Doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest wielka różnica między władzą ustawodawczą i wykonawczą. Słusznie podnosimy problem lichej jakości gniotów tworzonych w naszym parlamencie, a jednocześnie nasi wybrańcy skarżą się na przeciążenie pracą i nadludzkie wysiłki, jakich muszą dokonywać by nie zasnąć / niektórym to niestety zdarza się / na plenarnych posiedzeniach przy Wiejskiej lub na spotkaniach z premierem. W sejmie na spotkaniach plenarnych z posłami, posłowie – ministrowie, tłumacząc się nadmiarem pracy zasłaniają się swoimi zastępcami.
Parlamentarzysta nie powinien być ministrem.
Doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest wielka różnica między władzą ustawodawczą i wykonawczą. Słusznie podnosimy problem lichej jakości gniotów tworzonych w naszym parlamencie, a jednocześnie nasi wybrańcy skarżą się na przeciążenie pracą i nadludzkie wysiłki, jakich muszą dokonywać by nie zasnąć / niektórym to niestety zdarza się / na plenarnych posiedzeniach przy Wiejskiej lub na spotkaniach z premierem. W sejmie na spotkaniach plenarnych z posłami, posłowie – ministrowie, tłumacząc się nadmiarem pracy zasłaniają się swoimi zastępcami.
Rezultat jest taki, że polscy parlamentarzyści nie mają czasu na wypełnianie swoich poselskich i senatorskich obowiązków. W swoich okręgach wyborczych wszelkie sprawy zwalają na dobrany przez siebie personel, co powoduje, że niektórzy asystenci dorastają do rangi miejscowych notabli / dużo mogą, a zwłaszcza obiecują /, którzy skutecznie odcinają drogę wyborcy do swojego przedstawiciela w parlamencie.
Podobnie w rządzie. Zabiegani i niewyspani ministrowie-posłowie, spychają pracę na swoich zastępców, często nie wiedzą, czym zajmuje się ministerstwo, nie mówiąc o aparacie podległym w terenie.Nie podnoszę tego tematu w trosce o zdrowie i dobre samopoczucie naszych parlamentarzystów- ministrów,ale w trosce o Polskę i jej przyszłość. Trudno spokojnie patrzeć na to chałturzenie.
Nikt mnie nie przekona, że minister zdrowia, czy obrony narodowej, mający podległe sobie jednostki organizacyjne w całej Polsce, są w stanie zapoznać się dogłębnie z problemami. Zresztą, jeżeli ministrowie mają na tyle czasu, by być jednocześnie posłem i ministrem, to znaczy, że albo mamy za dużo o jednego posła lub ministra.
Jesteśmy wszyscy oszukiwani przez takie osoby, które nie są w stanie dobrze pełnić żadnej funkcji, a koszty ponosimy coraz większe. Posłowie- ministrowie rozdmuchali swoje urzędy, w których całe armie pracują na rzecz posła- ministra, a pan/ pani / minister nie ma czasu na porządne zapoznanie się z problemami w swoich resortach.
Rezultat jest taki, że np. w MON skargi pisane na działalność instytucji podległej ministrowi Klichowi, podpisuje szef instytucji, na którego działalność wnosimy skargę do ministra. Zresztą podobnie postępuje pan premier, w jego imieniu podpisuje minister, a wyjaśnienia opracowuje najczęściej winny zaniedbań.
Nie trzeba wyważać otwartych drzwi. Ustawowo należy zakazać łączenia władzy wykonawczej z ustawodawczą. Zrobiły to dawno inne państwa i z ich doświadczeniami można się zapoznać.