Polityka Piastowska, czy Jagiellońska
25/11/2013
2119 Wyświetlenia
3 Komentarze
60 minut czytania
Polityka wschodnia w przeszłości i współcześnie. W dyskusjach na temat koncepcji ,rozwoju i przyszłości państwa polskiego pojawiają się różne historyczne odniesienia. Jedno z nich występuje w pytaniu – Polska na wzór piastowski czy jagielloński? Odpowiedź na tak postawione zagadnienie nie może być jednoznaczna. W wymiarze geopolitycznym narzucenie Polsce granicy wschodniej na linii Curzona i korzystne przesunięcie na Zachodzie które nastąpiły po II wojnie światowej nasuwają analogie do Państwa pierwszych Piastów. Z drugiej strony wielowiekowa tradycja Rzeczypospolitej wielu narodów zapoczątkowana unią Polsko-Litewską, na trwałe uformowała naszą tożsamość i tradycje narodowe kształtując polską kulturę, mentalność i sferę wartości.
Cz. I
Długotrwałe istnienie państwa na obszarze wielkiego pogranicza o złożonym wymiarze etnicznym i cywilizacyjnym, a także wyznaniowym, ze skutkami również genetycznymi, wraz z odmiennością ustroju, stworzyło nową jakościowo społeczność w porównaniu z czasami piastowskimi. Można więc powiedzieć, że jesteśmy dziś narodem zakorzenionym w epoce dziejów, które otworzyła Unia polsko-litewska. Warto przypomnieć, że fundamentem etosu Rzeczypospolitej stała się doktryna Uniwersytetu Jagiellońskiego wyłożona przez Pawła Włodkowica na Soborze w Konstancji w 1415 roku rozwijająca ewangeliczne zasady współżycia narodów wcześniej wyrażone w tekście Unii Horodelskiej z 1413 roku. Doktryna ta, potępiając wszystkie formy tyranii, głosiła zasady wolności i tolerancji w stosunkach między narodami, jak i w odniesieniu do sposobu sprawowania władzy wobec rządzonych. Zdecydowanie potępiała też wojny napastnicze i misje ewangelizacyjne przy użyciu siły. Potwierdzali ją i stosowali w praktyce polscy królowie i mężowie stanu głosząc, że nie są władcami sumień swych poddanych. Wolności te były szczególną siła atrakcyjną przyciągająca do Rzeczypospolitej tak jednostki, jak i całe społeczności żyjące poza jej granicami , w tym na przykład, niemieckojęzyczną szlachtę inflancką, kurlandzką i z Prus Elektorskich, a także mieszczaństwo tego kraju, a nawet Hugenotów z Francji. Decydowały też o niezwykłym „majestacie asymilacyjnym” państwa, przez niektórych pisarzy zachodnich ironicznie nazywanego „koronowaną republiką” Co ciekawsze, te zdolności asymilacyjne objawiały się również pod zaborami, przyciągając wielu obcych przybyszów, w tym także z mocarstw panujących nad podzieloną w okresie zaborczym Polską. Były wśród nich jednostki wybitne, które, zafascynowane polskością, wniosły swój wkład do rozwoju naszej kultury, nauki, techniki i gospodarki i to w wymiarze międzynarodowym.
Rzeczpospolita to zobowiązanie
Można obawiać się, że przyjmując od Francuzów określanie poszczególnych etapów historycznych Państwa Polskiego jako pierwszej i kolejnych Rzeczypospolitych, enumerujemy w ten sposób zmiany ustrojowe i polityczne, ale gubimy gdzieś głębszy i ponad czasowy charakter pojęcia Rzeczypospolitej. Pojęcie Rzeczypospolitej,jej ustrój, jak w wypadku republiki, opiera się o zasadę wolnego wyboru najwyższych organów władzy w oparciu o głosowanie pośrednie lub bezpośrednie w sposób określony przez Konstytucję, ale odwołuje się także do innych elementów dobra wspólnego jakim ma być państwo, do sfery wartości podstawowych, do imponderabiliów, do odpowiedzialności za moralny i organizacyjny kształt całej polskiej wspólnoty narodowej.
Choć w praktyce „naród szlachecki” odszedł daleko od wskazań doktryny Włodkowica, przypominały o niej pisma polskich pisarzy politycznych i moralistów w rodzaju Andrzeja Frycza – Modrzewskiego, autora „kazań sejmowych” – ks. Piotra Skargi, czy ks. biskupa Marcina Kromera i wielu innych, w tym grupy reformatorów państwa w dobie polskiego Oświecenia. Ich myśli i dzieła stworzyły Konstytucję 3 Maja, pierwszą konstytucję w Europie.
W ciągłej konfrontacji z najazdami sunącymi ze wschodu ku granicom Rzeczypospolitej i Europy łacińskiej wobec, której Rzeczpospolita faktycznie pełniła funkcję „przedmurza chrześcijaństwa”, nie można było do końca zapomnieć o fundamentach jakie tę rolę ukonstytuowały. Systemowi antyhumanistycznej tyranii w stosunkach międzyludzkich , wzorcom życia stadnego tatarskich i otomańskich plemion- przeciwstawiano elementy ładu cywilizacji chrześcijańskiej: godność człowieka – w tym szczególnie kobiety-matki, zwarte życie rodzinne, samorząd, koncepcje życia osiadłego, idee państwowotwórcze, dziedziczną własność, a także odwołanie do Dekalogu zapewniające stałe rozróżnienie między pojęciami dobra i zła. Mimo praktycznych odstępstw od tych zasad, nigdy ich publicznie nie odrzucano, a pojęcie Rzeczypospolitej trwale je przypominało. Tego przesłania nie niesie w sobie pozornie analogiczna instytucja ustrojowa jaką jest republika.
Zmierzch unii i projekty federacyjne
Wracając do współczesności powtórzmy pytanie czy koncepcja powrotu do tradycji Polski Jagiellońskiej ma dzisiaj jakiekolwiek realne uzasadnienie. Powrotowi Polski na polityczną mapę Europy po I-szej wojnie światowej towarzyszył spór o to czy na odzyskanych w ciężkich walkach wschodnich przed rozbiorowych ziemiach Rzeczypospolitej miejscową ,”pounijną” ludność niepolską asymilować w ramach państwa zbudowanego na zasadach unitarnych, czy też połączyć ją z nim na bazie federacyjnej. W przeciwieństwie do Romana Dmowskiego i stojącej za nim Narodowej Demokracji – Józef Piłsudski i jego obóz, a także Ignacy Paderewski, opowiadali się za ideą oderwania od Rosji Ukrainy, jak również Białorusi i Litwy i utworzenia z nich państw niepodległych połączonych węzłami federacji z Polską.
Sprawa nie była prosta. Zwolennicy federacji zdawali się nie uwzględniać upływu lat, jakie minęły od konfliktów z ludnością ruską w dawnej Rzeczypospolitej. Miały one wówczas charakter stanowy, a nie narodowościowy czy językowy. Źródłem krwawych wojen z Kozakami było ich żądanie rozciągnięcia przywilejów szlacheckich na całą sicz kozacką Zaporoża, nie zaś chęć oderwania się od państwa unijnego. Kozaczyzna uznawała zwierzchność króla i sejmu Rzeczypospolitej. W 1658 roku zawarto Umowę Hadziacką, która deklarowała prawne zrównanie koronnych ziem ruskich z Polską i Litwą. Miało więc dotychczasowe państwo Obojga Narodów ulec przekształceniu w państwo Trojga Narodów, a „naród ruski” stawał się jego częścią jako „równy z równym, wolny z wolnym, zacny z zacnym”. Umowa ta jednak nigdy nie weszła w życie. Po obu stronach zabrakło ostatecznej determinacji, a w toczących się wojnach z Moskwą po prostu siły. Od połowy XVII wieku sprawa ukraińska zależna była od konfrontacji lub porozumienia Polski z Rosją. Odpadnięcie od Polski Zadnieprza po wojnach kozackich, a potem porozbiorowe panowanie Rosji nad większą częścią ziem ukraińskich z okresu pierwszej Rzeczypospolitej, które przeszly pod panowanie Rosji nad większością ziem ukrainskich, odwróciło ich losy i w znacznej mierze unicestwiło dążenia Rusinów- Ukraińców do integracji z Polską.
W połowie XIX wieku Wiosna Ludów zdynamizowała proces samookreślenia dotąd zależnych narodów europejskich i ich dążenia do niepodległości Po I Wojnie Światowej przedstawiciele zwycięskiej Ententy na Konferencji Paryskiej w 1919 roku uznali za obowiązującą zasadę samostanowienia narodów. Ta decyzja przyczyniła się do rozpadu cesarstwa Austro-Węgierskiego i negowania polskich dążeń do rewindykacji terytoriów położonych na wschód od granic Królestwa Kongresowego. Nowoczesna świadomość narodowa Ukraińców rodziła się przede wszystkim w Małopolsce Wschodniej, pod rządami austriackich Habsburgów stanowiącej część tzw. „Galicji i Lodomerii”. Na tym obszarze, korzystając z przyznanych w drugiej połowie XIX wieku swobód autonomicznych, większością instytucji rządowych kierowali Polacy. Budziło to sprzeciw Ukraińców podsycany przez Austriaków kierujących się znaną zasadą – „panuj, dziel i rządź!”. Odgrzewając stare uprzedzenia i konflikty antagonizm ten wyradzał się w skrajny nacjonalizm. Znajdował on swoje ideologiczne wsparcie w obłędnych teoriach Dmytro Doncowa nawołujących wręcz do rzezi Polaków i innych mieszkańców ziem ruskich nie ukraińskiego pochodzenia, co miało swoje tragiczne skutki dla tych narodowości ,w szczególności dla Polaków i Zydów, w trakcie obu wojen światowych. Tak działo się mimo to, że po stronie polskiej panowała życzliwość i współdziałanie w rozwoju ukraińskiej kultury i literackiego języka.
Na innych obszarach kresów wschodnich idea federacji też nie miała większych szans powodzenia. Świadomość narodowa wśród Białorusinów budziła się bardzo wolno, a rewolucja bolszewicka starała się odciągnąć ich od propolskich sympatii. Propaganda czerwonych przynosiła widoczne rezultaty, choć jeszcze w Powstaniu Styczniowym 1863 roku znaczny był udział białoruskich chłopów.
Litwini, wspierani w swym młodym nacjonalizmie przez Niemców i Anglików, zdecydowanie odrzucali propozycje jakichkolwiek związków z Polską w okresie I wojny światowej i po jej zakończeniu, żądając nadto Wilna, Grodna i Suwalszczyzny. W dziejowych rozrachunkach oskarżali Jagiełłę o zdradę litewskich interesów narodowych, która doprowadziła do „opolaczenia” kraju. Ten pogląd, utrzymywany do dziś przez Litwinów mija się z prawdą historyczną. W świetle faktów można założyć, że bez unii z Polską, Litwini byliby obecnie nie tyle przedmiotem zainteresowania polityków, co archeologów. Podobnie jak Prusowie czy Jadźwingowie doszczętnie wytępieni na drodze „misji cywilizacyjnej” Krzyżaków.
Ukraińcy , próbując pierwszego listopada 1918 roku opanować Lwów, sprowokowali wojnę z Polską, a na wschodzie musieli walczyć o Kijów z białą i czerwoną Rosją. Kluczem do uzyskania niepodległości przez Ukrainę był Kijów. Jednakże kolejne rządy ukraińskie swoje główne siły kierowały przeciw Polsce, jak gdyby Lwów były ważniejszy dla nich niż stolica kraju. Piłsudski deklarował, że gotów jest do rozmów na temat miejsca Galicji Wschodniej w ramach proponowanej federacji, ale jednocześnie stwierdzał, że „póki co, nie możemy dać się tu mordować i rabować.” W wyniku wypchnięcia przez wojska polskie Ukraińców w 1919 roku za Zbrucz i inwazji bolszewików przeciw Polsce doszło do ugody z atamanem Petlurą . Był to wszakże sojusz spóźniony. Mimo zwycięstwa nad bolszewikami wyczerpana długimi zmaganiami wojennymi strona polska i ukraińska nie były w stanie kontynuować walki o niepodległość Ukrainy, która w efekcie została podzielona w pokoju Ryskim w 1921 roku między sowiecką Rosję i Polskę.
Należy krytycznie ocenić kilka błędów rządów polskich w dwudziestoleciu międzywojennym popełnionych wobec mniejszości ukraińskiej w Polsce. Z drugiej strony jednak trzeba pamiętać, że nacjonalizm ukraiński brutalnie odrzucał wszelkie gesty współpracy i pojednania, czy też próby ugody, że zamordowani zostali ich gorliwi rzecznicy ze strony władz polskich: Tadeusz Hołówko i minister Bronisław Pieracki. Jest też rzeczą charakterystyczną, o czym pisze w przejmujący sposób Zofia Kossak-Szczucka w swojej „Pożodze”, a potwierdzają to wspomnienia innych świadków wydarzeń, że wśród chłopów ukraińskich upowszechniony był stereotyp ” przeklętego Lacha”, wyzyskiwacza, którego godziło się zabić i zabrać mu wszystko, co posiadał. Natomiast w czasie rewolucji i anarchii na Ukrainie, po roku 1917 ofiarami krwawej rozprawy padali z reguły ci obywatele ziemscy, bądź ich administratorzy, którzy opiekowali się wsią śpiesząc jej z pomocą w razie głodu, choroby czy pożaru, szerzyli oświatę. To oni właśnie stawali się łatwym łupem zbuntowanego chłopstwa, do końca nie spodziewali się bowiem, że staną się przedmiotem tak czarnej niewdzięczności „złego pana” natomiast, trzymającego chłopów żelazną ręką, po prostu się bano, ale paradoksalnie także szanowano, bo to był „serdytyj Lach”. Słynny w tamtych czasach zagończyk, major Feliks Jaworski, który na czele dużego oddziału jazdy bronił na Podolu polskich majątków przed rabacją chłopów i brał nieraz krwawy odwet na przyłapanych rabusiach, mógł bezpiecznie nocować w najbardziej zbuntowanych wsiach. Miejscowi bali się, że za jego głowę zapłacić mogą bardzo wysoką cenę, a z drugiej strony taki gość to było wyróżnienie, swoisty zaszczyt dla całej wsi. Chciał u nich nocować, a mógł przecież całą wieś po prosu spalić. Ugoda z Ukraińcami szła więc po drogach wielce krętych i wyboistych.
Główny cel Józefa Piłsudskiego
Opisane tu zjawiska można podsumować wnioskiem, że ludzie nie znający głęboko Wschodu nie powinni brać się za politykę wschodnią. Józef Piłsudski znał Wschód dobrze. Dlatego odrzucił propozycję zdobycia bolszewickiej Moskwy wspólnie z przywódcami białej Rosji, popieranymi przez Zachód, a nie uznającymi Polski rzeczywiście niepodległej. Po klęsce białych uderzył na Kijów bo wiedział, że w ten sposób sprowokuje bolszewików do wojny, w której powinni ponieść totalną klęskę. Należy zakładać, a potwierdzają to pamiętniki Bogusława Miedzińskiego – bliskiego współpracownika Marszałka i inne źródła, że hasło federacji z Ukrainą i przymierze z Petlurą podporządkowane było w planach Piłsudskiego tej jednej sprawie: zwycięstwu nad bolszewikami, które na lat dwadzieścia ochronić miało Polskę i Europę przed najazdem bolszewickiego Wschodu.
Na powodzenie planów federacyjnych było za wcześnie. Nie dojrzała do niej skłócona wewnętrznie Ukraina ze znaczną częścią ludności nie posiadającej wykształconej świadomości narodowej. Nie dojrzała także Polska.
Rosja i polityka aliantów a sprawa polska
W czasie trwania Konferencji Paryskiej w 1919 roku sprawa granicy Wschodniej granicy Polski była swoistym zakładnikiem wydarzeń w Rosji. Dopiero decyzją Rady Ambasadorów mocarstw zachodnich w roku 1923 uznano ostatecznie wschodnią granicę Polski, wynegocjowaną wcześniej w pokoju zawartym między Polską a Rosją Sowiecką w Rydze w lutym 1921 roku.
W dniu 5 stycznia 1919 jeden z przywódców rosyjskiej kontrrewolucji – admirał Aleksander Kołczak ogłosił w Omsku rezolucję, w której zapowiadał zwycięską walkę o odbudowę „prawdziwej, chrześcijańskiej” Rosji. Deklarował w niej, że nie dopuści do jakiegokolwiek umniejszenia granic imperium. Rezolucja omska zyskała pełną aprobatę ze strony przedstawicieli zwycięskich mocarstw na konferencji w Wersalu. Przedstawiciel, amerykański generał Francis Kenan, odwiedził w kwietniu 1919 roku Polskę, a następnie oświadczył, że Polacy, kamuflując swoje imperialistyczne dążenia niebezpieczeństwem bolszewickiego najazdu, sięgają po nienależne im ziemie swoich sąsiadów i są dla nich głównym zagrożeniem. Opinia ta skwitowana została komentarzem przywódców zachodnich, że „Polska to trudny sojusznik”.
Po upadku Kołczaka, przywództwo „białych” przejęli generałowie Denikin i Wrangel, którzy namawiali Piłsudskiego do współpracy w zwalczaniu bolszewików .Zarazem jednak żądali, by Polacy przejmując kontrolę nad obszarami położonymi na wschód od granic Królestwa Kongresowego oddawali je w ręce administracji rosyjskiej . Natomiast rokowania w sprawie „nowych związków Polski z Rosją” odkładali na czas po zwycięstwie nad czerwonymi. Piłsudski wstrzymał więc ofensywę na Ukrainie i dopiero po zwycięstwie bolszewików nad „białymi” nie dość konsekwentnie wspieranymi militarnie przez Anglików i Francuzów, kontynuował już samodzielnie wojnę z sowietami.
Mocarstwa zachodnie w Rosji upatrywały cennego sojusznika. Szczególnie Anglicy uważali, że odbudowa Polski nie gwarantuje stabilizacji w Europie środkowo-wschodniej. Powoływali się przy tym na tradycje „polskiej anarchii” wyrażając w memoriale lorda Balfoura obawę, że Polska nawet gdyby okazała się względnie silnym „państwem buforowym” między Niemcami i Rosją mogłaby spowodować odwrócenia się Rosji od Europy i skierowanie jej ekspansji na Daleki Wschód i Indie, „co musiałoby w największym stopniu zaniepokoić brytyjskich mężów stanu”. To stanowisko zaowocowało projektem tzw. „linii Curzona”, którą angielski dyplomata zaproponował 11 lipca 1920 roku jako granicę, na którą miałyby cofnąć się wojska polskie w wyniku postulowanego rozejmu z bolszewicką Rosją. Polsce chciano pozostawić obszar dawnej Kongresówki z Białostoczczyzną, a bez płn.Suwalszczyzny.
II Wojna Światowa na Kresach
Na linię Curzona powoływał się w swoich żądaniach terytorialnych Stalin. Jego żądania zostały przyjęte przez Churchilla i Roosevelta w trakcie konferencji sojuszników w Teheranie w 1943 i w Jałcie w lutym 1945 roku, i wreszcie w Poczdamie, w czasie i po zakończeniu II wojny światowej
Okupacja niemiecka na terenach tzw.”Ostlandu” pogłębiła jeszcze zadawnione konflikty wśród miejscowej ludności. Część obywateli sowieckich z tego obszaru walczyła w szeregach Armii Czerwonej z Niemcami. Inni kolaborowali z III Rzeszą. Obie strony posługiwały się hasłem wyzwolenia swojego kraju z całkowicie odmiennych stanowisk politycznych i ideowych. To rozdarcie obejmowało również Polaków, którym polityka wielkich mocarstw nie dawała żadnych szans na odbudowę rzeczywistej niepodległości. Tak naprawdę, jedyną alternatywą formuły państwa demokracji ludowej, narzuconego przez sowieckiego „sojusznika naszych zachodnich sojuszników”, była perspektywa włączenia Polski do „Kraju Rad”, jako XVII socjalistycznej republiki związkowej. Szantaż tej groźby trwał bodaj dłużej niż okres życia i rządów Stalina.
Na kresach wschodnich obie strony tej wojny zwalczały w okrutny sposób dążenia do utrzymania polskiego stanu posiadania w granicach z roku sierpnia 1939 roku, ustanowionego w Traktacie Ryskim. Litwini, u boku Niemców, mordowali Polaków, razem z Żydami, w Ponarach, nieopodal Wilna i pacyfikując wsie wspierające akowską partyzantkę. Różne formacje nacjonalistów ukraińskich dokonywały masowych rzezi polskiej ludności gdzie się dało: od Wołynia po Lwów i Karpaty. Wielu Białorusinów uczestniczyło w zwalczaniu polskiej konspiracji i zbrojnych oddziałów podziemia tak we współpracy z Niemcami jak i w szeregach sowieckich partyzantów. Wraz z nimi walczyły także grupy komunistycznych kolaborantów polskiego pochodzenia opowiadających się za przyłączeniem polskich terenów jako zachodniej Białorusi do Związku Radzieckiego.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że mniejszości narodowe przedwojennej Rzeczypospolitej miały swoich reprezentantów w formacjach sił zbrojnych walczących o wolną Polskę i na listach katyńskich miejsc kaźni. Wielu też Ukraińców pomagającym przeżyć swoim polskim sąsiadom i tych , którzy odmawiali udziału w ich zagładzie, padło ofiarą mordów z rąk swoich szowinistycznych pobratymców spod znaku OUN – UPA.
Wiek XXI za wschodnią granicą Polski
Po rozpadzie Związku Sowieckiego powojenna granica wschodnia nie była przez Polskę kontestowana i współcześnie stanowi ona linię podziału terytorialnego między Litwą, Białorusią, Ukrainą i Polską, która uznała niepodległość tych krajów. Mimo wzajemnych umów o równych prawach dla mniejszości narodowych po obu stronach granicy, dawne uprzedzenia nadal odbijają się negatywnie przede wszystkim na losach ludności polskiej mieszkającej na obszarze wymienionych wyżej sąsiednich państw. Kolejne rządy Rzeczypospolitej sprzyjają ich otwarciu na Unię Europejską i NATO, do których przystąpiła Litwa, ciągle odmawiająca jednak uznania pełnych praw ludności polskiej na swoim terytorium. Podejmując współpracę z Polską na płaszczyźnie stosunków zewnętrznych litewskie władze redukują polską oświatę i własność na terytorium swojego kraju.
Należąca do Rady Europy współczesna Rosja stara się utrzymywać realne wpływy w graniczących z nią państwach, szczególnie w tych, które do niedawna włączone były do obszaru Związku Sowieckiego.
Polskę nadal dzielą od wschodniej Słowiańszczyzny bariery cywilizacyjne mające swoje źródła w przeszłości. Zbudowały je wielowiekowę tradycje wschodnich rządów totalitarnych, od panowania chanów mongolskich w średniowieczu, po czasy niedawnej komunistycznej dyktatury. Ma to swoje widoczne skutki w trudności wdrożenia demokratycznych struktur ustrojowych oraz wykorzenienia poddańczej mentalności aprobującej rzeczywistość, w której „siła przed prawem jest jeszcze”. Szczególnie na Ukrainie, ale i w Rosji, istnieją głębokie podziały społeczne. Powstały tam silne układy oligrachiczno-mafijne, które wykorzystując zamęt zmian ustrojowych zawłaszczyły ogromne fundusze tworząc istne finansowe potęgi, co zapewnia im rozległe wpływy. Większość ludzi dotyka tam głęboki materialny niedostatek. Nie wierzą oni we własną przyszłość i żyją z dnia na dzień nie podejmując żądnej inicjatywy dla zmiany rzeczywistości .Ta sytuacja rzutuje na wszystkie dziedziny życia w państwie. Dzieje się tak przede wszystkim na Ukrainie. W Rosji, od czasu rządów Włodimira Putina, silna władza centralna sprawnie zarządza całością spraw publicznych i zabiega o kontrolę nad kręgami oligarchów. Większość społeczeństwa pozostaje jednak bierna i biedna, choć nie obcy jest jej rosyjski patriotyzm i imperialne przywiązanie do dumy z siły państwa.
Na Ukrainie, młoda niepodległość nie budzi jeszcze powszechnego entuzjazmu. Tym samym nie integruje całego narodu, a pamięć o lepszej sytuacji ekonomicznej przeciętnego obywatela w czasach rządów sowieckich ma swoje znaczenie. Na wschodzie kraju znaczna część mieszkańców posługuje sie językiem rosyjskim ulegając jego wpływom kulturowym (literatura, media).W zachodniej Ukrainie duże wpływy mają kręgi nacjonalistyczne, których silny ośrodek działa na emigracji w USA i Kanadzie. Dysponując znacznymi środkami finansowymi sponsoruje on wiele inicjatyw polityczno-propagandowych. Odcinając się od komunizmu i czasów rządów sowieckich, czci wraz z całą Ukrainą dzień 17 września l939 roku jako datę jej zjednoczenia. Spadkobiercy OUN i UPA nie zapominają też o zadawnionych dążeniach do rewindykacji „zakierzońskiego kraju” czyli części ziem Polski południowo wschodniej po Krynicę i ziemię chełmską przyznaną Ukrainie przez Niemcy, Austrię i rewolucyjną Rosję w odrębnym Pokoju Brzeskim z 1918 roku.
0głoszenie nacjonalistycznego przywódcy Stiepana Bandery bohaterem narodowym przez prezydenta Juszczenkę, na koniec jego kadencji, urasta do miary symbolu. Za wcześnie jeszcze orzec czy rządy nowego prezydenta Janukowycza wprowadzą jakieś zdecydowane zmiany, tak w dziedzinie uwolnienia gospodarki kraju od korupcji, jak i orientacji w polityce zagranicznej. Jego zwrot ku zbliżeniu z Rosją jest już dzisiaj widoczny, mimo deklaracji o dobrej woli współpracy z Unią Europejską, w tym z Polską.
Zarazem jednak jego rząd odrzuca możliwość przyłączenia Ukrainy do wspólnoty kontynentu i NATO. Względnie wyrównany jest powszechnie niski poziom życia na Białorusi. Tu, poza słabą jeszcze choć stale wzrastającą ilościowo opozycją, ciągle znaczna część Białorusinów przedkłada „chlieb nad swabodu” i aprobuje dyktatorskie rządy prezydenta Łukaszenki. Ten deklaruje chęć integracji z Rosją, choć ostatnio nie spotyka się z wzajemnością. Wydaje się, że zdaniem polityków Kremla koszty fuzji Rosji z Białorusią byłyby zbyt wysokie, a całkowita uległość ambitnego przywódcy tego kraju, wątpliwa. Z drugiej strony Moskwa wyraźnie nie sprzyja ewentualnemu zbliżeniu Białorusi do Zachodu W tej sytuacji Łukaszenka zaczyna kokietować Unię Europejską.
Pod wpływem sugestii płynących z Zachodu , w czasie przygotowania grudniowych wyborów prezydenckich złagodził nieco kurs wobec swoich opozycyjnych konkurentów. Jednakże w finale tego procesu białoruski dyktator zastosował brutalne środki represyjne wobec opozycyjnych kandydatów do prezydentury i pokojowego wiecu ich zwolenników. Spotkało się to z protestami Polski, Niemiec, USA i szeregu innych państw oraz Parlamentu Europejskiego. Obok reakcji ośrodków międzynarodowych można liczyć, że kolejne fałszerstwo wyborcze i bestialskie akty przemocy ze strony Łukaszenki scementują rozrastającą się opozycję i z czasem doprowadzą wreszcie do demokratyzacji Białorusi. By być skutecznym, idąc na wschód Europy trzeba formułować zdecydowane postulaty likwidacji totalistycznych form rządzenia oraz reformy stosunków społecznych i politycznych. Należy jednak pamiętać, że kult twardej władzy zaciera tam w praktyce wymóg praworządności.
Wracamy do Polski Piastowskiej
Rzeczpospolita Obojga Narodów wykonała na wschodzie wielką misję cywilizacyjną i sama wiele na tym zyskała fundując sobie epokę wielkości. W końcu jednak , wyzwania, jakie stwarzało wschodnie pogranicze, ją przerosły. Kazimierz Wielki, ostatni z Piastów na krakowskim tronie pozostawił państwo z silną władzą królewską, zasobnym skarbem i uporządkowanym prawem. Jagiellonowie, debiutujący jako władcy Polski, pozostając Wielkimi Książętami Litwy, byli monarchami obieralnymi. Chcąc utrzymać się w tej roli, dokonywali ustępstw na rzecz swoich wyborców. Kosztem władzy królewskiej i skarbu koronnego obdarzali szlachtę coraz to nowymi przywilejami i dobrami materialnymi. Musieli także zmagać się z ambicjami potężnych magnatów litewskich skłonnych do anarchii i nie liczenia się z racją stanu wspólnego państwa. Ich następcy, także desygnowani do tronu na drodze elekcyjnej, kontynuowali politykę wewnętrzną, która decydowała o faktycznej przewadze sejmików szlacheckich nad ośrodkiem władzy centralnej.
Dość przypomnieć, że Władysław IV rządzący państwem o obszarze i ludności siedmiokrotnie większej niż w czasach Kazimierza Wielkiego dysponował niemal tym samym budżetem (w przeliczeniu na złoto) co piastowski monarcha. Z kolei szlachta nie dopuszczała do rozwoju i współrządzenia mieszczaństwa, warstwę chłopską obciążając coraz to większymi ciężarami gospodarki pańszczyźnianej. Wszystko to powodowało słabnięcie państwa.
Do spuścizny Polski Piastowskiej zaliczyć też trzeba dobrosąsiedzkie stosunki z książętami panującymi na Rusi powiązanymi z polską dynastią licznymi węzłami rodzinnymi. Prof. Balzer wylicza ich ponad 40. Porozbiorowa historiografia po obu stronach przeszacowała wzajemne konflikty. Spór o niewielkie terytorium Grodów Czerwieńskich położonych w okolicach Hrubieszowa i Włodzimierza Wołyńskiego, które w dodatku długo mylono z Rusią Czerwoną, nie miał większego znaczenia, a obie wyprawy na Kijów Bolesławów Chrobrego i Śmiałego miały na celu nie podbój ziem ruskich ale interwencje dynastyczne na rzecz kuzynów akurat obalonych z tronu. We wzajemnych relacjach przeważało współdziałanie w wojnach z Niemcami czy też obrona przed najazdami płynącymi z Azji.
Kazimierz Wielki, przejmując zapisane mu w spadku przez Bolesława Jerzego Halickiego ziemie ruskie, zapoczątkował tradycję poszanowania praw tutejszych bojarów, a także prawosławnej hierarchii kościelnej. Polska Jagiellońska wraz z Litwą przejmowała na Wschodzie zadawnione konflikty wzmagające się wraz z rosnącą potęga Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i jego roszczeń wyrażających sie w hasłach „zbierania ziem ruskich” oraz idei uczynienia z Moskwy „trzeciego Rzymu”. Tak rodziła się konfrontacja dwóch wizji chrześcijaństwa i dwóch Kościołów : Bizantyjskiego i Łacińskiego. Pojawiły się ostre spory wyznaniowe.
Stale płonąca granica wschodnia nie pozwalała na zajęcie się umocnieniem Polski na zachodzie. Nie wykorzystano szans na rewindykację Śląska i zachodniego Pomorza. Po rozgromieniu Krzyżaków fatalnie rozegrano sprawę Prus Książęcych (Hołd Pruski) lekceważąc proces powstawania potęgi państwa pruskiego, co z czasem fatalnie zaciążyło nad losami Rzeczypospolitej.
Paweł Jasienica o unii polsko – litewskiej
Trafnie charakteryzuje skutki unii polsko-litewskiej Paweł Jasienica. W „Myślach O Dawnej Polsce” wyraża on przekonanie, że w roku 1569 powstał twór polityczny, który winien szczególnie interesować współczesne pokolenie: „Powołano wszak do życia strukturę wyższego, wielonarodowego typu.Powstało państwo wprawdzie jednolite, mające wspólnego króla, sejm i politykę, ale dwa języki urzędowe i dwie odrębne administracje. O przymusowym wynaradawianiu kogokolwiek mowy nie było. Dlaczego państwo o tak interesujących cechach upadło. Rozwiązanie wszystkich zadań stworzonych przez unię przerastało miarę możliwości ludzkich. Problemy obu państw zostały przez unię skomasowane. Już przed rokiem 1385 Litwa okazała się właściwie bezradna wobec własnych problemów.
Polska dokonała gigantycznego wysiłku na jej korzyść, ale nie wszystkiemu dała radę. Zwłaszcza, że okoliczności wynikłe z wygaśnięcia dynastii Piastów oraz związek z prymitywnym organizmem państwowym zwichnęły jej ustrój i obniżyły kulturę polityczną. Do czasu unii Polska była zwykłym, normalnym państwem europejskim. Po unii stanęła wobec zagadnień, o których nikomu się nie śniło. Twierdzenie, że już dzisiaj cały glob nauczył się podobne do naszych, pounijne problemy łatwo rozwiązywać, grzeszyłoby pewnie nadmiarem optymizmu. Za wcześnie, za nagle, za wiele naraz „oto są grzechy mojego żywota”.
O potrzebie aktualizacji historycznych doświadczeń
Wbrew obiegowym stwierdzeniom, historia lubi się powtarzać i dlatego nie można jej pozostawiać historykom, bo nadal jest „nauczycielką życia”. Po przemianach ostatniego dziesięciolecia ubiegłego wieku nie znikły wszystkie europejskie podziały, sprzeczności i różnice interesów. Głównym wezwaniem stojącym przed Polską niepodległą jest problem budowy silnego państwa oraz wykreowanie korzystnej dla jego wizji rozwojowej polityki zagranicznej. Nawiązujące do tradycji romantycznej hasło „mierz siły na zamiary”, które, niestety, towarzyszy w praktyce ambicjom różnych polskich polityków pragnących by Rzeczpospolita realizowała wielkie cele misyjne na wschodzie i na zachodzie, nijak ma się do zacytowanego na wstępie zdania Ignacego Paderewskiego, że nie można być wolnym dopóki nie jest się silnym . Póki co, Polska słabnie w chimerycznych sporach partyjnych, braku podstawowych reform i zdecydowania w zakresie spraw międzynarodowych.
Co możemy z Rosją ?
Polska należy do NATO i Unii Europejskiej, ale w istocie znajdujemy się w swoistym trójkącie geopolitycznym, bo w grę wchodzi tu jeszcze wschód Europy z Rosją na czele. W naszym stałym położeniu między wschodem i zachodem miotamy się także między nadmiernym zaufaniem i jego brakiem, a polityką ustępstw. Współpraca z Rosją jest nam oczywiście potrzebna, również dlatego że zarówno Stany Zjednoczone, jak wiodące kraje Unii Europejskiej, stawiają na Rosję w rankingu wyzwań międzynarodowych. Chcą ją utrzymać w Europie, a wszelkie konflikty polsko-rosyjskie nie będą oceniane obiektywnie i rzadko na naszą korzyść. Warto też podkreślić, że trwała obecność Stanów Zjednoczonych w Europie leży w jej interesie. Dążenie niektórych polityków naszego subkontynentu do wyeliminowania zeń Amerykanów mija się z oczywistym wskazaniem doświadczeń z przeszłości. Po I wojnie światowej wycofanie się USA z Europy utorowało drogę ludobójczym poczynaniom Hitlera i Stalina, których nie miał kto skutecznie powstrzymać.
W Polsce na stosunek do Rosji mają wpływ oczywiste historyczne resentymenty. Rosyjska dyplomacja traktowana jest jako skuteczna, ale zarazem przewrotna i wyrachowana. Nie docenia się jednak faktu, że ma ona swoje słabości. Zaliczyć do nich należy wyjątkową wagę jaka Rosjanie przywiązują do kwestii prestiżowych i propagandy. Na tym gruncie łatwo ich zranić jak i pozyskać Błędem strony polskiej jest to, że częściej korzysta z pierwszej z tych możliwości niż drugiej. Mówimy chętniej o ich wadach, błędach i zbrodniach niż o zaletach. Władimira Putina zwykle charakteryzuje się w kontekście jego przeszłości w KGB, pomijając osiągnięcia w zwalczaniu obciążeń stalinizmu , przywrócenia wolności wyznawania religii, czy sprawnym zarządzaniu państwem . Nie unikając zajmowania zdecydowanego stanowiska tam gdzie wymaga tego polska racja stanu, czy po prostu nasz punkt widzenia, warto też korzystać z okazji do wyrażenia uznania dla autentycznej wielkości rosyjskiej muzyki, sztuki , literatury i innych osiągnięć zasługujących na wyróżnienie. Nie mijając się z prawdą, takimi ocenami łatwo zyskujemy aplauz u naszych rosyjskich partnerów.
Rosjanie identyfikują się z rolą jaką Armia Czerwona odegrała w zwycięstwie nad niemiecką III Rzeszą biorąc na siebie przewazający udział w wojnie i tyleż poniesionych strat. Fakt ten nie zmazuje odpowiedzialności Stalina i jego rządu za pakt Ribentropp-Mołotow, za Katyń i inne zbrodnie, również te dokonywane w trakcie i po zmaganiach z Niemcami i zakończeniu wojny. Dostrzec jednak należy jego znaczenie dla skrócenia wojny w całej Europie i krwawej okupacji niemieckiej w Polsce, choć warto przy tym zauważyć, że używanie pojęcia „wyzwolenia” dla tego procesu wyraża jednostronny punkt widzenia rzeczywistości.
Twierdzenie, że doświadczenia historyczne mają swą aktualną wartość w ocenie teraźniejszości i prognozowaniu jutra spotyka się z lekceważeniem. Nie uwzględnia jakoby tempa przemian człowieka i środowiska w jakim żyje. A jednak kiedy czyta się np. źródłowy opis zachowania poselstwa legata carskiego Puszkina do Warszawy w roku 1650, to upływ czasu staje się niewidoczny. Poseł jako warunek podpisania trwałego pokoju żądał publicznego spalenia druków obrażających jakoby cara i jego rodzinę i ścięcia ich autorów i wydawców. W jego wystąpieniu słyszy się język Chruszczowa, a dobór argumentów głuchych na odwoływanie się strony polskiej do obowiązujących w kraju wolności słowa, budzi jeszcze aktualniejsze skojarzenia. Podobnie we współczesnym stosunku do Rosji i Polski żyjących w niepodległym państwie Ukraińców odzywają się echa dawnego mitu złego i dobrego pana. Tak samo w odniesieniu do krajów i społeczeństw Unii Europejskiej, a także Stanów Zjednoczonych, przytaczać można dowody na utrzymywanie się uprzedzeń i rozumienia własnych interesów zakorzenionych w minionych czasach.
Historia a wymóg ideologicznej poprawności
Pragnąc oderwać się od historycznych obciążeń, a takie apele stale słyszymy , trzeba dzieje przeszłości gruntownie poznać i zrozumieć. Niestety, niewielu ludzi, na których spoczywa obowiązek odpowiedzialności za dobro kraju, podziela to przekonanie. I u nas przeważają stereotypy w rodzaju „wolnego świata” na zachodzie i „imperium zła” na wschodzie. Gubią one prawdziwy obraz negatywnych przemian jakie zachodzą w dobie globalizacji. Mamy tu do czynienia z praktycznym odejściem od postulatu równości w stosunkach międzyludzkich. Giną one w pozorach praktykowania rzekomych wolności. W istocie zastępuje je dyktat ideologicznego libertynizmu, który stanowi zmodyfikowaną formułę doktryn rewolucji francuskiej i komunistycznej. Stąd wyrastają korzenie rzeczywistej homofobii, a o jej uprawianie przewrotnie oskarża się obrońców autentycznych podstaw cywilizacji europejskiej. Lekceważy sie przy tym wartość rodziny i wspólnoty narodowej uznawanych za zjawiska przemijające.
Sojusz narodów szansą pojednania
W obronie przed dążeniami niszczącymi podstawy ładu wspólnoty ogólnoludzkiej, warto przywołać hasło sojuszu narodów ponad podziałami współczesnego świata. Ten sojusz w naturalny sposób będzie opierać się o wymianę autentycznych wartości i odkrywanie tego co łączy i zbliża. Klucz do misji Polski wobec Europy, którą określił Jan Paweł II, jako budowanie jedności kontynentu na fundamencie wartości cywilizacji chrześcijańskiej, znajduje się na wschodzie. Polska racja stanu wymaga porozumienia z Rosją. Najnowsze doświadczenia wskazują jednak, że łatwiej będzie osiągnąć ten cel w dialogu obu narodów, niż władz obu krajów. Sprawa smoleńska wykazuje wszystkie słabości polskich negocjatorów, którzy nie potrafią wyegzekwować prawidłowego prowadzenia śledztwa przez stronę rosyjską obciążonego typowymi stereotypami tamtejszej biurokracji, które nie dopuszczają możliwości przyznania się do własnych błędów czy zaniedbań.
Powoływanie się na rację stanu w tym wypadku niczego nie usprawiedliwia i sprawa obiektywnie utyka w martwym punkcie. Natomiast serdeczna i godna zarazem reakcja społeczeństwa rosyjskiego wobec katastrofy rządowego samolotu, która spotkała się z dobrym przyjęciem w Polsce, otwiera nadzieję na możliwość obustronnego zrozumienia. Dotyczy to także sprawy Katynia, w której konsekwentna od lat postawa „Memoriału”, reprezentatywna dla znacznej grupy rosyjskiej inteligencji, ale i „zwykłych” Rosjan, wskazuje na chęć pełnego wyjaśnienia przeszłości, której zakłamanie nas dzieli. Stanowisko to wydaje się mieć realny wpływ na władze Federacji Rosyjskiej, które powoli wznawiają proces odtajniania dokumentów dotyczących zbrodni Stalina ostatnio potępionych także przez rosyjski parlament. Rząd tego państwa nie wyzbył się jednak do końca swoich obciążeń totalitarnych, co między innymi ogranicza zakres swobód obywatelskich w Rosji i rzutuje na jego politykę zewnętrzną. Objawia się to m.in. w negatywnym stosunku do żądań Rodzin Katyńskich, wniesionych do Trybunału Europejskiego w Strasburgu, dotyczących rehabilitacji ofiar stalinowskiej zbrodni i uznanie jej za oczywisty akt ludobójstwa.
Krytyczna ocena raportu MAK-u ze strony polskiej jest źle przyjmowana w Rosji i zaostrza wzajemne stosunki polityczne, które wydawały się już wkraczać na drogę normalizacji. W naszych rozważaniach nie zajmujemy się analizą tragedii Smoleńskiej i prowadzonego w tej sprawie śledztwa. Należy jednak zauważyć, że sprawa Smoleńska potwierdza odmienność stron tak w strefie psychologicznej jak w sposobach postępowania w kwestiach spornych. Te różnice są glęboko zakodowane także w opisywanej przez nas przeszłości. Tym ważniejsza staje się sprawa zbliżenia środowisk pozarządowych. Dążność autorytarnych rządów do odbudowy imperium wpisuje do jego programu rewitalizację Cerkwi Prawosławnej i przywrócenie wolności wiary, jako składowego elementu narodowej tożsamości Rosjan, w nawiązaniu do tradycji świetności państwa przed jego komunistycznym zniewoleniem. Pożądane przez Kościół Katolicki ekumeniczne zbliżenie z Cerkwią mogłoby stać się bazą współpracy szerszych kręgów społecznych całej Słowiańszczyzny na wschodzie Europy, w obronie wartości moralnych przed zagrożeniami jakie niosą za sobą negatywne elementy procesu globalizacji we współczesnym świecie.
W Rosji i na Ukrainie występują również poważne wewnętrzne problemy: zapaści demograficznej, pijaństwa i korupcji. Zjawiska te godzące w najwyższym stopniu w społeczne interesy tych narodów domagają się zdecydowanego przeciwdziałania w duchu moralnej odnowy. Jest to szczególne wyzwanie dla ludzi wierzących i ich organizacji wyznaniowych. Na tym polu powinna zrodzić się potrzeba szerokiego porozumienia ponad granicami. Za takim porozumieniem przemawia także powszechne dziś zjawisko kształtowania polityki zagranicznej niemal wyłącznie na gruncie uzgodnień międzyrządowych gdzie decyduje układ sił i interesów, niekoniecznie pokrywających się z rzeczywistymi życzeniami i potrzebami rządzonych. Świadomość tego faktu może stawać się zachętą do współpracy różnych organizacji społecznych i przyjaznych kontaktów indywidualnych w kręgach zawodowych, w środowiskach intelektualistów i twórców.
Polityka wschodnia i jej historyczne precedensy
Jak należy widzieć zadania Polski wobec pozostałych jej wschodnich sąsiadów? Pomijając Litwę z jej fenomenem historycznej polonfobii wymagającym bardziej niż dotąd zdecydowanej reakcji ze strony Warszawy domagającej się szanowania praw europejskich i umów wzajemnych, plany samodzielnego wciągnięcia Ukrainy i Białorusi do europejskiej i atlantyckiej wspólnoty wydają się przekraczać aktualne możliwości naszego państwa. 0siągnięcie pożądanego celu wymaga zaofiarowania wszechstronnej pomocy organizacyjnej i gospodarczej , na którą nas po prostu nie stać. Zadawnione uprzedzenia znikają wprawdzie w zetknięciu z polskim rynkiem pracy, ale korzystać zeń mogą nieliczni. Nadto trzeba by przekonać Rosję, że zbliżenie byłych krajów związkowych Związku Sowieckiego do Zachodu nie godzi w jej interesy, a przeciwnie, pomóc może w kształtowaniu korzystnej równowagi i współpracy na naszym kontynencie i w skali światowej. Taki program można realizować jednak tylko jako wspólne zadanie Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych !
Przy konstruowaniu wizji współczesnej polityki wschodniej warto może sięgnąć do jeszcze jednego z historycznych doświadczeń. W l920 roku Polska’ walcząc z rewolucyjną Rosją, próbowała stworzyć wspólny front krajów położonych na międzymorzu bałtycko – czarnomorskim, zagrożonych przez bolszewików. Polski minister spraw zagranicznych Leon Wasilewski proponował Litwie, Estonii i Finlandii porozumienie w tej sprawie ustanawiając specjalnego pełnomocnika do jego realizacji. Tytus Filipowicz stanął na czele misji dyplomatycznej, która udała się do państw kaukaskich z podobnym zadaniem. Przy rządach Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu akredytowano w trybie nadzwyczajnym polskiego posła. Usiłowania te spełzły jednak na niczym.
O niepowodzeniu inicjatywy rządu w Warszawie przesądził brak poparcia mocarstw koalicyjnych, niechęć do niej Litwinów i wpływowych kół ukraińskich, a także zakulisowe zabiegi Pragi, Berlina i Moskwy.0siągnięcie celu wymagało znacznie staranniejszego przygotowania również w przekonywaniu doń wszystkich potencjalnych partnerów planowanego porozumienia. Decydował czas, ale i wątpliwość czy Polska jest dostatecznie silnym liderem dla tak szeroko zakrojonej wizji politycznej mającej osłabić pozycję Rosji na rozległym obszarze jej historycznej dominacji.
Polacy i Rosjanie to narody dojrzałe i mimo wszystkich przeciwności losu i doznanych cierpień świadome i solidarne w poczuciu własnej wspólnoty. Sami zabiegają o swoje. Ukraińcy i Białorusini ze swą świeżą niepodległością są dopiero na drodze do rozpoznania własnego podglebia, własnego etosu narodowego. Im bardziej będą konkretyzować swą tożsamość im bardziej stawać się nowoczesnymi narodami, tym większa szansa na utrwalenie ich niepodległości i suwerenności leżących w interesie całej jednoczącej się Europy. W tym im trzeba pomagać, taktownie przypominając ile nas łączy teraz i w wielowiekowej unijnej przeszłości.
W dziele pojednania ważną rolę mogą odegrać Polacy, których „przekroczyły granice” i dziś żyją poza wschodnimi rubieżami Rzeczypospolitej. Ich trzeba wspierać moralnie i materialnie. Jest to zadanie wyraźnie u nas nie doceniane. Pozycja naszych rodaków na Białorusi i Ukrainie winna być wizytówką siły państwa polskiego i jego godnego miejsca w świecie. Dowodem, że opłaca się być wolnym .Ignacy Paderewski pisal w liście do Rotschilda 2 marca 1915 roku; ‘żaden kraj nie może być szczęśliwy, dopóki nie jest wolny, a nie może być wolny, dopóki nie jest silny’.
Ku przyszłości
Polska Piastowska zatem powinna być inspiracją do budowy silnego państwa. Polska Jagiellońska – źródłem samookreślenia fundamentów tożsamości współczesnego Polaka. Polska z lat 1918 – 1920 – imperatywem świadomości ogólnonarodowej, że tylko porozumienie ponad podziałami decyduje o sukcesie polskiej racji stanu na miarę przyszłości państwa i bytu kolejnych pokoleń narodu. Jednakże przykład Polski międzywojennej wskazuje, że utrwalenie odzyskanej niepodległości wymaga stałych starań. Po zwycięskiej wojnie roku 1920 pozostaliśmy osamotnieni, oszukani sojuszami, które okazały się, mimo geograficznej bliskości Francji i Anglii, egzotyczną efemerydą. II Wojna światowa była dla nas klęską.
Dziś sytuacja, formalnie rzecz biorąc, jest nieporównywalnie korzystniejsza. Nie grozi nam żadna agresja zbrojna. Ta część świata, do której należymy, jednoczy się na wielu płaszczyznach: politycznej gospodarczej, kulturalnej, w walce z terroryzmem. W polityce zagranicznej znów pozostajemy jakby samotni w walce o niezależność finansową, energetyczną, o zachowanie bogactw majątku narodowego. Zapominamy o zasadzie geopolitycznej równowagi : na wschód trzeba iść jako solidarny człon Unii Europejskiej, na zachód we współpracy z Rosją, w obu tych kierunkach ze Stanami Zjednoczonymi, które doceniać będą partnerstwo Polski solidnie umocowanej w „Europie ojczyzn” na obszarze od Atlantyku po Ural. Odważmy się być mądrymi na miarę wyzwań xxi wieku.
dr Ryszard Ślązak
mgr Wojciech Janicki
3 komentarz