Izabela Brodacka Falzmann podaje w swoim artykule „Kazus: Mur wyścigowy” szereg przykładów na to, że sensownie zorganizowany oddolny protest „ludzkiej mierzwy” (czyli nas, obywateli) może być skuteczny.
Chciałbym dorzucić tu jeszcze jeden potwierdzający to przykład, jak się wydaje, dość spektakularny.
Rzecz dzieje się we wsiach Konopnica i Żydomice, tuż pod Rawą Mazowiecką. Ziemia rawska, jak wielu z nas doskonale wie, to udzielne księstwo PSL. Stąd wywodzą się takie tuzy chłopskiej polityki, jak Roman Jagieliński czy bracia Wojciechowscy. Poza miastami PSL rządzi niepodzielnie, a i w miastach ma sporo do gadania. Rządzi też od lat powiatem rawskim i wszystkimi wchodzącymi w jego skład gminami. Nie dziwi więc, że tu właśnie lokowane są na długi termin partyjne zasoby inwestycyjne. Nie ma na to oczywiście twardych dowodów, jednak skład właścicieli czy zarządców poszczególnych inwestycji wiele mówi tym, którzy znają lokalne powiązania.
Od ładnych paru lat politycy PSL zaczęli angażować się w tzw. projekty "proekologiczne". Najwięcej słyszało się o biopaliwach, trochę mniej o spalarniach odpadów czy nowoczesnych wysypiskach śmieci, a także – tzw. biogazowniach rolniczych. Pamiętam obszerną radiową wypowiedź obecnego ministra rolnictwa, który roztaczał przed słuchaczami wizję pt. "biogazownia w każdej gminie". Miał to być przełom w energetyce odnawialnej, a zarazem w zakresie utylizacji odpadów po produkcji rolnej i zwierzęcej – po wsiach miały jeździć ciężarówki zbierające wszelkie odpady zielone, by przetwarzać je w czystych i ratujących środowisko biogazowniach, w zamian zapewniając okolicznym wsiom energię elektryczną, ciepło i doskonały nawóz. Jako człowiek sceptycznie nastawiony do obietnic polityków, zwłaszcza należących do tej formacji, pomyślałem, że "prędzej mi kaktus…" itp.
O, jakże się myliłem!
Jakiś czas potem usłyszałem, że w nieodległej od Rawy Mazowieckiej wsi, w sąsiedztwie oczyszczalni ścieków należącej niegdyś do rawskich zakładów mięsnych (zdemontowanych przez rząd Millera) będzie budowana biogazownia. Nie zwróciłem wówczas na tę informację specjalnej uwagi, jednak niedługo potem w Rawie Mazowieckiej zaczęło być głośno o protestach przeciwko tej budowie. Protestowali mieszkańcy wsi Konopnica i Żydomice, mieszkający w pobliżu planowanej inwestycji.
Często w Polsce i nie tylko słyszy się o protestach "tubylców" zaniepokojonych już to budową wyspiska śmieci, już to spalarni odpadów, czy innego masztu radiowego albo linii wysokiego napięcia. Mieszkańcy Konopnicy swój protest wspierali jednak mocnymi argumentami. Po pierwsze – znana w Polsce jest sprawa zatruwającej okolicę biogazowni w Liszkowie www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article . Po drugie – proces przygotowania inwestycji w Konopnicy od początku przebiegał w stylu typowym dla wszelkich przekrętów znanych w III RP. Po trzecie – biogazownię postanowiono zlokalizować w najgorszym możliwym miejscu – na terenie bezpośrednio przylegającym do obszaru Natura 2000 otaczającego rezerwat rzeki Rawki – jednej z niewielu jeszcze czystych rzek środkowej Polski.
Pierwszy argument brzmiał dość prosto – rawska biogazownia ma być znacznie większa niż ta w Liszowie, a że opiera się na tej samej technologii, będzie więc odpowiednio bardziej truć okolicę. Wyziewy z odstojników odpadów poprodukcyjnych, zwanych lagunami, będą zależnie od kierunku wiatru zatruwać wsie Żydomice i Konopnica albo wschodnią część Rawy – osiedle Zamkowa Wola zlokalizowane na wzgórzu dominującym nad terenami zalewowymi Rawki w odległości 1800 metrów od biogazowni. Biogazownia ma mieć moc 4MW, co oznacza, że roczny "przerób" będzie obejmował 40 tys. ton surowca. 70% ma stanowić kiszonka kukurydziana, resztę – trujące odpady po produkcji zwierzęcej, a więc gnojowica, pomiot kurzy, padłe zwierzęta, odpady z różnych przetwórni, wytwórni i ubojni i inne tego rodzaju przyjemności. Wszystko to trzeba będzie do Konopnicy przywieźć ciężarówkami, odpady zaś – równie trujące – wywieźć do utylizacji. Składowane surowce i odpady przez cały czas będą zagrażać przy tym odległemu o 200-300 metrów rezerwatowi – nawet przy niskim stanie wody trudno będzie uniknąć przenikania cieczy przez podłoże, a w razie podtopień czy powodzi rzece zagrażać będzie awaria lagun i zalanie tysiącami ton silnie toksycznych odpadów. Żeby jednak było ciekawiej, do działki, an której zlokalizowano inwestycję nie ma… dojazdu drogą publiczną (sic!). Mimo to inwestor otrzymał pozwolenie na budowę, błogosławieństwo władz lokalnych, a nawet dotację z Unii w kwocie ponad 18 mln złotych! Ale tu przechodzimy już do drugiego argumentu protestujących mieszkańców.
Argument drugi pojawił się, gdy lokalna społeczność została zaskoczona faktem podjęcia decyzji o zgodzie na budowę i umorzeniu postępowania w sprawie przygotowania oceny oddziaływania biogazowni na środowisko. Pierwszą decyzję podjął starosta rawski, drugą – wójt gminy Rawa Mazowiecka. Pierwszą można uznać za nieważną z wielu powodów, na przykład z powodu braku dojazdu do działki inwestora drogą publiczną (przy braku ustanowienia służebności przejazdu na działkach otaczających), albo dlatego, że w chwili wydania pozwolenia na budowę inwestor nie był właścicielem ani dzierżawcą działki. Drugą zaś dlatego, że wójt zaniedbał przeprowadzenia wymaganych konsultacji społecznych, a przede wszystkim dlatego, że niezgodnie z prawem umorzył postępowanie w sprawie oceny oddziaływania na środowisko, uznając, że… oddziaływanie biogazowni na otoczenie nie przekroczy granic działki (sic!). Wypada nadmienić przy tym, że wydzielona pod biogazownię działka ma powierzchnię ok. 1 ha… Jak można sobie wyobrazić zmieszczenie na tej powierzchni budynków i instalacji biogazowni oraz miejsc składowania surowca (wymagany technologicznie zapas na 130 dni) oraz odpadów (zbiorniki na ok. 20 tys. ton)?
Argument trzeci mocno wiąże się z drugim, bo praca biogazowni umiejscowionej w bezpośrednim sąsiedztwie najważniejszego na Mazowszu rezerwatu przyrody, nie mówiąc o obszarze Natura 2000, tak hołubionym przez unijnych urzędników, wskazuje nie tylko na skrajną arogancję inwestora i urzędników, ale wręcz na ów stan umysłu, którego z ostrożności procesowej nazwać wprost nie mogę, który wszakże dotkniętym nim osobom nie sprawia nie tylko przykrości, ale czasem wręcz wpędza je w niczym nie uzasadnioną pewność siebie i błogostan ducha.
Z początku protest miał charakter lokalny i sprowadzał się do zbierania podpisów i wywierania nacisków na lokalne władze samorządowe, jak się łatwo jednak domyśleć, nie przyniosło to oczekiwanych skutków. Protestujący zaskarżyli więc decyzję wójta do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Skierniewicach, kolegium zaś zgodziło się z ich argumentami. Co w tej sytuacji uczynił inwestor? Tego dokładnie nie wiemy, jednak pozostaje faktem, że zupełnie bez związku z naszą sprawą nagle doszło do poważnych zmian – najpierw zmieniony został skład SKO, a zaraz potem – decyzja w omawianej sprawie. Tak się to robi w Chic… znaczy, w III RP.
Zbulwersowani "tubylcy" wynajęli więc prawnika i zaskarżyli decyzję SKO do sądu. W trakcie postępowania do sprawy "dopisał się" Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska, przedstawiając miażdżącą dla inwestora i władz samorządowych opinię, w myśl której taka inwestycja nie może być uruchomiona bez przygotowania oceny oddziaływania na środowisko, ale nawet wówczas miałaby marne szanse na akceptację ze względu na niedopuszczalną lokalizację.
Boje sądowe trwały, jak na nasze zwyczaje, dość krótko i oto 25 października br. przed WSA w Łodzi zapadł wyrok, w którym sąd stwierdza, że decyzja wójta i decyzja SKO zostały podjęte z rażącym naruszeniem prawa . Wyrok ten był przykrym zaskoczeniem dla inwestora i władz samorządowych, natomiast mieszkańcy powiatu rawskiego przyjęli go z ulgą i lekkim niedowierzaniem, że oto "są jeszcze sądy w Polsce" i że lokalna społeczność w starciu z arogancką "waaadzą" może wymusić przestrzeganie prawa.
Oczywiście, wyrok musi się jeszcze uprawomocnić, jednak oskarżonemu, czyli SKO, pozostaje kasacja do NSA, na co się pewnie nie zdecyduje, uzasadnienie wyroku idzie bowiem w kilku kierunkach i trudno byłoby je podważyć. Osoby pragnące poznać wyrok i uzasadnienie wraz z dalszymi szczegółami sprawy, mogą zajrzeć na stronę Klubu Gazety Polskiej w Rawie Mazowieckiej (dział Aktualności)