Bez kategorii
Like

Rozdział Piąty. Szwajcaria, Genewa 22 stycznia 2009

03/03/2011
363 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

– AŁU! – SYKNĄŁ OJCIEC. – Boli! Cholernie boli! Dłużej tego nie wytrzymam! Alef patrzył, jak ojciec leży. Jak za chwilę, w jego żyły wleje się płyn zabijający ostatki życia. Paradoksalnie jednak tylko ten zabójczy płyn mógł go uratować. Tylko ta substancja podana do krwiobiegu mogła zabić namnażające się komórki rakowe i uratować organizm ojca przed kolejnymi przerzutami. – Za chwilę, już wszystko będzie w porządku. Ma pan coraz mniej miejsc, gdzie mogę się wkłuć. – powiedziała pielęgniarka, zakładając wenflon. – Długo tak się będę jeszcze męczył? – spytał ojciec – Tato, przecież doktor przed chwilą mówił, że są duże szanse. Musisz przetrwać tylko tę chemię. – rzekł Alef spokojnie. – Drugą. – A choćby i piąta! – Ale czy […]

0


– AŁU! – SYKNĄŁ OJCIEC. – Boli! Cholernie boli! Dłużej tego nie wytrzymam!

Alef patrzył, jak ojciec leży. Jak za chwilę, w jego żyły wleje się płyn zabijający ostatki życia. Paradoksalnie jednak tylko ten zabójczy płyn mógł go uratować. Tylko ta substancja podana do krwiobiegu mogła zabić namnażające się komórki rakowe i uratować organizm ojca przed kolejnymi przerzutami.

– Za chwilę, już wszystko będzie w porządku. Ma pan coraz mniej miejsc, gdzie mogę się wkłuć. – powiedziała pielęgniarka, zakładając wenflon.

– Długo tak się będę jeszcze męczył? – spytał ojciec

– Tato, przecież doktor przed chwilą mówił, że są duże szanse. Musisz przetrwać tylko tę chemię. – rzekł Alef spokojnie.

– Drugą.

– A choćby i piąta!

– Ale czy oni aby się na tym znają?

– Sam chciałeś się tu leczyć! I jesteś w tej klinice nie po raz pierwszy. Nie pamiętasz? – Alef zdawał sobie sprawę, że ojciec będzie mógł mieć i halucynacje, i zaniki pamięci, ale nie przypuszczał, że będzie to tak postępujące. – Tato, przecież wybrałeś to miejsce, żeby nikt nie wyśledził, co tu naprawdę robisz.

– Synek, ja już nie mam siły. – rzekł ojciec zrezygnowany płaczliwym głosem.

– Ale masz wciąż życie. I mnie – Alef uśmiechnął się.

– Jakie to życie? Bez jaj.

– Co ty mówisz! Znasz ten dowcip o…

– Bez jaj! – przerwał ojciec.

– Zaraz ci opowiem. – rzekł syn z zapałem. – Posłuchaj!

– To ty mnie posłuchaj!  – rzekł ojciec. – Jestem bez jaj!

          – Jak to bez jaj?

 

– WYCIĘLI MI JĄDRA. Dłużej tego nie będę ukrywał. Mój rak to rak jąder. Facetom też się zdarza! – ojciec zaśmiał się sarkastycznie. – No, ale jakby nie było, zdążyłem zbudować dwa domy, posadzić z tuzin drzew, no i was zrobić.  Dlatego też poprosiłem was o przybycie. Jako ojciec mam chyba prawo poinformować synów, że nie będą już mieli rodzeństwa. – znów się zaśmiał i rzeczywiście jego własny dowcip go rozbawiał.

– Tato, najważniejsze, że żyjesz. I że żyć będziesz.

– No, ale już sobie nie pobrykam. Teraz to tylko albo do chóru, albo do haremu. – krople płynu z chemicznej wlewki zaczęły powoli ściekać, napełniając ciało ojca. Podaj mi kaczkę, mogę już normalnie sikać, wczoraj wreszcie wyjęli mi cewnik. Lepsze to niż picie. – skomentował wlewkę. – Za każdym razem rzygałem jak kot.

– Tato, na pewno są jakieś protezy. W stanach robią takie sztuczne jajka dla wykastrowanych psów i kotów.

– Ta, jasne! – odparł ojciec – do chóru też jestem już za stary. Mógłbym robić za Farinellego. Popraw mi poduszkę.

 

POMOGŁEM OJCU ułożyć się na łóżku, podałem mu kaczkę. Właściwie umieściłem ją między udami. Chciałem mu pomóc, ale powstrzymał moją rękę, stanowczym uściskiem.

– Siadaj! – szepnął.

– Wolę postać. Wiesz, próbowałem złapać Tomka, ale pewnie ma jakąś robotę, nie kontaktował się ze mną od roku.

 

 

– No cóż. Dusza z niego nie spokojna. Ale jak tu być spokojnym w dzisiejszych czasach? Twojemu bratu zachciało się bawić w asa wywiadów i naftowego króla.

– To rodzinne.

– Tam rodzinne, dałem wam wolną rękę. Robicie to co chcecie! A tak przy okazji, co ty teraz robisz, synek?

– Przecież doskonale wiesz, no przecież… Mam taki projekt ze Szwajcarami. Nic specjalnego. Głównie po to, żeby móc cię odwiedzać. Tylko dlatego się zdecydowałem. Mam coś dla ciebie…

 

 

– Co to jest?

– Niespodzianka. Zobacz.

– Raport?

– Książka.

– Twoja?

– Tak, pierwszy wydruk, jeszcze bez korekty.

– Przeczytam, ale pod jednym warunkiem.

– Pod jakim?

          – Że zabierzesz mnie do domu. Ten górski klimat źle mi służy, za czyste mają tu powietrze, do tego nie mogę tu palić.

– Ale tu masz najlepszą opiekę.

– Tu wycięli mi jaja. Więc miejsce zaczyna mi się źle kojarzyć. Ale masz rację. Zresztą, na wydziale lepiej żeby nikt nie wiedział, żem chłop bez jaj.

– Oj, tato, tato! Co ty gadasz? Ramolejesz już na stare lata.

– Synek, jak ty się do ojca odzywasz? Szacunku trochę! Przywiozłeś wszystko? To, o co cię prosiłem?

– Tak.

– To dobrze.

– Dokumenty masz w komputerze. Zeskanowałem to, o co mnie prosiłeś. Jutro podłączą ci tu internet.

– A dekoder?

– Masz wszystko na tym. – podałem ojcu niepozorne, wyglądając jak pen-drive urządzenie USB.

– To wyjmuj szachy. Są w szufladzie. Zagramy.

– Jesteś pewien? Dasz radę?

– Straciłem jaja, a nie oczy, zresztą bez oczu też byśmy grali. To jest dopiero sztuka widzieć całą rozgrywkę, nie widząc szachownicy, tylko wyobrażać sobie wszystko w głowie.

– To prawdziwe mistrzostwo.

– Chcesz tak spróbować zagrać?

– Z zamkniętymi oczami?

– Z zawiązanymi.

– Czemu nie?

– No, to dawaj!

 

SIĘGNĄŁ PO SZACHOWNICĘ do szuflady. Powoli zaczął rozkładać na niej bierki.

– Pamiętasz naszą pierwszą partię?

– Tak. Co, znów chcesz ją rozegrać?

– Mam do niej sentyment.

– Tak, sentyment… poczułeś  moje szczyny, co? – zaśmiał się ojciec. – Przyznaj się!

– Widzę, że wciąż masz doskonałe poczucie humoru, mój tatku – roześmiał się Alef, tłumiąc łzy.

– Nie mazgaj się, tylko rozkładaj szachy. I od razu postaw mojego piona na d5. Twój ruch.

– A skąd wiesz, że chciałem zacząć jak zawsze?

– Intuicja. Odpuszczasz kontrolę centrum?

– Powiedzmy, że ryzykuję.

– A ty jak byś zaczął?

– Sf3, czyli otwarciem Retiego. Albo żeby cię zaskoczyć Sa3, czyli Durkinem, albo sodowym, pamiętasz? – znów ojciec się zaśmiał.

– Tak, Na3. Sodówka uderza ci do głowy – syn cieszył się, że humor mimo beznadziejnej sytuacji dopisuje ojcu. Cieszył się, że szachy pozwalają mu się oderwać od rzeczywistości. Ale znał go już tyle lat, że wiedział, że to jest z jego strony tylko gra. Że jest tu obecny, ale cały czas nad czymś intensywnie myśli i pracuje. Że jest coś, o czym nie chce lub nie może powiedzieć. No, ale w takiej sytuacji, w której praktycznie cały czas tańczył ze śmiercią, jadł z nią, sypiał z nią i spędzał z nią każdą noc i każdy dzień, powinien coś powiedzieć. Trzeba go tylko spytać wprost.

– Tato? W co ty tak w ogóle grasz? Co?

– W szachy?

– Nie o tym mówię.

– To mów jaśniej, bo ja też nie wiem, o czym mówisz.

– Dobrze wiesz, o czym mówię.

– Nie ma o czym mówić. Twój ruch.

– Przecież wiesz, że ruszę się na g3.

– No, wiem.

– Ja też wiem, że czegoś nie chcesz mi powiedzieć.

– To ciebie nie dotyczy.

– W takim razie zaczniemy inną partię.

– Chcesz grać od nowa?

– Nie od nowa,  chcę kontynuować, tyle że zamienimy się bierkami.

– Chcesz wreszcie przejść na ciemną stronę mocy? Nie wierzę. – roześmiał się ojciec.

– Przecież nie będę całe życie grał białymi, tato.

 

– CZY GRASZ BIAŁYMI, CZY CZARNYMI, tak naprawdę to nie jest ważne. Ważne żebyś przewidywał każdy ruch przeciwnika.

– Przecież zawsze mi powtarzasz, że umiejętność oceny pozycji jest ważniejsza, niż umiejętność obliczania wariantów!

– Tak, ale ty zawsze grasz ostrożnie. Tak jakbyś się cały czas bał. Każda twoja rozgrywka to nauka? Czy ty zawsze dopiero za drugim razem nauczysz się podejmować odpowiednie decyzje?

– O co ci chodzi, tato?

– W życiu nie ma czasu, żeby podejmować decyzje drugi raz. Mówię o twojej życiowej strategii, synek. Jak długo jeszcze zamierzasz wygrywać dopiero za drugim razem? Kiedy wygrasz za pierwszym? Co?

– Tato, kto powiedział, że muszę w życiu grać?

– Ja! Ja to mówię! Rodzisz się i zaczynasz grę. Grę o przetrwanie. I zasady tej gry poznajesz w trakcie grania. W szachach jest trochę inaczej – ojciec zaczynał się rozkręcać. – W szachach przepisy są niedoskonałe. Żaden nie mówi, że zawodnik jest zobowiązany do gry! Zawsze możesz odejść od stolika, albo zasiąść do innej partii. Na innej szachownicy. Z innym graczem. W życiu to nie działa.

– Działa.

– Tak, działa. – rzekł z sarkazmem ojciec. – Wszystkim się wydaje, że działa. A potem i tak płacą za błędy z przeszłości. W życiu każde działanie ma swoje konsekwencje. Każde odejście od szachownicy – swoją cenę. Więc graj!

 

– CZEKAM NA TWÓJ RUCH.

– Ja nie o tym. Synek, ja wiem, że próbujesz i się męczysz, a i tak za każdym razem wracasz do tej samej rozgrywki. Nie możesz dawać dupy na dwóch frontach. Musisz kontrolować swoje centrum bo inaczej zostaniesz odcięty.

– Jak to odcięty?

– A normalnie. Co z tego, że umieścisz swoje figury w centrum. Kogo to obchodzi? Cały czas liczy się to, co się dzieje na północy i południu. Popatrz na szachownicę nie tylko z tej strony, po której siedzisz. Popatrz ze wschodu i zachodu. Popatrz z pozycji przeciwnika. Popatrz na jego historię gry. Na jego uwarunkowania. Na jego możliwości, na jego zahamowania, kompleksy, szanse i zagrożenia.

– Zawsze patrzę.

– Tak, patrzysz i nie widzisz, że będąc w centrum uwagi, złoją cię z każdej strony. Zastanów się nad tym.

– Zastanawiam się, każdego dnia.

– I wyciągasz wnioski tak szybko jak Polska z budowy Nord Stream i South Stream. Też liczysz na gaz łupkowy, gazoport – odsiecz wiedeńską czy szczecińską?

 

 

– Widocznie taka jest moja życiowa strategia

– Synek, strategia wymaga dojrzałego myślenia, a taktyka, przenikliwego spojrzenia! Pamiętaj o tym, bo inaczej się przeliczysz.

– Tato, ja mam czas.

– Masz czas? Masz, tyle że ograniczony, bo ja już nie mam więcej czasu.

– Czas jest jedynym niemierzalnym zasobem, ani go mniej, ani więcej, po prostu jest.

– Oj, gdybym zaczął grać z tobą z użyciem zegara, może byś to zrozumiał i teraz inaczej śpiewał. I nie lekceważ nigdy przeciwnika. Bo czasem zbije ci króla nie swoją bierką i nie na twojej szachownicy, w momencie kiedy najmniej się tego spodziewasz i nawet tego nie zauważysz, pochłonięty inną grą.

– Tato ja ciebie nie lekceważę. Gram  po prostu solo, nie nadaję się do grup. Wiec pozwól mi być poza czasem.

– Nie myślałem o sobie. To taka rada uniwersalna. Ma zastosowanie nie tylko w szachach. Wiem, że zawsze robisz, co chcesz. To rób, jak chcesz. Ja cię nie zmuszam. Ja tylko podpowiadam. Chciałbym, żeby ci było łatwiej niż mi. Powinieneś brać życie za ryj i walić gdzie popadnie. A nie się na wszystkich oglądasz i przejmujesz. Bo życie masz tylko jedno.

– Tato, ja mam jak każdy pewne opory psychiczne, moralne, etyczne.

– Co ty mi tu pieprzysz o psychologii, moralności i etyce. Jaki każdy? Ja nie mam! Ja nie wierzę w psychologię, w moralność i etykę. Ja wierzę jedynie w dobre posunięcia. – wygłosił swą filozofię gry ojciec. – No właśnie – ojciec znów się zaśmiał – Kogo teraz posuwasz?

– Ależ Tato! – udałem zażenowanie. – Zaczynamy od początku. To jest zupełnie nowa rozgrywka.

– No, pokaż zdjęcie.

– Czekam na Twój ruch!

– Wolisz debiucik otwarty, półotwarty, zamknięty czy coś z otwarć nieregularnych?

– Zagrajmy zgodnie ze sztuką, otwarcie! I tej otwartości oczekuję również w rozmowie. Nie odpuszczę Ci.

– No dobra, ale pokaż wreszcie zdjęcie.

– Pokażę, gdy się wreszcie ruszysz i zaczniesz otwarcie ze mną rozmawiać.

 

 

 

– No to w takim razie klasyka synek. Wszystko zaczyna się w Wiedniu. Zatem od partii wiedeńskiej. Pamiętasz?

 – Tak! – Alef skinął głową.

– To postaw od razu bierki 1. e4 e5, 2. Sc3. Twój ruch!

Alef ustawił odpowiednio figury a następnie wyjął telefon komórkowy i pokazał ojcu roześmianą blondynkę.

– Kto to jest?

– Ona.

– Jaka ona?

– Dobra ona. 

– Dobra? Fajna dupa. Skądś ją znam… – rzekł ojciec, zastanawiając się.

Syn spojrzał na zegarek i podszedł do szpitalnego stolika stojącego obok łóżka. Wziął pilot od telewizora i odpalił ogromną plazmę wiszącą na ścianie szpitalnego pokoju.

– Masz tu polskie kanały? – spytał ojca.

– Mam.

– No, to stąd ją znasz.

 

 


 


 

Alef Stern jest autorem książki – Pola Laska – która ukazała się w 2009 roku opisywała zamach na Prezydenta i delegację oraz książki – Ostatni Lot. Operacja K. – która opisuje przyczyny zamachu.

0

Ostatni lot

Szanowni Panstwo jest mi bardzo milo, ze tu wlasnie na Nowym Ekranie debiutuje w formie elektronicznej moja druga powiesc, pierwsza czesc trylogii Operacja K. - Ostatni Lot. W kazdy czwartek publikacja jednego rozdzialu.

21 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758