Nowe Technologie i Medycyna
Like

Realia życia w III RP

18/03/2015
850 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Realia życia w III RP

Biedny nasz kraj i nasza przyszłość jest biedna. Biedne nasze dzieci i nasi wnukowie. Jeżeli czegoś nie zrobimy by świat stał się lepszy, na nic się zdadzą nasze „jojczenia” i „psioczenia” na kanapie przed telewizorem. W Polsce już są genderyści, homoseksualiści, transwestyci, zwolennicy tego tałatajstwa i ludzie których to zupełnie nie obchodzi. Wolą milczeć, żeby czasem nie wdać się w dyskusje. Mówią: póki mamy co jeść i gdzie spać nie ma zmartwienia. Jednak życie to nie tylko „opychanie się” w KFC czy McDonald oraz męczenie oczu przed „Trudnymi Sprawami” czy „Dlaczego ja?”. Żeby sobie to uświadomić trzeba czasem ruszyć makówką, porozglądać się wokoło siebie i zobaczyć jak wygląda rzeczywistość.

0


Chce założyć rodzinę z mężczyzną i mieć z nim dzieci. Oczywiście będę otrzymywać pieniądze w czasie urlopu macierzyńskiego, bo mi przysługują, ale niestety okres ochronki mija. Muszę iść do pracy, a dziecko oddać do przedszkola. W przedszkolu mojemu biednemu dziecku będą wkładać do głowy zbereźne informacje. Nauczą ją albo jego jak się zakłada kondona na ogórka czy banana, wytłumaczą co to masturbacja i jak się ją stosuję. „Nawciskają kitów”, że chłopiec to dziewczynka, a dziewczynka to chłopiec. Będę musiała co rusz wysłuchiwać płaczów mojego dziecka i tłumaczyć mu, że mama nic nie może zrobić, bo ją zamkną we więzieniu. Co z tego, że wyprostuję każdą źle podaną informacje. Dzieci są wrażliwe, a każda sprawa dotyka je głębiej niż ludzi z pewnym doświadczeniem. Jeżeli mu lub jej powiem żeby się przeciwstawiał/a, będzie karany/na przez nauczycieli. Ja będę musiała chodzić na kanapę do dyrektora i walczyć słownie, a może nawet siłowo. W rezultacie będzie ciężko żyć. Mąż również będzie to przeżywał, bo nie będzie mu wszytko jedno co się dzieje z jego rodziną. Nie wiem czy ktoś wie, ale trwały stres niszczy związek, może prowadzić nawet do rozwodu. A oto przecież dzisiaj ludziom chodzi żeby się rozwodzić. Ktoś musi na rodzinie zarabiać.

Jeżeli nie będę chciała mieć dzieci i zapragnę ominąć tę walkę przedszkolną i szkolną, będę musiała zrezygnować ze współżycia z człowiekiem, którego kocham, albo… jest druga opcja. Zawsze przecież mogę zażywać tabletkę „dzień po”. Pozbędę się „problemu” jakim jest dziecko. Nie zajdę w ciąże, a jak już zajdę to tabletka skutecznie zniszczy moje dziecko, a przy tym moje narządy płciowe i chęć do życia. Ktoś powie: ale przecież wcale tak nie jest, że ona doprowadza do ruiny organizm. Tere fere riki tik. Tylko idiota uwierzy w to, że tabletka potrafiąca wyeliminować komórkę jajową nawet po pięciu dniach od zapłodnieniu, ominie narząd rozrodczy i go oszczędzi. Efekty nie będą widoczne po jednym dniu, ale nawet po kilku miesiącach. Kiedy bym stosowała też zabójcze tabletki i chciała się nimi karmić, to po pierwsze stracę pieniądze na coś co zabija, a po drugie zaprzepaszczę możliwość posiadania dzieci. Będę innymi słowy bezpłodna.

Przed ciążą będę się bronić do 35 roku życia. Wtedy oprzytomnieje i uzmysłowię sobie, że chce mieć dziecko. Lekarze od razu poślą mnie tam gdzie trzeba. Do laboratorium gdzie dzieci rozdają z probówek. Wybiorę sobie jedno z maleństw, które będzie dostępne, a resztę zamrożą lub spłuczą w toalecie, no bo co mogą innego z nimi zrobić. Następnie będzie jeden zabieg (bardzo kosztowny zresztą) drugi zabieg, bo pierwszy się nie uda. I kolejny i tak dalej. W końcu kiedy moja zmęczona macica przyjmie zapłodnione jajeczko, ja już będę na to za stara na normalnie urodzenie dziecka. Do końca ciąży wytrwam jakoś lub zrezygnuję w połowie, bo przecież aborcja czyli zabijanie dzieci jest dostępne na rynku. Może jednak dotrwam i wtedy okaże się, że dziecko które miało być zdrowe jednak jest chore. Organizm kobiety 38- letniej, a narządy rozrodcze 60- latki wiec nic dziwnego. Będę musiała się nim albo nią opiekować do końca życia i dbać, by nie umarło z głodu. Państwo Polskie tak bardzo dba o każdego obywatel, że mamy najwyższe zarobki w Europie i nie ma bezrobocia itd. (o ironio!)

Ułożyłam czarny scenariusz i może mogło by się to wszystko tak skończyć, ale jest jedna rzecz, która może zmienić całą sytuacje. Mianowicie pójście na wybory. Tak niewiele. Oddanie jednego małego głosu na człowieka, który powstrzyma falę demoralizacji i masowego mordownia społeczeństwa. Nie powiem kto to jest, bo każdy ma wolny wybór. Zanim jednak dokonamy wyboru i wrzucimy do urny kartkę z czarnym krzyżykiem zadajmy sobie pytania: Jaki kandydat będzie wstanie przeciwstawić się Unii Europejskiej? Kto zapewni nam ochronę w czasie wojny? Kto da nam pracę i normalne funkcjonowanie?  Kto zadba o naszą starość?

0

Biedniutki

Praktykująca katoliczka, studentka dziennikarstwa, Nie lubi marudzenia i zrzędzenia, woli odkrywać u ludzi pozytywne cechy bardziej niż negatywne. Lubi być w centrum uwagi, ale nie jest natrętna. Nie cierpi się kłócić i porównywać do innych. Mimo że mówi o sobie BIEDNIUTKI wcale się tak nie czuje, a raczej jest szczęśliwa :)

2 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758