Kolega doniósł mi uprzejmie, że na wsi polskiej, co to goła i wesoła, nie boją się Ruskiego, ani nikogo zresztą, bo w razie czego utworzą partyzantkę. A wiadomo, że z polską partyzantką nikt jeszcze nie wygrał. Chyba, że inna polska partyzantka.
Oружие kupi się od naszych wrogów, czyli od samych Ruskich na bazarze. W razie trudności dokupi się z dwie malutkie (trza oszczędzać) bombki atomowe, bo jak kiedyś śpiewali studenci – „Nie oddamy Lwowa, nie oddamy miasta Lwowa. Jedna atomowa, druga atomowa i wrócimy znów do Wilna. A chachary żyją i gorzałę piją, z góry spoglądają, wszystkich w d…. mają”. Gwoli ścisłości, to „Wilno” nijak ma się do teraźniejszości ale tak było – niewiadomo czemu w oryginale. Współczesnych studentów informuję, że „chachar”, to po prostu łobuz w gwarze śląskiej. Nie mylić z chaziajem lub (wybaczcie) z Chazarem.
Myślę, że z tą partyzantką może być jednak kłopot. Partyzant, to taki człek, który nagminnie lubi ukrywać się w lasach. I tu jest pies pochowany. Lada moment polskie knieje będą prywatne i Private – „Schießen ohne Vorwarnung „. Strzela się bez ostrzeżenia. I co ma taki patyzant zrobić, jeżeli jeszcze „zum beispiel” nie zdążył zakupić broni, bo komornik odebrał mu traktor i nie ma czym na bazar dojechać? Poza tym w Polsce strzelać umie tylko mafia. Germanizmów używam celowo, bo tylko zaprzyjaźniona wróżka i mój kot (nomen omen imieniem Bomber-Bombowiec) wiedzą, z kim będziemy walczyć. A te cholery bez kolejnej stówy lub puszki z kocią marychą nie chcą tego dobrowolnie wyjawić.
Taak – przyszły partyzant, to klawego życia nie będzie miał. Bomba A kosztuje, nawet ta w wersji mini – trzeba by zrobić zrzutkę na parę gmin. Zresztą bazaru na stadionie XX-lecia w Warszawie też już nie ma. Partyzanci zawsze byli zaopatrywani w prowiant przez wspierającą ich miejscową ludność. A jak ta ludność ma ich teraz wspierać?! Wszystko pod kontrolą. Kura zniesie o jedno jajko za dużo i już można się spodziewać nalotu ruskiego Suchoja, amerykańskiego F-35 lub innego drona! Krowy zaczipowane – mogą wrażym ośrodkom nadawać przez satelitę zakodowane informacje. Do hipersamu po zaopatrzenie w mieście nie wjedziesz, bo samochód wydziela za dużo spalin.
Więc, co robić? Ano to, co napisał mój kolega – „musim jakos do wiosny doczekac, co czynimy i Wam życzymy aby juz jak najprędzej ona nastała „. Albo, jak w starym dowcipie:
„Partyzanci w strachu przed Niemcami schowali się w studni i postanowili udawać echo, dwóch Niemców zaczęło gadać obok studni: – Ciekawe gdzie się schowali partyzanci? – Ciekawe gdzie się schowali partyzanci? – Może są w lesie? – Może są w lesie? – Może są w studni? – Może są w studni? – Może do tej studni wrzucimy granat? – Może są w lesie?”. Chyba już lepiej doczekać wiosny…
3 komentarz