Miesiąc dzieli nas od pierwszych prawyborów prezydenckich Partii Republikańskiej w Stanach Zjednoczonych.
Niewątpliwie tematem dominującym w walce o nominację prezydencką będzie gospodarka, która, według Republikanów, stanie się również najważniejszym tematem dla konserwatywnych wyborców w przyszłorocznym wyścigu o Biały Dom. Warto jednak zwrócić uwagę na pomysły i koncepcje obecnych kandydatów ubiegających się o nominację GOP na temat polityki zagranicznej. Potencjalna wygrana kandydata Republikanów będzie oznaczała odejście w wielu obszarach od obecnej linii międzynarodowej Baracka Obamy na rzecz bardziej „twardej” polityki.
Obecnie o nominację GOP ubiega się siedmiu kandydatów: Mitt Romney, były gubernator stanu Massachusetts, Rick Perry, gubernator Teksasu, Ron Paul, teksański kongresman, Rick Santorum, senator z Pensylwanii, Michele Bachmann, kongresmanka z Minnesoty, Newt Gingrich, były przewodniczący Izby Reprezentantów, Jon Huntsman, były gubernator stanu Utah i były ambasador w Chinach. Niedawno, po oskarżeniach o molestowanie seksualne, z wyścigu o nominację wycofał się znany amerykański biznesmen i szef sieci restauracji „Godfather´s Pizza” Herman Cain.
Dotychczas odbyła się cała seria debat kandydatów, podczas których poruszano kwestie gospodarki, imigracji, zadłużenia, bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej. 22 listopada odbyła się debata sponsorowana przez dwa prestiżowe waszyngtońskie think tanki: Heritage Foundation i American Enterprise Institute, poświęcona w całości kwestiom polityki zagranicznej. Również debata 12 października sponsorowana przez telewizję ABC oscylowała wokół polityki zagranicznej. Warto więc zwrócić uwagę na najważniejsze zagadnienia podnoszone podczas debat i nie tylko.
Nuklearny Iran i terroryzm islamski
Dominującym tematem wszystkich dotychczasowych debat w sferze polityki zagranicznej jest terroryzm i związana z nim problematyka tzw. państw zbójeckich, w szczególności Iranu. Jeśli mielibyśmy dokonać klasyfikacji poglądów na kwestię irańską wszystkich kandydatów, możemy stwierdzić, że z wyjątkiem Rona Paula wszyscy są zdeterminowani do tego, aby powstrzymać wszelkimi sposobami nuklearne ambicje Teheranu. Można tu zauważyć, choć żaden kandydat oficjalnie nie odwołuje się do tego nurtu, neokonserwatywne pojmowanie stosunków międzynarodowych.
Zwolennicy twardego rozprawienia się z Iranem, tacy jak: Gingrich, Romney czy Santorum, powołują się na ostatni raport Międzynarodowej Agencji Atomowej (IAEA), w którym znajdują się informacje rzekomo potwierdzające irańskie plany budowy bomby nuklearnej. Interes i bezpieczeństwo Izraela również są podnoszone jako koronny argument za twardym i zdecydowanym podejściem do polityki Teheranu. Gingrich uważa nawet, że Stany Zjednoczone winny prowadzić tajne operacje mające na celu zabicie głównych architektów irańskiego programu atomowego. Proponuje się zwiększanie międzynarodowych sankcji wobec Iranu i niewykluczanie militarnej interwencji.
Ron Paul – zwolennik bardziej realistycznej polityki zagranicznej, w której pojęcie interesu narodowego jest nadrzędnym celem polityki zagranicznej (często błędnie nazywanej izolacjonizmem), uważa, że atak na Iran nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych, gdyż nie ma jednoznacznego potwierdzenia tez zawartych w raporcie IAEA, a przy prowadzeniu dwóch operacji wojskowych w Afganistanie i Iraku (z których Paul również chce wycofać amerykańskie wojska), atak na Iran poważnie osłabiłby Amerykę i byłby zaczynem kolejnych ataków terrorystycznych. Różnice pojawiają się również na tle walki z sunnicką Al-Kaidą.
Narracja większości kandydatów dotycząca wydarzeń z 11 września 2001 r. i motywacji działalności szeroko pojętej Al-Kaidy wydaje się zbyt powierzchowna. Twierdzą oni, że organizacja Osamy bin Ladena zaatakowała Amerykę ze względu na jej atrybuty wolności, demokracji i liberalnej kultury. Jedynie Ron Paul odwołujący się m.in. do tzw. koncepcji blowback (koncepcja opracowana przez CIA polegająca na asymetrycznej reakcji na amerykańskie zaangażowanie w świecie) uważa, że to amerykańska polityka zagraniczna na Bliskim Wschodzie i bezwarunkowe poparcie dla Izraela są prawdziwym powodem wzrostu międzynarodowego islamskiego terroryzmu spod znaku Al-Kaidy.
Spór o strategię w Afganistanie
Poza kwestią Iranu kandydaci często pytani są o Afganistan i o dalszą strategię militarną oraz polityczną w tym kraju. Możemy wyróżnić tutaj trzy podejścia. Koncepcja „stay the course”, czyli kontynuacji dotychczasowej walki z talibami i innymi partyzantami islamskimi, jak tzw. sieć Hakanniego (Michelle Bachmann); koncepcja „get out later”, czyli jak najszybszego przekazania Afgańczykom odpowiedzialności za aparat wewnętrznego bezpieczeństwa i ostatecznego wycofania wojsk amerykańskich (Gingrich, Romney, Perry); koncepcja „bring the knife”, czyli rozpoczęcia już teraz wycofywania amerykańskich wojsk z Afganistanu po dekadzie obecności i intensywnych walk oraz porzucenia działań na rzecz inżynierii społecznej (nation-building), rozumianej jako próby implementacji liberalnej demokracji z wszystkimi jej konsekwencjami w kraju o kompletnie odmiennej kulturze politycznej i społecznej (Huntsman, Paul).
Jak ujarzmić chińskiego smoka?
Kwestia chińska, zwłaszcza w kontekście niedawnej wizyty Baracka Obamy w Azji, jest szczególnie istotna dla Republikanów. O ile dwugłos realistów, czyli Paula i Huntsmana, proponuje pragmatyczne i roztropne podejście do Chin, które uwzględnia chińskie znaczenie w regionie, ale również znaczenie gospodarczych relacji między USA i ChRL bez jakiejkolwiek eskalacji napięć w stosunkach dwustronnych, o tyle podejście reszty kandydatów jest bardziej zdecydowane. Romney uzasadnia swoje twarde stanowisko tym, że Chińczycy systematycznie kradną amerykańską technologię, dyskryminują amerykańskie korporacje, manipulują własną walutą. Uważa, że wojna gospodarcza z Chinami jest czymś, czego należy unikać, ale jednocześnie nie zadowala go obecny stan relacji na linii Pekin – Waszyngton. Według Bachmanna i Perry´ego z kolei, przy obecnym poziomie zadłużenia amerykańskiego u Chińczyków należy z większą powagą traktować znaczenie Państwa Środka. Winę, według Republikanów, za obecny brak zdecydowanej obrony amerykańskich interesów w obliczu wzrastającej potęgi Chin ponosi Barack Obama i jego nieudolna polityka azjatycka.
Zadziwiający brak refleksji europejskiej
Nie sposób poruszyć na tych łamach wszystkich zagadnień podnoszonych podczas debat, które oprócz tematów wyżej wspomnianych odnoszą się również do Pakistanu, Syrii, sytuacji w Libii czy też nowej wizji relacji z Ameryką Południową. Dla polskiego czytelnika zapewne interesujące będą te wątki dyskusji, które traktują o Europie i relacjach transatlantyckich. Zaskoczeniem jest jednak fakt, że podczas debat niemal nieobecna była tematyka europejska. Nawet tak istotna kwestia, jak stosunek Republikanów do tzw. resetu relacji z Rosją, nie znalazła odpowiedniego rezonansu w przedwyborczych debatach.
Jedynym kandydatem, który wyłożył w sposób programowy swoją wizję polityki zagranicznej (również w kontekście europejskim), jest Mitt Romney, uważany powszechnie za faworyta republikańskiej walki o nominację prezydencką. Jego program w formie „Białej Księgi” nosi tytuł „An American Century: A strategy to secure America´s enduring interests and ideals”. Program jest rozwinięciem ogólnych tez zawartych w książce Romneya, „No Apology. The case for American Greatness”. W swoim programie Romney zaznacza dwa obszary, istotne z punktu widzenia Polski, na które warto zwrócić uwagę.
Po pierwsze, postuluje powrót do budowy elementów amerykańskiej obrony antyrakietowej na terenie Polski, zachowując jednocześnie prawo do całkowitej kontroli systemu przez Amerykanów. Stwierdza, że jako prezydent będzie gotowy do współpracy z Rosją w tym obszarze, bez jakichkolwiek kompromisów odnoszących się do ogólnej efektywności systemu. „Stany Zjednoczone nie powinny nigdy pozwolić na rosyjskie weto w kwestiach bezpieczeństwa naszego, jak również naszych sojuszników” – stwierdza „Biała Księga”.
Drugim zagadnieniem istotnym z punktu widzenia interesów Rzeczypospolitej są ogólne stosunki USA – Rosja. Romney uważa, że „reset” od początku był koncepcją dwuznaczną, nakierowaną raczej na doraźny sukces niż na długofalową strategię. Krytykuje postanowienia zawarte w nowej umowie START na temat redukcji strategicznego arsenału nuklearnego Rosji i Stanów Zjednoczonych. Romney chce jednocześnie wymusić na Rosjanach ograniczenie ekspansjonistycznej polityki zagranicznej, jak również zachęcić ich do większej wewnętrznej liberalizacji i demokratyzacji. Jest to echo podejścia neokonserwatywnego, które dominowało w doktrynie zagranicznej prezydenta George´a W. Busha i które ma nowy rezonans w doktrynie zagranicznej kandydata Romneya. Nie dziwi więc, że wstęp do „Białej Księgi” napisał Eliot Cohen, jeden z najbardziej prominentnych amerykańskich neokonserwatystów. Romney postuluje również w kontekście stosunków z Rosją pomoc dla państw Europy Wschodniej w uniezależnieniu się od rosyjskich dostaw gazu. Opowiada się za amerykańską pomocą dla budowy rurociągu Nabucco jako silnego elementu oddalającego amerykańskich sojuszników w regionie od wpływów Moskwy. Należy podkreślić, że Polska w planie faworyta Republikanów zyskuje znów na regionalnym i międzynarodowym znaczeniu.
Warto obserwować, co się będzie działo w następnych kilku tygodniach w Stanach Zjednoczonych. Zwycięzca republikańskiej nominacji na prezydenta ostatecznie będzie musiał przedstawić koherentny program nowej amerykańskiej polityki zagranicznej. Choć nie ulega wątpliwości, że temat gospodarki i recesji będzie tematem numer jeden kampanii prezydenckiej, nie oznacza to jednak, że polityka zagraniczna będzie specjalnie marginalizowana. Jedyne, co może niektórych zaskoczyć, to inne niż dotychczas rozłożenie akcentów, czyli poświęcanie większej uwagi np. kwestiom Bliskiego Wschodu niż Sojuszowi Atlantyckiemu. W prawyborach będzie więc widoczne wyraźne starcie polityki antyinterwencjonizmu i softpower (Paul, Huntsman) z polityką zdecydowanego zaangażowania i czynienia z amerykańskiej wyjątkowości probierza nowej doktryny zagranicznej Stanów Zjednoczonych.
Michał Krupa
Autor jest historykiem i ekspertem ds. amerykańskich Fundacji Republikańskiej
Tekst ukazał się w Naszym Dzienniku dnia 19.12.2011