Polska Przyjaznym Państwem. Dla sąsiadów.
15/02/2011
453 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Kiedy Komisja UE zdecydowała o losie polskich stoczni polski rząd, jak z rękawa, znalazł kontrahenta na ich zakup, co miało zagwarantować kontynuację produkcji statków? Kontrahentem okazał się odpowiednik morskiego „Latającego Holendra”, który niby był, ale znikł jako sen złoty. W dodatku chciał kupować za pieniądze, być może wsadzane mu do ręki przez jakichś życzliwych znajomych, a jakość tej transakcji miała być gwarantowana udziałami państwowej spółki. Tak naprawdę to nikt nic nie wie, jak to zwykle bywa, gdy wiedzieć się nie powinno. Lepiej było poddać pod osąd aferę mniejszą niż zarzynanie polskich stoczni przy akompaniamencie Ta sama melodia towarzyszyć może spokojnie decyzjom polskiego fiskusa, kierowanym przez naszego niepowtarzalnego ministra, żartobliwie zwanego Vincentem Bez Pesela. On i jego resort, wprowadzając zmiany […]
Kiedy Komisja UE zdecydowała o losie polskich stoczni polski rząd, jak z rękawa, znalazł kontrahenta na ich zakup, co miało zagwarantować kontynuację produkcji statków? Kontrahentem okazał się odpowiednik morskiego „Latającego Holendra”, który niby był, ale znikł jako sen złoty. W dodatku chciał kupować za pieniądze, być może wsadzane mu do ręki przez jakichś życzliwych znajomych, a jakość tej transakcji miała być gwarantowana udziałami państwowej spółki.
Tak naprawdę to nikt nic nie wie, jak to zwykle bywa, gdy wiedzieć się nie powinno. Lepiej było poddać pod osąd aferę mniejszą niż zarzynanie polskich stoczni przy akompaniamencie
Ta sama melodia towarzyszyć może spokojnie decyzjom polskiego fiskusa, kierowanym przez naszego niepowtarzalnego ministra, żartobliwie zwanego Vincentem Bez Pesela. On i jego resort, wprowadzając zmiany w podatku VAT w 2008 roku w ramach dostosowania do norm unijnych, dopuścili do objęcia części usług portowych podatkiem VAT (spedycja, składowanie itp.).
A ponieważ dziura budżetowa, której niby nie było, a jest ( w przeciwieństwie do nabywcy na stocznie) rośnie, to urzędy finansowe zaczęły naliczać zaległości w owym podatku od portowców, dla których spedycja i składowanie towaru są częścią usług portowych i owych Batów nie naliczali.
Nie chcąc zanudzać szczegółami (znaleźć je można w zalinkowanych materiałach) oraz informując o tym, że europejskie porty są w analogicznych usługach zwolnione z VAT (stawka zero) zacytuję, czym skutkuje drenowanie portów przez fiskusa „. Efektem takich różnic w naliczaniu podatku VAT w polskich i niemieckich portach jest to, że armatorzy coraz częściej omijają polskie porty, wybierając te dużo tańsze i mniej skomplikowane w załatwianiu wszelkich formalności: niemieckie, belgijskie lub holenderskie – dodał.”
I perełka „Obecnie Szczecin, Świnoujście, Gdynia i Gdańsk przegrywają nie tylko z takimi wielkimi portami jak Rotterdam czy Hamburg, ale zaczynają też przegrywać z dużo mniejszymi niemieckimi portami. Dowodem na to jest malutki port Hafen Vierow koło Lubmina– zaznacza. Jak tłumaczy, przeznaczone na eksport zboże zebrane z północy Polski omija port w Szczecinie lub Świnoujściu i jest ładowane dopiero w malutkim niemieckim porcie Vierow.– To, co dzieje się w Polsce, jest kuriozalne w skali europejskiej, bowiem taniej jest przywieźć towar z Hamburga samochodem niż ciągnąć towar statkiem – stwierdził Zahorski.”
Polscy Portowcy postanowili o tym skandalu powiadomić społeczeństwo i rząd. Ba, napisali prośbę do premiera, żeby ich z tego VAT wybronił. Cóż, doszło u nas do sytuacji, że o polski interes musi dbać pracownik. Bo rząd już czwarty rok zajęty jest nieustanną walką o własny wizerunek.
Jestem skłonna uwierzyć, że minister Finansów nie ma pojęcia o szkodliwych skutkach wprowadzenia zapisów o VAT z 2008 r. Tak jak nie wiedział, że to jego ministerstwo było zobowiązane nadzorować Totalizator Sportowy.Minister to jednak spryciula: jak się dowiedział, to się szybko z tej odpowiedzialności zwolnił. W przypadku organów skarbowych będzie mu trochę trudniej ponowić taki manewr.
Kpię. Ale tak naprawdę wcale mi „nie jest do śmiechu”. To, czego dokonał ten rząd w ciągu ostatnich blisko 4 już lat – zaczyna przerażać.
Sztandarowa Komisja Przyjazne Państwo – 0 uzysku przy maksimum nagłośnienia. Nawet jedno okienko nie wyszło. Szef Komisji miotał się pomiędzy lobbystami piszącymi ustawy (dla skrócenia czasu od pomysłu do przemysłu) a zakupami sztucznych penisów i „małpek” na użytek happeningów w stacjach telewizyjnych. Orliki – zbudowane, ale coś z kosztami i wykonawcami było nie tak… Znowu byli bardziej promowani jedni, a drudzy niekoniecznie. Afery od początku goniły afery. Na upadku polskich stoczni skorzystali sami swoi (firma Misiaka i zaprzyjaźnione porty niemieckie).
Dalekowzroczność rządu Tuska zaowocowała położeniem rury Gazociągu Północnego na poziomie utrudniającym dostęp do powstającego Gazoportu Świnoujście. Dla uspokojenia możemy sobie wyobrazić, że będzie to „rura zwodzona „ na obraz i podobieństwo konstrukcji nawodnych.
Czy jest gdzieś jakiś kraj, w którym torpeduje się próby dywersyfikacji ( tu ukłon także w stronę SLD!- Norwegia) dostaw surowców energetycznych, bo akurat takie hasło głosi opozycja? W którym zapomina się o interesie własnych przedsiębiorstw, nie bacząc na implikacje przejmowania różnych sfer działalności przez sąsiadów? W którym ministrowie odpowiedzialni za bałagan i brak kompetencji, zamiast dymisji otrzymują kwiaty?
Na pewno nie kraj suwerenny. Czyżby słowa o kondominium, za które Kaczyński został „rozjechany” przez polityków i niektóre media, to tylko głośno wypowiedziana, gorzka prawda? Coraz wyraźniej się ku takiej interpretacji zbliżamy.
Czy głos portowców dotrze do premiera? Nie wiadomo.Bo chociaż premier obiecał, ze od jesieni swoje biuro będzie miał w Sejmie w związku z intensywną ofensywą legislacyjną ( wcześniej przez 3 lata wstrzymywaną podobno przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego) swojego rządu, to ani tej ofensywy ani samego premiera w Sejmie nie widzieliśmy.
Nie było go, gdy Rosja ogłosiła swój raport MAK. Nie wspiera swoich ministrów w batalii o OFE i reformę szkolnictwa. W tym ostatni przypadku pośrednio go rozumiem- jako historykowi z wykształcenia, trudno było mu wyjaśnić fakt ewidentnej deprecjonowania roli nauk humanistycznych przez panią minister Hall, która ordynuje zakończenie nauki historii w I klasie liceum.
Kpina, kpiną. Ale suma karygodnych zaniedbań może doprowadzić niektórych ministrów przed TS. Strach przed nadchodzącymi wyborami musi być wśród nich spory. Bo nikt nie ma wątpliwości, że PiS nad odpowiedzialnością za stan państwa, nie przeszedłby łatwo do porządku dziennego. Podobnie jak i wielu porządnych ludzi z PO, którzy wstępując w szeregi tej partii, mamieni byli wizją tworzenia przyjaznej, liberalnej Polski.