ZBRODNIE
PRZECIW OKUPACJI SOWIECKIEJ ŻOŁNIERZE WYKLĘCI NA KRESACH
POŁUDNIOWO-WSCHODNICH PO 1944 R.
JERZY WĘGIERSKI
Zarówno Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych, gen. Kazimierz Sosnkowski, jak i dowódca AK, gen. Tadeusz Komorowski „Bór” liczyli się z możliwością, że do chwili wkroczenia wojsk sowieckich na tereny Polski nie zostaną jeszcze nawiązane stosunki dyplomatyczne z ZSSR. Obawiali się również, że stosunek Rosjan do ujawniających się w ramach Akcji „Burza” oddziałów AK może być wrogi. Dlatego już w końcu 1943 r. przewidywali konieczność wcześniejszego utworzenia nowej tajnej organizacji, której odrębna struktura dowódcza pozostałaby w ukryciu. Na jej komendanta w Obszarze III Południowo-Wschodnim, został wyznaczony dotychczasowy szef sztabu Komendy Obszaru, ppłk dypl. Feliks Janson. Nie ujawnił się on podczas akcji „Burza”, a po objęciu dowództwa Komendy Obszaru używał pseudonimu „Rajgras”.
Nową organizację nazwano „Niepodległość”, w skrócie „Nie”. W pierwszych dniach sierpnia 1944 r. ppłk E. Janson – jeszcze jako szef sztabu – wydał rozkazy likwidujące strukturę sztabu Komendy Obszaru AK, już uszczuplonego m.in. przez aresztowanie szefów wywiadu (ppłk dypl. Henryk Pohoski) i kontrwywiadu (ppor. Jerzy Polaczek).
Przestały się ukazywać drukowane czasopisma; jedynie Okręgowa Delegatura Rządu wydawała jeszcze do początku 1945 r. powielaną gazetkę dzienną. Do połowy roku działała jednak łączność radiowa z Londynem; szefem oddziału łączności operacyjnej został ppor. Julian Stefan Wiktor, a dowódcą oddziału radiowego ppor. R. Wiszniowski.
Komendę Okręgu Lwów – po wyjeździe do Żytomierza ppłk dypl. Stefan Czerwińskiego – objął jego zastępca ppłk Franciszek Rekucki „Bak”, który w organizacji „Nie” przyjął pseudonim „Topór”, a szefem sztabu po aresztowanym poprzedniku został mjr dypl. Bolesław Tomaszewski „Warta”. Obaj byli już znani kontrwywiadowi sowieckiemu, więc w uzgodnieniu z ppłk. Jansonem wyjechali w końcu sierpnia 1944 r. na Rzeszowszczyznę, przenosząc tam ośrodek dowodzenia oddziałami leśnymi Okręgu, które licznie przechodziły na ten teren. Obaj też formalnie zatrzymali swoje stanowiska, a na ich miejsce wyznaczono mjr. Anatola Sawickiego „Młota” jako p.o. Komendanta, poprzednio Komendanta Inspektoratu Bóbrka, a jako p.o. szefa sztabu – mjr. Alfonsa Jabłońskiego „Radcę”. Zmieniono też strukturę sztabu, w którego skład wchodziły teraz trzy oddziały. W samym Lwowie zorganizowano cztery Dzielnice (zamiast dotychczasowych pięciu), a poza Lwowem – dwa Inspektoraty (Bóbrka i Gródek Jagielloński). Do końca 1944 r. BIP Okręgu Lwów wydawała tygodnik „Lwowski Informator”, w postaci maszynopisów.
Ze składu Komendy Okręgu Stanisławów „Nie” działał do aresztowania w lutym 1945 r. Komendant kpt. doc. dr inż. Władysław Herman „Globus”, „Kudak”, oraz początkowo trzy Inspektoraty: Stryj, Kołomyja i najsilniejszy Drohobycz, a zwłaszcza Obwód Sambor. Przez krótki czas, nieregularnie, ukazywały się cztery czasopisma, wydawane we Lwowie, Drohobyczu i Samborze.
Choć Komenda Okręgu Tarnopol „Nie” istniała do końca 1945 r., niewiele o niej wiadomo. Komendantami Okręgu byli: mjr Bronisław Zawadzki „Soroka” do aresztowania w grudniu 1944 r., a po nim kpt. Bronisław Zeglin „Ordon”. Wydawano tu w 1945 r. trzy czasopisma, ale niestety nie zachował się żaden egzemplarz.
Działająca w zasadzie w ramach „Nie” Narodowa Organizacja Wojskowa, po akcji „Burza” była strukturą o dużej autonomii, choć komendant jej Okręgu Małopolska Wschodnia, por. inż. Bernard Grzywacz „Marek” pełnił funkcję kierownika referatu organizacyjnego w sztabie Okręgu Lwów „Nie”. Sztab Komendy Okręgu NOW już od dawna nie istniał, został bowiem rozbity aresztowaniami w końcu maja 1943 r. Jedynym, który wówczas uniknął aresztowania, był kierownik propagandy, mgr Zbigniew Nowosad, jednak tuż po akcji „Burza” wyjechał do Jarosławia z zadaniem nawiązania kontaktu z centralnym kierownictwem Stronnictwa Narodowego i NOW. Jego miejsce we Lwowie zajął Jerzy Wojdyła „Górniak”, któremu udało się odtworzyć aktywne struktury działu i uruchomić kontynuację organu prasowego SN-NOW „Słowo Polskie”.
Nieregularnie wychodził też satyryczny „Sowizdrzał”, a na początku 1945 r. „Żołnierz Wielkiej Polski”. W końcu stycznia 1945 r. grupa żołnierzy NOW pod dowództwem por. B. Grzywacza „Marka”, wobec braku środków finansowych dla potrzeb organizacji, przeprowadziła udaną akcję na sklep „Gastronom” we Lwowie, ale wśród jej uczestników znalazł się agent NKWD i później wszyscy zostali aresztowani. Na początku marca 1945 r. NOW poniosła dotkliwą stratę, obława sowiecka otoczyła oddział leśny pod Brzozdowcami, na południe od Lwowa. W walce zginęli niemal wszyscy; dwóch ujęto, a tylko jeden z żołnierzy zdołał się przebić i ocalał.
Żołnierze z Okręgu XIV Południowo-Wschodniego NSZ w większości przeszli do AK w maju 1943 r. o działalności pozostałych, jak również o losach ich dowódcy, którym był por.mjr NSZ Wojciech Stefankiewicz „Gromski”, brak wiadomości. Spośród innych organizacji wojskowych działała we Lwowie pod „drugą” okupacją sowiecką szczątkowa grupa Konwentu Organizacji Niepodległościowych (KON) ppłk. dypl. Jana Sokołowskiego „Trzaski”, pozostająca poza strukturami AK-„Nie”. J. Sokołowski jednak szybko opuścił Lwów, a grupa ta nie przejawiała żadnej działalności poza wydawaniem do połowy 1945 r. (dwa razy na tydzień) „Komunikatu”, redagowanego przez Jadwigę Tokarzewską „Teresę”. Żołnierze KON, podobnie jak oddziały NSZ, nie wzięli udziału w akcji „Burza”.
Od momentu wkroczenia Sowietów na teren Małopolski Wschodniej sowiecki kontrwywiad (Smiersz) i NKWD rozpoczęły przy pomocy agentur tropienie żołnierzy AK-„Nie”. Po krótkich procesach wywożono ich następnie do obozów w głąb ZSSR. W okresie od 31 lipca 1944 r. do końca 1945 r. kontrwywiad aresztował około 130 oficerów i szeregowych AK i „Nie”, prawie wszystkich w samym Lwowie, w tym dowódców aresztowanych w Żytomierzu. Zostali osadzeni w obozach internowanych w Charkowie, Riazaniu, Diagilewie i innych mniejszych obozach i pozostali tam do lat 1947-1948. Z tej 130-osobowej grupy jeszcze we Lwowie udało się uciec ppłk. H. Pohoskiemu i zastępcy dowódcy oddziałów leśnych 14. p.uł. AK, Serbowi kpt. Draganowi Sotirovićowi „Draży”. Wśród ogółu internowanych lwowiacy ci stanowili mniejszość. Potem część żołnierzy lwowskich, ujętych głównie na Rzeszowszczyżnie, znalazła się także w obozach internowania w Borowiczach i Stalinogorsku.
Równolegle (od 31 lipca 1944 r. aż do końca 1948 r.) aresztowania żołnierzy AK-„Nie” na całym terenie Obszaru III przeprowadzało NKWD. Między innymi w lutym 1945 r. został aresztowany Komendant Obszaru, ppłk Feliks Janson; jego miejsce zajął ppłk Jan Władysław Władyka. Aresztowani byli sądzeni niejednokrotnie w dużych grupach (do 40 osób), przez Wojenne Trybunały Wojsk NKWD (lub Kolejowego Oddziału NKWD), głównie we Lwowie, Drohobyczu i Czortkowie, ale także w innych miejscowościach.
Pierwszy taki zbiorowy proces odbył się we Lwowie 21 stycznia 1945 r. i dotyczył dwudziestu członków Okręgowej Delegatury Rządu. Spośród innych, m.in. 20 sierpnia sądzono kilkunastoosobową grupę żołnierzy Kedywu Okręgu Lwów. Z Sambora 40 osób sądzono we Lwowie 23 sierpnia, a 22 września w dwóch grupach postawiono przed Trybunałem NKWD-owskim trzydziestu aresztowanych w związku z wykryciem w czerwcu 1945 r. pod Lwowem radiostacji Komendy Obszaru. Innych sądzono w mniejszych grupach. W stosunku do niektórych wyroki zapadały zaocznie, podejmowane przez tzw. „trójki sędziowskie” (Osoboje Sowieszczanije). Zasądzone kary wahały się od 6-7 do 10 lat obozów poprawczo-roboczych dla kobiet i małoletnich (Isprawitelno-Trudowoj Lagier), a dla mężczyzn do 15-20 lat katorgi, później aż do 25 lat. Zapadały też wyroki śmierci, jednak niemal z reguły zamieniane były na katorgę. Znane są tylko dwie wykonane egzekucje, obydwie na żołnierzach „Nie” ze Lwowa. Znaczna część skazanych została zwolniona w latach 1947-48 (przeważnie kobiety), ale wielu pozostało w obozach lub na zasądzonych im administracyjnie „dożywotnich” zesłaniach do końca 1955 r. i dłużej.
Od połowy maja 1945 r. prokuratorzy sowieccy rozpoczęli przeprowadzanie w więzieniach rozmów mających na celu wyselekcjonowanie tych spośród więźniów oskarżonych o udział w AK (o „Nie” raczej nie mówiono), którzy mogliby nadać się na świadków w przygotowywanym procesie „szesnastu” z gen. Leopoldem Okulickim „Niedźwiadkiem”. 25 maja 1945 r. kilkanaście wybranych osób przewieziono do Moskwy na Łubiankę i do Butyrek i tam podjęto nad nimi „pracę”, mającą przygotować ich do składania odpowiednich zeznań. Z Obszaru III zgodziło się zeznawać według sowieckiego scenariusza pięciu. Ci, którzy wystąpili na procesie, otrzymali niskie wyroki: ppłk Feliks Janson – 5 lat, a kpt. W Herman oraz Komendant Inspektoratu Stryj, kpt. Zdzisław Kuźmiński (Pacak) – po 3 lata, ale zostali zwolnieni po roku. Natomiast ci, którzy nie zgodzili się i odmówili realizacji narzuconych im ról, otrzymali aż do kary śmierci włącznie (por. Grzywacz).
Wszyscy skazani we Lwowie, przed wywiezieniem do obozów byli przetrzymywani w obozie przejściowym (pieresyłka) przy ul. Pełtewnej. Wiosną i latem struktury konspiracyjne AK zaczęły przygotowywać masową ucieczkę z tego obozu przez kanały W mieście zorganizowano „meliny” i dokumenty Do ucieczki doszło 14 listopada 1945 r. Zdołało zbiec 16 lub 18 więźniów, raczej przypadkowych. Ostatni utknął w studzience włazu do kanału i został zaskoczony przez dozorcę. W trzy dni potem zbiegło, też przez kanały, jeszcze trzech więźniów wyprowadzonych do pracy w mieście.
W styczniu 1945 r. we Lwowie, a nieco wcześniej w powiatach drohobyckim, samborskim i gródeckim, NKWD przeprowadziło według wcześniej przygotowanych spisów masowe aresztowania w ramach akcji „państwowej weryfikacji” (gosprowierka), czyli przeglądu pod względem politycznej lojalności osób, które przeżyły okupację niemiecką. W tej licznej grupie znaleźli się także żołnierze AK-„Nie”; nie posiadano przeciwko nim dowodów, a jedynie podejrzenie o działalność konspiracyjną. Kilka tysięcy podejrzanych o „nielojalność” osób wywieziono do obozu sprawdzająco – filtrującego (Prowieroczno-Filtracyonnyj Łagier) w Krasnodonie, a aresztowanych poza Lwowem do Kamieńska i Szacht w Donbasie. Były to najgorsze z obozów: ciężka praca w prymitywnych, mokrych kopalniach węgla kamiennego przy równocześnie prowadzonych śledztwach spowodowała w ciągu niewiele ponad pół roku śmierć z chorób lub w wypadkach do 20% więźniów mniej więcej taki był procent strat wśród przebywających w obozach w ciągu 10 lat pobytu.
Aresztowania byłych żołnierzy AK-„Nie” z Obszaru III miały miejsce także po ich powrocie do Polski, przy czym niektórych przekazywano władzom sowieckim i sądzono w ZSSR. Odrębną była sprawa oficera lwowskiego Kedywu, mjr. Piotra Szewczyka, kuriera zagranicznego „Nie” aresztowanego w Warszawie w listopadzie 1945 r.
Społeczeństwo polskie, zwłaszcza mieszkańcy wsi, a w tym i żołnierze „Nie”, ponosiło też straty z powodu napadów UPA, o czym była mowa wcześniej. W okresie tzw. drugiej okupacji sowieckiej szczególnie ucierpiały wsie województwa tarnopolskiego, przede wszystkim w pierwszych miesiącach 1945 r. Młodych mężczyzn wcielano tam do „ludowego” Wojska Polskiego (Berlinga), Ukraińcy zaś przed poborem do Armii Czerwonej uciekali w szeregi UPA. W efekcie polskie wsie zostały prawie bezbronne, a UPA wzmocniona. Tylko w lutym 1945 r. na terenie Tarnopolszczyzny zamordowano okrutnie ponad tysiąc Polaków, a liczba spalonych wsi przekroczyła 50.
Jednak już od stycznia 1945 r. polscy mieszkańcy tych terenów, zaczęli organizować obronę. W Lataczu w pow. borszczowskim 16 stycznia zginęły wprawdzie 74 osoby, a 60 odniosło rany, ale poważne straty ponieśli też napastnicy.
W lutym także doszło do walk obronnych: z 5 na 6 tego miesiąca w napadzie 600-osobowego oddziału UPA na Barysz w pow. buczackim. Tracąc ponad 100 zabitych i 100 rannych w obronie centrum wsi, zabito kilkudziesięciu napastników. W tym samym czasie na Czerwonogród w pow. zaleszczyckim napadł 800-osobowy oddział UPA; walka trwała 10 godzin, Polacy zorganizowani przez dowódcę kompanii „Nie”, Bronisława Stachurskiego, stracili 48 zabitych i 24 rannych, ale straty UPA wyniosły około 100 zabitych i rannych.
Równocześnie w Hleszczawie w pow. trembowelskim, napadniętej przez 500-osobowy oddział UPA, zginęło 48 osób i 36 zostało rannych, ale padło też 20 napastników Ginęli także sprzyjający Polakom Ukraińcy W Boryczówce w tym samym powiecie również walczono około 10 godzin; tu Polaków wsparł oddział sowiecki. Na Młyniska w pow. trembowelskim, gdzie samoobrona była dobrze zorganizowana, napadł 600-osobowy oddział UPA z ckm-ami; Polacy stracili 70 zabitych i 100 rannych, ale Ukraińcy 50 do 60. W napadach tych zginęło pięciu księży rzymskokatolickich.
Polaków przed śmiercią poddawano okrutnym i wymyślnym torturom. (…)
Broniąc się przed UPA, Polacy wstępowali do tzw. istrebitielnych batalionów, dowodzonych wprawdzie przez oficerów sowieckich, ale jednak dostarczających broń do walki. Bataliony te wzięły udział w obronie wielu wsi.
Oddziały leśne, które z terenu Okręgu Lwów przeszły w pierwszej połowie sierpnia za San – kompanie: kpt. Zenona Kubskiego „Lecha” i por. Tomasza Matyszewskiego „Ćwikły”, ze zgrupowania w Mościskach, oraz 1. kompania samborska chor. Adama Ekierta „Pogardy”, pod ogólnym dowództwem kpt. Witolda Szredzkiego „Sulimy”, razem 200-300 żołnierzy, na wezwanie gen. T. Komorowskiego „Bora” wyruszyły 16 sierpnia na odsiecz Warszawie.
Oddziały te dotarły jednak tylko do Sarzyny i Rudnika nad Sanem, gdzie zostały otoczone przez wojska sowieckie, które zażądały ich rozbrojenia. Większości żołnierzy udało się wymknąć, wynosząc nawet broń, ale zostali aresztowani oficerowie z 6 kompanii 26 p.p. oraz chor. Adam Ekiert, których następnie internowano. Osobno z Mościsk wyruszyła grupa ppor. Mieczysława Szymańskiego „Paproci”, która doszła aż pod Kock, a ze Lwowa 1 kompania 26 p.p. por. Józefa Bissa „Wacława”, która będąc już pod Lublinem dowiedziała się o upadku Powstania Warszawskiego i powróciła na Rzeszowszczyznę.
Tymczasem w pierwszych dniach września 1944 r. przybyli ze Lwowa do Jarosławia ppłk Rekucki „Topór”, Komendant Okręgu Lwów „Nie”, oraz mjr Tomaszewski, szef sztabu Okręgu, i w uzgodnieniu z komendantem Obszaru, ppłk. Jansonem „Carmenem”, zaczęli organizować zgrupowanie lwowskich oddziałów leśnych „Warta” na Rzeszowszczyźnie. Formowano cztery bataliony: „A” pod dowództwem por. Ludwika Kurtycza „Mazurkiewicza”, poprzednio komendanta obwodu Mościska; „B” -kpt. Juliana Bistronia „Godziemby”, Komendanta Obwodu Lubaczów; „C” – kpt. W Szredzkiego „Sulimy” i „D” rtm. Włodzimierza Białoszewicza „Dana”. Wobec ciągłego napływu zza Sanu zarówno całych oddziałów leśnych jak i pojedynczych żołnierzy, oddziały „Warta” szybko osiągnęły stan do 1500 żołnierzy Wszyscy kwaterowali po wsiach polskich w czworoboku między Leżajskiem, Rzeszowem, Brzozowem a rzeką San, często zmieniając miejsca kwaterowania.
Na skutek reorganizacji Batalion „B” został wkrótce przekształcony w Obwód „L” (Lubaczów) „Nie”, podporządkowany bezpośrednio dowództwu „Warty”; jego komendantami byli ppor. Tadeusz Żelechowski „Ring”, cichociemny, a po nim kpt. Edward Baszniak „Robert”, „Orlicz”. Po reorganizacji z batalionu pozostały tylko dwie kompanie. W Obwodzie wydawano czasopismo „Iskierki”. Żołnierze obwodu „L” obsadzali w powiecie posterunki Milicji Obywatelskiej aż do czasu ujawnienia się.
Zgrupowanie „Warta” było w zasadzie przygotowane do ewentualnego pójścia na odsiecz Lwowa, gdyby miasto to ostatecznie zostało przyznane Polsce (ciągle łudzono się, że tak będzie) a Ukraińcy mimo wszystko próbowali je opanować. Ochraniano też wsie polskie przed UPA, staczając także utarczki z oddziałami sowieckimi. Do większych walk jednak nie doszło.
15 grudnia 1944 r. żołnierze kompanii „D14″ pod dowództwem wachm. Feliksa Maziarskiego „Szofera” przeprowadzili śmiałą i udaną akcję odbicia z więzienia w Brzozowie kilkunastu osadzonych tam miejscowych żołnierzy „Nie”, w tym Komendanta Obwodu, mjr. Andrzeja Wanica. Akcję przeprowadzono bez strat własnych.
5 marca 1945 r. w Ujazdach został przypadkowo ujęty przez sowieckich żołnierzy dowódca kompanii „D14″, kpt. Dragan Sotirović „Draża”, gdy skacząc przez okno z otoczonego domu doznał urazu nogi. Nierozpoznanego i podającego się za francuskiego oficera, uwolnili ze szpitala w Rzeszowie miejscowi żołnierze „Nie”.
W marcu 1945 r. przybył do oddziałów „spalony” we Lwowie ppor. czasu wojny Władysław Sledzinski „Nemo” ze sztabu Komendy Okręgu Lwów „Nie” i stanął na czele oddziału wywiadu i propagandy „Warty”. Zaczął od wydawania „Raportów Informacyjnych” dla Komendy „Warty”, potem także pod jego kierunkiem wychodziło czasopismo „Serwis Informacyjno-Propagandowy „.
15 kwietnia 1945 r. płk Jan Rzepecki, Komendant „Nie” po aresztowaniu gen. Leopolda Okulickiego, zwrócił się do Naczelnego Wodza z wnioskiem o rozwiązanie „Nie” i utworzenie na jej miejsce nowej organizacji – Delegatury Sił Zbrojnych – i 7 maja uzyskał dla tej inicjatywy akceptację. Zapewne w związku z tym ppłk „Topór”, przebywający w Krakowie, otrzymawszy instrukcję od płk. Rzepeckiego, zwołał odprawę dowódców baonów „Warty”, na której zapowiedział i polecił przygotować rozwiązanie oddziałów „Warty”. Doszło do tego 1 lipca 1945 r. i z tą właśnie datą podpisano rozkazy i wnioski awansowo i odznaczeniowe oraz podziękowania za służbę zasłużonym żołnierzom „Warty”, a osobom cywilnym za współpracę.
Pod koniec sierpnia 1945 r. zakopano archiwum „Warty” w jednym z domów w Gniewczynie Łańcuckiej. Tam też odnaleziono je w roku 1995, gdy jeszcze żył ostatni z uczestników tej akcji.
We Lwowie organizacja „Nie” jeszcze istniała, ale i tam ppłk „Topór” przekazał 20 maja 1945 r. otrzymane od płk. Jana Rzepeckiego polecenie likwidacji „Nie”. We wrześniu rozkaz taki wydał ppłk J.W Władyka, Komendant Obszaru po aresztowaniu ppłk. E Jansona. Dowódcy lwowscy, a wraz z nimi żołnierze „Nie” zaczęli opuszczać Lwów i Małopolskę Wschodnią, ale trwało to jeszcze do listopada-grudnia 1945 r.
Żołnierze oddziałów „Warty” po rozwiązaniu tej struktury zaczęli grupkami przenosić się na zachodnie tereny Dolnego Śląska. Płk Franciszek Rekucki przebywał nadal w Krakowie i zamierzał wycofać się z pracy konspiracyjnej. Na Dolny Śląsk do Karpacza przybył ppłk Bolesław Tomaszewski, a za nim większość oficerów „Warty”. Delegatura Sił Zbrojnych została właśnie rozwiązana, ale 2 września 1945 r. zaczęto organizować w Warszawie nową organizację „Wolność i Niezawisłość” (WiN), której postawiono przede wszystkim cele polityczno-społeczno-wychowawcze.
Wiadomość o tym dotarła w Jeleniogórskie i we wrześniu zaczęto tu tworzyć Okręg WiN-u z siedzibą w Jeleniej Górze, wchodzący w skład Obszaru Południowego WiN; kierownictwo Okręgu było złożone z oficerów „Warty”.
Po wycofaniu się w październiku płk. Franciszka Rekuckiego, prezesem Okręgu został ppłk Bolesław Tomaszewski, a do kierownictwa należeli: mjr Włodzimierz Białoszewicz jako kierownik wydziału organizacyjnego i informacyjnego oraz ppor. Władysław Śledziński, kierujący wydziałem propagandy Zorganizowano trzy Rejony: Południowy w Jeleniej Górze (mjr Witold Szredzki, potem kpt. Ludwik Kurtycz), Środkowy w Legnicy (mjr Edward Baszniak) i Północny w Żarach (kpt. Jan Lewicki, potem mjr Szredzki).
W Okręgu prowadzono działalność skierowaną zarówno na zewnątrz – o charakterze propagandowo-uświadamiającym, jak i dla potrzeb samej organizacji – informacyjno-wywiadowczą; działalność zbrojna miała zakres minimalny Wydawano dwutygodnik „Wolność”, powielany w nakładzie 600-800 egzemplarzy.
W czerwcu 1946 r. na skutek umieszczenia agenta w otoczeniu mjr. Szredzkiego UB aresztowało 62 osoby, działające w Okręgu lub w kontakcie z nim, całkowicie rozbijając na tym terenie struktury WiN-u. Wielu z tych, którzy uniknęli aresztowania w czerwcu 1946 r., zostało ujętych trzy lata później.
Aresztowanych, w tym ppłk. Bolesława Tomaszewskiego, przewieziono do Wrocławia do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie poddano ich przesłuchaniom; na śledztwo przyjechał sam Józef Różański. W dniach 2-3 stycznia 1947 r. odbył się przed Wojskowym Sądem Rejonowym we Wrocławiu proces głównych oskarżonych. Ppłk B. Tomaszewski i mjr W Szredzki zostali skazani na karę śmierci, zamienioną na 15 lat więzienia; pozostali na 8 do 12 lat.
Tymczasem od pierwszych dni listopada do połowy grudnia 1945 r. przybywali zza Sanu oficerowie zlikwidowanego Okręgu Lwów „Nie”, nie tracąc między sobą łączności. Wśród nich był mjr Anatol Sawicki, p.o. Komendanta Okręgu Lwów, i kpt. Marian Jędrzejewski, nieformalnie komendant miasta. Nawiązawszy kontakt z kierownictwem Obszaru Południowego WiN, a być może z Zarządem Głównym, otrzymali zgodę na organizowanie Eksterytorialnego Okręgu Lwowskiego WiN.
Komendę Okręgu objął mjr Anatol Sawicki „Młot”, „Cybulski”, „Kowalski”, organizując 7-8 osobowy sztab. Podlegało mu „Miasto” (lub „Garnizon”) i dwa Inspektoraty: „Bóbrka” i „Gródek Jagielloński”. Taka struktura organizacyjna wynikała z potrzeby zachowania tożsamości. Bez względu na obecne miejsce zamieszkania, w nowej organizacji chciano skupić ludzi w takich samych jednostkach, w jakich byli poprzednio w AK i „Nie”.
Było to także pewnym zabezpieczeniem przed przeniknięciem w organizacyjne szeregi podstawionych przez UB agentów, a jednocześnie wzmacniało wzajemne zaufanie ludzi, znających się z poprzedniej działalności. W „Mieście”, którego komendę objął kpt. Marian Jędrzejewski, utworzono trzy lub cztery Dzielnice: Północ „Gdynia” z Komendantem kpt. Franciszkiem Garwolem „Karasiem”, „Tarnopolskim” i z pięcioma Rejonami; Wschód „Kluczbork” z Komendantem „Dwójką” (być może był to nieznany z AK pchor. Stanisław Kruszelnicki?) i z czteroma Rejonami, w tym dwa „wiejskie”; Południe „Zakopane” z Komendantem por. Zygfrydem Szynalskim „Trykiem”, „Kulasem”. Nie jest jasna sprawa Dzielnicy Zachód.
Ogólny stan liczebny „Miasta” wynosił około 1000 ludzi, a cały Eksterytorialny Okręg mógł liczyć nawet do 3 tysięcy.
W styczniu i lutym 1946 r. zaczęto zbierać wnioski awansowe i odznaczeniowe, przy czym awanse i odznaczenia przyznano z datą wsteczną 15 grudnia 1945 r., podpisując je 20 marca 1946 r.
Rozkazy awansowe i odznaczeniowe podpisywał ostatni komendant Obszaru Południowo-Wschodniego „Nie”, płk Władyka; nie wiadomo, czy był członkiem WiN-u, z pewnością nie należał do struktur Okręgu Eksterytorialnego. Przyjechał on do Krakowa w październiku 1945 roku z kilkoma współpracownikami z lwowskiej „Nie”, przede wszystkim była z nim kierowniczka konspiracyjnej łączności, Emilia Maleczyńska, która wiozła archiwum lwowskie, potem wobec zagrożenia aresztowaniami spalone.
Okręg Eksterytorialny miał bardziej wojskowy charakter, niż Okręg Jeleniogórski; do zadań organizacji należało między innymi gromadzenie broni.
Aresztowania członków Eksterytorialnego Okręgu rozpoczęły się od października 1947 r. i trwały do kwietnia roku następnego. Pod koniec 1948 r. dosięgły oficerów z Komendy Obszaru: W kilku procesach, na rozprawach odbywających się od listopada 1948 r. do lutego l950 r. zapadło we Wrocławiu i w Warszawie kilka wyroków śmierci, zamienianych następnie na wieloletnie więzienie – w przypadku Mariana Jędrzejewskiego – pierwotnie na dożywocie. W czasie śledztwa zginął tragicznie ppłk Anatol Sawicki.
Szczególne podziękowania dla Pana Jerzego Węgierskiego autora powyższego tekstu za zgodę na jego wykorzystanie na naszych łamach.
(Tytuł i skróty od redakcji).
Kazimierz Wierzyński
Na proces moskiewski
Oskarżajcie nas wszystkich, nie tylko szesnastu,
Sądźcie poległych w grobie, to też winowajcy,
Sądźcie szkielet, co z wojny pozostał się miastu,
Gdy wyście jeszcze z diabłem kumali się, zdrajcy.
Oskarżcie także wolność, nic znane wam słowo,
Ten odwieczny zabobon, co zawsze nas dzieli,
Cały kraj polski weźcie, zamknijcie go w celi
I wprowadźcie pod sztykiem na salę sądową.
I choć wyrok spiszecie w ciemnicach swych na dnie
By w kremlińskiej go potem ujawnić asyście,
Jeszcze ten, kto jest wolny, bez trudu odgadnie,
Że zbrodniarzem w tej sali nic my, ale wyście.
My przyjmiemy wasz werdykt. Nie zdoła was zawieść
Polska pamięć i długie pokoleń wspomnienia,
Bo cokolwiek się stanie, jak świat się pozmienia,
Niezmienna wasza przemoc i gwałt i nienawiść.
Lecz kto wolny, a myśli, że z oczu odpędzi
Upiora waszych jaskiń, bagienny wasz opar,
Błądzi, bo moskiewskiego świat uląkł się sędzi,
Wolnych w walce opuścił, ciemięzcę ich poparł.
I osądził się hańbą i skazał sam siebie,
Uciekłszy od rozumu, szaleńczy trybunał,
I z diabłem się na polskich mogiłach pokumał
I potępiony będzie na ziemi i niebie.
GDYBY…
Jak już nie raz w historii bywało, pomimo tragicznych doświadczeń nie umiały dwa nasze narody Polacy i Ukraińcy porozumieć się w chwili zagrożenia, w momencie dokonywania wyborów. Znowu historia dała nam okrutną krwawą lekcję: mieliśmy wspólnych wrogów, a nie potrafiliśmy połączyć naszych wysiłków. A więc jako wrogów Związku Sowieckiego zsyłano później i akowców i upowców do tych samych rosyjskich łagrów.
Czy jest wobec tego potrzeba i sens mówienia o gorzkiej prawdzie historycznej? Jest, bo prawda może uwolnić nas od koszmaru przeszłości i dać perspektywę nadziei. I temu służy niniejszy numer LWOWSKICH SPOTKAŃ, w którym kilka razy wspomnieliśmy o próbach porozumienia się podziemia polskiego i ukraińskiego. Zbyt późno, niestety.
Mówi się, że historia nie uznaje słowa – gdyby. Ale, jednak, mimo wszystko, gdyby dwa nasze narody umiały się porozumieć? Może warto nad tym się zastanowić…
REDAKTOR NACZELNA „LWOWSKICH SPOTKAŃ” Bożena Rafalska
opracował Aleksander Szumański „Lwowskie Spotkania”