Pracodawcy nie lubią MBA?
20/04/2014
1228 Wyświetlenia
1 Komentarze
6 minut czytania
Przeglądając fora internetowe kilkakrotnie natknęłam się na ciekawy temat… wysoko wykwalifikowani pracownicy myślą jak pogorszyć swój życiorys by zyskał on aprobatę rekruterów i umożliwił zatrudnienie.
Odnoszą oni wrażenie, że duże doświadczenie zawodowe a w szczególności zbyt dobra edukacja odstraszają potencjalnych pracodawców.
Dyskusja dotyczy przeważnie ukrywania doktoratów i studiów MBA. Upatruje się w nich głównego źródła niepowodzeń rekrutacyjnych. Kandydaci sądzą, że ujawniając świetne wykształcenie są postrzegani jako konkurencja dla innych lub podejrzewani o wygórowane oczekiwania finansowe. Wskazują nawet na statystyki, które mówią, że ok 50% absolwentów MBA traci prace w trakcie studiów lub tuż po nich. (niestety nie wiem, kto te badania robił).
Jako wieloletni doradca personalny przyznam, że nigdy nie spotkałam takiej prawidłowości. Oczywiście można się zastanawiać, czy zatrudniać menedżera z dużym doświadczeniem i MBA na stanowisko specjalisty. A takie aplikacje się też zdarzają. Wówczas warto się pochylić nad motywacja takiej osoby – albo pozostając bez zatrudnienia jest skłonna podjąć wszelka pracę (przecież jeść i płacić rachunki trzeba), albo nastąpiło swego rodzaju wypalenie zawodowe czy przewartościowanie życiowe i osobie takiej potrzeba mniej presji zawodowej, nie marzy o kolejnych wyzwaniach ale o zwolnieniu w biegu. Tu nie dziwię się pracodawcom, że mają obiekcję w zatrudnianiu. Zawsze można założyć, że po krótkim okresie osoba przyjmie lepszą ofertę lub zwyczajnie się znudzi.
Zajmijmy się jednak przypadkami osób kandydujących na stanowiska menedżerskie, które dostają odpowiedź – „OVERQUALIFIED” , czyli o zbyt wysokich kwalifikacjach. Uważam, że nie można obarczać za to studiów MBA. Po pierwsze dlatego, że nie są one obecnie niczym niezwykłym. To, co nazywamy MBA może takimi studiami być, ale tytuł taki uzyskuje się również w mało renomowanych uczelniach, na zajęciach o charakterze weekendowych kursów, które z prawdziwym MBA wspólnego wiele nie mają. Kilka lat temu panowało nawet przekonanie, że MBA pozwala na zdobycie kontaktów z wpływowymi osobami, stąd również ciekawej pracy. Po drugie wykształcenie rzadko ma pierwszorzędne znaczenie dla pracodawcy. Wyjątek stanowi pewna grupa zawodów, których bez ukończenia kierunkowych studiów wykonywać nie było by można (lekarz, inżynier). W rzeczywistości liczą się konkretne doświadczenia, umiejętności, zespół kompetencji osobistych pozwalających na dopasowanie do zespołu i organizacji, często nazywany tzw. „chemią”, oraz zmieszczenie się w płacowej polityce firmy. Oczywiście przy rekrutacjach na poziomie specjalisty, posiadanie MBA może wskazywać na ambicje menedżerskie i znów powodować obawę pracodawcy, jeśli ten wie, ze stanowisko rozwojowe w krótkim czasie nie będzie.
Jeśli więc menedżerowie uważają, że MBA jest przyczyną wszelkiego zła, musze ich rozczarować. Oczywiście kandydat z bogatym doświadczeniem i wszechstronnym wykształceniem składając aplikację do polskiej spółki prywatnej na stanowisko menedżera liniowego może się zastanawiać czy bezpośredni przełożony nie będzie się czuł zagrożony (pod warunkiem, że ma niższe kompetencje). Ale czy kandydaci z międzynarodowym doświadczeniem chcą pracować w małych krajowych spółkach? Jeśli więc kandydat z MBA nie dostaję w ogóle żadnych odpowiedzi na swoje aplikacje powinien dokładnie się zastanowić nad przyczynami, których należy upatrywać gdzie indziej – forma prezentacji aplikacji, doświadczenia i ich dopasowanie do wymogów stanowiska, konkurencja. Jeśli dostaje odpowiedź, że jest „overqualified” to może to oznaczać, że jest zbyt zaawansowany wiekiem (wiem, niezgodne z prawem), że prawdopodobnie jego oczekiwania finansowe są zbyt wysokie lub, że stanowisko wymaga np. 2-3 lat doświadczenia i pracodawca / rekruter wie, że osoba bardziej doświadczona szybko się znudzi i nie zagrzeje długo miejsca.
Wspomnijmy jeszcze o doktoracie. O ile programy MBA są związane z praktycznymi studiami biznesowymi, oczywiście z dużą ilością teorii, ale głownie nastawione na rozwiązywanie różnego rodzaju „casów” to studia doktoranckie świadczą o zamiłowaniu do pracy naukowej, której biznes nie zawsze potrzebuje. Stad ocena ludzi po doktoracie jako oderwanych od biznesowej rzeczywistości o inklinacjach naukowych.
Na koniec chciałabym jeszcze napisać kilka słów w odniesieniu do obawy menedżerów przed stanowieniem zagrożenia dla innych. Miejmy nadzieję, że naszym przełożonym bliski jest pogląd pewnego Amerykanina, cytowanego przez jednego z forumowiczów „zatrudniaj lepszych od siebie, będą pracowali dla ciebie a ty będziesz miał sukcesy i spokój”.
Jeden komentarz