KULTURA
Like

Pytanie o granice

30/04/2013
1685 Wyświetlenia
4 Komentarze
6 minut czytania
Pytanie o granice

Czy nigdy nie zastanawiał Państwa ogrom filmów, których fabułę można streścić w prostych słowach: samotny bohater kontra świat przestępczy. Widząc nieskuteczność systemu prawnego bierze sprawy w swoje ręce, łamie wszelkie zasady (włącznie z savoir vivre), a przy okazji także ręce, nogi, nosy i szczęki zbójów dochodząc sprawiedliwości. Gdy Harry Callahan (Clint Eastwood) wyciąga rewolwer Magnum 44, to wiadomo, że bandyci mają przerąbane. A jakąż sympatię budzi John Shaft (Samuel L. Jackson) gdy na sali sądowej rzuca odznaką i rusza na łowy, by doprowadzić do skazania zabójcy. Rzecz jasna nie zaprzątając sobie głowy przepisami. Skąd bierze się popularność tego typu filmów? Cóż, mogę tylko spekulować, ale gdy normalny człowiek widzi w świecie realnym, jak za pomocą kruczków prawnych czy ze względu […]

0


Czy nigdy nie zastanawiał Państwa ogrom filmów, których fabułę można streścić w prostych słowach: samotny bohater kontra świat przestępczy. Widząc nieskuteczność systemu prawnego bierze sprawy w swoje ręce, łamie wszelkie zasady (włącznie z savoir vivre), a przy okazji także ręce, nogi, nosy i szczęki zbójów dochodząc sprawiedliwości. Gdy Harry Callahan (Clint Eastwood) wyciąga rewolwer Magnum 44, to wiadomo, że bandyci mają przerąbane. A jakąż sympatię budzi John Shaft (Samuel L. Jackson) gdy na sali sądowej rzuca odznaką i rusza na łowy, by doprowadzić do skazania zabójcy. Rzecz jasna nie zaprzątając sobie głowy przepisami.

Skąd bierze się popularność tego typu filmów? Cóż, mogę tylko spekulować, ale gdy normalny człowiek widzi w świecie realnym, jak za pomocą kruczków prawnych czy ze względu na „zły stan zdrowia” bandzior unika odpowiedzialności, a nawet stawienia się przed sądem, to nóż się w kieszeni otwiera. I trudno wtedy nie pomyśleć, że dobrze byłoby, aby ktoś wymierzył sprawiedliwość bez sądu.

Tylko że przyjęcie takiego punktu widzenia do niczego nie prowadzi. Skoro tak został skonstruowany system prawny, to czego innego się spodziewać? Może zamiast marzyć o mścicielu należałoby się zastanowić nad zmianą prawa?

Ta refleksja nasunęła mi się, gdy wybuchła awantura z oddaleniem zarzutów korupcji przeciwko Beacie Sawickiej. Rzecz w tym, że Sawicka nie tyle została uniewinniona, lecz że sąd zakwestionował legalność zdobycia przeciwko niej dowodów, a to zasadnicza różnica.

Serial „Ranczo”, odcinek numer 87. Wójt Wilkowyj, Lucy Wirska (Ilona Ostrowska) wraca po kilkugodzinnym maglowaniu w prokuraturze. W rozmowie ze swoim zastępcą, Haliną Kozioł (Violetta Arlak), wyraża przekonanie, że przecież nic jej nie grozi, skoro jest niewinna. Przejęta Kozioł ripostuje, że to akurat prokuratura decyduje, kto jest niewinny. Prawdziwe?

Przychodzą na myśl słowa lorda Actona – „władza demoralizuje, ale władza absolutna demoralizuje absolutnie”. Skoro służby mające stać na straży prawa pro publico bono je łamią, to dokąd to doprowadzi? Dziś złamią prawo, by zdobyć dowody, a co zrobią jutro? Czy tak jak w filmie „Zawodowcy” Jona Avneta z 2008 r. wzorem policjanta Turka (Robert de Niro) podłożą dowody, by zamknąć przestępcę? A może jak jego partner, Rooster (Al Pacino) pójdą dalej – zaczną na własną rękę likwidować przestępców – pedofilii, handlarzy narkotyków, sutenerów i gwałcicieli.

O ile radość tzw. salonu mnie nie dziwi, o tyle zastanawia reakcja części kontrsalonowych publicystów. Jeszcze kilka miesięcy temu, całkiem słusznie, protestowali przeciwko bezzasadnemu przetrzymywaniu w areszcie wydobywczym Piotra „Starucha” Staruchowicza; jeszcze kilka tygodni temu zachwycali się filmem Ryszarda Bugajskiego „Układ zamknięty”, pokazującym intrygę skorumpowanego prokuratora i naczelnika urzędu skarbowego, która zniszczyła życie trzech przedsiębiorców. A dziś z oburzeniem komentują oddalenie zarzutów (bez kwestionowania winy!) z powodu złamania prawa przy ich zbieraniu. Paranoja. Do czego może doprowadzić akceptacja łamania prawa przez służby stojące na straży prawa? Dziś nielegalnie zdobyte dowody, jutro podłożone a pojutrze powyrywane pazurki albo od razu, bez sądu i prawa do obrony – kula w łeb? Coś Wam to przypomina? A jeśli trafi na niewinnego, albo na Ciebie, Szanowny Czytelniku? Pro publico bono?

W co przekształcą się służby, skoro dziś zgodzimy się na to, by „dla dobra społeczeństwa” łamały prawo, którego przestrzegania mają strzec? Przypomnijcie sobie film Martina Scorsese „Infiltracja” (2006). Jak daleko posuwa się infiltrujący mafię Billy Costigan (Leonardo DiCaprio), by zdobyć jej zaufanie? Czym różni się od zwykłego bandziora, gdy katuje człowieka? Jak bardzo upodabnia się do swojego alter ego Colina Sullivana (Matt Damon) – przestępczej „wtyczki” w policji? Nawet obaj „smalą cholewki” do tej samej dziewki!

Czy chcielibyście spotkać na swej drodze takiego policjanta jak Costigan? Zwłaszcza jako podejrzani? A czy gdyby szef mafii, Frank Costello (Jack Nicholson) z „Infiltracji”, bezwzględny, pyszny i arogancki, był prokuratorem? Czy wtedy byłby mniej odrażający?

Czy prawo powinno obowiązywać wszystkich, czy też stawiamy kogoś ponad prawem? Gdzie przebiega granica, za którą dobro publiczne nie może tolerować odstępstw od zasad, gdyż rodzi to znacznie większe zagrożenia? We współczesnej Polsce, gdzie politycy coraz bardziej chcą decydować o naszych poglądach, o tym, co tolerujemy i z czego się śmiejemy, te pytania nabierają fundamentalnego znaczenia.

0

Michał Nawrocki https://3obieg.pl

232 publikacje
34 komentarze
 

4 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758