Czy prawo autorskie jest traktowane poważnie?
Ostatnio obserwuje się wysyp filmików zamieszczanych w internecie, wykonanych przy zastosowaniu niedrogich kamerek instalowanych w pojazdach, najczęściej w ciężarówkach i w osobówkach. Instalowane są także kamerki wewnątrz autobusów, choć tam mają one zapewniać bezpieczeństwo pasażerów, kierowcy i sprzyjać zachowaniu eleganckiego stanu pojazdu.
Prym wiodą chyba kierowcy rosyjskich aut, przynajmniej w byłych demoludach, choć dla nich ceny tego typu urządzeń są relatywnie wyższe niż u nas.
Kamerki instalowane są także w miastach i innych miejscowościach, dzięki czemu spada liczba przestępstw. Szczególnie wstrząsające są nagrania z kamer ustawionych przy przejścia dla pieszych, a zwłaszcza przy przejazdach kolejowych. W internecie zamieszczane są zwykle dramatyczne, ale jednak nieśmiertelne, wypadki, bowiem – póki co – istnieje niepisana zasada nieukazywania ludzi w ich ostatnich momentach życia. Już takich moralnych oporów nie ma w przypadku śmierci ludzi niewidocznych, np. w samochodach, na statkach, czy w samolotach.
Towarzystwa ubezpieczeniowe powinny udzielać ulg posiadaczom pojazdów, którzy zainstalują u siebie kamerki lub rejestratory jazdy. Podczas losowej kontroli aut zgłoszonych do ulg przez owe towarzystwa oraz podczas policyjnych kontroli drogowych, byłoby potwierdzane albo podważane prawo do ulgi.
Właściciel auta powinien zgłosić akces do programu ulg z tytułu posiadania dodatkowego wyposażenia, natomiast po pozytywnym skontrolowaniu przez uprawnione służby, towarzystwa ubezpieczeniowe byłyby informowane i uwzględniałyby ulgę niejako „z dołu”. Gdyby podczas wypadku, system nie zadziałał z winy właściciela, ulgi byłyby zawieszane. Osobnym zagadnieniem jest skasowanie nagrania przez właściciela po wypadku, kiedy on podejrzewa, że jest winny.
Co dziwne, samoloty – mimo swego wielkiego znaczenia w transporcie pasażerów i ładunków – są traktowane po macoszemu. Owszem, mają czarne skrzynki, ale najczęściej nie mają kamerek, a jeśli dochodzi do katastrofy na lotnisku lub w jego pobliżu, to okazuje się, że przygodni kierowcy mają lepsze (albo nawet jedyne!) nagrania tragedii, co jest kuriozalne, a nawet skandaliczne. A przecież takie dokumenty są obiektywne i ukazują w lapidarny (i niemal doskonały sposób) przebieg albo przynajmniej fragment zdarzenia, co jest równoważne wielu naocznym świadkom, z których każdy ma nieco inne spostrzeżenie.
W stosunku do autorów nagrań, które zostały zamieszczone w mediach oraz/albo zostały wykorzystane w procesach sądowych, powinno być zastosowane prawo autorskie, czyli takie osoby powinny otrzymać od mediów stosowne wynagrodzenie oraz – jeśli nie oponują – powinny być podane ich nazwiska lub pseudonimy. Jeśli dzięki nagraniom wyjaśniono katastrofę lotniczą i zmieniono procedury lub rozwiązania techniczne, to autor nagrania powinien otrzymać poważną gratyfikację. Jeśli dzięki nagraniu sąd wydał wyrok znacznie szybciej i sprawniej, niż w przypadku braku nagrania (zaoszczędził na biegłych, rozprawach, tłumaczeniach itp.), to autor nagrania powinien otrzymać stosowne wynagrodzenie. Nierespektowanie tego prawa mogłoby być piętnowane w mediach i przekazywane sądom.
Jeśli nagranie było dokonane ze stałej kamery przemysłowej lub miejskiej, to wynagrodzenie przysługiwałoby firmie lub urzędowi, zaś wprowadzenie w błąd mediów lub sądu (że nagranie zostało dokonane przez osobę prywatną w celu uzyskania nienależnej gratyfikacji) byłoby uznane za przestępstwo.
Ongiś doszło do katastrofy śmigłowca w naszych górach – wypadek został przypadkowo nagrany przez chłopaka i nagranie zostało skonfiskowane przez nasze władze. Oczywiście, jeśli takie nagrania są ważne dla poznania prawdy, to można je przejmować, jednak takie nagranie powinno być wynagrodzone zgodnie z prawem autorskim, wszak dzięki temu poznano mechanizm lub przyczynę katastrofy. Czy zwrócononagranie autorowi ? Czy przyznano nagrodę? Czy chociaż podziękowano?
Gdyby kamery znajdowały się na pokładzie Tu154M podczas katastrofy 10 kwietnia 2010, to nasze poglądy byłyby całkiem odmienne od dzisiejszych. Zaoszczędziliśmy kilkanaście tysięcy złotych na tych urządzeniach (a samoloty kosztują nawet setki milionów dolarów), a teraz tracimy masę pieniędzy (gdyby zsumować koszty energii, papieru, manifestacji, opiniowania przez polskich i zagranicznych fachowców oraz po przeliczeniu naszych nerwów) wskutek dyskusji, animozji, pisania w prasie oraz wypowiadania się w mediach i procesów sądowych oraz badań mniej lub bardziej naukowych.
Obecnie państwa i instytucje bardzo dbają o prawa autorskie i o apanaże w sferze muzycznej, filmowej, komputerowej, ale osób zwykle majętnych, jednak czy ktokolwiek ujął się za prawami zwykłych obywateli, którzy dokonali ciekawego lub wielce pomocnego nagrania. Czyżby kolejna hipokryzja? Odtwarzasz muzykę lub film mistrza, to musisz zapłacić, ale jak dzięki tobie państwa lub koncerny poznają mechanizm katastrofy, zabójstwa, malwersacji, to nic ci się nie należy? Przecież dzięki tobie ktoś ma nadspodziewany zysk bez żadnych kosztów własnych! Wyzysk człowieka przez państwo i koncerny?