U chorej przed zabiegiem notowaliśmy ciśnienie o wartości 210 mm Hg. Po operacji spadło ono do 110 mm Hg. Spodziewałem się, że może być mniejsze o kilkadziesiąt milimetrów, ale nie aż o tyle. To było olśniewające
— powiedział Reczuch.
Dwa zabiegi wykonano w grudniu w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu u leczącej się na nadciśnienie od 10 lat 38-letniej pacjentki i oraz u 64-letniego chorego od 20 lat mężczyzny.
Była to dopiero piąta i szósta taka operacja na świecie. Wrocławski szpital jest trzecim ośrodkiem na świecie, który wykonał takie operacje. Wcześniej trzy odbyły się w Pradze i jedna w Instytucie Kardiologii w Aninie.
Jak tłumaczył prof. Reczuch, zabieg jest mało inwazyjny, wymagający jedynie nakłucia naczynia w obrębie pachwiny, wprowadzenia do aorty a następnie do tętnicy szyjnej specjalnego cewnika.
Cewnik zakończony jest dwiema elektrodami. Gdy cewnik znajdzie się w pobliżu kłębka pomiędzy elektrodami doprowadzamy do przepływu prądu i wyłącza to pracę kłębka szyjnego
— mówił kardiolog.
Zdaniem lekarzy to właśnie nadaktywność kłębka szyjnego powoduje u chorych oporność na leczenie nadciśnienia, pomimo iż przez wiele lat przyjmują oni codziennie po kilka lekarstw na to schorzenie.
Kłębki to struktury wielkości ziarna ryżu umiejscowiona w tkankach szyi, które wysyłają sygnały powodujące przyspieszenie akcji serca, skurcz naczyń i wzrost ciśnienia. W związku z tym przed kilkoma laty we wrocławskiej klinice rozpoczęto badania nad nową metodą leczenia nadciśnienia tętniczego, mającą na celu zniesienie nieprawidłowej aktywności kłębków szyjnych.
Jak mówił prof. Reczuch, kluczem do sukcesu było skonstruowanie odpowiedniego cewnika, za pomocą którego udałoby się neutralizować pracę kłębka. Podjęli się tego naukowcy z uniwersytetu w amerykańskiej Atlancie, z którymi współpracują wrocławscy kardiolodzy.
Podczas moich pobytów w Atlancie konsultowałem budowę tego urządzenia. Pierwsze, eksperymentalne zabiegi przeprowadziliśmy tam na świniach
— powiedział Reczuch.
Kierownik Kliniki Kardiologii w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu prof. Piotr Ponikowski podkreślił, że metoda operacyjna nie jest jeszcze przewidziana dla wszystkich chorych opornych na leczenie nadciśnienia.
Nie możemy zagwarantować, że w ciągu najbliższych lat będzie można przeprowadzić takie zabiegi u kilkudziesięciu tysięcy chorych. Na razie musimy ich selekcjonować, ponieważ nie wiemy, jakie ostatecznie mogą być skutki. Dlatego chorzy po udarze czy z miażdżycą nie są brani pod uwagę
— powiedział Ponikowski.
Problem nadciśnienia tętniczego dotyczy co trzeciego Polaka. Oblicza się, że cierpi na to schorzenie ponad 8 mln osób, a prawie milion chorych jest opornych na farmakologiczne leczenie nadciśnienia.
bzm/PAP