Program gospodarczy jako figura retoryczna
12/04/2011
570 Wyświetlenia
1 Komentarze
13 minut czytania
Nie przeczytałem nigdy w całości ani jednego tekstu dotyczącego gospodarki i finansów.
Więcej – uważam czynność tę za zbędną z punktu widzenia zdrowotnego i każdego innego. Funkcją bowiem owych tekstów, analiz i prognoz nie jest bynajmniej wyjaśnianie czegokolwiek ale straszenie lub nachalna propaganda natury politycznej.
Wszystkie programy gospodarcze jakie wymyślono od zarania dziejów dadzą się streścić w dwóch zdaniach. Pierwsze z nich brzmi; pracujemy i zarabiamy, a potem wszyscy mamy sukces. Drugie zaś; nie pracujemy i kradniemy, sukces zaś mają ci jedynie, którzy kradną najwięcej i najbezczelniej. Wszystko ponad to od złego pochodzi i jest wymysłem tak zwanych specjalistów od ekonomii. To pierwsze zdanie jest definicją gospodarki opartej o wartości takie jak uczciwość i konsekwencja w działaniu, wynikające z głębokich przekonań religijnych, a drugie zaś całej reszty, czyli innych doktryn w istocie swojej będących zawsze socjalizmem.
Przekonywanie ludzi, że zabieranie im ciężko zarobionych pieniędzy oraz wręczanie ich, po odtrąceniu sobie doli, innym ludziom, którzy w życiu nie skalali się pracą często zaś za to poświęcali czas na rabunek z bronią w ręku lub kradzieże kieszonkowe, to Królestwo Boże na Ziemi, jest szczytowym osiągnięciem systemu opisywanego zdaniem drugim. Cechą bowiem immanentną tego systemu jest obecność, stała obecność silnej propagandy, bez której nie dałoby się tego oszustwa utrzymać. Przypomnijcie mi czy istnieli na świecie jacyś teoretycy usprawiedliwiający i broniący pracy oraz zarobków czyli tak zwani teoretycy wolnego rynku jak się ich całkiem fałszywie nazywa, zanim na planecie Ziemia nie pojawili się inni teoretycy domagający się zmiany stosunków własności oraz opodatkowania pracy tak by się nie opłacała w ogóle, czyli socjaliści? Byli tacy? Być może, ale ja w to nie wierzę.
Myślę, że ich nie było, a to z jednego prostego powodu – obecność maszyn usprawniających uprawę ziemi i podnoszących wydajność pracy datuje się dopiero gdzieś od połowy XVIII wieku. I to nie powszechnie, i to nie wszędzie. Wcześniej zaś, przed upowszechnieniem się maszyn, zważywszy na to czym naprawdę jest uprawa ziemi i produkcja żywności, pojawienie się takich ludzi było po prostu niemożliwe.
Żeby w ogóle wyprodukować potrzebną do wyżywienia miast i wsi oraz dworów i zamków żywność trzeba było dysponować sztywną, hierarchiczną i opartą na posłuszeństwie bezwzględnym strukturą. Było nią społeczeństwo feudalne. Jego istnienie można było tłumaczyć na najrozmaitsze sposoby, ale ja zrobię to w sposób najprostszy. Niech każdy kto ma takowy, weźmie w dłoń, szpadel firmy fiskars, wykonany z dobrej szwedzkiej stali. Niech idzie z tym szpadlem na łąkę i spróbuje skultywować dwadzieścia arów tej łąki. No dobra, niech będzie dziesięć arów, albo choćby pięć. Po wykonaniu tej pracy każdy stanie się posiadaczem bezcennej wiedzy na temat sensu istnienia społeczeństwa feudalnego oraz produkcji przez to społeczeństwo nadwyżek żywności służących do rozwoju cywilizacyjnego i uwznioślenia ducha również. Bez tego zrozumienie mojego wywodu nie będzie pełne. Naprawdę.
Jeśli ktoś jednak jest na tyle bystry, że bez używania szpadla firmy fiskars, już wie o co mi chodzi, możemy przejść dalej. Istnienie maszyn powoduje, że nadwyżek żywności jest więcej i starcza jej nawet dla teoretyków i doktrynerów, którzy miast biegać po miastach razem ze stadami bezpańskich psów w poszukiwaniu ogryzka, zaczynają myśleć. Myślą, myślą i wymyślają niesprawiedliwość społeczną. Stąd już tylko krok do uzbrojonych band próbujących ową niesprawiedliwość zlikwidować, band zwanych trybunałami rewolucyjnymi lub jakoś podobnie. Bandy owe wprowadzają najpierw ubezpieczenia społeczne, a potem śrubują podatki. Kiedy okazuje się, że i to za mało, żeby utrzymać wszystkich, którzy postanowili w myśl zilustrowanej na początku drugim zdaniem doktryny, żyć z kradzieży i rabunku, bandy usiłują przywrócić system feudalny. Żeby było co jeść po prostu. To się udaje, ale trzeba do tego zlikwidować to, co doprowadziło do powstania najpierw teorii o niesprawiedliwość społecznej, a potem samych band, żyjących w komforcie i lenistwie, czyli technologię. Po likwidacji niepotrzebnych nowemu społeczeństwu feudalnemu i szkodliwych nowinek takich jak ciepła woda w kranie, kibelek dla każdej rodziny i wolna prasa, okazuje się jednak, że system oparty na rabunku dalej nie działa. Czołowi teoretycy niesprawiedliwości społecznej siadają więc kołem i zaczynają myśleć co jest nie tak. No i wymyślają, że skoro feudalizm nie działa jak trzeba to należy powrócić do tego co było przed nim, czyli – jak powiedział jeden mądry – do niewolnictwa. I tak właśnie powstała władza radziecka i Chiny Ludowe.
Oczywiście nie dałoby się utrzymać ani jednego ani drugiego, gdyby na zewnątrz system nie był nieco mniej opresyjny czyli gdyby nie panował tam socjalizm we wczesnym stadium, w takim stadium, że bandy dopiero zaczynają się tworzyć, a cała para idzie w akcję propagandową na rzecz ubezpieczeń społecznych i podatków. Istnienie tych dwóch systemów warunkuje się wzajemnie, bo ci żyjący w niewolnictwie mają wroga, którego nienawidzą, a ci żyjący w socjalizmie, mają diabła którego się boją. I jest – jak to mówią na przedmieściach – gitara.
Niewolnicy mają jednak zwyczaj buntować się co jakiś czas, a socjaliści chcieliby ciągle więcej i więcej, systemy więc zaczynają erodować. Dochodzi w końcu do przełamania kordonów i wszystko się miesza. Raby uwiązane dotąd do ziemi, kawalerki i tokarki ruszają obejrzeć socjalizm, a wychuchani w biurach i korporacjach durnie jadą obejrzeć wyjałowiony step, czyli tak zwane pozostałości po imperium. Wszyscy są zadowoleni, ale do czasu. Przychodzi bowiem moment, kiedy znów trzeba się zastanawiać nad tym co robić z tą masą ludzi, która pałęta się z kąta w kąt i samą siłą rozpędu tylko zaczyna obrastać w jakieś dobra, jakaś gotówka im się z kieszeni wysypuje i coś tam usiłują kupować sobie w sklepach. Zaczyna się więc wymyślanie nowych programów gospodarczych dla państw będących w kryzysie.
I tu dochodzimy do sedna. Wymyślanie owo nie jest niczym innym jak próbą kolejnego rabunku ludzi, którym nie dało się wcześniej – ze względu na poprzednią rabunkową doktrynę – nic zarobić. Programy gospodarcze – przy udziale wspomnianej już propagandy – zaczynają pełnić funkcję taką, jaką w systemie feudalnym pełniły prawdy objawione czyli są gwarancją istnienia tegoż systemu. Każdy chcący się dorwać do władzy idiota zaczyna swoją perorę od programu gospodarczego, który podaje w punktach. W punktach napisanych mu przez jakiegoś oszusta przecież, bo nie przez niego samego. Punkty te są boleśnie przewidywalne, wręcz tożsame z innymi punktami, innych programów, często zatytułowanych dla niepoznaki biegunowo różnymi od tego obecnego przymiotnikami. To bowiem co się tam wpisze w tym programie jest dalece bez znaczenia. Ważne jest jedno; pracujemy i zarabiamy, albo nie pracujemy i kradniemy. Tyle.
I wyskakuje potem taki Spirito Libero, ze swoimi mądrościami wyciągniętymi nie wiadomo z którego kapcia i mówi, że Kaczyński powinien najpierw przedstawić program gospodarczy, a dopiero potem zajmować się całą resztą. A po co ci Spirito Libero ten program? Czytał go będziesz? Nie wierzę. Tak jak nie wierzę, że ktokolwiek czyta programy gospodarcze. Każdy bowiem wie i to jest jasne od samego początku, że trzeba dać ludziom zarobić, inaczej nic nie będzie grało. Wie to również Jarosław Kaczyński, ale po stuleciach całych ogłupiania ludzi nie może im tego powiedzieć wprost. Wiadomo, że nie zlikwiduje ZUS i nie obniży podatków tak jakbym to zrobił na przykład ja, ale będzie działał tak, by jednak te podatki były obniżone. Już raz były, za jego rządów właśnie.
Nie wierzę, by podanie jakiegokolwiek programu gospodarczego miało wpłynąć na decyzje ludzi dotyczące kwestii na kogo głosować. PO zaczęło od programu gospodarczego, pieprzyli o tym programie już jako KLD i do czego doszli – do późnego socjalizmu. Programy gospodarcze to nudy, którymi nikt się nie przejmuje. Ludziom potrzebny jest triumf, wspólnota, więź narodowa i poczucie siły. Wtedy będą pracować i będzie im się chciało żyć. Programy zaś gospodarcze można sobie z całym spokoje przeznaczyć na wkładki do butów jak ktoś jest niskiego wzrostu. A do pilnowania gospodarki można po prostu wynająć człowieka, tylu mamy – prawda – świetnych specjalistów od zarządzania. Podpisze się z nim kontrakt i będzie robił, a nie, to na jego miejsce przyjdzie następny.
Pingback: „Najpierw państwo” czyli… gdy monopol na przemoc nie służy sprawiedliwości i własności. Ekonomia grzechu przeciw wolności „elit” naiwnych i mściwych (I) | Łódź Odysa