Za większością złych decyzji nie kryje się intryga, lecz pospolita głupota. Nie wolno ignorować głupoty!. Bezwzględnie trzeba się liczyć z tym, że nasz oponent niekoniecznie jest wredny, czy złośliwy, tylko może być po prostu głupi. [Zyta Gilowska]
Założyłem na portalu nowyekran.pl blog, na którym przez kilka miesięcy publikowałem głównie rozważania na temat polskiej gospodarki, poszukując najlepszych kierunków jej rozwoju. Z uwagi na specyfikę naszego kraju, byłem i jestem przekonany, że optymalnym rozwiązaniem jest polska wersja społecznej gospodarki rynkowej, zbudowana z wykorzystaniem idei konserwatywnych i oparta o zasadę solidarności.
Na drodze do tego celu stanęła jednak polska głupota. Zyta Gilowska bardzo trafnie określiła jej rolę: "Za większością złych decyzji nie kryje się intryga, lecz pospolita głupota. Nie wolno ignorować głupoty!. Bezwzględnie trzeba się liczyć z tym, że nasz oponent niekoniecznie jest wredny, czy złośliwy, tylko może być po prostu głupi.
Trzeba zwalczać głupotę, bo jest jak chwasty – powszechna i szkodliwa. To jest – dla chrześcijanina zwłaszcza – bardzo ważny imperatyw. Wiemy od św. Tomasza z Akwinu, że rozum został nam dany nie po to, żebyśmy się nim pysznili, ale żebyśmy go używali. Głupota jest jedną z twarzy pychy."
Idąc za jej radą, założyłem nowy blog, który – jak mniemam – bardziej pasuje do kierunku w którym pod wpływem wspomnianej głupoty ewoluuje Nowy Ekran (jak sądzę charakter tego bloga bardziej koresponduje z nową "linią redakcyjną"). Myślę, że ten fenomen jest wart przeanalizowania i opisania. Przynajmniej tyle po nas zostanie – potomnym ku przestrodze 🙁
Na początek kopia mojego testu, jaki opublikowałem w mercu, przy okazji dyskusji o energetyce jądrowej, jaka rozgorzała po awarii w Japonii.
Polacy wyginą wskutek doboru naturalnego!
Nabrałem takiej pewności czytając argumenty zwolenników budowy w Polsce elektrowni jądrowej. Nie znalazłem w tych argumentach żadnych bilansów energetycznych uzyskanych przy założeniu różnych strategii rozwoju. Nie znalazłem też pełnego zestawienia kosztów i analizy ryzyka. Ani żadnych innych argumentów, które by można uznać za rzeczowe i merytoryczne. Co zaś znalazłem? Wyzwiska pod adresem "nieuków", argumenty typu "Słyszał Pan o jakiejś awarii elektrowni atomowej w Europie w ostatnich latach? Bo ja nie". Generalnie – popis nieporadności i nieuctwa okraszonego tu i ówdzie bufonadą i zwyczajnym chamstwem.
Ta głupota udziela się nawet rozsądnym ludziom wyrażającym swe wątpliwości. Przyjęli oni nie wiedzieć dlaczego że to jest przedsięwzięcie naukowe, które jest domeną fizyków. Tymczasem nikt normalny nie powinien kwestionować faktu, że elektrownia jądrowa jest konstrukcją inżynierską!!! Dlatego ryzyko zbudowania jej w Polsce jest wielokrotnie wyższe niż ryzyko postawienia takiej samej konstrukcji w krajach o większej kulturze technicznej. Znajomy pracujący w Niemczech opowiedział mi kiedyś historię, która wydarzyła się przy budowie zwykłego biurowca. Główny inżynier (który na niemieckich budowach ma bardzo duże uprawnienia) stwierdził, że jedna ze ścian działowych była przesunięta o 1 cm w stosunku do planu. Nie było dyskusji. Podwykonawca na swój koszt musiał ścianę rozebrać, postawić na nowo i pokryć koszty wykończenia. W moim mieszkaniu nie ma ani jednego konta prostego, a nawet pion to rzecz unikalna. O zgodności z projektem to już w ogóle nie ma co wspominać. A nie jest wcale wykluczone, że ci sami ludzie którzy budowali to mieszkanie pracują teraz solidnie u Niemców.
Przykładów tego typu mógłbym podawać tysiące. Żeby nie być gołosłownym podam kilka dotyczących bardziej złożonych przedsięwzięć. Ciekawe czy ktoś wie, że w Polsce produkowano mikroprocesory? Technologia ich produkcji nie była w początkach mikroeletroniki czymś czego nie mogliby koncepcyjnie opanować nasi naukowcy (a na dodatek mieliśmy Zacharskiego). Problem w tym, że odsetek układów które przechodziły testy jakościowe był w Polsce o co najmniej rząd wielkości mniejszy niż w fabrykach Intela. Nie byliśmy w stanie osiągnąć reżimu produkcyjnego dającego szansę na opłacalność produkcji. Podobnie wyglądała sprawa komputera RIAD, który wspólnie z "sojusznikami" skopiowaliśmy od IBM. Jeśli jakiś ośrodek obliczeniowy miał nieszczęście posiadać to cudo, to musiał dokupić drugi egzemplarz aby była szansa że przynajmniej jeden będzie działał. Jednym z większych przedsięwzięć inżynierskich w ostatnich latach był słynny system informatyczny ZUS. Zarówno koszty jego budowy jak i terminy zostały wielokrotnie przekroczone. Głównym czynnikiem jaki tu zadziałał była niska jakość zarządzania tym projektem. Taki wniosek można wysnuć analizując nawet dostępny publicznie jego element – słynny Program Płatnika.
Jednym z najbardziej rażących argumentów zwolenników energetyki jądrowej jest zapewnianie że nam nie grozi trzęsienie Ziemi ani tsunami. Przy takiej budowie bierze się pod uwagę tysiące czynników ryzyka. A wśród nich czynnik ludzki uznaje się zawsze za najważniejszy.
Oczywiście możemy budowę elektrowni komuś zlecić. Ale pozostanie jeszcze jej eksploatacja. Ostatnio mieliśmy dwie wielkie katastrofy lotnicze. Nie przesądzając kwestii przyczyn – to co dowiedzieliśmy się przy tej okazji pokazuje jak u nas wygląda przestrzeganie procedur. W kraju zdolnym do funkcjonowania te informacje spowodowałyby lawinę dymisji i procesów. U nas przyjmuje się je jako coś normalnego.
W tym miejscu muszę dodać pewne zastrzeżenie. Nie chciałbym aby ten tekst odebrano jako atak na inżynierów. Sam jestem inżynierem i nie mam żadnych kompleksów wobec moich kolegów w innych krajach. Wiem też że bardzo często w polskich firmach produkujących zaawansowane produkty to inżynierowie zajmują się zarządzaniem – choć nikt ich tego na studiach nie uczył. Radzą sobie. Tak jak każdy kierowca poradzi sobie z jazdą motocyklem. A jednak na motocykl wymaga się odrębnego kursu. Budowa elektrowni jądrowej to przedsięwzięcie wymagające największego profesjonalizmu. Nie można opierać się na przekonaniu że 'poradzimy sobie’.
Dlatego nikt rozsądnie myślący nie zgodzi się na taką inwestycję póki mamy jakieś sensowne alternatywy.
Pomimo tego jestem pewien, że taka elektrownia w Polsce powstanie. A jej ewentualną awarię należy przyjąć ze zrozumieniem – jako nieuchronne działanie mechanizmów ewolucji. Ktoś wymyślił konkurs na "Nagrodę Darwina" przyznawaną za najbardziej idiotyczną śmierć. Ma ona uhonorować ludzi którzy pozbawili ludzkość swych genów. Trzecia RP wyhodowała dziwaczną odnogę ewolucji, która jest popularnie nazywana "młodzi wykształceni z wielkiego miasta". Oni z pewnością postawią elektrownię jądrową i zrobią jeszcze tysiące innych idiotyzmów. Może nawet kiedyś doczekamy się za to zbiorowej "nagrody Darwina"? Optymiści twierdzą, że to nie jest nieuchronne. Że nasz naród zdoła się z tego otrząsnąć. Ja jestem pesymistą. Ale to nie ma znaczenia. Zdecydują młodzi ludzie, którzy muszą oszacować ryzyko pozostania w kraju kładąc na szale: rozsądek i patriotyzm.