Nie wiem, czy ponizszy tekst publicystki i dziennikarki mlodego pokolenia dotrze do MWzWM, ale probowac trzeba – warto podac dalej.
Zróbmy prosty rachunek.
W 2007 r., gdy Donald Tusk przejmował władzę, dług publiczny państwa wynosił ok. 527 mld zł.
Dziś, po czterech latach władzy PO, zadłużenie Polski wynosi ok. 790 mld zł i rośnie w zastraszającym tempie – co można zaobserwować na stronie http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl .
W latach 2007-2011 Donald Tusk i jego beztroscy compañeros zadłużyli więc nasz kraj na 263 mld zł – co daje ok. 66 mld zł rocznie.
Gdy podzielimy kwotę 263 mld zł na liczbę obywateli, którzy tym długiem zostali przez Donalda Tuska „obdarowani” – a jest nas ok. 38 mln – wychodzi w przybliżeniu 6921 zł na osobę. Jest to oczywiście kwota bez odsetek, a te przez następne kilkanaście (lub kilkadziesiąt) lat znacznie powiększą ową astronomiczną sumę.
Trzeba przyznać, że za te jedyne 6921 zł, które będziemy musieli oddać rozmaitym podejrzanym bankierom w ciągu następnych dekad, Nasz Miłujący Władimira i Angelę Przywódca "zapewnił" nam sporo cyrkowych atrakcji.
Wymienię tu tylko niektóre:Zbigniew „Na 90 proc., Rysiu, załatwię” Chlebowski, podwyżka VAT (i w efekcie wyższe ceny), stadiony i autostrady budowane drożej nawet niż w Niemczech, niedawne umorzenie wieloletniego śledztwa ws. mafii pruszkowskiej (w wyniku czego gangsterzy zalegalizowali swój majątek), korzystny dla naszych „rosyjskich partnerów” kontrakt gazowy, powiększenie biurokracji o 70 tys. urzędników, sponsorowane przez Ministerstwo Kultury plakaty „Zimo wypierdalaj”, twórczy chaos na kolei, karanie kibiców mandatami za transparent „Donald, matole”, wojnę z handlarzami dopalaczów, etaty dla dociekliwej Julii Pitery i wrażliwego Bartosza Arłukowicza, walka na śmierć i życie z odpowiedzialnymi za powódź bobrami, polowanie z bronią na działaczy PiS, wisielcze zagadki kryminalne etc. etc.
Czy w październiku znowu wykupimy abonament na kolejne cztery lata podobnych rozrywek w wykonaniu ferajny Tuska? Wyjdzie pewnie drożej niż 6921 zł (wiadomo: jest kryzys), ale za to – jak można przypuszczać – będzie jeszcze weselej. Może nawet tak jak w Grecji.
Magdalena Żuraw