Że czasy są apokaliptyczne to już widać gołym okiem. Jak to jest, wypełnia się proroctwo choć mamy wolną wolę. Jak mawiają, „wiesz jak jest , nie wiesz jak będzie…” bo nie dokońca może być tak, „jak pisze”
Nie chodzi tu o wojny i trzęsienia ziemi. One zawsze były. Teraz, co prawda, można trzęsienia wywołać sztucznie, ale nie oznaczają one jeszcze wypełnienia proroctw. A nawet jeśli, to pytanie kto je wypełnia i czym jest proroctwo. Większość z nas uważa się za chrześcijan, a jednak albo nie przejmujemy się prorocką intuicją albo opacznie ją odczytujemy.
Czy może tak być, że nasz Dobry Bóg przewidział już straszny kataklizm i tak ma być by się jego słowa wypełniły? Gdzie nasza wolna wola wobec faktu, że to co będzie zostało już zdeterminowane? Czy uczestniczymy w teatrze lalek? Nie wierzę w to. A jednak to co się teraz dzieje wygląda niechybnie na koniec jakiejś człowieczej cywilizacji: skąd potężne elity tego świata biorą siłę by przez pokolenia przygotowywać scenariusz dominacji w świecie, w którym chcą niepodzielnie panować nad ludzką pracą i życiem, i to w sposób ukazujący pogardę dla człowieka? Co daję im taką determinację biegnącą z pokolenia na pokolenie? Czy sposób kontroli nad ludzkością nie przywołuje skojarzeń z Liczbą Człowieka i Wielkim Babilonem z Apokalipsy? Czy promowane wartości i globalna kontrola nad ich wtłaczaniem do głów nie kojarzą sie w jakiś sposób z Antychrystem?
Owszem, zakładanie, że wszystko co jest i będzie zostało już przewidziane to odmawianie ludzkości podmiotowości; czym więc jest proroctwo? Gdy kilka lat temu, kiedy indeks WIG 20 był ok. 4000 pkt., przewidywałem w komentarzu pod jednym ze swych wpisów na ithink.pl że wkrótce spadnie on o 50%, nikt by mi nie uwierzył. Ale rok, półtora roku później się to sprawdziło. Czy było to proroctwo? A może tylko intuicja oparta na wiedzy, jaką posiadałem od dłuższego czasu na temat tego co się w tym świecie dzieje? Gdy jeszcze wcześniej widziałem poważne konflikty, wojny i zamieszki jako coś nieuchronnego w Europie to wtedy nic na to nie wskazywało: jednocząca się Europa, hossa, optymizm, "inne czasy"… a jednak. I kiedy rok temu zbojkotowano mnie na salonie24 za "defetyzm" kiedy pisałem tekst "wspólna sprawa" to mało kto przewidywał, że jednak już rok później ton ten stanie się o wiele powszechniejszy w komentarzach społeczno-politycznych, opartych przecież na rzeczowej analizie tego, co sie dzieje. Ale czy te wizje to pewność tego co ma nadejść, bo tak napisano czy tak zadekretował Bóg?
Mimo wszystko wydaje mi się, że proroctwo to opis tego co wydaje się nieuchronne dla człowieka mającego jakiś boży przebłysk wiedzy i związanej z nią intuicji. No i pewnie mającego serce poszukujące Boga i uszy gotowe wsłuchiwać się w Jego ostrzeżenia. Ale, mimo wszystko, to ostrzeżenia, a nie dekrety na temat tego co być musi. Myślę, że kondycja ludzka znana była już Sw. Janowi, a wygnanie i spokój umysłu kontemplującego boże powołanie ludzkości pozwalał widzieć pewne sprawy jaśniej. Przecież już wtedy ambicje do dominacji nad światem były boleśnie odczuwalne, tak samo jak nacjonalistyczne zapędy całych grup ludzi, uważających się za powołanych do "władania ziemią" i poganami. Wtedy także dało się zobaczyć do czego prowadzi zachłanność, fanatyzm i brak miłości bliźniego: do totalitaryzmu, wojen i zburzenia równowagi w ekosystemie.
No dobrze, ale jeśli tak, to skąd to co się dzieje do złudzenia przypomina scenariusze z Apokalipsy? Czasem mam wręcz wrażenie jakby władcy tego świata bawili się w spełnianie tych przepowiedni… Czyżby chcieli doprowadzić do sytuacji gdzie będzie prawie dokładnie tak 'jak napisano w Pismach’ by mogli sami zabawić się w nadchodzącego Mesjasza? czyżby chcieli pokazać, że mogą to co większość przypisuje Bogu? Pokazać, że SĄ Bogiem? I inny nie przyjdzie? Skądinąd w niektórych religiach na mesjasza uważa sie cały naród.
Kikka miesięcy temu mój starszy syn miał sen o końcu świata, po którym jednak Jezus nie nadszedł. I obawiam się, że chrześcijanie nic nie robiąc do takiej sytuacji doprowadzają, myśląc, że wyręczy ich jakaś zjawa na czele zastępów niebiańskich. Bo, właśnie, proroctwo nie jest zapisem tego co MA BYĆ, ale raczej być MOŻE. Jeśli Jezus ma przyjść ponownie, to raczej jako upowszechnienie postawy ludzkości mającej Bożą Moc Ducha Świętego. Jezus jako GŁOWA, MÓZG mistycznego ciała, którym jest wierząca ludzkość. A zamiast tego jest albo polityka albo schiza. Dzisiejszy człowiek wierzący wcale nie chce być nowym człowiekiem w duchu Chrystusa. Woli wiarę traktować jak polisę ubezpieczeniową. A ubezpieczalnie właśnie bankrutują… Albo liczy na to, że pokona Bestię jej własnymi metodami….
Może pora poważnie porozmawiać bo czarno widzę… A już wiele rzeczy czarno widziałem. I raczej dobrze widziałem.
Sprawa ludzi dobrej woli jest wspólna