//”Rasowe nogi” by Sosenkowski//
Pstryk – włączamy światło dzienne.
„Wszystko w porządku? Czy Pan mnie słyszy? Za dużo kawy. Zdecydowanie za dużo.”
Poprzednie części w LC Intuicyjne opowieści: lubczasopismo.salon24.pl/improwizacja/
(dobrze radzę;) – zacznijcie czytać od początku. Przeczytanie samej części VII nie ma sensu – stracicie dobrą zabawę)
*
Pstryk – włączamy światło dzienne.
„Wszystko w porządku? Czy Pan mnie słyszy? Za dużo kawy. Zdecydowanie za dużo.”
*
I patrzcie jak to jest: wystarczyło zaledwie jedno senne marzenie, utkane na poczekaniu przez Lilkę, aby Paweł na TO spotkanie jechał z miną dość niepewną. Zresztą, wcale mu się nie dziwię – sama nie miałabym lepszej…
Za oknami samochodu leniwie sunęły ulice miasta. Zmęczone całodzienną natarczywością słońca oraz obojętnością zagonionych ludzi – szykowały się do snu. Kończył się wyjątkowo upalny, jak na tegoroczne lato, dzień.
„Mowy nie ma o wyrażeniu zgody. Nie.” – powtórzył Paweł kilkakrotnie, uderzył niewinną niczemu kierownicę i utwierdziwszy się w przekonaniu, że jego słowa mają moc sprawczą (niemożliwy był, prawda?), uśmiechnął się do swego odbicia w lustrze. Na tę chwilę odzyskał spokój ducha.
Ale było nie było, senna mara dzisiejszego przedpołudnia wlokła się za nim krok w krok. I jak to z marami bywa, powodowała lekkie problemy z koncentracją oraz charakterystyczny stan rozbicia pomiędzy światem rzeczywistym (tak jest), a marzeniem (chciałbym, żeby tak było). Coś w rodzaju: pewność – niepewność, spokój – niepokój, spełnienie – niedosyt. Domyślacie się o czym piszę – niejedno z was padło ofiarą Lilki N.
Nie gubmy jednak z oczu naszej opowieści: gdy, rozkojarzony i spóźniony z powodu korków Paweł wszedł do niewielkiego, ale stylowego lokalu przy ul. Nieprawdopodobnej 13, dwie oczekujące na niego osoby popijały herbatę. Sprawiały wrażenie wyraźnie znudzonych (choć niewątpliwie zniecierpliwienie byłoby bardziej zrozumiałą reakcją).
Przywitał się z obojgiem dość chłodno…
…przy czym, być może z powodu rozkojarzenia, o którym wspomniałam, ale niekoniecznie – przyczyna mogła być przecież zgoła inna, podczas podawania ręki Ewie (tak miała na imię kobieta), strącił ze stołu łyżeczkę do herbaty (!). Odruchowo pochylił się, aby ją podnieść i… no właśnie, chyba już domyślacie się dalszego ciągu.
„Ożeż jasna cholera!” – mruknął.
Pod stołem kołysały się, założone jedna na drugą, dwie rasowe nogi (zrelaksowane i w jedwabnych pończochach, ma się rozumieć), a naprzeciwko ze stoickim spokojem cierpliwie czekały dwie inne. Zestaw znajomy: eleganckie ciemnoszare spodnie, skórzane, markowe buty.
„Panie Pawle, pańska żona wynajęła moją kancelarię celem przeprowadzenia postępowania rozwodowego. Pana zgoda już nie będzie potrzebna. Zdecydowaliśmy, że wystąpimy o orzeczenie rozwodu z pana winy. Mamy dowody, że notorycznie zdradzał pan żonę. Jako mężczyzna trochę się panu dziwię, ale to tak między nami.. ”
KONIEC
(na dzień dzisiejszy, ponieważ nie mogę ręczyć, że nie przyjdzie mi do głowy, aby kontynuować tę opowieść w bliżej nieokreślonej przyszłości czyli „kiedyś tam”;)
Napisane ku przestrodze: aby cenić swoje żony o bursztynowych oczach (i nie tylko bursztynowych). Bo ktoś inny może je docenić (oczy, żony, oczy żony;). I co wtedy Panowie? Klęska na całej linii;)))
Pozdrawiam🙂
I tak oto zakończyłam swoją działalność w nowoekranowym przemyśle rozrywkowym, a teraz wracam do ciężkiej pracy.
Ale było sympatycznie, prawda?:)
Zajrzyjcie na naszą stronę: www.ob-ciach.net/
I pamiętajcie o Fundacji!!!!!!
Fundacja Kocham OB-CIACH , ul. Belgradzka 10/115 02-793 Warszawa
PKO BP 31 1020 1013 0000 0402 0248 7486
SWIFT (BIC) BPKOPLPW PL 31 1020 1013 0000 0402 0248 7486
każda złotówka się liczy:)
dopisek: na cele statutowe i administracyjne
TYM, KTÓRZY ZASILILI KONTO FUNDACJI OGROMNE PODZIĘKOWANIA!!!!!!!
JESTEŚCIE WIELCY – OTWORZYMY LOKAL "KOCHAM OB-CIACH" => TO "DZIEJOWA KONIECZNOŚĆ";)))
PRZYPOMINAM RÓWNIEŻ O TRWAJĄCYM WAKACYJNYM KONKURSIE FOTOGRAFICZNYM "OB-CIACH DOOKOŁA ŚWIATA".
ZDJĘCIA Z OB-CIACHowymi GAZETAMI PRZYSYŁAJCIE NA ADRES: intuicjablog@interia.pl
I NAGRODA – NALEWKA DOMOWEJ ROBOTY:)