Ostatni sondaż IBRiS spotkał się z aprobatą prawicy. Wg niego PO popiera 12,8 procenta wyborców, natomiast zagrożony rozpadem KUKIZ’15 osiągnął wynik o 0,3 % większy. Liderem jest oczywiście PiS, chociaż Nowoczesna wysunęła się na drugie miejsce. Jeszcze większa różnica rysuje się pomiędzy tymi partiami, gdy do sondażu zostaną włączeni aktualni liderzy.
I choć PiS pod Jarosławem Kaczyńskim ma nieco mniejsze poparcie niż bez uwzględnienia prezesa, to jednak prawdziwie katastrofalny jest wynik PO z Grzegorzem Schetyną na czele. Tak skonfigurowane PO nie osiąga nawet progu wyborczego (4,2% głosów).
Znowu, jak za komuny, trzeba uczyć się czytać ze zrozumieniem.
O IBRiS już pisałem.
Przypomnijmy zafascynowanym wynikiem tej od niedawna obecnej na rynku sondażowni fragment tekstu, jaki pojawił się w lipcu 2013 roku w „gazecie wyborczej”.
Prezes Homo Homini Marcin Duma przyznaje, że „na wyniki dotyczące preferencji wyborczych mogły mieć wpływ wcześniejsze pytania„. Informuje, że cena za każde z zamówionych przez Republikanów pytań wyniosła 800 zł. Sondaż był telefoniczny, objął według pracowni 1100 respondentów. Jego zdaniem „być może wyniki badań bardziej niż preferencje pokazują potencjał ugrupowania, które stawia sobie za cel walkę z biurokracją czy obniżenie podatków”.
Homo Homini nie należy do Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku, nie poddaje się też audytowi, który kontroluje jakość pracy ankieterów. Jednak jego badania ze względu na cenę i szybkość wykonania zamawiane są m.in. przez „Rzeczpospolitą” i Polskie Radio i inne media elektroniczne. Wielokrotnie są też cytowane w innych mediach.
– Nie pamiętam badania z tak długą serią tendencyjnych pytań – mówi Jan Kujawski, członek zarządu Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku. – Badania mają opisywać rzeczywistość, a nie ją kreować. Zajmiemy się tą sprawą na najbliższym posiedzeniu zarządu. Tego typu sondaże psują wizerunek całej branży – mówi.
Przyznaje, że OFBOR nie może ukarać Homo Homini, bo ten ośrodek nie należy do organizacji. – Homo Homini nie poddaje się też audytowi, który kontroluje jakość pracy ankieterów – powiedziała Elżbieta Gorajewska, prezes zarządu OFBOR.
(…)
IBRiS, tak samo jak HOMO HOMINI, nie jest członkiem OFBOR-u, czyli Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku*.
To oznacza, że wyników tej „sondażowni” nadal nie możemy brać na serio.
https://3obieg.pl/ibris-poparcie-dla-nowoczesnej-powoli-opada
To jest fakt nie podlegający dyskusji – sondaże IBRiS nie są wiarygodne. Przypominam, że na początku roku liderem poparcia społecznego był Petru i jego nowoczesna drużyna wg tego samego biura, co bardzo szybko okazało się bzdurą.
Sondaż publikowany cztery miesiące później jest tak samo wiarygodny.
Obserwator sceny politycznej (o ile tak można nazwać to, co się dzieje) musi wiec odkurzyć zapomniane peerelowskie nawyki i przyjąć, że każda informacja, w tym sondaż, jest wynikiem toczącej się zakulisowej gry. Są wypuszczane celowo w celu odpowiedniego manipulowania opinią publiczną. Pod tym względem III RP jest kontynuatorką PRL, przy czym obecne działania czasami są nawet subtelniejsze. Dopiero oparta o takie założenie analiza przybliży nas do prawdy.
Tak więc:
1.opublikowany wynik sondażu jasno pokazuje, że Petru i jego drużyna są kreowani na następczynię PO-PSL w zarządzaniu Polską. Zamieszczający przekazy pochodzące od grupy chwilowo tracącej władzę tygodnik Newsweek pisze bez ogródek:
„Rozbicie PO mogłoby doprowadzić do stworzenia w Sejmie silnej opozycji pod przywództwem Petru. Trudno jest jednak dzisiaj wyrokować, jak wyborcy oceniliby przejście wielu posłów PO do Nowoczesnej.PL. Scenariusz stworzenia jednolitego ugrupowania politycznego na gruzach PO, ze społecznym wsparciem Komitetu Obrony Demokracji, jednoczącego równocześnie dawnych palikociarzy, jest atrakcyjny z punktu widzenia uchronienia kraju przed jego kato-faszyzacją. Jego realizacja wymaga jednak niezwykłego profesjonalizmu. Czy antypisowski front jest w stanie znaleźć w swoich szeregach „fachmanów od robienia skutecznej polityki”? Dotychczasowe bowiem akcje antypisowskich sił politycznych nie wywołały „aksamitnej rewolucji”.
2.nie można wykluczyć również i tego, że wyniki sondażu, wskazujące na załamanie notowań PO kierowanej przez Schetynę są wynikiem toczącej się wewnątrz ugrupowania walki o władzę. To nie powinno dziwić. Z grona ambitnych niewątpliwie wyróżnia się Borys Budka, „robiący na etacie” opozycyjnego prawnika w miejsce Romana Giertycha, który wyraźnie został odsunięty w cień. BB ambicje ma spore, wszak jeszcze niedawno kandydował na urząd prezydenta Gliwic, przegrywając sromotnie wybory. Jako minister sprawiedliwości niczym nie zdążył się popisać poza podwyższeniem opłat należnych adwokatom i radcom prawnym, choć niewątpliwie nadęło to jego i tak już ogromną ambicję. Wewnątrz partii zamiast zabiegania o głosy wyborców będzie mógł posłużyć się zupełnie inną techniką, podejrzaną zapewne jeszcze u ojca, przez lata prezesującego Zabrzańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Nie można też pominąć grupy skupionej wokół Ewy Kopacz z d. Lis. Mimo wieku „kumy pani premier” liznęły przecież władzy i chętnie powróciły by na szczyty. Dodatkowo na taki wariant wskazuje wynik PO pod przywództwem D. Tuska, wg IBRIS nieznacznie tylko gorszy od wyników PO bez określonego szefa, a Kopacz ciągle się boi wystąpić przeciw swojemu niedawnemu guru.
Nie można pomijać kolejnej przesłanki. Lansowane przez IBRIS na miejsce trzecie rankingu poparcia KUKIZ’15 praktycznie zaczyna się rozpadać. Przede wszystkim Ruch Narodowy, którego lwia część posłów pokazała, jak bardzo są dla nich (nie)istotne założenia, pod którymi trafili do Sejmu. To również grupa (liczniejsza) skupiona wokół jednego z posłów, wyraźnie górująca intelektualnie nad liderem i resztą.
O tym, że coś się dzieje w ruchu Kukiza świadczy ten tekst:
„Media połknęły haczyk. Ludzie Kukiz’15 w terenie załapali się na to jak muchy na lep, a gra toczy się na całkiem innym boisku. Partia szachów politycznych, którą zafundowali nam tzw. „narodowcy” jest jak zwykła „kibolska” ustawka. Ta cała akcja z nagraniami ma przykryć, to co knuje się pod politycznym stołem, na zapleczu lub w mieszkaniach niektórych posłanek z Nowoczesnej. Warszawka dziennikarska już się śmieje, że największy zamordysta i pomysłodawca całego zamieszania w Kukiz’15 spotyka z się z posłanką „3 deski” i niby wielka miłość kwitnie, a tak naprawdę przyjmuje instrukcje do późnych godzin nocnych? Kto za tym stoi i gdzie podział się interes narodu oraz Polska Racja Stanu? Paweł Kukiz nie zapomniał chyba, o co walczy? A czy jego akolici jeszcze pamiętają?”
Jedyne, co można zarzucić powyższej informacji, to to, że niekoniecznie chodzi o posłankę KGP. Niemniej faktem pozostają rozmowy, a nawet wspólne ustalenia, czego byliśmy niedawno świadkami podczas wyborów kolejnego sędziego TK.
Co z tego wynika?
Ano za chwilę możemy być „zaskoczeni” wielkim przemeblowaniem po stronie tzw. opozycji. Granie na starych wyjadaczy politycznych nie ma sensu, z czego zawiadujący dotychczasowym układem wreszcie zdali sobie sprawę. Tym razem nadzieją na odzyskanie Państwa jest Ryszard Petru.
Cieszący się zaufaniem banksterów, pokazywany przez media jako ten, który jeszcze nie rządził.
Ale przecież wie, jak to trzeba robić.
Od początku jego filipiki miały charakter połajanek, głoszonych z pozycji człowieka, który zna prawdę.
Zwróćcie uwagę, że taka sama maniera towarzyszy wystąpieniom całego nowoczesnego babińca.
One mówią, jak jest.
W kraju, w którym po 8 latach nierządów Tuska i Kopaczowej tak naprawdę bezhołowie zaczęło przerastać butę Komorowskiego zapotrzebowanie na „wodza” czy choćby „wodzusia” zdaniem analityków grupy chcących z powrotem uchwycić władzę jest spore.
Petru w model wodzusiowski wpisuje się doskonale
Dlatego reformy państwa, szczególnie tzw. trzeciej władzy, będą hamowane przez TK.
Co zresztą już ma miejsce (vide: ustawa o prokuraturze).
W takim stanie rzeczy, nim PiS-owi uda się okiełznać TK (co prawdopodobnie nastąpi dopiero po zakończeniu kadencji Rzeplińskiego), do rzeczywistych reform, fundamentalnych nie tylko dla nas, ale i dla przyszłych pokoleń, dojdzie na początku 2017 roku.
A to oznacza, że ferment społeczny, podsycany przez będące w niemieckich rękach media, zbliży się do niebezpiecznej granicy.
Tak mniej więcej może wyglądać scenariusz, układany dla Polski w zacisznych gabinetach.
Jednak w Europie pojawił się kolejny czynnik, destabilizujący dotychczasowe założenia.
To emigranci.
Dzięki nim Polska ma czas, żeby sprawy wewnętrzne załatwić własnymi siłami. Bo nawet słynna ustawa 1066 nie pomoże, skoro bardziej jest prawdopodobna prośba Niemiec o przysłanie posiłków w celu zapewnienia porządku w ich miastach, niż interwencja poza granicami.
Jedyny oręż walki, jakim dysponuje opozycja to propaganda.
I liczenie na krótką pamięć Polaków.
25.04 2016
_____________________________________
* http://www.ofbor.pl/
Jeden komentarz