Każde życie ma swoją wartość. Nie ma tzw. życia dobrego czy złego – natomiast istnieje życie optymalne.
Witam T.! Piękny art. utrzymany w konwencji wiary i jej zasad. Treść toczy się, odwołuje, powraca, napomina, ostrzega, wskazuje na wszystko to co istotne jest w kontekście wiary. Nie można temu zaprzeczyć i nie można z tym polemizować. Ale z drugiej strony – tak jak dąb nie ma co polemizować z różą na temat istoty istnienia, tak trudno polemizować tym niewierzącym z tymi co wierzą.
Nie piszę tego by z gruntu się przeciwstawić. Piszę, bo myślę, że jest czas by uznać, że każda opcja widzenia świata jest równorzędna. A jedyne usprawiedliwienie tego, że ktoś wybiera tę a nie inną, wynika z jego wewnętrznych potrzeb – a nie z tego że coś istnieje poza nami obiektywnie. Ponieważ sami ten świat obiektywny (pozornie) stwarzamy.
Czas globalnego komunikowania się każdego z każdym zmusza nas do opuszczenia enklaw myślnia "tylko dla siebie". Bo to "tylko dla siebie" staje się własnością wszystkich w momencie prezentacji. Tak więc nadchodzą czasy, gdy jedynym rozwiązaniem pokojowego współistnienia, będzie akceptacja wszystkich możliwych poglądów – a nie uporczywe trzymianie się tylko własnego – bo tak jest nam z tym dobrze.
Nie pamiętam, w którym komentarzu, ale Elba wyraziła właśnie taką myśl: jesteśmy blisko ery, w której nastąpi stopniowy zanik walczącego indywidualizmu, na rzecz globalnego porozumienia. Musimy uznać odrębność i niezależność opinii każdego istnienia na tym świecie. Musimy odrzucić enklawy, które okazały się nieprawdziwe bo broniące tylko stanu pewnych racji a nie człowieka. Internet pokazuje, że każdy jest związany z każdym człowiekiem, że każdy inny od nas – powinien być uszanowany – przez swoja odmiennośc, przez swoją racje stanowienia.
Chrystus, czy Bóg – tu nie chodzi o jedną istotę. To jest bład metodologiczny wiary i sposobu odczytywania Biblii. Bóg i Chrytsus – to wszyscy ludzie. Zauważ: w momencie gdy pojawił sie trend indywiduylizmu wskazujący na jedyne pierwotne źródło boskie lub chrystusowe – ludzie oszaleli! Oszaleli – bo chcą tak jak mówi doktryna stać się indywidualni. Bo wierzą w JEDNEGO Boga. Natomiast Bóg – to wszystko.A wszystko oznacza każdego człowieka – i tego dobrego i tego złego, i tego zgodnego z "indywidualną" wiarą i tego, temu indywidualizmowi przeciwnego.
Kult jednostki, jakże bardzo łatwo zobaczyć w obrazie ziemskich nieszczęść: Hitler, Stalin, Musolini … Niektórrzy – jak Świstak – nazywają ich Szatanem. Ale przecież, to jest tworzenie kolejnej indywiduanej postaci – kolejnego bożka. Za grosz nie ma w tym myślenia całością – że Bóg i Szatan to uzupełniająca się jedność. Jedność wszystkich ludzi.
* * *
Każde życie ma swoją wartość. Nie ma tzw. zycia dobrego czy złego – natomiast istnieje życie optymalne. W określonych warunkach, z określonym bagażem doświadczeń, prowadzimy życie takie na jakie nas stać – czyli optymalne. Gdyby następuje zmiana uwarunkowań zewnętrznych, zmienia się również optymalność naszego działania i odbioru rzeczywistości.
Dam taki przykład. Gram w EuroMilion – i gdybym wygrał np. chociaż 1 milion (że o mniejszycch, acz istotnych sumach nie wspomnę) – moje życie zmieniło by się diametralnie! Albo inny – gdyby maturzyści nie wsiedli do tego nieszczęsnego samochodu w Radomsku, pewnie by nadal żyli (mówię to z całym poszanowaniem i pokorą dla sytuacji, która stała się przyczną śmierci 5 młodych istnień).
Tak więc optymalność jest jedynym fizycznym stanem, możliwym do zaakceptowania. Przestępca nie rodzi się nim, lecz nim się staje, tak jak milioner z loterii też nie ma tego w genach – ale w losowym szczęściu.
Podobało mi się stwierdzenie, jednego z socjologów amerykańskiech w latach 70. Jeśli ktoś lubi zbierać puszki na plaży, niech to robi – bo być może jest to jego największe i jedyne szczęście na świecie. Jedyna powołanie.
Uszczęśliwianie na siłę, poprzez demagogię religijną lub stoicką, może ale nie musi być zaakceptowane przez jednostkę. Madzia, która być może zabiła swoje dziecko, uczyniła to, bo było to jej jedyne optymalne w danej chwili zachowanie. I jeśli zostanie jej to udowodnione – poniesie za to karę.
Stąd wniosek, że zarówno ten co czyni dobro jak i ten co czyni zło są sobie równi – w tym znaczeniu, że zawsze działają optymalnie. Reszta jest sprawą osądu innych. I tylko innych – ponieważ my sami potrafimy prowadzić nasze życie – tylko optymalnie.
* * *
Tak, art to jest wspaniały, bo wypełnia brzegi jednego z wielu przepięknych kielichów życia – wiary. Ale zobacz: to że wierzysz w coś jest wynikiem konstrukcji twojego DNA – Twojej helisy. Bo jeśli wydobędziesz pewną myśl z jednego jej ramienia, zaraz pojawi sie myśl z jej ramienia drugiego. Aby znaleźć jakiś punkt odniesienia w tym wiecznym odbijaniu myśli – człowiek założył, że istnieje coś pośrodku skręceń obu ramion. I jedynym co udało mu się wydobyć z tego środka, jest sylaba (bo nie słowo) – Bóg.
* * *
Ależ ze mnie! … że też ja tego wcześniej nie zauważyłem! Mam odpowiedź na Twoje pytanie – dlaczego tak jest. Dlaczego nie czujemy bezpośrednio istnienia Boga!
Myślenie zaczyna się przecież w środku neuronu, w jego jądrze, jąderku. A dendryty jedynie te myślenie przewodzą. A więc myślenie ma swoje źródło, a nie jest efektem przewodzenia elektronów w dendrytach i synapsach. A źródło oznacza ni mniej ni więcej – środek: środek grawitacji. Jak już pisałem wcześniej każda materia ma w zasadzie nieskończenie wiele środków grawitacji.
I tak jest w istocie w naszym mózgu:
„Człowiek rodzi się z setkami bilionów neuronów, które otrzymuje raz na całe życie. Ostatnio udowodniono, iż nowe neurony tworzą się w mózgu jeszcze po urodzeniu, a w niektórych rejonach mózgu nawet w wieku dorosłym. Od momentu narodzin tracimy 100 tys. neuronów dziennie. Neurony nie podlegają regeneracji. Rocznie tracimy około 36,5 mln neuronów. Z powodu nadmiaru neuronów ich utrata jest konieczna. W ten sposób zwiększa się ilość połączeń między istniejącymi funkcjonującymi neuronami. Liczba neuronów u dorosłego człowieka waha się od około 100 do 1000 miliardów. Neurony komunikują się ze sobą za pomocą sygnałów elektrycznych tworząc 13 trylionów połączeń. Neurony różnią się wielkością i kształtem perykarionów oraz liczbą i wielkością wypustek.” (file:///D:/Teoria%20Slowa%2020/neurony.htm)
Ha … setki bilionów neuronów, to potężna liczba, taka, która może mierzyć się z liczbą nieskończoną. A więc przynajmniej tyle środków może odbierać zmiany grawitacji w umyśle – jednocześnie. Spójrzmy na jeszcze jedną interesującą cechę tego środka. Jąderko – najbardziej centralna cześć komórki neuronu – porusza się wewnątrz niej niezwiązane, bezwładnie! A więc może rozczytywać nawet najmniejsze zmiany pola grawitacji.
No i jeszcze jedno. Jąderko zbudowane jest z RNA – kwasu rybonukleinowego, który zawiera nasze DNA – nasze geny. A więc to nasze geny w pierwszym rzędzie czytają grawitację i przekształcają jej zmiany w impulsy elektryczne. (W DNA tkwi również odpowiedź, dlaczego istotna jest dla nas liczba 4 – bo tworzą je 4 zasady: tymina, guanina, cytozyna, adenina – spójrz na obrazek: http://www.teoriaslowa.com/201(…)-i.html).
A ponieważ grawitacja zawiera informacje pochodzące od Boga, więc nie ma – jak słusznie piszesz – możliwości postrzegania Stwórcy w jednym akcie. Tych aktów odbioru jest setki bilionów, a więc Boga można jedynie przeczuć intuicyjnie!
* * *
Każde życie ma swoją wartość. Nie ma tzw. życia dobrego czy złego – natomiast istnieje życie optymalne. W określonych warunkach, z określonym bagażem doświadczeń, prowadzimy życie takie na jakie nas stać – czyli optymalne. Gdyby następuje zmiana uwarunkowań zewnętrznych, zmienia się również optymalność naszego działania i odbioru rzeczywistości.
Dam taki przykład. Gram w EuroMilion – i gdybym wygrał np. chociaż 1 milion (że o mniejszycch, acz istotnych sumach nie wspomnę) – moje życie zmieniło by się diametralnie! Albo inny – gdyby maturzyści nie wsiedli do tego nieszczęsnego samochodu w Radomsku, pewnie by nadal żyli (mówię to z całym poszanowaniem i pokorą dla sytuacji, która stała się przyczną śmierci 5 młodych istnień).
Tak więc optymalność jest jedynym fizycznym stanem, możliwym do zaakceptowania. Przestępca nie rodzi się nim, lecz nim się staje, tak jak milioner z loterii też nie ma tego w genach – ale w losowym szczęściu.
Podobało mi się stwierdzenie, jednego z socjologów amerykańskiech w latach 70. Jeśli ktoś lubi zbierać puszki na plaży, niech to robi – bo być może jest to jego największe i jedyne szczęście na świecie. Jedyna powołanie.
Uszczęśliwianie na siłę, poprzez demagogię religijną lub stoicką, może ale nie musi być zaakceptowane przez jednostkę. Madzia, która być może zabiła swoje dziecko, uczyniła to, bo było to jej jedyne optymalne w danej chwili zachowanie. I jeśli zostanie jej to udowodnione – poniesie za to karę.
Stąd wniosek, że zarówno ten co czyni dobro jak i ten co czyni zło są sobie równi – w tym znaczeniu, że zawsze działają optymalnie. Reszta jest sprawą osądu innych. I tylko innych – ponieważ my sami potrafimy prowadzić nasze życie – tylko optymalnie.