„Poseł zwrócił uwagę, że „w naszym krajowym zgiełku” szybko zniknęły dramaty takie jak trzęsienie ziemi w Japonii czy wojna w Libii, które jeszcze kilka dni temu zajmowały opinię publiczną”.
Nie chodzi o Janusza Piechocińskiego.
Te wyrwane z kontekstu słowa mógł wypowiedzieć każdy z przedstawicieli zatroskanych o losy kraju elit.
To szczery polityk demokratyczny. Chce dobrze. Chciałby razem z innymi politykami pracować w komfortowych warunkach. Żeby zgodnie było i bezstresowo. Chciałby pouśmiechać się i przy jakimś kolejnym okrągłym stole, z dala od szumu medialnego, na spokojnie dokonać podziału stanowisk i "odpowiedzialności za państwo". Chce łączyć, a nie dzielić. To naturalne, bo polityków, podobnie jak inne grupy zawodowe, więcej łączy niż dzieli…
A co z Ludem? Lud nie powinien czynić "krajowego zgiełku"! Powinien spojrzeć szerzej. Nie zajmować się problemami z naszego podwórka. Czym należy zająć "opinią publiczną"? No choćby tsunami w Japonii, wojną w Libii, działaniami Wikileaks w Szwecji, Ala Gore’a na Antarktydzie…
A jeśli już ktoś chciałby koniecznie zainteresować się sytuacją Polski? Jest tyle bezpiecznych tematów… Walka z dopalaczami, historyjki o Dodzie i Nergalu, wojny kibiców piłkarskich… Czy Lud nie rozumie, że to są sprawy dla niego najważniejsze?
"Politycy sa jak krowy. Bez naszej troskliwej opieki zawsze wleza w szkode"."