Rozmówca stwierdza wyraźnie, iż historię Polski trzeba napisać od nowa, gdyż dotychczasowa historiografia funkcjonuje ciągle w strukturach o stalinowskim rodowodzie. Są, owszem, niezależni historycy, jednakże ich wypowiedzi dostępne są na ogół w niszowym obiegu. Polacy zostali więc skazani na jednostronny obraz historii kształtowany przez postkomunistów.
Film dokumentalny "Towarzysz generał idzie na wojnę" jest próbą przeciwstawienia się kolejnym seansom wynurzeń gen. Jaruzelskiego na temat jego rozterek w trakcie przygotowania i wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. "Zbrodnicza, przywódcza i kierownicza rola W. Jaruzelskiego w tej ostatniej wojnie (nie licząc toczącej się aktualnie 'wojny smoleńskiej’) z aspirującą do niepodległości Polską wciąż jest w historiozofii i publicystyce niedowartościowana, marginalizowana – mówi reżyser. – Narracja historyczna wekslowana jest nieustannie na tory psychologizującej dywagacji, zamiast trzymać się niezbitych faktów i logicznych wniosków płynących z analiz dostępnych badaczom dokumentów. A jest ich, wbrew pozorom, całkiem sporo".
Grzegorz Braun i producent Robert Kaczmarek zebrali i uporządkowali dostępne materiały. Wykorzystali archiwum Władimira Bukowskiego i zapiski kremlowskiego aparatczyka Anatolija Czerniajewa. W filmie dzielą się swą wiedzą m.in. Antoni Dudek, Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk. Nie ma zbędnego psychologizowania, jest natomiast scena oparta na zapisie ówczesnego szefa KGB Jurija Andropowa: "Towarzysz Jaruzelski ponowił prośbę o zwolnienie go z funkcji premiera. Wyjaśniliśmy mu dokładnie, że niezbędne jest dalsze pozostawanie przez niego na tym stanowisku i godne pełnienie powierzonych mu funkcji".
"Mam nieskromne poczucie, że zrobiliśmy z kol. Robertem Kaczmarkiem dość aktualny film – podsumowuje reżyser Grzegorz Braun. – Proszę zwrócić uwagę, jak np. propaganda antysolidarnościowa odżywa dziś w stylu i retoryce kłamliwych relacji z marszu niepodległościowców 11 listopada. A aktualne władze postpeerelowskie nie ukrywają przecież, że stan wojenny – czy jakkolwiek się to będzie nazywało – jest dziś dla nich oczywistą opcją".