W dzisiejszych czasach bezpieczeństwo jest w cenie. Dlatego wszystko, co pozwala redukować ryzyko, zasługuje na uwagę.
Wyobraźmy sobie, że mam niewielką firmę i chcę zatrudnić dodatkowego pracownika. Zależy mi oczywiście na tym, żeby pracownik był jak najlepszy i jak najtańszy (tu wlicza się również koszty pozapłacowe, w tym te, których nie da się wyliczyć i trzeba szacować, na przykład rynkową wartość obowiązkowego z mojego punktu widzenia ubezpieczenia od utraty pracy na wypadek ciąży – wartość ta jest oczywiście różna dla obu płci ze względu na znaczne różnice w prawdopodobieństwie zajścia zdarzenia – i tutaj można minimalizować ryzyko, zatrudniając mężczyznę, u którego nie trzeba tej wartości szacować). Proces rekrutacji to koszty, które muszę minimalizować.
Powiedzmy, że zgłasza się sto osób. Mój budżet na rekrutację jest zbyt mały, żeby wszystkich sprawdzić. Pozwala mi sprawdzić jedynie, powiedzmy, dwadzieścia kandydatur. Osiemdziesiąt muszę odrzucić. Mogę to zrobić czysto losowo, ryzykując z prawdopodobieństwem 80%, że odrzucę optymalnego kandydata. Za duże ryzyko.
Na szczęście istnieją mechanizmy pozwalające mi zmniejszyć to ryzyko do akceptowalnych przeze mnie rozmiarów.
Potoczna nazwa tych mechanizmów brzmi: stereotypy.