Polscy piłkarze grający w renomowanych klubach europejskich są znani i dość wysoko notowani, oczywiście z pierwszoplanowym Lewandowskim na czele. Ale przecież i Krychowiak i Milik, a nawet Glik i inni mają swoją markę nie mówiąc już o bramkarzach, a przecież ci sami piłkarze grający w polskiej reprezentacji notowani są przez FIFA w okolicach piątej dziesiątki, grubo poniżej reprezentacji nie posiadających ani jednego piłkarza europejskiej klasy.
Niezależnie od oceny pracy trenerów, a byli przecież różni, graczy polskiej reprezentacji charakteryzuje niechęć do gry kontaktowej, co się szczególnie odbiło na wynikach meczów ze Szkotami – bardzo przeciętną drużyną, ale walczącą bez pardonu, z którą z trudem uratowano remisy.
Zresztą ta uwaga dotyczy również polskich drużyn klubowych i dopiero trzeba było rosyjskiego trenera dla Legii żeby powiedział taką oczywistość, że bez pressingu nie ma dziś skutecznej gry.
Ponadto zbyt rażąca jest różnica w poziomie gry poszczególnych zawodników naszej drużyny, a niektórym starszym zawodnikom pomimo ich walorów, brakuje już szybkości niezbędnej do prowadzenia płynnej gry.
Niezależnie od tych uwag należą się gratulacje za awans do finałów, chociaż szkoda, że nie wykorzystano słabszej formy mistrzów świata i nie uzyskano pierwszego miejsca w grupie, co było w zasięgu nie tyle ręki ile nóg.
Wystarczyło utrzymać do końca wynik pierwszego meczu z Irlandią, ponadto trzeba nadmienić, że mieliśmy szczęście w losowaniu, bo poza Niemcami natknęliśmy się na drużyny niżej notowane.
W finałach będzie zapewne znacznie trudniej, a i walka będzie zażarta, obawiam się, że obecnemu trenerowi może zabraknąć inwencji i siły przekonania przy niezbędnych zmianach personalnych i taktycznych, ale może w odróżnieniu od poprzedników nie opuści go szczęście zarówno w losowaniu grup jak i w samych rozgrywkach, czego oczywiście mu życzymy.
Natomiast ostatni występ naszej „koronnej” dyscypliny, czyli męskiej siatkówki należy potraktować, jako kompromitację.
Mistrzom świata nie wypada przegrywać z drużyną znajdującą się poza pierwszą trzydziestką notowań, co było znacznie gorsze aniżeli przegrane w lidze mistrzów i pucharze świata.
W konsekwencji mistrzowie świata będą musieli dobijać się miejsca na olimpiadzie w kwalifikacjach i jeżeli te przegrają to będzie tylko gwóźdź do trumny tej reprezentacji i jej trenera.
A propos trenera, przypominają się słowa Wspaniałego, że reprezentację powinien prowadzić polski trener. Antiga jest z pewnością zawodnikiem o najwyższych kwalifikacjach i człowiekiem inteligentnym, ale to za mało na tak odpowiedzialną funkcję.
Mistrzostwa świata wygrał na zasadzie przyjacielskich stosunków z kolegami z tej samej drużyny jak Wlazły, Winiarski, Zagumny, a nawet z młodszych Kłos czy Zatorski.
Przy zmianie składu ekipy wymagane było zupełnie inne podejście, czego zabrakło w decydujących momentach.
W swoim czasie wspominałem, że następcy tych, którzy odeszli z reprezentacji odbiegają daleko poziomem swojej gry.
W tych okolicznościach może należało szerzej sięgnąć po młodych zawodników, a nie poprzestać na Bieńku i Szalpuku, bo i tak nie groziło to wielkimi stratami w zestawieniu z obecnym składem.
Zemściła się też zgubna praktyka angażowania byle jakich zawodników zagranicznych zamiast poświęcenia większej uwagi na przygotowanie młodych zawodników.
O ile w idiotycznej formule pucharu świata obecna reprezentacja mimo oczywistych braków radziła sobie dość dobrze do ostatniej decydującej chwili, o tyle w mistrzostwach Europy rozsypała się dokumentnie.
Zaznaczyły się oczywiste niedostatki przygotowań, ale też i brak profesjonalnego podejścia, co może dziwić u zawodników grających od lat zawodowo i to za nienajgorsze pieniądze, czego z pewnością niedostaje tym, którzy naszą reprezentację pokonali.
Z tego wszystkiego najbardziej mi szkoda polskich kibiców, którzy są bezkonkurencyjni, tylko, że zawodnicy obecnej reprezentacji całkowicie ich zlekceważyli, bowiem taki popis nonszalancji i nieodpowiedzialności, jaki pokazali w ostatnich meczach może zrazić nawet najbardziej gorliwych wielbicieli.
Mojego zdania nie zmienia fakt wygrania przez Słowenię półfinału z Włochami, bowiem Włosi najwyraźniej zlekceważyli udział w mistrzostwach Europy i przystąpili do meczu absolutnie nieprzygotowani.
Jeżeli prezes Papke nie chce pogrążyć polskiej siatkówki męskiej podobnie jak została pogrążona siatkówka żeńska to musi ograniczyć udział w niej zagranicznych zawodników wyłącznie do niewielkiej liczby mistrzów najwyższej klasy i szerszym frontem wprowadzić polską, bardzo utalentowaną młodzież do klubów gwarantujących dobrą pracę trenerską.
Gratulacje niewątpliwie należą się Agnieszce Radwańskiej, która pod koniec sezonu, nie po raz pierwszy, okazała dobrą formę wykorzystując zmęczenie, a nawet wycofanie z gry niektórych czołowych tenisistek.
Powtarzam, że szkoda tylko, że nie wykorzystała tej okazji w „US Open” pozwalając na bezprecedensowe wygrania tego turnieju przez dużo niżej notowane Włoszki
Wygranie chociażby jednego turnieju wielkoszlemowego ustawiłoby ją w zupełnie innej pozycji niż obecnie, mimo już chyba przesądzonego udziału w finale sezonu.
Po tylu latach figurowania w czołówce światowej należało się jej to, nie mówiąc już o największych pieniądzach, jakie kiedykolwiek uzyskiwało się w singlowych turniejach.
Tak się składa, że w pozostałych turniejach tej rangi szanse Radwańskiej są znacznie mniejsze, ale to błąd głównie nie zawodniczki, lecz jej trenera.
Czy w przyszłości skorzysta z tej nauki nie wiemy, wiemy jednak, że z punktu widzenia odbioru medialnego tenis bije o wiele długości wiele innych dyscyplin, a transmisje z turniejów są oglądane przez cały świat.