To coraz groźniejszy objaw: Wieloletnia nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego, strach przed nim, doprowadził do trwałego wykrzywienia umysłów „elit” naukowych i eksperckich.
Choć sam tytuł powstał jako parafraza podtytułu: "Prof. Modzelewski: To prawdziwe zagrożenie", którym opatrzono relację z dzisiejszej rozmowy w "Faktach po Faktach", Kamila Durczoka z Karolem Modzelewskim
to i bez tego w pełni zgadzam się z tym stwierdzeniem. W obecnej dobie, gdy "Europa stoi nad przepaścią", jutro rusza "ostateczna gra o wszystko" na szczycie przwódców UE a za kilka dni mogą przejść ulicami polskich miast, w Marszu Niepodległości i Solidarności, dziesiątki tysięcy obywateli, sięgnięto w myśl zasady "wszystkie ręce na pokład", po każdego – bez względu na to "skąd się wywodzi i dokąd idzie" – kto tylko potrafi choć na chwilę odwrócić uwagę od meritum, od tych w gruncie rzeczy, politowania godnych, zachowań "urzędników" "polskiego" "rządu". ! Nic więc dziwnego, że we wszystkich mediach, w trakcie swoistej, niekończącej się procesji, przewijają się różnej maści, znani i nieznani, publicyści, "dziennikarze", eksperci od ekonomii i finansów, politolodzy …, osoby z tytułami naukowymi, nawet profesorskimi, "zasłużeni" działacze polityczni, łącznie z autorytetami tzw. Salonu. Na pewno musiałaby powstać sporych rozmiarów praca naukowa, by zawrzeć wszystkie teorie i tezy, jakie wykluwają się na bieżąco w ich umysłach … Choć właściwie, równie dobrze mógłby powstać króciutki felieton, wyczerpująco omawiający przebłyski ich intelektu, serwowane do kamer i mikrofonów. Jedynym, co by łączyło obie te formy, byłby tytuł – w obu przypadkach taki sam. Zawierałby clou wszystkich tych "eksperckich" analiz i dobrych rad, wygłaszanych przecież wyłącznie z troski o dobro Polski! Broń Boże podejrzewać jakiś tam partykularny interes! Z pewnością, tego typu podejrzliwość mogłaby się zalęgnąć tylko w głowie jakiegoś, wszędzie węszącego spiski, oszołoma … Tytuł wiernie oddający zaangażowanie występujących w mediach osób, brzmiałby w ten sposób:
I tak beczą i beczą, od pierwszych nieprawomyślnych reakcji na berlińskie "prywatne" wystąpienie człowieka podającego się za ministra spraw zagranicznych RP, specjaliści od globalizacji, tuzy naszej polityki, takie jak Aleksander Kwaśniewski, Dariusz Rosati, Włodzimierz Cimoszewicz, Lech Wałęsa… W wypowiedziach tych wszystkich ekspertów – łącznie z wypowiedziami pozostałych TWórców prawa – zauważyć można jedną prawidłowość. Otóż, jest to za każdym razem próba redefinicji pojęć, które dotąd sobie funkcjonowały spokojnie w naszym prawodawstwie i to od dziesiątków lat. Teraz nagle okazało się, że podobno znaczą one coś zupełnie innego niż to wynikało dotąd z normalnej znajomości języka polskiego. Pamiętamy, jak nie można było dojść do ładu w sprawie kompetencji Prezydenta RP w polityce zagranicznej, jak po to, by wytłumaczyć złamanie prawa przez HGW, zastępy prawników i konstytucjonalistów naraz zaczęły się zastanawiać, kiedy to tak naprawdę urzędnik rozpoczyna swoje urzędowanie. Rozgrzane sądy przestały rozumieć słowo "komercjalizacja" i "prywatyzacja" a z kolei "najwyższy" urząd w państwie nagle przestał rozumieć czy "dzień wyborów" to liczba pojedyncza czy mnoga … Teraz wszyscy się zastanawiają, co to takiego ta "suwerenność". Charakterystyczne, że te wszystkie wątpliwości pojawiają się zawsze u tych samych osób, o tej samej proweniencji i to liczonej w dziesięcioleciach – a może i dłużej!
Czy ta reguła miała miejsce również w tym przypadku, kiedy to Kamil Durczok zaprosił na rozmowe "ikonę" Solidarności, prof. Karola Modzelewskiego, licząc z pewnością, że ten na pewno nie wyjdzie poza znane i akceptowane oceny i ramy interpretacyjne. Tym, co było najbardziej żałosne w tej rozmowie, był widok straszliwych męczarni, jakie przeżywał profesor, gdy Kamil Durczok zadawał jakieś bardziej złożone pytanie. Widać było wtedy, przestrach w oczach Karola Modzelewskiego, jeśli zdanie wypowiadane przez Durczoka było zbyt długie i pojawiał się problem jego zapamiętania go w całości… że o zrozumieniu samych pytań, nie wspomnę! Choć zrozumienie tego, o co chodziło pany redaktorowi, nie było tak naprawdę do niczego potrzebne, bo i tak było wiadome, że w odpowiedziach musi pojawić się wina PiS-u, zła wola prezesa Kaczyńskiego, jak zwykle "sięgającego do emocjonalnej strefy", nie mającej nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, z trzeźwym spojrzeniem na sytuację kraju i na uwarunkowania międzynarodowe! Profesor Modzelewski, ten znany bezkompromisowy opozycjonista, również nie miał – idąc śladami Wałęsy czy Kwaśniewskiego – żadnych oporów, by nie tylko zredefiniować samo pojęcie suwerenności i wprowadzić autorski podział na suwerenność państwową i narodową ale wręcz pochwalił ministra Sikorskiego za jego zdecydowaną postawę, za zdecydowaną rezygnację z suwerenności … tylko której? Tej państwowej czy narodowej? Ciekawe, kiedy Karol Modzelewski dokonał tego epokowego odkrycia, że wasal jest w stanie zachować suwerenność … W czym "oszańcowanie się", proponowane przez PiS, które jednak oznacza walkę w pojedynkę" – a którym straszy profesor – ma być gorsze od "połączenia suwerenności kilku państw w struktury"? (Jest może ktoś, kto zrozumie i przetłumaczy ten profesorski bełkot?) Kto i za jakie konkretne przyszłe korzyści ma być wdzięczny Radosławowi Sikorskiemu, że ten zdecydowanie "wprowadził Polskę do pierwszej ligi w dyskusji nad przyszłością Europy".
A mówiąc zwyczajnie:
W imię tego, że Sikorski i Tusk będą mogli sobie pogadać, siedząc w wygodnych europejskich fotelach, to miliony Polaków mają być pozbawieni na lata, godziwych płac i świadczeń – których zresztą nigdy dotąd nie mieli w nadmiarze???
Nie wiem, czy profesor Modzelewski – tak jak i Tusk, Komorowski, Sikorski … – też biorąc udział w tych kolejnych politycznych oszustwach propagandowych, uświadamia sobie, że nas Polaków już nie interesuje dalsze płacenie za błędy popełnione przez nich i przez całe środowisko, które reprezentują! Nie mamy zamiary czynić dalszych wyrzeczeń w imię wyższych stanowisk w strukturach europejskich dla ludzi, którzy przez ponad 20 lat tylko szkodzili Polsce!
Z całej tej rozmowy z Durczokiem jasno wynika, że pan Karol Modzelewski w ogóle się nie zmienił …jaki był na początku i na końcu lat lat 80-tych, taki był w latach 90-tych i taki jest teraz – jak widać, zawsze spolegliwy wobec aktualnego reżimu. Nic dziwnego, że jest autorytetem nawet dla takiego Daniela Passenta:
"Dla mnie takim autorytetem jest Karol Modzelewski. Jeżeli profesor mówi, że w tej sprawie rząd ma rację – to ja mu wierzę."
passent.blog.polityka.pl/2011/02/15/och-karol-2/
Postawienie go obok Waldemara Kuczyńskiego również nie najlepiej świadczy o jego rzeczowości. Co prawda Karol Modzelewski – w przeciwieństwie do Kuczyńskiego – zastrzega się, jak to on bardzo nie lubi krytykować opozycji a PiS-u w szczególności i robi to tylko w ostateczności, ale jak w takim razie wytłumaczy, że zarówno u niego jak i u Waldemara Kuczyńskiego nienawiść do PiS-u i Kaczyńskich mimo wszystko wylewa się wiadrami? Przecież, by powiedzieć coś takiego:
"Nie udało się zatopić okrętu PO torpedą "afery hazardowej" tak jak niegdyś udało się zatopić okręt SLD "aferą Rywina". Nie jestem wygórowanego mniemania o talentach makiawelicznych podwładnych Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy się przypomni, jak żałosną operację Mariusz Kamiński przeprowadził przeciwko Lepperowi, za pomocą której obalił własną formację, to ja bym na miejscu tej formacji już dawno się pozbył i jego, i Ziobry… Bo nikt nie był w stanie obalić rządów PiS, tylko dokonali tego, wspólnymi siłami, Kamiński i Ziobro, chłopcy z CBA i chłopcy z ABW, którzy poszli do Blidy. Oni to wszystko zrobili"
to trzeba być albo bardzo schorowanym człowiekiem, nie rozumiejącym własnych słów, albo zwykłą kanalią, mającą nieczyste sumienie!
Nie wiem, czy teraz to tylko strach przed Marszem Niepodległości i Solidarności, odebrał rozum tej "ikonie" Solidarności, czy jakieś zaszłości. Ale nie zmienia to faktu, że należy powtórzyć, jak w tytule:
Link do zdjęcia wprowadzającego:
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.