Bez kategorii
Like

Putin ty łobuzie, oddaj monitoring z Okęcia!

07/11/2012
478 Wyświetlenia
0 Komentarze
19 minut czytania
no-cover

Od zarania dziejów Rosja wycinała nam różne numery. Wydaje się że dostatecznie znamy rosyjską przebiegłość wyznaczaną takimi nazwiskami jak Beria czy Lenin. Ale nie. Nie znamy dość.

0


 

Tekst niniejszy napisany w zamierzeniu jako post, ostatecznie był umieszczony tylko jako komentarz na blogu Liberty w maju tego roku.

 

Od zarania dziejów Rosja wycinała nam różne numery. Wydaje się że dostatecznie znamy rosyjską przebiegłość wyznaczaną takimi nazwiskami jak Beria czy Lenin. Ale nie. Nie znamy dość.

 

Bo oto ci synowie wschodu z pokostem europejskim (jak pisał Piłsudski) zaprawieni ideologią takich drani jak Marks i Engels posunęli się jeszcze dalej niż tylko zawłaszczanie wraku, mataczenie z obsługą wieży na Siewierny, i ukrycie materiału wideo z tejże.

 

Jak się Państwo zapewne domyślają owo większe draństwo dotyczy tego co w tytule, choć przecież nie tylko.

 

Putin (to znaczy nie oczywiście on sam, ale jego ludzie) najwidoczniej ukrył monitoring z Okęcia! Do tego ukrył monitoring z ulic Warszawy, tak na oko z czasu odjazdu sprzed domów Delegatów pierwszych samochodów o czwartej godzinie do oficjalnego czasu odlotu tupolewa, czyli około 7.30. (jak pamiętamy ustalanego przez komisję Millera na podstawie czasu w kamerze Wiśniewskiego, którą ten kręcił wiedziony instynktem dokumentalisty okazane szczątki).

 

Dobrze że mamy dobrych przywódców (nie, nie , nie mam na myśli Tuska et Consortes, oraz Komorowskiego) czyli siły patriotyczne pokazujące zaciśniętą pięść wrogom Polski, w tym wewnętrznym i mówiące za nas: Nie oddamy ani piędzi polskiego. Tutaj czytaj: Ani piędzi ducha, ani piędzi polskiego materialnego dobra. Siły patriotyczne w Sejmie oraz wspierające je siły patriotyczne poza Sejmem. Mówi się że Polacy kłócą się , a przecież te siły są zgodne: Dwa wybuchy.Putin eta wor! (Putin to złodziej!)To akurat okrzyk głównego blogera rosyjskiego Alieksieja Nawalnego, ale dobrze charakteryzuje wszystko co Putinowskie, więc w skrócie dobrze się nim posłużyć, bo w nim jest cały Put In, jak śpiewał zachodni zespół nie dopuszczony na Eurowizję przez pułkownika KGB.

Zaś bloger Nawalny lubi Amerykę z całym jej obecnym sztafarzem czyli Izraelem, bo Ameryki bez lobby proizraelskiego i bez Izraela lubić się obecnie nie da. I nasze siły patriotyczne walczące w Sejmie, plus siły je wspierające też lubią Amerykę. Dlatego: Putin eta wor! jednoczy nas z braćmi Rosjanami, tymi uczciwymi. Zaś rosyjski jako wspólne hasło nie będzie wielkim zgrzytem bo przecież szefowie UB po wojnie znali go doskonale. Ba znali nawet dwa języki, ale trzeciego, polskiego często musieli się jeszcze uczyć. Ich dzieci podzieliły się: Część jest nadal wstrętnymi, komuchowymi draniami, a brat czy siostra często wspaniałym patriotą i nierzadko tak bardzo katolickim że sam papież mógłby się od niego, od niej uczyć. Muchy nawet nie zabije, dlatego że to polska mucha.

 

Zawsze chcieliśmy naszą Delegację ujrzeć na wspólnym, zbiorowym zdjęciu. Generałów w odświętnych strojach, różne zawody, wszystkie stany chciałoby się rzec i odczuć ten nastrój jak z Wesela Wyspiańskiego, jak to opisywał doradca prezydenta św. pamięci Lecha Kaczyńskiego pan Klarkowski.

 

Jeśli już nie możemy ujrzeć Delegacji na zdjęciu, ani nawet żadnego, pojedynczego Delegata. Jeśli nie możemy ujrzeć na filmie to chociaż chcielibyśmy na monitoringu. Pogodzić się z tym trzeba że monitoringu z Okęcia nie ma, bo skoro jedyna taka katastrofa w dziejach świata i wyjątkowa to i wszystko musi być wyjątkowe. Wyjątkowe jest to że z Siewiernego jest cokolwiek, znamy nawet nazwiska pracowników wieży, a z Okęcia nie ma nic. Zepsuła się też jak wiemy rejestracja wylotu i to podwójna: nośnik podstawowy i dublujący.

 

Ale mielibyśmy chociaż nadzieję na monitoring z ulic Warszawy (i nie tylko ulic, także z zaułków). Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

Wprawdzie niewiele zobaczylibyśmy bo jadące samochody (chociaż kto wie) ale zawsze byłaby to miła wspomnieniowa pamiątka dotycząca tych którym oddaliśmy, zwłaszcza w pierwszych tygodniach, serce. Jednak z jednym przecież, wiadomym wyjątkiem. Samochód pani Joanny Agackiej Indeckiej został znaleziony przed hotelem. Oficjalnie podaje się że jechała z Łodzi. Nie ma innej możliwości jak taka że zostawiła samochód i postanowiła się przejść na Okęcie. Trudno bowiem pomyśleć że zostawiła samochód przed ostatnim, króciutkim odcinkiem drogi i wzięła taksówkę, albo zdecydowała zaczekać na nocny autobus i nim pojechać. A jeśliby nawet taksówka (autobus odpada, przecież taka osoba nie będzie narażała się niepotrzebnie na ewentualne zaczepki jakichś osobników podróżujące nie wiadomo po co nad ranem) byłaby to przecież na pewno dziennikarze dotarliby do owego taksówkarza i mielibyśmy wywiad Jak ostatni widziałem panią Agacką Indecką. Więc moglibyśmy zobaczyć dzięki monitoringowi miejskiemu jak pani Agacka Indecka samotnie zmierza na lotnisko. Jeśli ktoś mi zechce zarzucić niespójne myślenie i powie że autobusem byłoby niebezpiecznie ,a piechotą niby miałoby nie być to powiem a jak jest inna możliwość? Ale mam cię, powie ktoś, przecież samochód mógł się zepsuć. Przecież by nam o tym powiedzieli, dziwna ty dziecino, jak pisał Gałczyński. Sami przecież mówili że samochód w zaskakujący nieco sposób znaleziony został i w zaskakującym trochę miejscu. Zbadali to i powiedzieliby. A skoro nie powiedzieli to znaczy że zbadali, a samochód był dobry. Albo i nawet mówili że samochód dobry był, wszystko jedno. Zatem samotna wędrówka, spacer nam pozostaje. Może miała przeczucie, jak to nam opisują żyjące osoby związane z katastrofą i chciała przed śmiercią podświadomie jak najwięcej ze świata, jakby ( „jakby” słówko , którego chętnie używał relacjonujący Sasin) zabrać.

 

Zatem tego przez towarzysza Putina (bo innej możliwości nie ma) zostaliśmy pozbawieni.

 

Ale przecież nie tylko tego. Wedle okazywanej Polakom rozpiski osoby towarzyszące miały przybyć pół godziny przed oficjalną Delegacją.

No, ale tu też nic nie mamy. Długie ręce Putina sięgają daleko. Ukrył tych ludzi, schował, zabrał telefony, ukrył bilingi, zakazał mówić, niedobry car.

A jak się pojawia po półtora roku cały oddział pułkowników odprowadzający gen, Błasika to są anonimowi. To też Putin. Gdy młody Deptuła zaniepokojony tuż po katastrofie sprawdza jak to się mogło stać że ojciec leciał samolotem, bo nie miał lecieć, natychmiast pojawia się całe grono, anonimowych oczywiście przyjaciół ojca: Byliśmy, widzieliśmy, machaliśmy, patrzyliśmy jak wsiadał do samolotu i odlatywał. To też Putin.

 

Putin twórca okęckiej wieży z kości słoniowej ( nazwa wieży – znalezione przeze mnie w komentarzu). Pokazał jak trzyma nas w garści. Na ruskiej wieży jacyś ludzie są znani, coś tam opowiadają, jakieś nagrania, stenogramy, a tu w Warszawie putinowski prztyczek w nos. Siewierny na ruskim księżycu , ale wieża na Okęciu za siódmą galaktyką. Trzy godziny po katastrofie i trwający do dziś z nieznośną lekkością odległogalaktycznego bytu zakaz udzielania przez pracowników Okęcia jakichkolwiek informacji dotyczących jedynej takiej Delegacji, co to w dziejach świata, wsiadającej do samolotu, ale ba, nawet gdyby wsiadała w dziesięć samolotów to byłaby jedyna taka. Nie ma żadnej kampanii wojennej w dziejach Rzeczpospolitej, ani żadnego kraju w którym całe główne dowództwo prowadząc tę kampanię do ostatniego generała opuściłoby terytorium kraju.

Putin ręce ma jak Boomer. (Cziornyj bumier , cziornyj bumier– jak leci w piosence popularnego w Rosji Saszy). To nam zrobił numer – na miejscy katastrofy cośkolwiek pokazał, na miejscu wylotu, na mocy ukazu, pokazywać zakazał.

Przebiegłość wyssana z mlekiem matki najwybitniejszych tropicieli uchatek, tchórzofretek i yeti z Kamczatki.

 

Putin wysłał w samotną podróż z Gdańska na Okęcie staruszkę na wózku inwalidzkim : Annę Walentynowicz. Perfidny Wielkorus był przecież w Gdańsku z Tuskiem, choć przede wszystkim w Sopocie i dobrze się w tym wszystkim rozpatrzył i pomyślał i zadecydował że wyśle w podróż do nieba tupolewem symbol Solidarności. Zawsze mu nie pasowało że Stocznia nie jest już imienia Lenina i tak się zemścił.

 

Zatem patrząc w zimne oczy czekisty widzimy nie tylko wyzierające Siewierny. Widzimy głęboko schowane Okęcie i nawet Warszawę, oraz i Kraków. (Potasiński wyjeżdżający o porze o której nie mógł żadną miarą dotrzeć na Okęcie na 7.30).

 

Na tym polega putinowska perfidia.

 

Dlaczego jednak nasze siły patriotyczne będące twardą opozycją w Sejmie nie pokazują nam tej perfidii Putina? Uzupełniając „twardą opozycję” mówiły jak oddawały władzę że będą twardą opozycją i Tusk będzie musiał się zdrowo napocić zanim przedsięweźmie coś niedobrego dla Polski. Ba, będzie mu wręcz trudniej niż gdy tej władzy nie miał. Bo im jako rządzącym podkładano kłody pod nogi, a jako opozycja będą mieli nawet więcej do powiedzenia (bo ich już tak nie będą atakować) „Ja tu teraz panów popiłuję” mawiał do posłów Piłsudski. Więc nasi piłsudczycy podobnie obiecywali rząd trzepać aż mu wszystkie prusaki albo szwaby (nazywano te lubiące ciemności owady dwojako) z gaci powypadają.

 

Dlaczego jednak owe siły, panie, tego… patriotyczne sejmowe i spoza wołające: Putin eta wor! Nie pokażą nam całego zła smoleńskiego, które z chłodem ruskiego szachisty i wyrachowaniem zaplanował?

 

A no dla naszego dobra. Wiedzą że Polacy to gorąca krew i jeszcze by się na ruskich rzucili jako pospolite ruszenie. Wprawdzie zwyciężyliby (Polak potrafi) ale ile by się krwi polało. A oni szanują polską krew. Wprawdzie główny szanujący polską krew poległy pod albo nad Smoleńskiem promował bardzo muzeum Powstania Warszawskiego w którym właśnie tej krwi bardzo dużo się polało, ale przecież to po to aby to się nigdy nie powtórzyło. Wprawdzie mówił że tak należało postąpić, ale ukryta wymowa niewątpliwie jest taka: Nigdy więcej. A ukryta wymowa jest głębsza niż jawna.

Razem z innym naszym patriotą, zawsze wiernym (bo cały czas w polityce przez 20 lat, więc wierny) przedstawiającym się jako potomek zaangażowanego politycznie adwokata z XX-lecia (ach ta nasza polska tradycja, niech żyją korzenie) mówił o rodzinie Ulmów że to przykład do naśladowania dla Polaków. Nie heroizm, nie najwyższe bohaterstwo, nie wyjątkowe poświęcenia, ale ot przykład do naśladowania. Masz Polaku ratować i to twój wręcz zakichany obowiązek. Znaczna część nazistów wyprawia swoich pobratymców na tamten świat, oraz Polaków, ale ty Polaku nie zastanawiaj się. Przykład do naśladowania. Ci których Polacy ratują, (gdy mimo bram powitalnych wystawianych Niemcom odpłacają im naziści niewdzięcznością), zwracają się i ku Sowietom i wydają patriotycznych Polaków. Ale ty Polaku, baczność, ratuj to twój obowiązek, a dla przyszłych pokoleń przykład do naśladowania. Ot, jak taka praca organiczna.

 

Gdy byłem chłopcem natrafiłem na bardzo ciekawą zachętę z rozgłośni Wolna Europa. Otóż nawoływała ona do tego abyśmy przeszli po Rosjanach i ich zmietli. Jak jeden mąż. Mimo że byłem mały trochę się dziwiłem bo wiedziałem że samych Rosjan bez republik jest ze cztery razy więcej. Łechtało to moją polską duszyczkę że tak możemy, ale równocześnie mimo szczątkowej wtedy świadomości politycznej coś mi nie grało i dziwiłem się trochę temu do czego zachęca mnie moja wspaniała Wolna Europa. Trochę to przypomina plany ujawnione przez pułkownika Kuklińskiego, plany całkowitego zniszczenia Polski, ale o tym wtedy nie wiedziałem.

 

No więc nasi patrioci Sejmowi i z najbardziej polskich gazet na świecie chcą nam tego oszczędzić.

 

Dla naszego dobra to wszystko, bo przecież wszystkiego nam nie można mówić. Oni to wiedzą i od dawna dla naszego dobra. By zostać w tzw. wolnej Polsce.

Bo"Polacy do prawdy nie dorośli".. Mówili nam to nasi wspaniali patrioci od poczatku lat 90-tych, a ściśle mówili to za granicą, tacy delikatni. Bedąc rządem, rzadami. Mówili że Polakom nie można wszystkiego mówić, że nie dorośli ,że jakże ciężko się nimi rządzi, że  trzeba przed nimi ukrywać. Bo wtedy to wszyscy byli patrioci oprócz jednego brzydkiego redaktora i jego gazety. Potem odpadali kolejni źli, którzy przedtem też byli dobrzy i nam Polakom wygadzali na glans. Ale zawsze zostawali dzielni, dobrzy z dawnego KORu (i środowiska ich wspierające) bardzo dbający o Polskę, nie patrzący na kolegów nie idący w apanaże. I ci już zawsze będą dobrzy. Aż do śmierci.

 

 

Czyż można mieć lepszych przyjaciół? Dla naszego dobra nawet śmierć własnej matki ukryją.

Oni wszystko ukryją, dla naszego dobra.

 

0

CyprianPolak

Rece wyciagniete po polski majatek narodowy musza zostac odciete!

126 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758