Ostatnie przedterminowe wybory mieliśmy w 2007 roku i jak było to niezbyt trudne do przewidzenia, przegrał je sprawca, czyli PiS zdobywając wprawdzie więcej głosów niż w poprzednich wyborach, ale tracąc większość mandatową w sejmie i oddając władzę w ręce PO. Do dzisiejszego dnia nie wiem, czym kierował się Jarosław Kaczyński decydując się na ten krok.
Nie mam schadenfreude, chociaż opublikowałem przed tamtymi wyborami artykuł o tym, że jest to bardzo zły wybór i za pośrednictwem nieodżałowanego marszałka Putry przekazałem premierowi swoje uwagi i propozycje, niestety do umówionego spotkania nie doszło i nie dowiedziałem się, z jakich powodów została podjęta taka ryzykowna decyzja.
Dlaczego traktuję ją, jako ryzykowną? Otóż okazało się, że wyborcy w Polsce / przynajmniej ta mniejszość, która decyduje się na udział w wyborach/ nie lubią, gdy wzywa się ich zbyt wcześnie do wyborów i sprawca takiego rozwiązania nie może oczekiwać premii za pochopność.
Przedwczesne wybory należy traktować, jako konieczność wywołaną katastrofą, a w Polsce nie ma jeszcze katastrofy dostatecznie spektakularnej żeby nie można było znaleźć innego wyjścia.
Obecną sytuację Polski można określić znaną opinią z PRL, że „sytuacja jest dobra, ale nie beznadziejna”, przynajmniej jeszcze wypłacają pensje i emerytury.
Rządzący Polską o tym dobrze wiedzą i dlatego na rękę im są przedterminowe wybory, za które usłużne im media obarczą odpowiedzialnością opozycję, czyli praktycznie PiS. Pozwoli to rządzącym na uzyskanie przynajmniej takiego wyniku wyborczego, że postawi to zwycięzcę w pozycji patowej.
Z doświadczeń niedawnej przeszłości wynika, że układy koalicyjne są niekorzystne gdyż stawiają lidera w pozycji zakładnika jak to miało miejsce w koalicji PiS z „Samoobroną” i LPR, trzeba mieć zatem pewność uzyskania bezwzględnej większości w sejmie i odpowiednio w senacie.
Przy obecnej nieproporcjonalnej ordynacji uzyskanie 40 % głosów daje szansę na zdobycie ponad połowy mandatów poselskich. Można w tych warunkach powołać rząd jednopartyjny i mieć pewność odrzucenia niekorzystnych dla rządu poprawek senatu w przypadku braku większości senackiej. Gorzej jest z veto prezydenckim, które wymaga w myśl obecnie panującej konstytucji / Piłsudski określiłby raczej „konstytuty”/ 3/5 głosów sejmu dla obalenia.
Wobec faktu, że zarówno rząd jak i prezydentura należą do tej samej partii należy liczyć się z blokowaniem przez prezydenta wszystkich znaczących dla losów państwa ustaw.
Niezależnie zresztą od faktycznej postawy prezydenta ta okoliczność musi być uwzględniona w kalkulacjach przedwyborczych.
Tylko w jednym przypadku można liczyć na pełny sukces, a mianowicie przy uzyskaniu ponad dwóch trzecich głosów łącznie w zgromadzeniu narodowym w celu umożliwienia dokonania zmian w konstytucji, a właściwie opracowania nowej konstytucji, co stworzyłoby podstawę dla nowej formy polskiej państwowości, a konkretnie stworzenia niepodległego państwa polskiego.
W obecnej sytuacji taka możliwość graniczy z cudem, ale w przypadku obnażenia stanu katastrofy państwa nie jest wykluczony i taki wynik, niestety nie ma dzisiaj na to odpowiedniego stanu świadomości społecznej w Polsce, a także determinacji opozycji w całości.
Słabością współczesnej opozycji parlamentarnej jest zbytnie przywiązanie do obowiązującej konwencji rządzenia Polską i jej wewnętrzne antagonizmy.
Jest to niewątpliwy sukces układu rządzącego, który skierował nastawienie opozycyjnych ugrupowań na wzajemną walkę przynosząc tym korzyść panującym.
Jeżeli jednak wbrew wszelkim przeszkodom udałoby się uzyskać kwalifikowaną większość dla zmiany konstytucji to w konsekwencji należałoby wykorzystać dla wprowadzenia zasadniczych zmian a nie tylko poprawki istniejącej konstytucji. Za taka „poprawkę” uznaję wprowadzenie „IV Rzeczpospolitej”, która z racji samej nazwy byłaby kontynuatorką „III- ej” będącej niczym innym jak tylko z racji formalnej i merytorycznej przedłużeniem PRL, bezprawnego tworu sowieckiej przemocy.
Wprowadzenie nowej konstytucji wyraźnie nawiązującej treścią i formą do ciągle prawnie ważnych konstytucji przedwojennych, bo przecież nie uchylonych żadnym prawnym, a nawet bezprawnym postanowieniem, stworzy podstawę nowej formy i treści polskiej państwowości.
Wspominam o obydwu przedwojennych konstytucjach gdyż konstytucja z 23 kwietnia 1935 roku zawiera część artykułów z konstytucji z 17 marca 1921 roku i nie uchyliła jej preambuły stanowiącej o charakterze państwa.
Należy nadmienić, że w stosunku do konstytucji nie można zastosować prawa przedawnienia.
Konsekwencje tego są oczywiste, całe prawo stosowane w czasie bezprawia, czyli od 1944 roku po dzień dzisiejszy, musi ulec weryfikacji podobnie jak prawo zaborcze po odzyskaniu niepodległości, którą dokonywała komisja kodyfikacyjna.
Dotyczy to nie tylko spraw wewnętrznych państwa, ale też i wszystkich umów zagranicznych.
Proces tworzenia nowego prawa będzie z pewnością i niełatwy i zabierze sporo czasu, przed wojną praktycznie uporano się z tym w czasie kilkunastoletniego okresu pokoju między wojnami.
Licząc się z takim stanem i mając na względzie potrzebę szybkiego działania można posłużyć się zarówno udzieleniem rządowi specjalnych pełnomocnictw, jak i wykorzystaniem instytucji dekretów prezydenckich istniejącej przed wojną.
Natychmiastowego działania wymaga przebudowa niemal wszystkich dziedzin życia państwowego i społecznego, a szczególnie:
– organizacja państwa
-bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne
-powstrzymanie procesu ubytku zaludnienia
-stworzenie narodowego programu wychowania i oświaty
-wprzęgnięcie jak najszerszych warstw społeczeństwa w proces odbudowy gospodarki i instytucji służb społecznych
-przyśpieszenie tempa rozwoju, a szczególnie zwiększenie eksportu
-wydatna poprawa położenia materialnego całego społeczeństwa, a szczególnie rodzin wielodzietnych.
Do wykonania tych dziejowych zadań potrzebna jest powszechna mobilizacja sił i powrót do kraju większości tych, którzy nie znajdując godziwego zatrudnienia w Polsce zostali zmuszeni do zarobkowej emigracji.
Warunkiem podstawowym jest odzyskanie przez państwo polskie pełnej niepodległości, ale wydaje się na podstawie dotychczasowych doświadczeń, że osiągnięcie niepodległości w trybie zwycięstwa wyborczego ugrupowań niepodległościowych będzie trudniejsze od dokonania tego w drodze przewrotu.
Wynika to z opanowania wzorem PRL techniki manipulowania wyborami.
Po pierwsze wmawia się Polakom, że wybory i tak nic nie zmienią gdyż zamiast obecnego reżimu może przyjść jedynie jeszcze gorszy. Takie nastawienie zmniejsza liczbę wyborców wśród niezadowolonych z obecnej władzy, a tym samym daje większe szanse wyborcom proreżimowym.
Po drugie tworzy się bez przerwy różnego rodzaju partie i ugrupowania rzekomo opozycyjne, których zadaniem jest zwalczanie najpoważniejszej opozycji.
Po trzecie opanowane przez reżim media powodują celowo w głowach potencjalnych wyborców mętlik przez odpowiednie działania dezinformacyjne, kompromitowanie osób aktywnie działających na rzecz obalenia reżimu, a przede wszystkim propagandą zastraszania społeczeństwa wizją klęsk, jakie czekają kraj przy ewentualnym przejęciu władzy przez opozycję.
W Polsce trudno jest prowadzić propagandę pozytywną wobec negatywnego obrazu rzeczywistości, znacznie łatwiej jest szkalować przeciwnika, gdyż jeszcze z czasów PRL wywodzi się dużo łatwiejsza percepcja społeczna negatywnej oceny zjawisk i osób, z czego korzysta obficie propaganda reżimowa.
I wreszcie na końcu pozostaje zawsze technika wyborcza na stalinowskiej zasadzie, że „nie ważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy”.
Poza tymi dwoma drogami – wyborczą lub przewrotu, może zaistnieć też droga pośrednia w postaci wygrania wyborów w stopniu dostatecznym ażeby stworzyć rząd, ale niedostatecznym żeby zmienić ustrój.
W tym przypadku, jeżeli chce się uniknąć powtórki z doświadczeń z rządami Olszewskiego i Kaczyńskiego nie należy szukać żadnych kompromisów, które prowadzą do nieuchronnej klęski. Najlepiej z miejsca zaproponować parlamentowi pakiet nadzwyczajnych uprawnień dla rządu zawierający projekty ustaw zmierzających do wykonania zadań wymienionych powyżej.
Odrzucenie tej propozycji w jakiejkolwiek formie pozwoli na wybór drogi według oceny sytuacji: – wymuszone przedterminowe wybory z możliwością zdobycia kwalifikowanej większości, lub dokonanie przez rząd bezpośredniego obalenia istniejącego układu.
Każde z tych rozwiązań musi się odbyć w okolicznościach nie budzących wątpliwości, co do intencji obu zwalczających się stron.
Jedno jest pewne, w obecnej sytuacji Polski wszelkie próby reformistyczne, jak na przykład powołanie „rządu bezpartyjnych fachowców” są skazane nie tylko na niepowodzenie, ale prowadzą wprost do odzyskania przez reżim dominującej pozycji.
Wynika to z racji słabości politycznej takiego rządu, który z konieczności będzie musiał się ograniczyć do paliatywów zamiast skutecznej przebudowy całej nawy państwowej.
Rząd, który się podejmie epokowego, ale nieuchronnego zadania obalenia obecnego ustroju musi działać z otwartą przyłbicą i zawrzeć partnerski sojusz z najważniejszymi polskimi organizacjami społecznymi. Musi przekonać do współdziałania zarówno instytucjonalny kościół rzymsko katolicki idąc za wskazaniami Jana Pawła II i obecnego papieża Franciszka jak też i związki zawodowe.
Najważniejsze jest, bowiem wspólne dzieło odrodzenia narodowego w duchu chrześcijańskiej solidarności i wzajemnego wspierania.
Jest to sprawa, którą zajmuję się od lat, właściwie od dnia powstania „III Rzeczpospolitej”, czyli oszukańczego tworu mającego imitować niepodległe państwo polskie.
Powszechnie uznaje się, że uwolniliśmy się od sowieckiej przemocy i polskimi rękami zostaliśmy poddani innym zewnętrznym siłom. Osobiście nie jestem wcale pewien czy w ogóle chociaż przez chwilę wyzwoliliśmy się pozostając przez cały czas pod obcym nadzorem sprawowanym za pośrednictwem najemników. Taka sytuacja oczywiście utrudnia cały proces, ale przecież nie jesteśmy bezbronni, ujawnienie w jak najwyższym stopniu mechanizmów tej zależności musi stworzyć solidarną siłę narodową zdolną do przezwyciężenia przemocy.
Odrodzenie duchowe narodu musi być też sprzężone z tworzeniem materialnych warunków dla egzystencji i rozwoju narodu. W tym celu musi być zmieniony cel działalności gospodarczej, która obecnie służy głównie obcym interesom, przekształcając ją na służbę narodowi.
Jej głównymi dźwigniami rozwojowymi powinny być budownictwo mieszkaniowe i produkcja eksportowa, co musi być zharmonizowane z obsługą potrzeb społecznych. Zwiększając wymianę międzynarodową należy mieć na uwadze troskę o rozwój własnej wytwórczości i osiągnięcie jak najwyższego stopnia aktywności zawodowej społeczeństwa oraz wykorzystania własnych zasobów.
Wymagać to będzie znacznych zmian w naszych zewnętrznych relacjach, a także w organizacji polskiej gospodarki ze szczególnym uwzględnieniem instrumentów finansowych.
Równocześnie musimy tworzyć takie układy międzynarodowych stosunków, które będą promować dynamiczne tempo rozwoju w odróżnieniu od stagnacji unijnej.
Pisałem o tym wielokrotnie wskazując, w jakim kierunku powinna zmierzać Polska a z nią cała zjednoczona Europa.
Wracając do punktu wyjścia podkreślam konieczność kompleksowego przygotowania się do ostatecznego wyeliminowania układu rządzącego Polską w obcym interesie, co wymaga pełnego ujawnienia zjawisk charakteryzujących ten układ i dojrzałości naszego społeczeństwa.
Z tych względów na dzień dzisiejszy wyznaczenie przedterminowych wyborów może okazać się działaniem przedwczesnym i spowodować prolongowanie egzystencji antynarodowego spisku.