Dziś kolejna miesięcznica śmierci mojego przyjaciela Lecha Kaczyńskiego, profesora prawa pracy. Zastanawiałem się, czego on teraz oczekuje ode mnie i myślę, że z zadowoleniem przyjmie poniższą bajkę. Chciałby też zapewne, aby przypomnieć Encyklikę Jana Pawła II : " Centessimus Annus" sprzed 20 lat. O tym będzie w następnym poście. Encyklopedia Wyrażeń Makabrycznych – 10 PRACODAWCY Wydaje się to niepojęte, ale przez całe tysiąclecia ludzie utrzymywali się przy życiu mimo, że nie było żadnych pracodawców. Działali przy tym na 3 sposoby – albo poprzez współprace grupową ( dajmy na to na polowaniach), albo jako wytwórcy indywidualni – kmiecie lub rzemieślnicy, w końcu zaś jako „instrumentum vocale” swoich panów będąc ich własnością. Warstwy wyższe […]
Dziś kolejna miesięcznica śmierci mojego przyjaciela Lecha Kaczyńskiego, profesora prawa pracy.
Zastanawiałem się, czego on teraz oczekuje ode mnie i myślę, że z zadowoleniem przyjmie poniższą bajkę. Chciałby też zapewne, aby przypomnieć Encyklikę Jana Pawła II : " Centessimus Annus" sprzed 20 lat.
O tym będzie w następnym poście.
Encyklopedia Wyrażeń Makabrycznych – 10
PRACODAWCY
Wydaje się to niepojęte, ale przez całe tysiąclecia ludzie utrzymywali się przy życiu mimo, że nie było żadnych pracodawców. Działali przy tym na 3 sposoby – albo poprzez współprace grupową ( dajmy na to na polowaniach), albo jako wytwórcy indywidualni – kmiecie lub rzemieślnicy, w końcu zaś jako „instrumentum vocale” swoich panów będąc ich własnością. Warstwy wyższe natomiast utrzymywały się po prostu z danin. Pewnym wyjątkiem od tego schematu były wojska zaciężne – no, ale nie prowadziły one działalności gospodarczej – może z wyjątkiem naszych ulubionych Krzyżaków.
Dopiero całkiem niedawno, w chwili oddalonej zaledwie o okamgnienie historii człowiek w ramach postępu technicznego i społecznego wywalczył sobie awans, którego koszmar opisał sugestywnie Emil Zola. Wtedy właśnie pojawili się właściciele urządzeń służących pracy i zaczęli oni zatrudniać pracowników za wynagrodzeniem.
To wszystko są szkolne banały, ale banałem nie jest fakt, że właścicieli zaczęto nazywać pracodawcami a pracowników pracobiorcami. Ma to głęboki sens socjotechniczny. Otóż, gdy ktoś co komuś daje, to pomijając przypadki dawania w kość i dawania popalić to coś jest przeważnie wartościowe. Stąd prawo ukuło nawet termin: darczyńca. Ten, kto coś bierze, winien jest wdzięczność swemu dobrodziejowi. I tak owa terminologia plecie się już około 200 lat. Piszę „ plecie”, bowiem jest całkowicie bez sensu. Zdałem sobie z tego sprawę siadając niedawno w parku obok innego dziadka. Czytał on gazetę, w której mowa była o Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Patrzyłem osłupiały na tę nazwę, której skrót KPP oznaczał kiedyś coś wręcz przeciwnego i zupełnie przerażającego. Bo czyż nie jest tak, że pracodawcą jest ten, kto daje pracę czyli pracownik a pracobiorcą ten, kto ją bierze czyli właściciel zakładu pracy ? ( Andrzej Gwiazda nazywa go pracokupcą)
Gdyby postawić nazewnictwo z głowy na nogi, nie tylko OPZZ zmieniłby nazwę na Klub Pracodawców i przy stole Komisji Trójstronnej zamieniono by się proporczykami.
Nastąpiłby wstrząs o nie dających się przewidzieć skutkach.
A-JA-TO-LACH, były Anarchanioł