Oto nadchodzi czas, który zdaje się być początkiem końca rządu kierowanego przez Donalda Tuska. Sondaże wskazują jednoznacznie: poparcie społeczne dla tej ekipy maleje i to powinien być już stały trend. Konsekwencją tego będzie upadek rządu Tuska i rozpadanie się Platformy Obywatelskiej na podobieństwo zaniku AWS lub marginalizacji SLD.
Łatwo się rządziło i notowało nawet wzrost dochodu PKB, gdy podsycało się ten rozwój rosnącym zadłużeniem. Miło było sprawować władzę, gdy zapraszało się obywateli do grillowania i ogłaszało Polskę zieloną wyspą. Można się było radować, gdy miało się za współpracowników możnych tego świata łącznie z polskojęzycznymi mediami.
"Tak naprawdę to nie mam z kim przegrać" (cytat z pamięci) – mówił pół roku temu Donald Tusk. Rozpierała go pycha, która nie pozwoliła mu zachować podstawowych środków bezpieczeństwa, takich jak dbałość o kadry czy przeciętną choćby własną pracowitość (połowę czasu spędzał w Sopocie, na urlopach lub na obiektach sportowych). Zostawia kraj ubogi (ponad 2,1 mln bezrobotnych), skłócony i pełen napięć społecznych. Kraj spenetrowany i pozbawiony perspektyw.
Jak to było możliwe, że Polacy dali się tak omamić? Że nie wyciągnęli prostych wniosków po katastrofie smoleńskiej? Po licznych niewyjaśnionych aferach, których ilość i waga dawno już przekroczyły poziom przekrętów z czasów rządu Millera? – "Mamy państwo bez narodu i naród bez państwa – tłumaczy prof. Andrzej Zybertowicz w wywiadzie udzielonym dziennikowi 'Fakt’. – Naród jest tak zdezorganizowany, że jest zbyt słabym partnerem dla elity państwowej, by móc ją kontrolować".
Bunt jest co prawda możliwy – kontynuuje profesor – ale cywilizacyjny kontekst utrudnia ten bunt. Znaczna część społeczeństwa osiągnęła pewien poziom życia, którego wcześniej nie miała. To pozwala na tolerancję dla patologii występujących w polityce.
Tu jedno wyjaśnienie: autor tej notki nie sądzi, iż wzbogaciła się 'znaczna część społeczeństwa’, powiedziałby raczej 'pewna część’. Za nabytymi dobrami kryją się bardzo często niezliczone kredyty. Jest teraz w Polsce ponad 300 tys. rodzin, których dług – w wyniku przeszacowania wartości zastawionych domów i mieszkań – przekracza wartość hipoteki. Takież to i bogactwo!
"Możliwy jest przełom – podsumowuje prof. Andrzej Zybertowicz. – Ale musiałaby nastąpić konsolidacja szeroko rozumianego obozu niepodległościowego, musiałoby dojść do rekonstytucji narodu. Gdy ten zacznie się integrować, nie tylko wychowa swoje elity, ale także część dotychczasowych uzna, że warto grać ze swoim narodem, a nie z elitami państw trzecich".
Wynika więc, nie tylko z wypowiedzi profesora, ale też z własnych doświadczeń i obserwacji, że ta WIOSNA może długo nie nadejść.