Dużo się mówi i pisze o kryzysie wiary, o pustoszejących kościołach. W mojej parafii wydarzyło się coś zupełnie odwrotnego, co dodatkowo obala teorię, że nie powinno się chrzcić małych dzieci i dać im samym wybrać, gdy będą dorosłe.
U nas wybrały…… przedszkolaki!
Od września do naszej parafii został przysłany nowy ksiądz, który dostał pod opiekę dzieci w przedszkolu. Miał uczyć tylko w najstarszej grupie, oczywiście tylko te dzieci, których rodzice wyrazili na to zgodę.
Okazało się, że katechezy były tak ciekawe, pełne zabawy, śpiewu, śmiechu i gry na gitarze, że po miesiącu DZIECI z wszystkich grup wymogły na rodzicach, by zapisali je na religię.
To był początek, bo zachwycone dzieciaki „przyciągnęły” również rodziców i starsze rodzeństwo na Msze święte odprawiane dla nich w południe.
Właśnie na taką Mszę św. trafiłam w pierwszą niedzielą Adwentu. Normalnie raczej wolę przychodzić, gdy głoszone jest kazanie dla dorosłych, zwłaszcza, ze mamy dobrych kaznodziei, ale tym razem tak wyszło, że tylko „dziecinna” godzina mi pasowała. Już wchodząc ze zdziwieniem zobaczyłam, że kościół jest szczelnie wypełniony dziećmi w różnym wieku i ich rodzicami. Zapytałam zakrystiana co się stało? Okazało się, że z tygodnia na tydzień i dzieci i rodziców przychodzi coraz więcej. To maluchy zachęciły do udziału w niedzielnym spotkaniu z Jezusem nie tylko mamusie i tatusiów. Początkowo tylko dzieci były pełne entuzjazmu, ale powoli i rodzice zaczęli zjawiać się w świątyni z przyjemnością.
Msza święta była rzeczywiście ciekawa. Dzieciaki w różnym wieku po czytaniach mszalnych zebrały się tłumnie pod ołtarzem i tam ksiądz zamiast kazania prowadził z nimi dialog, który był zarówno ciekawy, jak i zabawny. Dzieci spontaniczne reagowały na pytania. Słychać było, że wiele z nich ma sporą wiedzę religijną, czyli znając formułę ich Mszy św. chyba się do niej przygotowywały i co najważniejsze na pewno słuchały czytań. Potem następowała modlitwa spontaniczna, gdzie dzieci wypowiadały swoje intencje i tu też było słychać, ze wiedziały o co chcą prosić.
Z uwagi na to, ze rodzicom i dzieciom trudno jest przyjść na roraty rano, przeniesiono je na wieczór, a dzieci w formie serduszek przynoszą na nie dobre uczynki dla Jezuska. Podczas tych codziennych Mszy św. kościół też jest wypełniony. Zaczynają się one procesja dzieci z lampionami, w mrocznej świątyni, co powoduje niesamowity nastój.
Koszyk koło wieńca adwentowego przy ołtarzu wypełnia się serduszkami, a mnie serce rośnie, gdy widzę jak spełnia się pragnienie Jezusa – „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.”(Mar 10, 14)