Każda teoria jest prawdziwa przynajmniej z dokładnością do jednego jej wyznawcy.
Niech każdy opowie o swojej teorii filozoficznej. Bo ciekawe są inne spojrzenia na świat.
… jestem zwolennikiem teorii, że jedynie poprzez dialog można poznać istotę świata, tzn. nie istnieje coś takiego jak wyizolowana, jedna teoria tłumacząca wszystko, natomiast istnieją wszyscy, którzy mogą wytłumaczyć (zrozumieć) jedną wspólną teorię różnorodności. I wcale nie mam tu na myśli wyłącznie Boga …
Bo każda teoria jest prawdziwa przynajmniej z dokładnością do jednego jej wyznawcy. I w ten sposób równoprawna z innymi teoriami tego świata. Można by rzec, że każda – nawet najbardziej skrajna teoria – stanowi cząstkę wiedzy o świecie i tylko sprawą statystyczną (liczby zwolenników) jest, która "staje się" bardziej lub mniej prawdopodobną.
* * *
Wreszcie przestało padać i zawitało słońce! Róże pięknie kwitną (szczególnie te żółte), wisienka wychyla sie w górę, a rozłożyste listki małego dębu szeleszczą intensywną zielenią. Bambusy też jakby ożyły, wyprostowały witki szpiczastych odnóży a lilac (bez) wspiął sie chyba najwyżej, bez-konkurencyjnie. Gdzieniegdzie paprotki pochylone w cieniu i Pyracantha (kurcze, nie znam polskiej nazwy) zakwitła białym kobiercem. Ceanothus (bez kalifornijski) z gronami chabrowych kiści zajął już chyba pół ogrodu, ale Kajrat skutecznie podcina go grzywą (pchły ma czy co?). Na dachu pustej psiej budy, obok karmika siadają gołębie i wróble tuż obok – czekają na porcję nasion po funcie za pound i nawet mysz przelacieła ukradkiem (oj, nieskutecznie tępiłem), po gestym dywanie ivy (bluszcz).
No to, skoro przyjąłem tyle Kabały (odbierać), to muszę teraz coś "wyemanować" …
No tak … co to ja chciałem, acha! Otrzymywanie jest zawsze związane z dawaniem. Nudny pewnie będę jeśli powiem, że taka jest właściwość grawitacji, ale upraszcając: w momencie gdy coś otrzymujemy, jednocześnie dajemy również sygnał zwotny (o tej samej wartości, tylko przeciwnie skierowany). Inną sprawą jest jak ten ktoś, kto otrzymuje to odbiera. Może być tak "zagłuszony" tylko braniem, że nie rozróżni subtelności przekazu. Najczęściej jednak, wynika to z wewnętrznego skrzywienia, które deformuje odebrany sygnał …
… każdy z nas gdy się rodzi otwarty jest na dawanie i odbieranie miłości. Ale przebieg życia – to czysto fizyczne uczucie – często zniekształca, np. przez tragedie, przekłamania, niezrozumienie.
Przyjąłem zasadę, żeby zawsze dawać miłość jeśli nawet odbieram nienawiść. Nie zawsze mi się to udaje, ponieważ sam mam trochę skrzywione "zwierciadło wewnętrzne". Ale ponieważ dawanie – jako odpowiedź na czyjś sygnał – jest naturalne, to nawet wtedy, gdy ktoś działa na naszą niekorzyść – nie powinniśmy przestawać emanować miłością. Bo porzekadło mówi, że miłość rodzi miłość, a nienawiść – nienawiść. A oba uczucia, choć tak bardzo różne mają jedną, wspólną cechę – są skierowane do środka ego. Dlatego, gdy ktoś uderza – nadstaw drugi policzek. A jeśli od ciosu upadniesz, spróbuj zrozumieć, co jest przyczyną tej nienawiści. I wtedy dojdziesz do wniosku, że jest nią brak miłości. Oczywiście nie powinniśmy dać się zabić – ale, jeśli byłoby to konieczne, dla większej miłości … dlaczego nie?
* * *
Tu chodzi o coś więcej. W środku każdej materii, natężenie pola grawitacyjnego wynosi zero. Taki punkt w naszym mózgu znajduje sie w okolicach trzeciej komory, niedaleko szyszynki. Jest to centralny punkt naszej świadomości. (zauważmy, że nasze myślenie zawsze wypływa ze środka umysłu, chociaż różne płaty kory mózgowej odpowiadają za różne funkcje postrzegania rzeczywistości).
Problem jednak w tym, że każdy fragment materii ma swój środek, a więc ma go również każdy fragment ciała ludzkiego (mózgu) niezależnie od wielkości. (patrz: http://www.teoriaslowa.com/201(…)ny.html). Oznacza to, że punktów o zerowej grawitacji jest nieskończenie wiele! One nas otaczają – w dziwny sposób współistnieją z normalną materią, w normalnej przestrzeni! Chciałoby się powiedzieć, że wypełniają całą przetrzeń tak jak biblijny Bóg – który istnieje wszędzie! I chociaż mówimy, że jesteśmy materialni, to wypełnia nas jakby "duch" punktów środkowych – grawitacji!
Jakimś sposobem na wyjaśnienie tego zjawiska byłoby istnienie wyższego wymiaru, który poprzez środki grawitacji sączy się do naszych 3 wymiarów. W wymiarze atomowym związek przyczynowo-skutkowy załamuje się i można jedynie mówić o prawdopodobieństwie zdarzeń. Natomiast sączący się wyższy wymiar, przenikający do naszego świata przez środki grawitacji, nadaje wszystkim zdarzeniom historię – a więc tworzy związki przyczynowo-skutkowe, które obserwujemy na co dzień
* * *
Nie bronię egoizmu – sam często z nim walczę. Zarówno ze swoim jak i tym u innych. Zastanawia mnie katastroficzny obraz świata malowany w wielu wypowiedziach. Wszystko zdaje się przemawiać za tym, że świat idzie w złym kierunku … tylko czy na pewno? Rozwój cywilizacji jest sprawą nieuchronną i połączoną z wszechobecnym egoizmem. W którymś momencie życia pojąłem, że jest on cechą naturalną – co nie oznacza, że się przeciwko niemu nie buntuję. Tylko jak się bliżej przyjrzałem swojemu buntowi – też okazał się zwykłym egoizmem.
Pobudki wielkie, małe – jedno mają źródło. Czy, gdy sprzeciwiamy się egoizmowi, to nie dlatego, że czujemy, że nam – dokładnie nam – czegoś brakuje? Miłości? Przyjaźni? Zrozumienia? Akceptacji?
Czy nie jest to krzyk w rodzaju: ludzie opamiętajcie się, bo mi – dokładnie mi – z tym niedobrze!
Nie jest to krytyka wszechobecnego egoizmu. Jest to tylko taka chwilowa obserwacja stojącego na brzegu morza, który widzi, że wszystkie fale są takie same, choć czasami trochę inaczej "bujają". I chwilowa dlatego, że ten obserwator – czyli JA – do tego morza, tych samych fal, musi zawsze powrócić.
* * *
…"tak" (akceptacja) – otwiera, "nie" (odrzucenie) – zamyka …. oberwacja psychologiczna, lecz pewnie ma jakiś związek z siłami przyrody … coś mi świta w głowie … grawitacja … "tak" oznacza akceptację każdej siły z zewnątrz, nawet tej nam z pozoru przeciwnej … odrzucenie – to dławienie otwartości?! Otwartość jest zatem czymś naturalnym, naturalnym odruchem przyciągania … wszystkiego … niezależnie od odległości i masy … niezależnie od tego jakie padają słowa i jakie są rozmówcy intencje …
Myślę, że pomiędzy "tak" i "nie" jest nieskończenie wiele dróg pośrednich. Ani "tak", ani nie", tylko coś, co jest takim dipolem bardziej lub mniej rozciągniętym pomiędzy skrajnymi wartościami. W matematyce mamy tzw. logikę trójwartościową, która system czare-białe zastępuje odcieniami szarości. I tak jest w życiu. Rzadko jesteśmy pewni w 100% poprawności naszego działania. Zawsze pojawia się wątpliwość "ale" …
Dlatego gdy się otwieramy, blokujemy się również obronnie i czekamy … czekamy co nastąpi dalej. Gdy okoliczności wydają się nam sprzyjać, otwieramy się bardziej … i jeszcze bardziej, aż do momentu gdy ktoś lub coś sprawi nam przykrość i wtedy uruchamiamy mechanizmy obronne …
W fizyce, nazwymy to stopniowaniem siły.