Polski komentarz jest taki sobie, ten sam komentarz, który przyjdzie z Niemiec, jest już dla Polski potęgą. Zatem każdy polski bzdet, wystarczy puścić polskim mikrofonem po niemieckim kablu, żeby znów w uszach odebrać ten sam komunikat…
Stanisław Tym w jednym ze swoich kultowych skeczów, parodiował sprawozdawcę sportowego. Dowcip polegała na tym, że sprawozdawca był podłączony do urządzenia, które służyło do dystrybucji dźwięku w obiegu zamkniętym. Komentator mówił do mikrofonu, który przekazywał głos do słuchawek i to co było podane do uszu z powrotem trafiało do ust, potem do mikrofonu i znów do słuchawek. Dramat i śmieszność bohatera skeczu polegała na paranoicznym samo nakręcającym się cyklu, z którego nie sposób wyjść, jeśli się nie przerwie procesu, w zasadzie, na dowolnym etapie. Tragikomedia sprawozdawcy skończyłaby się wówczas, gdyby przestał mówić lub przestał słuchać. Niestety na tych stanowiskach zwykle zasiadają osobnicy, którzy nie potrafią przestać, przede wszystkim komentować, ale też bacznie słuchać co się powinno mówić. Dokładnie tą samą techniką, ale to kropka w kropkę działa tak zwany przekaz medialny na poziomie międzynarodowym. W Polsce jakiś usłużny paparazzi wywołuje temat międzynarodowy. Wyciąga kompletnie nieistotny fragment czegoś i nakręca wewnętrzne zainteresowanie, strasząc, że ten fragment wywoła międzynarodowy skandal. O tym co się stało gdzieś w głuchej wsi na skraju Europy ma pojęcie tylko szpiegowski satelita, bo nawet zasięg telefonii komórkowej wysiada.
Z tak przygotowanym wewnętrznym newsem trzeba pójść do zagranicznego sprawozdawcy, pokazać mu, postawić przed oczami, jakież to w Polsce dzieją się niesamowite rzeczy, zagrażające racji stanu i godzące w dobre imię ojczyzny zagranicznego korespondenta. Obcokrajowiec mając przed sobą polskiego kolegę, patrzy trochę jak na wariata, ale potem sobie przypomina, że faktycznie, warto byłoby coś o tej Polsce skrobnąć, w końcu zbliżają się wybory. Wieści z Polski, niemiecki czytelnik wypatruje z takimi wypiekami i przyspieszonym pulsem, jak polski czytelnik niecierpliwi się, gdy brakuje mu bieżących informacji z Albanii. Zagraniczny redaktor ma do wyboru, napisać nudny artykuł o tym kto i dlaczego może wygrać, jak się sprawy mają, jakie wizje państwa polskiego przedstawiają polscy politycy albo napisać coś, co przyniesie minimalną oglądalność, czyli tak zwaną sensacyjkę. Niemiec jak usłyszy, że jakiś polski polityk, którego nazwiska Niemiec nie potrafi ani zapamiętać, ani wymówić, powiedział coś o kanclerz Merkel, w dodatku nie powiedział co powiedział, wtedy rzuci okiem na wierszówkę. Mimo wszystko i nadal obiór podobnego materiału w Niemczech jest na tym samym poziomie co zainteresowanie najnowszym koncertem muzyki współczesnej, powiedzmy uwertury na odkurzacz i golarkę do pach.
Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia, co się dzieje poza Polską, bo trzeba pamiętać o zamkniętym cyklu komentarza. Komentarz poszedł z Polski i do Polski musi wrócić, ale już z zupełnie inna siłą. Polski komentarz jest taki sobie, ten sam komentarz, który przyjdzie z Niemiec, jest już dla Polski potęgą. Zatem każdy polski bzdet, wystarczy puścić polskim mikrofonem po niemieckim kablu, żeby znów w uszach odebrać ten sam komunikat, pogłośniony przez niemiecki wzmacniacz. Dramat i tragikomedia polskich paparazzi, co więcej jest to dramat odosobnionym, ponieważ cykl ma tylko jeden kierunek. Nie zdarzają się cykle o przeciwnym kierunku. Nikt, ale to zupełnie nikt w Niemczech nie podrzuca Polakom krytycznych komentarzy na temat polskich polityków, by potem odebrać z polski komunikat zwrotny, którym następnie straszy się i dyscyplinuje Niemców. Niemcy nie mówcie nic złego o Kaczyńskim, ponieważ macie z tym krajem większe obroty handlowe niż z Rosją i Hiszpanią. Ktoś potrafi mi przytoczyć podobnie idiotyczną opinię z niemieckiej prasy, czy innych mediów? Szkoda sobie nawet zawracać głowę i odpalać google, tego rodzaju idiotycznych komentarzy w Niemczech nie uświadczysz Polaku, natomiast w Polsce już się nie da czytać nieustannych bzdur nafaszerowanych kompleksami, cofa się od zamkniętego obiegu gadania i słuchania w kółko tego samego.
A jak PiS dojdzie do władzy będzie wojna: