Konflikt żydowsko-palestyński, mający ostatnio swój paroksyzm w Gazie, jest m.in. wynikiem propagandy nienawiści uprawianej przez duchownych obu stron.
Przywykliśmy już do informacji o radykalnych duchownych muzułmańskich, którzy głoszą w meczetach nienawiść i nawołują do świętej wojny z niewiernymi. O wiele mniej pisze się i mówi o nienawiści i rasistowskiej propagandzie uprawianej przez stronę żydowską, choć dała ona o sobie głośno znać także w związku z izraelską inwazją na Gazę. Np. portal o hebrajskiej nazwie ha-Kol ha-Jehudi (Głos Żydowski) doniósł 24 listopada 2012, że rabin Jaakow Josef, syn byłego naczelnego rabina Izraela i duchowego przywódcy partii Szas, rabina Owadii Josefa wygłosił tego dnia kazanie w Grocie Patriarchów w Hebronie, na okupowanym Zachodnim Brzegu, podczas którego pobłogosławił żołnierzy Izraelskich Sił Obronnych (jest to oficjalna nazwa Cahalu, czyli armii Izraela), którzy wkrótce mogli znaleźć się w Strefie Gazy, w ramach planowanej operacji lądowej. Powiedział wtedy: „Gorąco błogosławimy żołnierzy i modlimy się, by wyruszyli w pokoju i powrócili w pokoju”. Dosłownie zaraz potem, w następnym zdaniu stwierdził, że armia izraelska powinna nauczyć się od Syryjczyków, „jak wyrzynać i jak miażdżyć wroga”. Rabin nie sprecyzował, o którą stronę w wojnie w Syrii mu chodzi, ale według oficjalnej wykładni w Izraelu potępia się tam armię rządową Baszira Assada za ostrzał i bombardowania syryjskich miast bez rozróżnienia celów, czego skutkiem są dziesiątki tysięcy zabitych i rannych oraz ogromne zniszczenia majątku. Wcześniej donoszono, że rabin Josef mówił podobne rzeczy w kazaniu, jakie tydzień wcześniej wygłosił w Jerozolimie. W przeszłości rabbi Josef był przesłuchiwany przez policję w związku z podejrzeniami o podżeganie, gdyż zatwierdził on treść książki Torat Hamelech (Prawa królewskie) traktującej o zapisanych w Torze prawach wojny. Inspiracją dla rabina Jaakowa Josefa jest jego własny ojciec, Owadia Josef. Jest on znany z tego, że nazwał Palestyńczyków „wężami”, a w 2001 r. głośno wzywał do ich eksterminacji. „Miłosierdzie wobec nich jest zakazane. Musicie posłać na nich pociski i ich unicestwić. Są źli i godni potępienia”.
Takie podżeganie nie jest ze strony izraelskich przywódców religijnych niczym nowym. W czerwcu ub.r. rabin Szmuel Elijahu został mianowany członkiem komitetu doradców Magen Dawid Adom (Czerwona Gwiazda Dawida), zrzeszonego w Międzynarodowym Komitecie Czerwonego Krzyża. Skrajny rasizm Elijahu – naczelnego rabina świętego miasta Cfed w Galilei (światowa stolica Kabały), pobierającego pensję od rządu izraelskiego – oraz jego wezwania do przemocy przeciwko Palestyńczykom mają długą historię i są dobrze udokumentowane. Na przykład w 2007 r. wezwał on Izrael, by „zabił milion Palestyńczyków" w celu powstrzymania ostrzału rakietowego z Gazy. Jego bardzo stary ojciec, też rabin Mordechaj Elijahu stwierdził wcześniej, że „nie ma absolutnie żadnych przeciwwskazań moralnych wobec zabijania cywilów bez rozróżnienia”.
Również ministrowie izraelscy używali gwałtownej retoryki podczas rozszerzającego się izraelskiego ataku na Gazę, który pochłonął dziesiątki cywilnych ofiar. Awi Dichter , minister obrony wewnętrznej, wezwał, by Izrael „sformatował” Gazę, wyczyścił ją niczym twardy dysk na komputerze, tyle, że przy użyciu bomb. Minister transportu Israel Kac stwierdził z kolei, że Izrael powinien zbombardować Gazę tak intensywnie, by jej ludność uciekła do Egiptu, jak też wstrzymać dostawy wody i elektryczności. Wreszcie Eli Jiszaj, minister spraw wewnętrznych i szef koalicyjnej partii Szas powiedział, że celem obecnego ataku „jest cofnięcie Gazy do średniowiecza”.
PS:
Załączam dokumentalny film Jamesa Millera pt. „Śmierć w Gazie”, który usiłuje przedstawić konflikt w Gazie jako bardziej symetryczny niż jest w istocie.