Bez kategorii
Like

Redaktor Ziemkiewicz i kapitan Sawa – czyli pełna reaktywacja

16/02/2011
361 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

 Od pewnego czasu nie wkładam, tu starych tekstów, Niemniej wczoraj stało się coś, co każe mi na moment chociaż odnowić ten stary zwyczaj. Otóż we wstępie do mojej poprzedniej notki zaczepiłem tak zwane dziennikarstwo prawicowe, i w odpowiedzi na to ktoś mnie zganił, że jednak powinienem potencjalnych sojuszników oszczędzać, a z kolei ktoś inny poprosił, bym przypomniał, co ja takiego kiedyś pisałem o Ziemkiewiczu. Zajrzałem więc do starych tekstów i trafiłem na wpis, który moim – jak najbardziej skromnym oczywiście – zdaniem, jest przede wszystkim bardzo zabawny, a przy okazji może się świetnie nadawać na uzupełnienie i odpowiednie wyjaśnienie tego, co było wczoraj. A zatem tekst sprzed ponad już dwóch lat, odrobinę tylko zmodyfikowany.         Wszystko wskazuje na […]

0


 Od pewnego czasu nie wkładam, tu starych tekstów, Niemniej wczoraj stało się coś, co każe mi na moment chociaż odnowić ten stary zwyczaj. Otóż we wstępie do mojej poprzedniej notki zaczepiłem tak zwane dziennikarstwo prawicowe, i w odpowiedzi na to ktoś mnie zganił, że jednak powinienem potencjalnych sojuszników oszczędzać, a z kolei ktoś inny poprosił, bym przypomniał, co ja takiego kiedyś pisałem o Ziemkiewiczu. Zajrzałem więc do starych tekstów i trafiłem na wpis, który moim – jak najbardziej skromnym oczywiście – zdaniem, jest przede wszystkim bardzo zabawny, a przy okazji może się świetnie nadawać na uzupełnienie i odpowiednie wyjaśnienie tego, co było wczoraj. A zatem tekst sprzed ponad już dwóch lat, odrobinę tylko zmodyfikowany.


        Wszystko wskazuje na to, że, po raz pierwszy chyba, od czasu jak zacząłem prowadzić bloga, nie nadążam. Autentycznie nie nadążam. Ktoś powie, że się zdarza. Jednak ja mam ciekawiej, bo nie umiem nadążyć za Rafałem A. Ziemkiewiczem. Pisałem o Owsiaku, a tu już w kolejce stoi pan Rafał Ziemkiewicz. Szybciutko coś na jego temat napisałem, a on już czeka na mnie z nowym tekstem. Zabieram się do tego dzisiejszego tekstu, a wiem już na 100%, że Ziemkiewicz pisze dwa kolejne teksty. Co najgorsze, oba na swoim ostatnio mocno eksploatowanym poziomie.

Gdyby ktoś mi jednak chciał powiedzieć, żebym się odpieprzył od Ziemkiewicza i znalazł sobie inną obsesje, to przede wszystkim chciałem się pochwalić, że jeszcze wczoraj, kiedy zapoznałem się z jego wybitną refleksją na temat WOŚP, pomyślałem, że słowem się na ten temat nie odezwę, bo nie warto. A dzisiaj rano, w moim dworcowym kiosku kupiłem sobie Rzepę, otwieram ją zziębniętymi rękoma – a tu Semka. Piotr Semka. I też ciekawie. Więc co mam robić? Udawać, że oni mnie nie obchodzą? I zacząć wyłącznie polemizować z Tomaszem Wołkiem i Piotrem Najsztubem? Aż tak nie upadłem. Więc dziś będzie o nich obu. O moich dwóch – a mówię to bez żadnej ironii – ulubionych dziennikarzach. Wciąż moich dwóch ulubionych dziennikarzach.

Leżą przede mną te dwa artykuły, a właściwie króciutkie komentarze wybitnych polskich dziennikarzy, Rafała A. Ziemkiewicza i Piotra Semki, oba na tematy bieżące i bardzo ważne: 
http://www.rp.pl/artykul/83298,246748_Rafal_Ziemkiewicz__Mieszane_uczucia.html , oraz
http://www.rp.pl/artykul/9157,247383_Piotr_Semka__Esbecka_metoda_domina_.html , a
a ja się zastanawiam, jak można skomentować coś tak, można by sądzić ważnego, a w gruncie rzeczy tak okropnie małego. Kiedy wczoraj czytałem notkę Ziemkiewicza zatytułowaną ‘Mieszane uczucia’, najpierw złapałem się za głowę, później się troszeczkę pośmiałem, a na końcu – jak już wspomniałem – machnąłem ręką. Gdyby Rzepa jeszcze wczoraj trafiła na esbecką współpracę arcybiskupa Sawy, a Piotr Semka jeszcze wczoraj napisał swój komentarz, to ja oczywiście tą ręką bym nie machał, tylko wziął się za obu właśnie wczoraj jeszcze. I o Ziemkiewiczu napisał coś takiego:

Ja sobie wyobrażam, że atmosfera redakcyjna Rzeczpospolitej jest następująca. Siedzi sobie Rafał Ziemkiewicz przy biurku i pisze tekst o tym, że Palikot to cham, ale Gęsicka niepotrzebnie go sprowokowała. I w ten sposób Kaczyński kopie sobie grób. I w tym momencie dzwoni do niego Paweł Lisicki i mówi tak:

„Słuchaj no, Rafale, czy mógłbyś napisać coś na temat Orkiestry? Na teraz.”

„Jakiej Orkiestry?”

„No wiesz, owsiakowej…”

„A niby po co?”

„No, żeby tam, wiesz… no… coś powiedzieć. Komentarz jakiś…”

„A co ja mam o tym cyrku pisać?”

„No, takie tam, że niby potrzebne i w ogóle…”

„A mogę napisać, że niepotrzebne?”

„Lepiej nie.”

„A czemu ja? Semka nie może?”

„Powiedział że nie będzie pisał. A poza tym dla niego mam na jutro coś innego.”

„To poproś Wildsteina.”

„Nie wygłupiaj się.”

„Teraz jestem zajęty. Piszę o Palikocie. I o Kaczorze.”

„Ale to tylko chwila, proszę.”

„Czemu znowu ja? Ja nie lubię Orkiestry. To jest ruina.”

„No proszę…”

Ziemkiewicz, zły jak nie wiadomo co, siada do klawiatury i myśli nad tytułem. Myśli, myśli, myśli. Pustka. W końcu stuka: „M i e s z a n e u c z u c i a”. 

 

Całość notki dostępna pod adresem www.toyah.pl. Jedno kliknięcie stąd.

 

0

toyah

"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"

55 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758