Tomasz Kaczmarek, lat 45 absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego, Wydział Zarządzania oraz Podyplomowych Studiów Wyższej Szkoły Bankowej, kierunek Coaching. Posiadacz czarnego pasa karate (2 dan). Współzałożyciel Obornickiego Klubu Karate, były prezes, zawodnik wielokrotny medalista mistrzostw Polski, trener i wychowawca medalistów mistrzostw Polski, Europy i świata. W latach 1995-2005 laureat plebiscytu na najlepszego sportowca naszego regionu we wszystkich kategoriach między innymi Sportowa Indywidualność Roku, Drużyna Roku, Trener Roku oraz wyróżnienie specjalne za wybitne osiągnięcia sportowe i wkład pracy w rozwój sportu na terenie ziemi obornickiej w latach 1994-2013. Do 2010 roku dyrektor regionalny w belgijskiej firmie paszowej, ojciec rodziny, zamieniony w ciągu jednego dnia w „śmiecia”.
Prokuratura niczym święta inkwizycja
R: Tomek, jeśli dobrze zrozumiałam, chcesz mówić o kompromitacji prokuratury?
Dlaczego mówisz o tym dopiero teraz?
T.K: Ponieważ moje dowody były zbyt, że tak powiem osobiste i musiałbym ujawniać zbyt wiele faktów z życia prywatnego, a to było by niesmaczne.
R Jak wyglądają w takim razie twoje obecne dowody?
T.K:. Ponad cztery lata temu prokurator Lewicki groził mi aresztem śledczym i zastosował środek zapobiegawczy stosowany zamiennie do aresztu śledczego czyli zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej, mimo że osoba zgłaszająca nie miała żadnego zadrapania, obdukcji czy jakiejkolwiek interwencji policji w przeszłości. Mało tego w zeznaniach sama mówi, że nigdy nie było z mojej strony rękoczynów, gróźb czy innych tego typu działań. Oprócz tego dostałem dozór policyjny trzy razy w tygodniu, który potem został zmieniony na jeden raz w tygodniu. Dopiero 2 sierpnia 2011 roku sąd zniósł ten środek zapobiegawczy. Przez ponad rok musiałem co środę podpisywać się na policji.
R: Chwileczkę! Chcesz powiedzieć, że zastosowano wobec ciebie zamiennik aresztu śledczego?
T.K: Dokładnie tak, po prostu wyrzucono mnie z domu nie dając choćby pokoju zastępczego. Pierwszą noc po opuszczeniu komisariatu spędziłem w samochodzie służbowym, potem nocowałem w różnych miejscach. To poważnie rzutowało na moją pracę i niewątpliwie doprowadziło do tego, że mój nowy pracodawca nie przedłużył mi umowy o pracę. Prokurator w ciągu jednego dnia doprowadził mnie do ruiny.
R: Byłeś kiedyś karany?
T.K: Ja nie, natomiast osoba zgłaszająca na mnie skargę ma już wyrok w sprawie karnej?
R: Mówiąc osoba zgłaszająca masz na myśli swoją żonę?
T.K: Dalej, jeśli pozwolisz będę używał określenia „poszkodowana”.
R: Chcesz powiedzieć, że twoja żona jest karana?
T.K: To właśnie następny element kompromitujący prokuraturę. Mianowicie wszyscy myślą, że jestem zazdrośnikiem szpiegującym żonę, tymczasem od 5 maja 2010 roku mam pewność, że poszkodowana ma kontakty ze światem przestępczym i starałem się zebrać dowody, bo doskonale sobie zdawałem sprawę, że nikt mi nie uwierzy. Teraz te dowody posiadam, są również świadkowie.
R: Dotychczas rozmawiamy o skutkach, natomiast mało jest informacji na temat przyczyn. Możesz to jakoś naświetlić.
T.K: Postaram się krótko je streścić. Na początku 2010 roku zauważyłem dziwne ruchy wokół mojej osoby. Intuicja i doświadczenie sprzed lat szybko naprowadziły mnie na właściwe ścieżki. Okazało się, że historia stara jak świat dotknęła również mnie. Przykre, ale nic nowego. Jednocześnie dowiedziałem się , że poszkodowana z „przyjacielem” chcą się mnie pozbyć i przygotowują sprawę karną właśnie o znęcanie.
R: Jak do tego doszedłeś?
T.K: Monitorując wspólnego laptopa.
R: To legalne?
T.K: Oczywiście. „Przyjaciel” poszkodowanej przesłał jej pracę magisterską na temat znęcania psychicznego i fizycznego, a także instruował ją jak mnie sprowokować do rękoczynów, a potem na obdukcję i policję. Wyobrażasz to sobie?
R: I co zrobiłeś?
T.K: Nic, postanowiłem wszystko dokumentować, żeby przedstawić to przed rodziną, ale jak się okazało było już za późno. Wszyscy już byli w to wkręceni, mam to również udokumentowane.
R: Co było dalej?
T.K: Wkrótce dowiedziałem się, że została wynajęta pani super adwokat, specjalistka od rozgrywania takich spraw. Dzisiaj muszę przyznać, że jest świetna pozamiatała mną jak szmatą. Strach pomyśleć co by było, gdybym nie był przygotowany. Na pewno niejednego faceta wysłała do rynsztoka, albo na sznurek. Jestem tego pewny. Sam kilka razy o tym myślałem.
R: Myślałeś o samobójstwie?
T.K: Kiedy wyrzucą cię z domu, oskarżą o coś czego nie zrobiłaś, zniszczą twój wizerunek, pozbawią środków do życia, a przyjaciele się odsuną, składają fałszywe zeznania i nikt nie chce cię wysłuchać to co ci pozostaje? Myślę, że wiele samobójstw następuje z mniej poważnych przyczyn. Na dodatek „przyjaciel” poszkodowanej śmieje mi się w nos i zastrasza świadków obrony, niestety skutecznie. Teraz już wiem skąd u niego takie poczucie bezkarności.
R: No właśnie, kim jest ten tajemniczy „przyjaciel” poszkodowanej i skąd, jak mówisz to poczucie bezkarności?
T.K: To Jarosław Z. mieszkaniec Kościana, o którym mówiłem, że jest współautorem sprawy o znęcanie i tego całego cyrku z bombą, zeznając na prokuraturze rok temu. Moje wyjaśnienia zostały całkowicie zignorowane, a prokurator Jarosław L groził mi aresztem śledczym. Mimo, że przyznałem się do podkładania GPS-u, choć jak się później okazało to nie ja go podłożyłem.
R: Jak to, przecież sam mówisz, że się przyznałeś?
T.K: Zgadza się, ale ja zrobiłem to rano 17 czerwca 2010, natomiast z zeznań poszkodowanej i świadków wynika, że wraz z bratem dwukrotnie wyjmowali spod samochodu tajemnicze pudełko, robili zdjęcia, po czym podłożyli z powrotem. Brat poszkodowanej, informatyk sprawdzał nawet w Internecie i widział, że to może być GPS. Na koniec poszkodowana pojechała roztrzęsiona na prokuraturę co było dalej już wiesz.
R: Zaraz! Zaraz! Robisz sobie jaja? Chcesz powiedzieć, że przed saperami, bombą bawił się twój szwagier i twoja żona?
T.K: : Nie bombą tylko GPS-em! Dokładnie to chcę powiedzieć, nie mieli powodu do obaw, bo przecież dobrze wiedzieli co to jest. Powiedziałem to poszkodowanej na tydzień wcześniej. To następny element kompromitujący prokuratora .
R: To co mówisz zakrawa na kpinę!
T.K: Posłuchaj dalej. Po sześciu tygodniach monitoringu tego szaleństwa puściły mi nerwy…
R: Uderzyłeś żonę?!
T.K: Przestań! Tego najbardziej chcieli, a ja miałem inne plany. Złożyłem już papiery do rozwodu i pisał się pozew, zmieniałem pracę i kończyłem studia. Byłem wykończony psychicznie i fizycznie, schudłem w ciągu krótkiego czasu dwadzieścia kilo. Zrobiłem błąd, pokazałem część moich materiałów poszkodowanej, starając się powstrzymać ten obłęd. Powiedziałem również o GPS-ie. To było najpóźniej 12 czerwca. Mam na to dowody i świadków. Niestety machina już była uruchomiona. Ale to jeszcze nie koniec.
R: Mam nadzieję, że nie opowiadasz bajek.
T.K: Nie opowiadałem ich nawet moim dzieciom, czytałem im przed snem książki, ale wróćmy do tematu. Obserwowaliśmy niesamowite poruszenie po drugiej stronie. Dwugodzinne konferencje telefoniczne i panikę. W końcu wymyślili, czekali aż ponownie podłożę GPS. Zrobiłem to właśnie 17 czerwca.
R: Powiedziałeś „obserwowaliśmy” czyli nie byłeś sam?
T.K: Poprosiłem kilka osób o pomoc, chodziło o to, żeby mieć świadków. Nie brali udziału w moich ruchach. Tu jednak pojawił się dzisiaj problem. Mój główny świadek został zastraszony do tego stopnia, że nie stawia się na sprawy i zerwał ze mną wieloletnią przyjaźń w obawie o swoje bezpieczeństwo. Jego prawo, choć wierzyłem, że to odważny człowiek.
R: O kim mówisz?
T.K: To świetny facet, uratował mi życie, kiedy wszystko się zaczęło, wspierał i doprowadzał do pionu, kiedy przychodziły kolejne nokauty. Tak chcę zachować go w pamięci.
R: Kto zastrasza twoich świadków?
T.K: Właśnie Jarosław Z. i jego ludzie to kolejny punkt kompromitacji prokuratora.
R: To przerasta wyobrażenia normalnego człowieka!
T.K: To nie wszystko, teraz się przygotuj na prawdziwą bombę!
B.M: Trzymam się mocno.
T.K: Otóż „przyjaciel” poszkodowanej, Jarosław Z i prokurator Jarosław L się znają!
R: Przyjęłam już do wiadomości formułę naszej rozmowy i nic mnie już nie zdziwi. Masz na to dowody?
T.K: Jarosław Z. w rozmowach telefonicznych ze mną kilkakrotnie powoływał się na znajomość i rozmowy z panem prokuratorem. Ślady znajdziesz też na forum internetowym gazety Ziemia Obornicka nr 683 w komentarzach do artykułu o bombie. Jarosław Z. występuje tam jako „gliniarz z G”, „gołąb”, „cb” i cos tam jeszcze. Zresztą mimo, że w tamtym artykule nie padło jego nazwisko, dzwonił do redaktora naczelnego gazety, również mu grożąc. Zapewniam cię, że w dniu wyjścia tego numeru będziesz miała od niego telefon z groźbami.
R: Momentalnie zgłoszę to na policję!
T.K: Powodzenia.. Od roku pod moim adresem są kierowane groźby, przestępcy podchodzili pod drzwi mojego mieszkania próbując mnie sprowokować do bójki. Wszystkie instytucje lekceważyły moje doniesienia, teraz mam informacje, że groźby są bardzo realne i kierowane również pod adresem mojej partnerki. To chyba nie jest normalne, żeby strona oskarżająca zastraszała świadków obrony, zawsze jest odwrotnie. Ale nie dadzą rady. Przez ostatnie cztery lata przeszedłem przez piekło, jem raz dziennie i prawie w ogóle nie śpię, ale jedyny cel to dotrzeć do Koloseum i stanąć jak najbliżej cesarza.
R: Chcesz kogoś zabić?!
T.K: Przestań! To przenośnia, prokurator stanął mi na drodze do głównego celu. To ludzie schowani w cieniu, którzy strasznie się boją światła.
R: Właśnie, ciągle powtarzasz, że masz na wszystko dowody, ale nic na razie nie pokazałeś, to trochę jak Stan Tymiński i jego czarne teczki.
T.K: Najpierw dowody musi obejrzeć Wysoki Sąd, to bardzo ważne.
R: Według twojej relacji wszystko wygląda nieciekawie.
T.K: Powiem więcej. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że obornicka prokuratura nie spełnia funkcji oskarżyciela publicznego, ponieważ dogaduje się z przestępcami, zamiast chronić przed nimi nas zwykłych obywateli. Są pozbawieni ambicji i profesjonalizmu, dla nich liczy się tylko statystyka. Wystarczy, że przestępca przyzna się do winy i dobrowolnie podda karze. Zamiast 10 lat dostanie 8 miesięcy. Ważne żeby wyrobić plan skazań.
R: Teraz ci nie odpuszczę, jeśli mi nie podasz przykładu to ten wywiad nie pójdzie…
T.K: Proszę cię bardzo! Mam stuprocentowy przykład, mój własny. Cztery lata temu zostałem pobity w zasadzie cud, że przeżyłem. Zawdzięczam to wyjątkowo twardej czaszce, jak stwierdził chirurg w szpitalu. Załatwiły mnie podstępem trzy „leszcze”, na dzień dobry zostałem ogłuszony uderzeniem w głowę, krzyczeli, że mnie zabiją, próbowali rozwalić czaszkę byłem już prawie nieprzytomny, ale blokowałem rekami, połamali je tak, że leczenie trwało trzy lata. Kiedy straciłem przytomność i upadłem walili pałą w łeb z pięć razy, a to jest już próba zabójstwa. Wyrok za takie coś to nawet do 25 lat więzienia. Dostali po osiem miesięcy, bo dogadali się z prokuratorem. Po wyjściu z więzienia jeden z nich powiedział mi, że jak by co to mogę zaraz iść do piachu. Mam świadków. Nie zalała by cię krew?
R: Zgłosiłeś to gdzieś?
T.K: Gdzie? Próbowałem zgłaszać zagrożenie na policji i prokuraturze, nawet nie chcieli przyjąć zgłoszenia. Przestępcy podchodzili mi pod okno i drzwi mieszkania. Musieliśmy z moją partnerką uciekać z parteru, bo baliśmy się, że wrzucą nam coś do domu, w którym była dwójka dzieci.
R: Kiedy to było?
T.K: Od lipca i właściwie trwa do dziś. Powiem ci następny numer. Na posiedzeniu sądu w sprawie zaskarżenia przeze mnie środków zapobiegawczych prokurator argumentował zasadność ich podtrzymania ponieważ i teraz uważaj : nie przyznałem się do winy. Słyszałaś kiedyś coś takiego? została złamana zasada domniemania niewinności. Po prostu cyrk!W sumie moja była żona w ciągu czterech lat złożyła na mnie sześć doniesień o popełnieniu przestępstwa, 4 umorzone, jedno uniewinnienie w sądzie od uporczywego uchylania się od alimentów – to ogromny sukces a jednocześnie porażka, ponieważ zostałem oskarżony o dwa najgorsze przestępstwa przeciwko rodzinie i od czterech lat walczę o swoje dobre imię
R: Rozumiem że nie odpuścisz tematu i będziesz walczył ?
T.K. Moim celem nie jest załatwienie byłej żony, poluje na wszystkich, którzy stoją za tą aferą. Chcę pokazać jak w Polsce traktuje się mężczyzn. Jak łatwo można zniszczyć człowieka. Zamierzam zdemaskować kwitnący w Polsce proceder niszczenia mężczyzn przez żony kiedy chodzi o majątek. Wystarczy tylko powiedzieć, że się facet znęca i jest pozamiatany.
R: Jak chcesz to zrobić kiedy sprawa jest niejawna?
T.K. Sprawa rzeczywiście jest niejawna, natomiast napisałem książkę o tym jak do tej sprawy doszło krok po kroku. Można ją przeczytać na moim blogu www.znecanie.pl . Zapraszam do lektury bo z tego co zauważyłem pozamiatanych przez cwane żony jest naprawdę wielu.
Jeden komentarz