Czyli wykształceni idioci, czy sztokcholmski syndrom ??
Psychicznie uwikłani
Tysiące wykształconych krakowian głosowały w ostatnich wyborach na doszczętnie skompromitowanego Bogdana Klicha, tylko z jednego powodu: żeby PiS nie powróciło do władzy. Gdyby tych ludzi zapytać, co wolą: powrót do władzy PiS-u czy najazd tatarski, to z pewnością głosowaliby na najazd tatarski. Czy to ma sens?
Pisząc, na marginesie sondażowego wzrostu poparcia dla PO, o „głębokim uwikłaniu psychicznym elektoratu Platformy w obecny układ" („GPC", 4 bm.), Zdzisław Krasnodębski celnie ujął bardzo ważną obserwację. Z grubsza rzecz biorąc, jak to już zauważyli inni, np. Barbara Fedyszak-Radziejowska, niewzruszone przywiązanie elektoratu do PO przypomina syndrom żony bitej przez męża, która mimo to zawsze staje w jego obronie. Zjawisko psychicznej zależności części społeczeństwa od obozu władzy jest przyczyną trwającej od pięciu lat blokady sceny politycznej. Kto więc chce zmienić postawę elektoratu i na powrót uruchomić demokratyczny mechanizm wymiany rządzących, powinien wiedzieć, na czym to uwikłanie psychiczne polega, i kogo dotyczy.
Plemię nadludzi
Z pewnością nie dotyczy ono realnych beneficjentów obecnego systemu. Tych, którzy z ramienia Platformy i firmowanego przez nią układu sprawują funkcje publiczne; i tych, którzy z rządów PO czerpią realne korzyści – a więc całej rzeszy stołecznych i prowincjonalnych Zbychów i Sobiesiaków. Oni prawdopodobnie czują się już odrębną od ogółu społeczeństwa klasą, swoistym plemieniem nadludzi, które uprawia w Polsce politykę podboju wewnętrznego. Polega on na zajmowaniu wszelkich możliwych ośrodków władzy w państwie po to, żeby przechwytywać do własnej dyspozycji środki publiczne i uwłaszczać się na majątku narodowym. Resztę obywateli, której kosztem się to odbywa, traktuje się tym samym jak plemię podbite i stopniowo sprowadza do roli niewolników we własnym kraju.
Przytłaczająca większość Polaków, która w III RP spychana jest na te pozycje, ponosi wszystkie koszty powstawania nowej klasy panów i właścicieli. Większość ta jest w tym procesie nie tylko wywłaszczana i pozbawiana praw, ale także metodycznie odzierana z godności (starzy, niewykształceni, moherowi etc.). I właśnie tu zaczyna się mechanizm psychicznego uwikłania. Każdy bowiem dorosły Polak staje przed koniecznością wyboru: zostania „moherem", czyli człowiekiem odartym w III RP z całego prestiżu, albo przyjęcia ideologii plemienia zdobywców, wymagającej głośnego manifestowania pogardy dla podbitego „ludu pisowskiego" i nienawiści do jego przywódców. A za taką postawę jest nagroda: zdobywcy mogą uczynić kogoś takiego swoim klientem: przyjąć do pracy, zakwalifikować do czegoś atrakcyjnego, pozwolić posmakować jakichś okruchów z pańskiego stołu.
Ci, z których zrobiono idiotów
W ten sposób PO zbudowała wokół siebie szeroki układ klientystyczny. Ale jeśli klientów PO jest kilkaset tysięcy, to elektorat, któremu PO nie płaci pieniędzmi, idzie w miliony. Te miliony nie uczestniczą w podziale politycznych łupów, wręcz przeciwnie, wraz z „moherami" dźwigają różne ciężary obecnej sytuacji. Mimo to konsekwentnie głosują na firmowany przez PO układ, od którego w drodze nierównej wymiany dostają tylko jedną rzecz, na której nadmiernie im zależy – poczucie przynależności do „lepszej" części społeczeństwa.
To jest pierwszy sznurek psychicznej zależności. Ludzie o niskiej samoocenie, stłamszeni, zakompleksieni tylko na tym opierają poczucie własnej wartości. I dlatego w minionym okresie musieli oni ciągle potwierdzać tę swoją przynależność do „lepszych Polaków", tak jak im to podsuwano: dowcipami o „moherach" i wiarą w rozgłaszane przez media „zbrodnie PiS-u". Popisywali się więc złośliwościami o śp. Prezydencie, który „kompromituje nas za granicą" albo o peronie we Włoszczowie (o czym teraz nawet nie chcą pamiętać). Wierzyli bowiem święcie telewizyjnym celebrytom, że rządy PiS-u to była katastrofa i z zapartym tchem czekali, kiedy to się potwierdzi, dzięki działaniom minister Pitery. Kiedy z wieloletniego śledztwa wyłonił się tylko ów słynny dorsz bez faktury, ludzie ci stanęli oko w oko z faktem, że zrobiono z nich idiotów.
Podświadoma obrona obywatelskiej reputacji
Ale co innego widzieć, że zrobiono nam wodę z mózgu, a co innego się do tego przyznać. Toteż kiedy po katastrofie smoleńskiej – na chwilę – wyszło na jaw, jakim naprawdę prezydentem był Lech Kaczyński, zwykli ludzie otumanieni propagandą TVN-u pospuszczali głowy. Pamiętali bowiem o tym, w co sami uwierzyli, a co w dniach żałoby okazało się kłamstwem. A jeśli ten prezydent ma prawo leżeć na Wawelu, to jak z perspektywy czasu zostanie oceniona rola jego wrogów? Tu lemingom włączył się psychiczny mechanizm samoobrony, który z powrotem kazał im uwierzyć w stare i nowe kłamstwa (te dotyczące przyczyn katastrofy). Gdy zaś oficjalna wersja wydarzeń smoleńskich upadła, pozostało im tylko rozdrażnienie samym tematem Smoleńska. Tym, co ich w tej sprawie drażni, są jednak ich własne, tłumione wyrzuty sumienia. Kolejna ważna nić psychicznego uwikłania.
Spraw, w których elektorat PO przeżywał podobny dysonans poznawczy, jest multum. Zabójstwo w Łodzi, wyrok na Beatę Sawicką, przyznający rację CBA, afera hazardowa, inwestor katarski, drogi, kolej, Amber Gold… Narastający dysonans poznawczy jest psychicznie trudny do zniesienia. Za wiedzą, która go powoduje, idzie poczucie, że zostało się oszukanym – i poczucie winy, że się do tego dopuściło. To przeżycie bardzo przykre – toteż w pierwszym odruchu wszystkie te nieprzyjemne odczucia zostają wyparte ze świadomości, a ludzie psychicznie uwikłani próbują sami przed sobą udawać, że „nic się nie stało". I żeby dać temu dowód, nadal głosują na PO. Do zagłuszenia dysonansu poznawczego przydaje się też podtrzymywanie wiary, że to wszystko jeszcze jakoś się wyjaśni, kiedy wreszcie wyjdą na jaw mityczne „sprawki PiS-u" i Jarosława Kaczyńskiego. Te zbrodnie opozycji jakoś na jaw nie wychodzą, ale i bez nich nienawiść do niej jest pielęgnowana. Pozwala bowiem zagłuszyć uporczywie powracające przeczucie, że owa straszna opozycja w pewnych sprawach miała jednak dużo racji…
Polacy psychicznie uzależnieni podświadomie bronią w ten sposób swojej własnej, obywatelskiej reputacji. Na dłuższą metę jednak, w obliczu faktów takich jak sprawa Amber Gold, ratowanie jej udawaniem, że „nic się nie stało", będzie coraz mniej skuteczne. Wielkimi krokami zbliża się moment, w którym lemingi – czy chcą, czy nie – będą nieodwołalnie zmuszone do zmiany postawy. Nie wiadomo oczywiście, w którą stronę pójdzie ta zmiana.
Głosując za najazdem tatarskim
I tu rodzi się pytanie, co Polakom zaplątanym w złą wiarę polityczną i rozmyślającym, co zrobić z tym fantem, może poradzić niepodległościowa prawica? Dla Polski nie będzie dobrze, jeśli w przyszłych decyzjach wyborczych ludzie ci pozostaną zakładnikami swoich złudzeń z ostatnich siedmiu lat. Uczciwi wyborcy PO sami już od dłuższego czasu zaczynają widzieć, do czego prowadzą obecne rządy. Więc niech temu wreszcie dadzą uczciwy wyraz, jeśli nie chcą wziąć na siebie jeszcze większej odpowiedzialności niż ta, która już obecnie na nich spada. Niech się też zastanowią, kim właściwie są? Plemiennymi wojownikami nastawionymi na podbój Polski, czy tylko szarymi wyborcami PO, którym kiedyś wmówiono, że przyłączając się do wojny psychologicznej przeciw połowie własnego narodu, bronią „normalności"?
Na drodze wyjścia z psychicznego uwikłania uczciwi wyborcy PO powinni postawić dwa kroki. Po pierwsze, przyznać, że widzą, do czego doprowadziła obecna forma rządów, i uznać konieczność zmiany. Po drugie, powinni też zrozumieć i odrzucić czynniki, które do obecnej formy rządów doprowadziły. Odrzucić propagandę i przemoc symboliczną, przez którą część Polaków została spostponowana i pozbawiona należnych im praw, a oni sami zostali uwikłani w beznadziejny, toksyczny związek z układem politycznym, który zachowuje się tak, jakby Polska była pod jego okupacją.
Powinni zatem uznać fakty, zamiast się na nie obrażać. W przeciwnym razie zatracą się do reszty w zbiorowym obłędzie antypisowskim. Tysiące wykształconych krakowian głosowało w ostatnich wyborach na doszczętnie skompromitowanego Bogdana Klicha, tylko z jednego powodu: żeby PiS nie powróciło do władzy. Gdyby tych ludzi zapytać, co wolą: powrót do władzy PiS-u czy najazd tatarski, to z pewnością głosowaliby na najazd tatarski. Czy to ma sens?
http://niezalezna.pl/32673-psychicznie-uwiklani
Jak to nazwać? Idiotyzm, przerost ambicji, na zło babci odmrożę sobie uszy czy syndrom niewolnika, zwykła "dulszczyzna", Która trapi krakowian od paru wieków. Nie wchodzi mi to do głowy że, ludzie bądź co bądź jako tako przez komunę wykształceni, mogą mieć IQ pantofelka i mózg krokodyla ?? To się w pale nie mieści jak mawiał milicjant, który panu Jankowi Pietrzakowi cielęcinę do domu za komuny przynosił. Ja Wymiękam moja percepcja tego nie wytrzymuje!!!!!
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/