL, jak i w Polsce „pookrągłostołowej” wielu obywateli o postawach niepokornych nie mogło awansować społecznie, zawodowo, naukowo, ze względów politycznych i ideologicznych (nomenklatura PZPR, a następnie „Solidarności” i Kościoła).
O możliwości awansów, karierach zawodowych, wojskowych , naukowych decydowały w PRL władze partyjne i SB. Na uczelniach np. o awansie powyżej doktora w okresie PRL decydowała partia; wstępnie sekretarz komórki POP, a w następnej fazie Komitet Zakładowy/ Uczelniany, Wydział Nauki KW PZPR, Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego; a nie kwalifikacje merytoryczne i wartości intelektualne , (vide kierowanie na staże i stypendia zagraniczne tylko partyjnych i tzw. bezpartyjnych bolszewików ).
Niektórzy bezpartyjni najwyżej mogli dobić się do podrzędnego stanowiska, i to tylko jeśli mieli dobre układy towarzyskie, koleżeńskie, rodzinne, z członkami władz partyjnych oraz jednostki serwilistyczne, powiązane z SB, ludzie nijacy, „mierni, bierni ale wierni”. Stąd w marcu 1968 roku pojawiła się dalsza tendencja do administracyjnego upartyjnienia nauki poprzez masowe mianowanie na stanowiska, docentów i samodzielnych pracowników naukowych, partyjnych nieudaczników, nawet bez stopnia doktora, ale za to z legitymacjami PZPR (tzw. marcowi docenci, dziś już profesorowie ).
Jest także pewna praktyczna, sprawiedliwa forma umożliwiająca naprawienia lub złagodzenie najbardziej wstydliwych i drastycznych krzywd materialnych wyrządzonych tym ludziom. Otóż Prezes Rady Ministrów ma uprawnienia, by w wyjątkowych i uzasadnionych społecznie przypadkach, przyznawać Rentę lub Emeryturę Specjalną z funduszu ZUS; może ona wynosić do 1800 zł. miesięcznie. (art. 82, ust.1 ustawy z dnia 17.12.1998, o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych + tekst jedn. Dz. U. z 2004 r. Nr 39 poz. 353+).
Ponieważ w przeszłości niektórzy pokrzywdzeni w PRL i III RP przechodzili na rentę lub emeryturę pobierając najniższe uposażenie, ( mieli wieloletnie przerwy w zatrudnieniu i wilcze bilety – Berufverbote), zatrudniani na zleceniach, nie mają często ciągłości pracy, to ich świadczenia rentowe lub emerytalne, niezależnie od kwalifikacji i stażu, są bardzo niskie ( od 700 do 900 zł).
Forma renty lub Emerytury Specjalnej pozwoliłby im względnie godnie żyć, przynajmniej zaopatrywać się systematycznie w podstawowe leki niezbędne do przedłużenia życia, ulżenia w cierpieniach, opłacenia czynszu mieszkaniowego, podstawowych świadczeń socjalnych, skromnego wyżywienia.
Z funduszu tego oficjalnie skorzystało już wiele osób, choć często nie te, które na to szczególnie zasługują np. Jacek Kuroń, Janusz Pałubicki, Alicja Grześkowiak, Andrzej Stelmachowski, red. Bolesław Sulik… Jeśli przyznanie takiej formy pomocy Kuroniowi i Pałubickiemu nie wzbudza wątpliwości, to zdziwienie może i powinno wywołać wspomaganie w tej formie Alicji Grześkowiak i Andrzeja Stelmachowskiego, red. Bolesława Sulika i im podobnych. Jest to więc jawne nadużycie.
Podobno wiele osób bezpodstawnie korzysta z tego przywileju ( m.in. krewni członków rządu, wyższych urzędników, byłych parlamentarzystów, działaczy partyjnych, różnych kolesiów , znajomych, przyjaciół, kochanek dygnitarzy).
Jednocześnie wielu zasłużonym osobom starającym się o taką formę pomocy, ukaranych za aktywność obywatelską, odmawia się jej.
Toteż kandydaci do parlamentu powinni w trybie pilnym zwrócić się do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z żądaniem ujawnienia nazwisk osób i podstawę na jakiej w czasie ostatnich np. 20 lat przyznano taką pomoc oraz nazwiska i rzeczowe motywy odmowy innym.
Ofiary stalinizmu i poststalinizmu miały nadzieję, że poprzedni Prezydent Lech Kaczyński i Jarosław Kaczyński gdy sprawowali władzę załatwią pozytywnie ten bolący, wstydliwy i anty wychowawczy problem.
Podjęcie tego rodzaju działań może uwiarygodnić Kandydatów i przysporzyć im głosów poparcia w wyborach.
Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce, we Wrocławiu – Dr Leszek Skonka
Dr Leszek Skonka – były działacz opozycji przed sierpniem 1980 ( Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela- ROPCiO), organizator Wolnych Związków Zawodowych (WZZ) na Dolnym Śląsku, współorganizator i współ kierujący strajkiem w sierpniu 1980 roku we Wrocławiu, członek Prezydium w pierwszym składzie Zarządu Regionu Dolnośląskiego NSZZ, organizator i prowadzący pierwsze kursy ( jeszcze w czasie strajku) na temat organizowania i działania związkowego, a następnie w MKZ po zakończeniu strajku, dla działaczy i organizatorów nowych związków.
Sprzeciwiał się wprowadzaniu KOR-u i upolitycznieniu nowego ruchu pracowniczego, zrywaniu Umowy Gdańskiej, awanturnictwu politycznemu. Chciał by związek nie wychodził poza swój Statut. Za swą postawę pomówiony został przez kierownictwo „Solidarności”, publicznie bez jakichkolwiek podstaw o rzekome sprzyjanie PZPR, działanie na szkodę Związku, współpracę z SB. Usunięty ze wszystkich funkcji, również ze Związku, którego był współtwórcą, spotwarzony publicznie, bez prawa do obrony, skazany zaocznie na karę śmierci cywilnej przez „Solidarność” kierowaną przez Karola Modzelewskiego i Władysława Frasyniuka. Założyciel i przewodniczący istniejącego od 1988 roku Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce , Instytutu Badań Stalinizmu i Patologii Władzy, zbudował w 1989 roku pierwszy w Polsce i na świecie Pomnik Ofiar Stalinizmu stojący od ponad 22 lat w centrum miasta (między Operą i Fosą ).