Kampania wyborcza tak naprawdę już trwa. Sprawy smoleńskiej katastrofy wiadomo, że nie da się już zepchnąć na plan dalszy, a tym bardziej całkowicie zamieść pod dywan. Wszelkie głosy domagające się prawdy czy próby i wysiłki czynione w celu jej poznania są ciągle etykietowane przez rządzących i wspierające je media, jako „ gra trumnami”, ale i ten zarzut ulega powolnemu stępieniu, podobnie jak i kurczą się również dramatycznie arsenały z antypisowską amunicją. Wydaje się, że putinowsko-tuskowa strategia polegać będzie teraz na dokonaniu czegoś, co na dzisiaj wydawać się może nieprawdopodobne. Coś, co powinno Tuska pogrążyć i odsunąć w polityczny niebyt ma stać się jego wyborczym orężem i ukazać polskiemu narodowi premiera, jako męża stanu, który nie uląkł się ruskiego szachisty […]
Kampania wyborcza tak naprawdę już trwa. Sprawy smoleńskiej katastrofy wiadomo, że nie da się już zepchnąć na plan dalszy, a tym bardziej całkowicie zamieść pod dywan.
Wszelkie głosy domagające się prawdy czy próby i wysiłki czynione w celu jej poznania są ciągle etykietowane przez rządzących i wspierające je media, jako „ gra trumnami”, ale i ten zarzut ulega powolnemu stępieniu, podobnie jak i kurczą się również dramatycznie arsenały z antypisowską amunicją.
Wydaje się, że putinowsko-tuskowa strategia polegać będzie teraz na dokonaniu czegoś, co na dzisiaj wydawać się może nieprawdopodobne.
Coś, co powinno Tuska pogrążyć i odsunąć w polityczny niebyt ma stać się jego wyborczym orężem i ukazać polskiemu narodowi premiera, jako męża stanu, który nie uląkł się ruskiego szachisty Putina.
Widzimy już wyraźnie, że kluczowym momentem tej wspólnej, polsko-rosyjskiej gry będą nie tyle kolejne, stopniowane wraz ze zbliżającymi się wyborami „ustępstwa” strony rosyjskiej. Oczywiście będą one tak serwowane, aby wyglądały na „wymuszone” przez „twardziela” Tuska, co to Putinowi przestał się kłaniać.
Początkiem i przygotowaniem artyleryjskim do decydującego ataku stanie się jednak raport polskiej komisji ministra Jerzego Millera.
Już dziś sączony jest do opinii publicznej przekaz, który ze zdrowym rozsądkiem i logiką nie ma wiele wspólnego.
Stopniowo i metodycznie Polakom wmawia się, że strona polska wraz ze służbami specjalnymi wie znacznie więcej od Rosjan nie mając kluczowych dowodów, takich jak wrak samolotu i oryginały czarnych skrzynek. Napięcie będzie rosło, a polscy wybitni specjaliści rozszyfrują z przekazanych im kopii zapisów czarnych skrzynek więcej niż Kreml, który położył łapę na oryginałach.
Ilu znajdzie się tak naiwnych by uwierzyć, że wybitny znawca malarstwa odczyta więcej prawdy o autorze obrazu i jego dziele na podstawie kopii lub falsyfikatu i nie ma tu żadnego znaczenia to, że nie miał dostępu do oryginału?
Przypuszczam, że wiele osób przy odpowiedniej obróbce medialnej da się na to nabrać. Wstępnym rozpoznaniem w boju było ujawnienie przez Edmunda Klicha jego „brawurowej i patriotycznej akcji” zdobycia nagrań z budy ruskiej zwanej wieżą kontrolna lotniska Siewiernyj i heroiczne umieszczenie ich w swoim laptopie.
W nadchodzących wyborach głównym zagrożeniem dla lobby rosyjskiego i niemieckiego w Polsce jest Jarosław Kaczyński i to w jego kierunku wyjdzie główne natarcie.
Idę o zakład, że przyjdzie taki moment, w którym na oczach milionów Polaków Jerzy Miller lub inny wyznaczony funkcjonariusz frontu ideologicznego wystąpi przed kamerami telewizyjnymi, zawiesi na moment dramatycznie głos i oznajmi, że odpowiedzialnym za smoleńską katastrofę jest Jarosław Kaczyński, a dowodem na to jego telefoniczna rozmowa z bratem.
Może dzisiaj, 3 lutego 2011 roku dla wielu brzmi to, jako coś niesłychanego i wprost nieprawdopodobnego. Ja jednak gotów jestem się założyć, że wszystko właśnie w takim kierunku zmierza.
Dalsze uderzanie tylko w Lecha Kaczyńskiego i generała Błasika nic nie da. Do Jarosława Kaczyńskiego mogą dolecieć wtedy tylko niegroźnie raniące odłamki.
Przed decydującym wyborczym dniem to Jarosław Kaczyński, który nawet nie był pasażerem tego feralnego lotu, będzie ogłoszony moralnym sprawcą całego dramatu.
Proponuje prześledzić wypowiedzi wielu „autorytetów” III RP, jakie miały miejsce od 10 kwietnia 2010 r.
Rozmowa braci na minuty przed katastrofą jak bumerang powracała w wypowiedziach Wałęsy, Dukaczewskiego, Edmunda Klicha i innych zaprzęgniętych w tą haniebną, nieludzką i bezprecedensową polsko-rosyjską wspólną grę.
Dobić rannego to zadanie duetu Putin-Tusk.
Naszym zaś obowiązkiem jest rozbrojenie tej bomby podkładanej z premedytacją przez zupełnie odczłowieczonych zaprzańców.