Wczorajsza Rzeczpospolita opublikowała dane dotyczące poziomu zadłużenia samorządów gminnych za rok 2011. Wynika z nich, że aż 135 gmin, wyraźnie przekraczało ustawowy wskaźnik będący stosunkiem długu do wykonanych dochodów budżetu gminy.
1. Wczorajsza Rzeczpospolita opublikowała dane dotyczące poziomu zadłużenia samorządów gminnych za rok 2011. Wynika z nich, że aż 135 gmin, wyraźnie przekraczało ustawowy wskaźnik będący stosunkiem długu do wykonanych dochodów budżetu gminy.
Wskaźnik ten wynosi 60% ale w związku z realizacją projektów unijnych wprowadzono dodatkową regulację pozwalającą na pomniejszenie tego długu o wydatki przeznaczone na ich realizację i tylko dlatego w tych gminach, które tę ustawową granicę przekroczyły nie wprowadza się zarządów komisarycznych.
Na tej niechlubnej liście i to w czołówce, znalazły się duże miasta, w których odbywają się rozgrywki Euro 2012 albo też te, które goszczą ekipy piłkarskie grające na tych mistrzostwach.
2. Największe zadłużenie ma Poznań, wskaźnik ten wynosi blisko 72%, a po odliczeniu wydatków na programy unijne ponad 52%, parę miejsc dalej na tej liście jest Gdańsk, gdzie te wskaźniki wynoszą odpowiednio powyżej 64% i 54%, następny jest Kraków 64% i 56%,a później Wrocław ze wskaźnikami 62% i 56%.
Warszawa nie znalazła się na tej liście tylko dlatego, że nie musiała budować z własnych środków stadionu na rozgrywki Euro, bo Stadion Narodowy został w pełni sfinansowany ze środków budżetu państwa.
Parę lat temu wszystkie te miasta zażarcie walczyły o rozgrywanie na ich terenie meczów Euro 2012 albo o goszczenie poszczególnych ekip piłkarskich (tak jak Kraków), nie do końca zdając sobie chyba sprawę jakich wydatków na szeroko rozumianą infrastrukturę będzie to wymagało.
3. To prawda, że organizacja rozgrywek wymusiła na włodarzach tych miast wybudowanie i modernizację wielu dróg, często obwodnic, dworców lotniczych, współfinansowania budowy bądź modernizacji dworców kolejowych, wreszcie nowych stadionów i cała ta nowo wybudowana infrastruktura będzie służyć mieszkańcom przez wiele kolejnych lat, ale znacząco obciążyło to ich budżety.
Ba wiele tych inwestycji raczej nie poszerzy tzw. bazy podatkowej, a więc nie przysporzy w przyszłości dodatkowych dochodów do budżetów miejskich ale raczej będzie generowało koszty, które z tych budżetów trzeba będzie pokryć.
Najdobitniejszym tego przykładem są wspomniane stadiony, które kosztowały od 600 do 800 mln zł i nie dość, że wydatki te nie zwrócą się nawet przez kilkaset lat, to corocznie ich utrzymanie będzie kosztowało przynajmniej kilka milionów złotych i w zasadzie już w teraz wiadomo, że żaden z nich nie będzie w stanie na siebie zarobić.
4. Na razie trwa jeszcze zadekretowane przez rząd Tuska ogólne zadowolenie z organizacji Euro 2012 ale pewnie już w lipcu, przyjdzie pierwsze otrzeźwienie i nastąpi wielkie wołanie do ministra finansów o pieniądze na pokrycie wszystkich rachunków związanych z organizacją mistrzostw.
To dotyczy nie tylko wcześniej wspomnianych dużych miast ale także wydatków finansowanych z budżetu państwa. Wykonawcy którzy pracowali na zlecenie ministra sportu, GDDKiA czy ministra transportu już od wielu miesięcy upominają się o pieniądze za zrealizowane roboty i na razie na czas mistrzostw zbyto ich zapewnieniami, że uchwali się jakąś nową ustawę, która ministrom pozwoli na regulowanie tych rachunków.
Tyle tylko, że te rachunki opiewają na setki milionów złotych i nie bardzo wiadomo gdzie znajdą się dodatkowe pieniądze na ich pokrycie. Tylko wykonawcy Stadionu Narodowego w Warszawie oczekują uregulowania zaległości w kwocie 400 mln zł, podczas gdy dotychczasowe wydatki na tę inwestycję sięgnęły już blisko 2 mld zł.
Mam tylko nadzieję, że za jakiś czas nie dowiemy się, że trzeba rozbierać niektóre obiekty zbudowane na Euro 2012 bo nie ma środków na ich utrzymanie. Tak niestety było w zamożniejszej od nas Grecji gdzie rozbierano obiekty zbudowane na olimpiadę czy też w Portugalii gdzie rozebrano 4 z 8 nowo wybudowanych stadionów piłkarskich zbudowanych na mistrzostwa Europy w piłce nożnej.