Jezus wziął ze sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę…Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy odmienił się, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. Z obłoku odezwał się głos: to jest Syn mój umiłowany, Jego słuchajcie.” (Łk 9,28)
Fortepian Szopena
I
Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie
Nie docieczonego wątku
Pełne, jak Mit,
Blade – jak świt…
– Gdy życia koniec szepce do początku:
"Nie stargam Cię ja – nie! – Ja… u-wydatnię!…"
II
Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,
Gdy podobniałeś… co chwila – co chwila –
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,
I rozmawiają z sobą struny cztery,
Trącając się,
Po dwie – po dwie –
I szemrząc z cicha:
"Zacząłże on
Uderzać w ton?…
Czy taki Mistrz!… że gra… choć – odpycha?"
III
Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka – dla swojej białości
Alabastrowej… i wzięcia, i szyku,
I chwiejnych dotknięć – jak strusiowe pióro –
Mięszała mi się w oczach z klawiaturą
Z słoniowej kości…
I byłeś jako owa postać – którą
Z marmurów łona,
Niżli je kuto,
Odejma dłuto –
Geniuszu… wiecznego Pigmaliona!
IV
A w tym…coś grał – i co? zmówił ton – i co? powie –
Choć inaczej się echa ustroją,
Niż gdy błogosławiłeś sam ręką Swoją
Wszelkiemu akordowi –
A w tym… coś grał – taka była prostota
Doskonałości Peryklejskiej,
Jakby starożytna która Cnota
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodząc, rzekła do siebie:
"Odrodziłam się w Niebie
I stały mi się Arfą – wrota,
Wstęgą – ścieżka…
Hostię – przez blade widzę zboże…
Emanuel już mieszka
Na Taborze!"
V
I była w tym Polska – od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta tęczą zachwytu –
– Polska – przemienionych kołodziejów!
Taż sama – zgoła
Złoto-pszczoła…
(Poznał-ci-że-bym ją – na krańcach bytu!…)
VI
I – oto – pieśń skończyłeś – – i już więcej
Nie oglądam Cię – – jedno – słyszę:
Coś?… jakby spór dziecięcy –
– A to jeszcze kłócą się klawisze
O nie dośpiewaną chęć:
I trącając się z cicha
Po ośm – po pięć –
Szemrzą: "począłże grać? czy nas odpycha??…"
VII
O Ty! – co jesteś Miłości-profilem,
Któremu na imię Dopełnienie;
Te – co w sztuce mianują Stylem,
Iż przenika pieśń, kształci kamienie…
O! Ty – co się w dziejach zowiesz Erą,
Gdzie zaś ani historii zenit jest,
Zwiesz się razem: Duchem i Literą,
I consummatum est…
O! Ty… Doskonałe-wypełnienie,
Jakikolwiek jest Twój i gdzie?… znak…
Czy w Fidiasu? Dawidzie? czy w Szopenie?
Czy w Eschylesowej scenie?…
Zawsze – zemści się na tobie… Brak
– Piętnem globu tego – niedostatek:
Dopełnienie?… go boli!…
On – rozpoczynać woli
I woli wyrzucać wciąż przed się – zadatek!
– Kłos?… gdy dojrzał – jak złoty kometa –
Ledwo że go wie w ruszy –
Deszcz pszenicznych ziarn prószy,
Sama go doskonałość rozmieta…
VIII
Oto patrz – Frydryku!… to – Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Dziwnie jaskrawa – –
– Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo –
Owdzie – patrycjalne domy stare,
Jak Pospolita-rzecz,
Bruki placów głuche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz.
IX
Patrz!… z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą –
Jak przed burzą jaskółki,
Wyśmigając przed pułki:
Po sto – po sto – –
– Gmach – zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znów – – i oto – pod ścianę –
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane – –
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają… runął… runął – Twój fortepian!
X
Ten!… co Polskę głosił – od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wziętą hymnem zachwytu –
Polskę – przemienionych kołodziejów:
Ten sam – runął – na bruki – z granitu!
I oto – jak zacna myśl człowieka –
Poterany jest gniewami ludzi;
Lub – jak od wieka
Wieków – wszystko, co zbudzi!
I oto – jak ciało Orfeja –
Tysiąc pasji rozdziera go w części;
A każda wyje: "nie ja!…"
"Nie ja!" – zębami chrzęści –
*
Lecz Ty? – lecz ja? – uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: "Ciesz się późny wnuku!…
Jękły głuche kamienie –
Ideał sięgnął bruku – – "
Cyprian Kamil Norwid
sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.