Polska w budowie Donalda Tuska, ma rzeczywiście z budową wiele wspólnego. Ale głównie tą z czasów PRL-u, kiedy to budownictwo padło na przysłowiowy pysk, gdyż alkohol sprzedawano od 13…
…(szczególnie bolesne było objęcie tym drakońskim prawem sprzedaży piwa) i do tego z obowiązkową zakąską. Ta niestety w 99% była zzieleniałą meduzą pod lornetę (dla niebywałych wyjaśniam, że było to coś na kształt galartu vel zimnych nóżek vel galarety, tylko jak zwykle w tym systemie z drobną różnicą, znaczącą bardzo wiele), której spożycie – co nie było na szczęście konieczne, bo ona miała jedynie towarzyszyć konsumpcji trunków zasadniczych, a po tym przedstawieniu mogła wrócić do tradycyjnej lady chłodniczej (oczywiście niechłodzącej), niesiona jak na procesji przez kelnerkę lub bufetową odzianą w ortopedyczne buty i takie dziwne coś na głowie (czepek czy jakoś tak; zresztą nie ważne i tak było to podobne do czepka, jak mały fiat do samochodu) – groziło poważnym rozstrojem żołądka (w najlepszym razie).
Czyli sumując, budowlanka paść musiała, bo ani piwa nie dało się na kaca napić (a jak się nadrabiało od 13 stracone godziny porannego picia, to ten musiał się niechybnie pojawić dnia kolejnego), a i konsumpcja czegokolwiek stałego groziła, co najmniej rozwolnieniem, więc można było to zagrożenie oddalić tylko dużą ilością wyrobów monopolowych, wysokoprocentowych, co także prowadziło bezpośrednio do porannego kaca odbierającego siły i chęć pracy (nie wspominając o tak gloryfikowanej w PRL-u – wydajności).
Summa, summarum, dzisiejsza Polska w budowie, jak nic przypomina upadłą budowę PRL-u, z panującym tam i tu bałaganem, ogólnym bajzlem, rozgardiaszem, przekrętami i oczywiście efektami finalnymi: nic na czas, nic odpowiedniej jakości, jakoś to będzie, się naprawi, liczy się dziś!!! Kiedyś na budowie kradli cement, wapno, cegły, drut zbrojeniowy itp. (powstawały z tego prywatne domy, chlewiki, obory), dziś kradnie się „inteligentniej”, ustawia się znajome firmy w przetargach, zawyża ceny wykonawstwa, sprzedaje się kilka razy ten sam towar lub usługę itp. Dziś kradnie się w białych rękawiczkach i na większą skalę – jeśli chodzi o straty finansowe. Ale kto by się tym przejmował. Przecież to zapewne podstawieni przez ohydną opozycję zbóje, którzy mają czelność psuć humor Premierowi, a co najgorsze denerwować go w trakcie kopania po podwórku piłeczki (ulubione zajęcie, pozwalające zapomnieć o strasznej prawdzie, że Premier jest od rządzenia). A takie denerwowanie przekłada się na bramkostrzelność naszego Słoneczka Peru. Stąd zaś już tylko drobny krok do tego, aby go rozsierdzić na dobre i aby pokazał, że nosi już długie spodnie (kibicom już to pokazał; uśmiali się do łez).
Niezależnie jednak od stylu i formy „działalności około budowlanej” kiedyś i dziś, efekt końcowy jest taki sam (dziś może nawet gorszy; trzeba pamiętać, że w PRL-u niekiedy za taką działalność karano, a w POlandii prędzej dostanie się nagrodę niż karę). Przetargi rozpisujemy tak, aby wygrał ten, kto ma wygrać (znaczy kolega, znajomy lub ten który, że tak powiem wiedział, co, z kim i jak należy załatwić), budujemy dwa, niekiedy trzy razy drożej niż w Europie (niektóre dane mówią, że kilometr naszej autostrady kosztuje niekiedy nawet 200 mln., a szacowany był na 25 mln,), budujemy bałaganiarsko (kompletnie nieprzemyślany projekt rozbudowy stadionu w Poznaniu i późniejsze kłopoty oraz wzrost kosztów i jego dzisiejszy wygląd, z jedną trybuną kompletnie z innej bajki), bezmyślnie (Polski nie stać na autostrady, tylko na tańsze o 60%, równie dobre, drogi szybkiego ruchu), z opóźnieniami (stadiony, drogi itp.), brakoróbstwem (autostrady, czy słynne już schody na Stadionie Narodowym), notorycznym przekraczaniem kosztorysów i bez sensu (np. odcinki najbardziej potrzebne odcinki autostrad nie są budowane, bo buduje się pod publiczkę te, które można zrobić najszybciej, by się pochwalić lub te, które wiążą się z regionem pewnego ministra znanego głównie z działalności „spółdzielczej”; podobnie rzecz ma się i infrastrukturą torową).
Że tak jest, można zobaczyć porównując jakość i koszty powstania choćby nowego stadionu w Gelsenkirchen i naszego Narodowego czy Ergo Areny (bardzo podobnie jest z porównaniem obwodnic Warszawy czy Wrocławia, a tego typu inwestycjami realizowanymi w innych państwach Europy). A chwalenie się uproszczeniem procedur budowlanych czy budową Orlików to łapanie się przez tonącego brzytwy, gdyż pozwolenia na budowę zastąpiono zgodami (co inwestorowi nic nie daje; przy czym i tak większa w tym zasługa sejmowej komisji, niż rządu), a Orliki budują samorządy (Premier z pompą je, co najwyżej otwiera).
Tak więc hasło „Polska w budowie” nie odzwierciedla sytuacji faktycznej. Tu bardziej odpowiednie jest hasło ”bajzel na budowie”. To ono odzwierciedla obraz POlandii. I rzeczywiście, chyba tylko wyjątkowej skuteczności specjalistów od „korumpowania” mediów (jak pisze R.A. Ziemkiewicz), udaje się jeszcze PO płynąć i ukrywać rzeczywistość. W normalnym kraju media wyciągnęłyby już dawno wszystkie fakty na światło dzienne i PO zostałaby raz na zawsze zmieciona ze sceny politycznej.
dr Bartosz Józwiak
prezes Unii Polityki Realnej
Dr Bartosz Józwiak Prezes Unii Polityki Realnej - partii konserwatywno-liberalnej. Doktor archeologii.