Wiadomość tą – co było zaskakujące – przyniosła siostra Łukaszka.
– Dziwne – powiedziała z niezadowoleniem mama Łukaszka. – We „Wiodącym tytule Prasowym” nic o tym nie piszą.
Tata, babcia i dziadek przyznali, że też nic o tym nie słyszeli.
– Coś o tym było w internecie… – Łukaszek podrapał się po brodzie w zamyśleniu. – Ale mnie to interesowało więc…
– Jakim więc cudem akurat ty się o tym dowiedziałaś? – nie mógł wyjść ze zdumienia tata Łukaszka.
– A, spotkałam przypadkiem takiego młodego przedstawiciela handlowego, mieszka w bloku na naszym osiedlu – zaszczebiotała radośnie siostra Łukaszka i zmarszczyła śliczne czółko w zamyśleniu. – Dziwne rzeczy się z nim dzieją. Jest nieogolony, poczochrany i jakoś tak… śmierdzi. Bezrobotny jest czy co?
– Przecież nadal ma samochód służbowy – zauważył Łukaszek.
Tata Łukaszka zaczął już dyskusję na temat bezrobocia wśród młodych, ale przerwała mu babcia:
– Nie do wiry, że młodzież oderwała się od telewizji i internetu i znów zaczęła słuchać radia…
– Kiedyś tak samo było z czytaniem. I co? – triumfowała mama Łukaszka. – "Harry Potter" wszystko odmienił!
– Ale jeszcze raz, bo ja nie rozumiem – wtrącił się dziadek. – Kto? Gdzie? Jak?
– Już raz tłumaczyłam – westchnęła siostra Łukaszka. – To jest podobno Polak. Też taki, jak to mówią, młody wykształcony z dużego miasta.
– Leming! – krzyknął Łukaszek i został zbesztany przez mamę za używanie wulgarnego słownictwa podżegającego do nienawiści na tle intelektualnej.
– Słusznie powiedziane – zgodził się niespodziewanie tata Łukaszka. – Leming to takie bezbronne, bezmózgie…
– Czy ja się wreszcie dowiem coś więcej o tej audycji! – zirytował się dziadek. – Coś kręcicie! Jak on może być młody, skoro jest niby profesorem?
– Młody i wykształcony – podpowiedziała mama Łukaszka.
– Uchhh… – stęknął dziadek.
– Jego tylko tak nazywają "Profesor Hau-Hau" – poinformował dziadka Łukaszek.
– Był kiedyś taki, ale u Niemców. Lord… – przypomniała sobie babcia.
– I wyjechał do Rosji i tak mu się tam spodobało, że namawia też innych – kontynuowała siostra Łukaszka.
– Akurat mu ktoś uwierzy – prychnął dziadek, ale spojrzał w rozmarzone oczy babci i nic już nie powiedział.
– Zaraz będzie ta audycja, posłuchamy – zaproponował tata Łukaszka.
Włączyli odbiornik i ustawili na jedną z najpopularniejszych stacji radiowych.
– A teraz nadamy audycję profesora "Hau-Hau" – zapowiedział przejęty spiker. Rozległ się sygnał dźwiękowy, ktoś kilkakrotnie powtórzył "Gawarit Maskwa" i wreszcie odezwał się głos. Miły, aksamitny, przyjemnie wibrujący.
– Witajcie przyjaciele – powiedział Głos bezbłędną polszczyzną. – Witam was w ten lipcowy wieczór. My tu w Moskwie mamy piękną pogodę. Mam nadzieję, że taka sam jest u was. Chociaż nie, podobno na Pomorzu pada. No cóż, u was nie wszystko w Polsce działa jak należy. Na przykład zegar na wieży kościoła w Pawełkowicach spóźnia się o pięć minut…
– Skąd on to wie? – szepnęła lekko wystraszona mama Łukaszka.
– My tu w Moskwie wiemy wszystko. Sami więc widzicie, że wszelki opór jest bezskuteczny – ciągnął lekko rozbawiony Głos. – Ale bądźcie spokojni. Jestem profesorm, wiem co mówię, możecie mi wierzyć. Rosja to kraj pokoju, który nie planuje niczego złego. Nie wiem więc na jakiej podstawie ci wasi wojowniczy posłowie opozycji opowiadają jakieś bzdury, jakoby Polska była w stanie wojny z Rosją. My tu w Moskwie w każdym razie nic o tym nie wiemy. Nie planujemy żadnych wrogich kroków wobec Polski. Co więcej, planujemy kupić to czy tamto, bo wiecie, w Rosji wszyscy żyją dostatnio i nie mają co robić z pieniędzmi. Kupimy więc jakiż zakład, ale taki duży. Jak największy. My w Rosji lubimy wielkie rzeczy. Kupimy ten zakład, czy też te zakłady, żeby dać wam pracę, żeby je utrzymać. Bo gołym okiem widać, że Polska coraz bardziej sobie nie radzi. Nie mówili w telewizji, że bezrobocie wzrosło, prawda? Ale nie mówili też że spadło. nic nie mówili. Cóż, my tu w Moskwie często myślimy o Polsce i myślimy z życzliwością. Chcemy dla niej i dla was jak najlepiej. Zapomnijmy o tym co było. Tak, moi drodzy przyjaciele. Spokojnie, bez tej nerwowości. Bez tego nadymania się. Zapomnijmy i żyjmy, Tak normalnie. Tak, drodzy przyjaciele. Nalejcie sobie kawy i podejdźcie do okna. Popatrzcie na wasze samochody służbowe. A teraz wyjdźcie na mikroskopijne balkony waszych absurdalnie małych nowych mieszkań i pomyślcie ile rat macie jeszcze do spłacenia. A teraz zastanówcie się tak naprawdę, tak głęboko, co wy macie wspólnego z tym, że parę lat temu jakiś samolot rozwalił się we mgle pod Smoleńskiem…
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!